Witam po weekendowej przerwie,

Otóż, FLEUVE, lepiej uwierz w naleśniki, ponieważ waga jak stała tak stała i trzymała się dzielnie. Trudno żebym chudła, skoro przez ostatnie trzy miesiące jadłam bardzo niskokalorycznie, więc trzymanie wagi jest dla mnie obecnie stanem idealnym.

Niestety był weekend, był wyjazd, i chociaż trzymałam się dzielnie z dala od alkoholu (coś niewiarygodnego) i innych grzechów, chociaż z dużym poświęceniem jadłam zgodnie z mm, to w niedzielę po południu zrobiło się okropnie nie mm zawaliłam na całej linii, jak jeszcze nigdy chyba. Oczami duszy już widzę siebie w głównej roli w filmowej biografii Manueli z Big Brothera A wszystko przez cholerne "trudne dni", cholerny upał i cholerną słabą wolę. Co się ze mną stało?
A, na moje żelazne poranne TBC też się dziś nie wyrobiłam.

Nie rozumiem dlaczego, ale zauważyłam dziwną zmianę w swoim organizmie. Przez całe życie, aż do diety, mogłam w ogóle nie jeść słodyczy, batoniki i ciastka dla mnie nie istniały, nie byłam natomiast w stanie oprzeć się pyzom, pierogom, hamburgerom, hotdogom itepe. A po czterech miesiącach całkowitego prawie odstawienia zarówno cukru jak fastfoodów, hamburger nie budzi we mnie żadnych emocji, a czekoladę mogłabym jeść kilogramami. Zważę się we czwartek i podejrzewam, że będzie 76 jak nic. Ile k... można się wozić tam i z powrotem

Jestem odrażająca.


Dziś obydwa śniadania jak zwykle, tyle że bez twarożku, bo się zepsuł. Na obiad nie mam pomysłu.

Mam nadzieję, że czujecie się lepiej niż ja.

Pozdrawiam
-Shimmer