blackrose :arrow: a ja jestem czwarty dzień na SB no prawie równo! :wink:
Wersja do druku
blackrose :arrow: a ja jestem czwarty dzień na SB no prawie równo! :wink:
kochane na SB polecamy z mezem :D
mozarelle biala z pomidorem, oregano, bazylia i kropla oliwy z oliwek
zolty ser light, najlepiej cheddar,, ale tego odtluszczonego nigdzie nie ma:(, ale za to prymus light jest pyszny, gruby plaster w kosteczke i do salatki PYCHA:)
jogurt naturalny 0%
jogurt z ricotta zmiksowany plus cynamon i dwa slodziki, dwie duze pyszne porcje :twisted:
Ja wlasnie zjadlam obiad (2faza)
50g makaronu razowego, mala piers z kurczaka smazona w czosnku, FIT UP-ie na oleju rzepakowym, pomidor maly z cebulka w jogurcie naturalnym, sol, pieprz :) mniaaaaaaaammmmmm....
wlasnie jem kolacje i jestem z niej bardzo dumna:) taka pyszna:)
ricotta z naturalnym jogurtem plus 2 slodziki,do tego kilka orzechow wloskich, suszonych moreli, ziaren slonecznika, winogrona zielona i kostka ciemnej czekolady 90%kakao. MNIAM:) Moze ma duzo kalorii, ale mam to gdzies:)
Widzę Gru że super Ci idzie i jestes bardzo wytrwała.Tylko Ci pogratulować. :lol:
się zmotywowałam i sobie troszkę poćwiczyłam :-) cieszę się... bo teraz wiem jak wiele mnie potem moze kosztować jedno głupie danie więcej..jeden orzeszek nawet :-( tak się zmachałam że mi tchu zabrakło :P a w sumie nic trudnego nei robiłam 8)
renat, zmotywowana jestem, bo mam gruby tylek :oops: , ale prawda jest taka, ze greszkow u mnie Ci dostatek. Ale potem sobie mowie, ze wytrwam, ze nawet jak jutro bedzie ciut wiecej to i tak to zrzuce. Dam rade, chce byc mniejsza!!!! Tak bardzo chce ze az bym "zabic mogla" z determinacji:P hihihihi zabic ???hmmm? no to taka metafora, nie wiem tylko co pod nia sie kryje, jeszcze.... :twisted:
Oj napewno aż tak strasznie grubego nie masz.My dziewczyny mamy te wade że jak sie nam cos w sobie nie podoba to czesto to wyolbrzymiamy.
Pewnie że dasz rade.Wszystkie damy.
wiecie, mnie czasem denerwuje, jak takie szczupłe dziewczyny mówią,że mają coś grubego,. mam kolezankę, normalnie laska, choć od lata przytyła 4 kg, nie widać tego po niej, teraz jest śliczna, wysoka, waży może trohcę ponad 50, a mówi, że źle się czuje w swoim ciele, bo wie, że może ważyć mniej...trochę to smutne :( ja np. wcale nie uważam, że mam gruby tyłek - mam co prawda ogromny brzuch, ale tyłek mam normalny. nie można sobie wmawiać, że jest źle, należy się nastawiać na sukces i pokochać swoje ciało :D
Hej hej:)
Ise, no to od poniedzialku kibicuje za wytrwanie z SB.
renat, no przy 85 z hakiem, on naprawde byl duzy (teraz jest zgrabniejszy), mam na mysli tylek.
Zreszta musialam go wpakowywac juz w spodnie rozmiaru 46...dla mnie to straszne bylo- bo 4 lata temu rozmiar 40 byl dla mnie idealny, czasem trafil sie nawet ciuch w 38, a czasem w 42, w zaleznosci od rozmiarowki, ale czulam sie wtedy dobrze. Moglam ubrac przylegajace spodnie, taka sama bluzke i nie wystawaly mi faldy na plecach, ogromny brzuchol jak w ciazy faldziastej :wink: POWAZNIE, teraz przy 85 czulam sie tak fatalnie, ze odechciewalo mi sie wychodzic gdziekolwiek, nawet ranne ubieranie do pracy w piekny nowy dzionek tylko mnie wprowadzalo w glebsza depresje. A zeby ja troszke stlumic, idac, wracajac z pracy zaliczalam sklepik i slodyczy na droge troszka nabywalam... :oops: Nie po jednym batoniku, ale po kilka rezczy, batoniki, draze, czekoladki i inne takie...nawsadzalam w siebie, cukier sie podnosil, poczucie zadowolenia na chwile tez...stan nasycenia obowiazkowo....a za pol godziny obiadek tlusciutki do bolu. Nooooo, a wieczorem deprecha, tak, ze zyc mi sie odechciewalo. Wszyscy dookola, ze ...chyba mi sie przytylo...., mniej lub bardziej politycznie poprawnie wyrazali opinie, cooooooz ja moglam??? Doszlam do takiego stanu, ze musialam sie kopnac w dupe, bo inaczej zle mogloby sie to skonczyc. Musialam sie opamietac. Jest to bardzo silne uczucie teraz we mnie, zeby znow byc mniejsza, ladniejsza, zgrabniejsza. Zeby mnie zapamietali ludzi po pierwszym kontakcie nie jako wielka wredna slonice... :evil: :evil: :evil: bo wredna bede nadal, ale taki sekret mojej pracy :twisted: inaczej bym nie przetrwala :twisted:
Dorzuce do tego grudniowa chce na swiezy ciuch, ktory mial mi pomoc przezyc etap nabywania ciala, niechcianego nabywania, ktory skonczyl sie jeszcze wieksza checia zrzucenia tego co mam na tylku... Nie moglam plaszcza kupic, bo wkazdym wygladalam koszmarnie, nie moglam kozakow kupic, bo na moja lyde, nie lydke, zadne sie dopiac nie chcialy, nawet do polowy. Jest to dolujace na maxa. Ale nie moglam tak dluzej, nie moglam tego zniesc... Mam kozaki sprzed 4 lat, sliczne zamszowe na zameczek, oczywiscie stoja sobie, bo dopiac ich sie nie da.... Ehhhhhhh
NA dodatek, zrobili w mojej windzie lustro. Rano wchodzac, wkurzona po wciskaniu na dupe tego,co ostalo sie w szafie, albo wielkich 46 zakupionych, bo nic sie nie ostalo zdatnego do ludzi, ...wchodzilam do windy i co....nie bede tego kontynuowac. Moja deprecha dosiegla szczytu, stad mam sile zeby brac motywacje. Pomaga mi mama, mowiac, ze musze schudnac, bo wygladam okropnie grubo. Ze 4 lata temu faceci sie ogladali na slubie, na ktorym bylysmy razem u rodziny....a teraz to wygladam fatalnie i jestem za mloda na taka tusze... Pomaga mi maz, mowiac, ze ladnie, kiedy codziennie mam ciut mniej, mowi, ze bede do wakacji wazyc 65 i bede laska....Boze, zanim do 65 dojde umre z braku slodyczy!!!!! :oops: :oops: :oops:
Nooo, podsumowujac, wychodze powoli , bardzo powoli, jak zolwik ociezale, z depresji. Skoro mam prawie 7 kg mniej, no 6,5 mniej zaczynam czuc sie lepiej. Ale zaczynam tez wierzyc, ze skoro w miesiac udalo sie 6 kg. To moge isc dalej, chociazby z 3/4 kg na miesiac i osiagne to, czego chce - tylko musze byc wytrwala.
Ale sie rozpisalam, chyba czas na sniadanie. Dzisiaj miseczka mleka 0,5 i otreby pszenne ze sliwka. (jakies takie cos w kartoniku...)
Gru! Znam skądś problem z łydką... Heh! Koszmarek!