-
Masz rację Nan - szkoda czasu, szkoda życia :)
Słodyczom mówimy zdecydowane NIE!!!
To Twoja babcia ma jeszcze niezłą ikrę :shock:
Ale racja - porozdawac rodzinie, co jest do porozdawania, a potem można sobie spokojnie pożyć ;)
Moja babcia tak zdrobiła - co miała, to podzieliła między dziećmi (cześć jeszcze za życia dziadka), nawet dom w którym mieszka jest własnoscią jednej z córek, która i tak jego połowę (piętro) zajmuje, tylko z adnotacją, że połowa do śmierci należy do babci, tzn. nie mogą jej wykopać, gdyby im nagle odbiło.
I teraz nic właściwie nie ma, wiec kiedys tam nie bedzie żadnych spraw spadkowych i kłótni rodzinnych :)
Bo nawet pieniądze, co poodkłada to zaraz zakłada lokatę z upoważnieniem na jedno z dzieci (na zmianę i po kolei).
I ma świety spokój :D
Buziaki
Ula
-
Ufff...z babcią już mamy rozwiązanie :).
Okazało się, że ona wie o tym, że nie możemy pojechać na dłużej niż dwa dni i myśli o domu opieki. Chwała Bogu :roll:
-
Z jednej strony to smutne, ale z drugiej - takie jest życie, a tam przynajmniej bedzie miała całodobowa opiekę. Byle tylko normalny dom opieki.
-
Fakt- smutne :(, ale sama jest sobie winna, ma olbrzymie długi bo swojego kochanego synka nie wydała w świat a on właśnie narobił tyle długów :?.
My mieszkamy od siebie ok 200km, więc nie ma szans na jakąkolwiek dłuższą pomoc, a wziąść ją do siebie nie możemy bo nie ma miejsca w domu :?.
-
Tylko ciekawe co teraz synek zrobi? :?
Ech czasem rodzice nieświdomie z miłości robią najwiekszą krzywdę dzieciom, nie pozwalając im dorosnąć... Czasem trzeba wręcz zmusić do dorosniecia i wziecia odpowiedzialności za swoje życie, bo potem właśnie są takie duże dzieci...
Mam nadzieje, ze ja takich błedów nie popełnię, jeszcze nie mam dzieci, a już sie boje, czy uda mi się byc dobrą matką :roll: :shock:
A 200km to faktycznie daleko...
My sie zajmowaliśmy dziadkiem - tatą taty - po tym jak miał amputowaną nogę. Bo rodzeństwo taty sie wypięło całkowicie. Tata pracował wtedy na wyjazdach (u męża kuzynki za psie groszę zresztą, tamten wywalił dwie chałupy, w tym jedna ponad 200m2, a mój tata... ale nieważne). I jeździliśmy - jak taty nie było - ja i mama na zmianę (ja miałam 15-17 lat, bo to przez dwa lata było), a mój brat nie jeździł bo był za mały - miał 9-11 lat. I meczące to było bo trzeba było codziennie mu zawieźć jedzenie (albo co dwa dni na dwa dni), posprzatać, posiedzieć, pogadać, a przecież praca, szkoła, własny dom... A dziadek mieszkał zaledwie pół godziny drogi autobusem, wiec blisko.
200 km to nie ma szans dojeżdżać.
-
Mam nadzieję, że Babci będzie w Domu Opieki dobrze. Tutaj naprawdę "wesołe jest życie staruszka". Znam trochę osób po 80-tce z grupy tańców ludowych, ci ludzie tańczą, jeżdżą na rolkach, w ogóle żyją pełnią życia. Mamy tu takie osiedle Panorama City, w którym mieszkają starsze osoby. Są różne standardy - od mieszkań po domki - osiedle ma stałą opiekę lekarską, ogrodnika dla tych, którzy nie mogą zajmować się ogródkiem (pozostali oczywiście mogą sobie sami w nim babrać, jeśli wolą). Naokoło pełno sklepików, związanych z rozmaitymi hobbies, od wędkowania poprzez szycie, sport, fotografię po malowanie - i praktycznie wszystko pomiędzy. Organizują tam sporo wyjazdów i imprez na miejscu, działają wszelakie kółka i stowarzyszenia. Mieszkańcy sami zorganizowali giełdę używanych sprzętów (za bezcen kupiłam tam moją maszynę do szycia). Aha, no i oczywiście mozna mieć zwierzęta. Bardzo mi się podoba taki sposób rozwiązania sprawy.
A tak w ogóle to gratuluję megamotywacji i trzymam kciuki, żeby trwała.
Uściski :)
-
Triss- o takich luksusach to ja nawet nie marze ;), chciałabym żeby znalazła coś, gdzie ludzi się szanuje, bo po przeczytaniu Zielonej Mili Kinga to się zaczęłam sama o siebie bać, gdybym wylądowała w czymś takim...:(.
Jestem po obiadku, jeszcze troszkę poleniu****e przed komputerem i lece steperować :twisted:
A i jeszcze musze się wam wyżalić :(, pokłuciłam się ze swoją siostrą...o pieniądze :? ta zaczęła mi wyliczać, że jej ziemniaki zjadam (a była umowa, że ziemniaki ona gotuje dla wszyskich), kiedy jej to przypomniałam to powiedziała, że wtedy 1kg ziemniaków kosztował 60gr a nie jak teraz 1zł...żebym to ja jadła jakieś zastraszające ilości ziemniaków...ostatnio ugotowałam dla chłopaka ze 3 większe i jeszcze zostało, no ale niech ma co chce, będe sobie osobno gotować. Ja jej zapytałam się, czy chce marchewkę to ta mi, że dała obiad dla chłopaka, bo ja w pracy byłam. W końcu nie słuchałam jej, bo uszy więdną :?.
-
Straszna ta choroba Twojej siostry - dla niej i dla otoczenia :roll:
A Twój chłopak z Tobą mieszka? (nie wiem, jakos tak mi się wywnioskowało z różnych wypowiedzi).
-
Tak on mieszka ze mną w pokoju :), obydwoje pracujemy (hyh od 2-tygodni ja też ;p ) no i robimy sobie jeść itp.
Dobra lece steperować :twisted:
-
Czyli dobre wnioski wyciągam :)
Ale fajnie macie :)
I rodzice się bez problemu zgodzili?
Moi by sie w życiu nie zgodzili, a przecież bez sensu, bo jak chodzi o sypianie ze sobą, to nie trzeba ze sobą mieszkać, zreszta nawet nocy nie trzeba :roll:
Tzn. kiedys by sie nie zgodzili, teraz to wiadomo - nie ma o czym mówić :)
Chociaż mój dziadek nie pozwolił mojemu tacie z mamą spać, jak byli po ślubie cywilnym :shock:
To było tak, że ze względów formalnych musieli wziać wcześniej kilka miesięcy cywilny (chodziło o mieszkanie, wtedy jakieś takie głupie przepisy były, coś tam można było dopiero jak byli małżeństwem). I ten slub brali w grudniu, a kościelny w kwietniu dopiero. I po cywilnym mieszkali osobno, ale na Sylwestra tata przyjechał do mamy i miał potem nocować, bo daleko mieszkał. A dziadek sie nie zgodził, zeby w jednym łóżku spali, mama miałą spać na górze, a tata na dole. To się ojciec wkurzył i wrócił na nogach do domu :lol: :lol:
No cóż - co pokolenie to i obyczaje sie zmieniają powoli.
Miłego stepperowania :)