Grubasku- ano witam witam, ja tam w ogóle sensownie nie pisze, więc nie ma co się martwić.
Właśnie wróciłam z dwóch hiper-super-duper-marketów i padam z nóg. Ide spać, dobranoc...
Wersja do druku
Grubasku- ano witam witam, ja tam w ogóle sensownie nie pisze, więc nie ma co się martwić.
Właśnie wróciłam z dwóch hiper-super-duper-marketów i padam z nóg. Ide spać, dobranoc...
hej
mijamy się na innych wątkach...więc postanowiłam do ciebie zajrzeć :wink:
parę dni dietki i na pewno te "ślubne" kg znikną...wydaje mi się że to po prostu pełne bebeszki :wink:
pozdrawiam...
...i pomyśl jak tam się musiałaś wybawić...warto było nie? 8) 8)
Korni- no to fakt, dużo jest takich dziewuch co znam tylko z widzenia a jakoś nie ma okazji żeby do nich zawitać ;).
Dziś dzień pod znakiem pysznego i zdrowego jedzonka, maliny, musli, maślanka i kefirek, z którego zrobie owocowy (zmiksuje z owocami- gruszki, jabłka, śliwki) no i zrobiłam na obiad roladę z kurzych cycków, sera żółtego i pieczarek- mam nadzieję, że wyjdzie dobre, bo sobie podgotowałam a miśkowi usmaże w panierce- niech ma coś z życia ;). No, ale nie zdążyłam ugotować ziemniaków i w ogóle mam jeszcze ze wczoraj kiełbasę białą, więc kiełbasę zjem dziś a jutro roladkę zjem ;).
Nie ważyłam się, bo jak wyjdzie że schudłam mało albo nic, to wole się nie denerwować a tak mam dobry humor :). W ogóle to kupiłam 3 opakowania herbat owocowych liptona za 5zł, wariat jestem nie?? ;)
Ten kotlet brzmi smakowicie :wink:...tzn ta rolada :lol: :lol: :lol:
Tak szczerze mówiąc moja roladka wygląda blado i mało atrakcyjnie przy smażonej wersji dla miśka...ehh...ja wam tak szczerze powiem, że choćby nie wiem jaki kucharz wielki, nie wciśnie mi kitu że odchudzone żarcie jest choćby tak dobre jak te "zwykłe" majonez musi być pełnotłustym majonezem i żaden majonez light ani jogurt go nie zastąpi, a smażony kotlet w panierce jest o niebo lepszy niż taki bladziak gotowany :?.
Pocieszam się truskawkową herbatką.
Jutro za to jednak przechodze na dietę 1200-1300kcal nawet, bo czytam teraz wątek Gagii i teraz przypomniałam sobie, że przecież nie można całe życie jechać na tysiaku, bo znów przemiana materii mi się zrypie, a jak dostane napadu (i nie ważne czy za tydzień czy za pięć miesięcy) to potem będzie ciężko, więc mimo, że się zażekałam, że tydzień potysiakuje, to odwołuje, bo planowałam od września 1200-1300kcal i tak powinno być. Te 200-300kcal to nie będą słodycze czy inne badziewia (chociaż podejrzewam, że też się niekiedy znajdą), ale moje ukochane owocki, musli, jogurty itp.
Jak dobrze, że lubie też zdrowe jedzonko :roll:
nasto, na pewno dobrze, że nie samymi słodyczami chciałoby się żyć...czasem też marzę o zdrowym jedzonku...choć wiesz, teraz staram się nie przesadzać...żadne tam otręby, suchy chleb (masełko rulez), sery light czy żadnego smażenia. chcę jeść smacznie, co nie oznacza, że nie będe mogła schudnąć. najważniejsze, w limicie. a jeśli nie liczę kcal ,to zwracam uwagę na to, czy naprawdę jestem już głodna (może tylko chce mi się pić?) :roll: buziak :lol:
Zgadzam się z xixatushka69 - nie chodzi o to, żeby sobie wszystkiego odmawiać, tylko żeby z rozsadkiem ograniczać.
Zezygnować można (nawet siepowinno) z kupnych fast foodów (bo to świństwo), ale ni emożna przesadzać, ze nic słodkiego, wszystko light!
Umiar we wszystkim, w diecie też :)
Ja znowóż wracam na drogę poprawnego dietowania (po forumowych spotkaniach i urodzinach trochę się rozprzegłam ;) )
Buziaki ślę :)
Ula
No tak, ale po zjedzeniu panierowanego kotleta niewiele się zostaje kalorii ;).
Jak już mówiłam: od dziś 1200kcal, pełna zapału zabieram się za robienie obiadu (musze rano) no i troszkę niepokoi mnie mój kefir bo nie chce się zrobić, tylko powstała rzadka masa, może dlatego, że z mleka 0.5%??
Wczoraj starałam się zwiększyć natężenie ćwiczeń podczas steperowania, bo chyba już się przezwyczaiłam do "lekkiego chodu" i teraz był trucht, ale dalej się nie spociłam...tzn. nie lubie się pocić czy coś, ale na początku wyglądałam jakbym zaraz miała mieć zawał, a teraz...mogę ćwiczyć w "wizytowych ciuchach" i żadna plama je nie skala ;). Mam, nadzieję, że teraz jak ćwicze intensywniej to będą jakieś efekty- chociaż nawet zadyszki nie miałam...tylko troszkę mnie nogi bolały...
No w sumie to powinnam się cieszyć bo chyba kondycja mi się poprawiła ;).
No to kodycja wyraźnie się poprawiła :D
A z kotletem, to nie chodzi tylko o ilość kalorii, a o jakość (mówi ta, co sama sie z tym uporać nie może :roll: ).
Ale z drugiej strony jak masz sie męczyć czymś czego nie lubisz, to lepiej zjeść kotleta z duzą ilością surówki, lub gotowanych warzyw (kalafior, brokuły, fasolka szparagowa lub coś innego jeszcze byle nie ziemniaki).
I pory sensowne, tzn. nie na noc itp.
Ale co ja sie tu mądrzę - Ty to wszystko przecież wiesz :D
Buziaki ślę :D
hej:)
masz rację z tym 1000kcal...to dobre na mocny początek...a potem 1200-1500...ten wątek gagii jest świetny (myślę o tym o temacie "odchudzam się i nie chudnę..." czy coś takiego)...dużo się tam dowiedziałam...i wierzę w to jakoś :wink:
pozdrawiam...i schabowczakom mówimy NIE! nawet jeśli są lepsze :wink: :D