Im więcej Ciebie... tym mniej atrakcyjna jesteś... tak właśnie sobie pomyślałam
Mój wewnętrzny diabełek od razu podszepnął mi, ze przecież nie dotyczy ta uwaga biustu (który nie zaprzeczam ma rozmiar, kształt... i w ogóle )... ale mu się nie dam, duży otłuszcony biuścik niedługo obwiśnie i nicmi dobrego nie pozosanie więc nie mam innego wyjścia tylko pozbyć się kilogramów.
A dlaczego, a dla kogo...
wychodzę za mąż, według przybliżonych kalkulacji za 244 dni
Kilka słów o mnie:
178 cm wzrostu
obecnie 66 kg
max (dwa lata temu ) 74 kg
schudłam wtedy do 62 kg i wagę około 63 kg udało mi sie utrzymac przez ponad rok (największy sukces)
Niestety w tym roku znowu mi się przytyło... ciężko na studiach.. pigułki
chwile po swiętach waga pokazała ponad 67 kg
Dobry moment na rozpoczęcie diety, bo początek roku, bo najtrudniej w sesji sie powstrzymać od jedzenia, bo chcąc schudnąć do ślubu muszę już na trzy miesiące przed stabilizowac wagę (to wtedy kupuje się suknię ślubną... Z tego wniosek, że zostało mi tylko pół roku.
Pół roku to okres w którym mozna stracić bezpiecznie maksimum 10% masy...
I tu właśnie ustalam swój cel minimalny.
Moja wymarzona waga na Ten Dzień to 58 kg... i na następne dni...
Trzymajcie za mnie kciuki, będe sie starała pisać jak najczęściej, żeby trzymać sie jakoś w ryzach.
Założenia:
-kiedy jestem glodna jem, ale nie do syta
-nie odmawiam sobie czasem czegos na co mm ogromną ochotę (jak kawalek zapiekanki makaronowej, ale jem 1/3 tego co zjadłabym normalnie)
-nie jem słodyczy
-wagę podaję wtedy, gdy utrzyma się co najmniej trzy dni na tym samym poziomie, żeby nie było przedwczesnych zachwytów i rozczarowania
i trzymam sie dzielnie
Buziaki kochane .... pomożecie?
Zakładki