64,7 !!! waga ruszyła w zawrotnym tempie Chyba nadrabia te zastoje po drodze
Mam nadzieję tylko, że ruszyła już na dobre .
64,7 !!! waga ruszyła w zawrotnym tempie Chyba nadrabia te zastoje po drodze
Mam nadzieję tylko, że ruszyła już na dobre .
A nie mówiłam? :P
Teraz ruszy i ani się obejrzysz, a będziesz na mecie Gratuluję!
64 !!!
Może jednak uda mi się dotrzeć do tej wspaniałej 5 na początku jeszcze przed wakacjami Byłoby wspaniale
Od trzech dni zajadam się na obiad fasolką szparagową mmm...uwielbiam Mogłabym tak cały czas
A dzisiaj na kolację zjadłam 2 pyszne kiwi
Mniam, zjadłabym kiwi... Ale nic to, ja miałam arbuza - wystarczy A teraz zjadłam jeszcze parę truskawek.
I najważniejsze: GRATULUJĘ!
nawet nie przypuszczałam, że tak długo mnie tu nie było. czas się dla mnie zatrzymał, ale najważniejsze, że mimo to kilogramki nadal leciały w dół
teraz jest 61 chciałabym do końca czerwca zobaczyć tą upragnioną 5 na początku tak bardzo, bardzo i wierzę, że mi się uda tylko jest jedno ale....za tydzień wyjeżdżam, a tam gdzie jadę nie będę miała wagi! więc zostanie mi tylko centymetr i obserwowanie ubrań
No to co, wrociłam . Nadal dietkuję, przynajmniej się staram . Bo ostatnio troszkę sobie pofolgowałam za bardzo i teraz muszę się pilnować. Na szczęście waga nie urosła.
Na dzień dzisiejszy jest 59 kg, co mnie bardzo bardzo cieszy. Marzyłam o zobaczeniu tej piąteczki na początku. Wróciłam po 3 miesiącach do domciu i jest . Ahhh, co to za uczucie. No ale jeszcze ciężka droga przede mną. Wprawdzie tylko 4kg, ale te ostatnie chyba najgorsze...I z mobilizacją też krucho u mnie ostatnio. O ćwiczeniach nie wspominając. Choć to usprawiedliwiam, bo mam zapalenie stawów (tak, tak starość nie radość ). Ale obiecuję sobie, że jak tylko minie to wskakuję na rowerek i w drogę .
To by było na tyle chyba
przechodzę chyba jakiś kryzys...nie potrafię się zmobilizować tak jak kiedyś. Wmawiam sobie, że nie potrafię, chociaż z drugiej strony wiem, że potrafię bo w końcu tyle już osiągnęłam. Znowu nie mogę się opanować i podjadam między posiłkami...Jest źle i boję się, że może się to równie źle skończyć.
Dzisiaj założyłam nowy zeszyt, znowu będę spisywać co jem. Może to mi pomoże. Muszę zacząć się pilnować bo nie chcę żeby doszło do jojo. Nie ma mowy. Potrzebuję chyba solidnego kopniaka .
Dzisiejszy dzień zaliczam jako udany. 1000kcal było, wprawdzie tylko owocowo-jogurtowe, ale to tak na początek dla oczyszczenia organizmu po "małym" kryzysie.
Chcę znów być z siebie dumna!
I będziesz! Każdemu zdarzają się kryzysy i wpadki, czasem trzeba zrobić krok do tyłu, żeby można później było szybko ruszyć do przodu. Jeśli spisywanie tego, co zjadłaś, działało, trzymaj się tego i spisuj dalej. A owocowo-jogurtowy dzień jeszcze nikomu nie zaszkodził
oj, oj, oj... niedobrze... kolejny, trochę większy kryzysik! 62 kg obecnie. Od pewnego czasu już tak jest. Ale jest jeden plus, a mianowicie staram się tej wagi już nie przekroczyć. Nie o to jednak mi chodziło. No nic, rąk nie będę załamywać, bo nie ma po co. Źle nie jest, ale może być lepiej . Dzisiaj wróciłam do spisywania co jem i pilnowania godzin i liczby! posiłków. Bo ostatnio było z tym krucho. Tak czy siak chyba mogę śmiało stwierdzić, że ów "drobny kryzysik" dobrze mi zrobił . Przypomniałam sobie jaki mam cel i nadal wierzę, że uda mi się go osiągnąć! Nie pospieszam wagi, niech leci jak chce.Nie ukrywam jednak, że miło będzie zobaczyć te lecące w dół cyferki.
Pozdrawiam Wszystkich Walczących o zgrabną sylwetkę!
Zakładki