-
Słonecznikowy pamiętnik :-)
Hello kochane istotki
Parę słów tytułem wstępu...
Pożyłam sobie parę tygodni w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości, szczęśliwa i radosna jak szczeniak na wiosennej łączce... no, wiadomo, jak to jest kiedy się człowiek zakocha Może niektóre z Was pamiętają, że z dietą problemów wtedy nie miałam Ach, cudne to były czasy. Niestety teraz moje kochanie wyjechało na miesiąc na pastwę długich samotnych godzin mnie tu zostawiając... Samotnych tym bardziej, że znajomi zakuwają do sesji albo pracują, a ja jak na złość nie mogę sobie zajęcia znaleźć. I cóż się okazało? Ano to, czego się bałam, że złych nawyków tak szybko wykorzenić się nie da i w chwilach, nazwijmy to, mniejszego szczęścia, wracają jak bumerang. W chwili obecnej, na ten przykład, pocieszam się czekoladą. Za którą zresztą nie przepadam, ale nieźle podnosi poziom serotoniny czy siakiegoś innego biesa we krwi.
Dlatego, Towarzysze i Towarzyszki niedoli, czas wprowadzić w życie nowy plan gospodarczy Jedzenie "na zawołanie" odpowiadało mi najbardziej, niestety ostatnimi dniami od kęsa do kęsa i jak narkoman wpadłam znów w nałóg pocieszania się nim... Cóż, gdyby K. tu był, pewnie by mnie szybko wyleczył (pozdrawiam Cię Słoneczko, chociaż najpewniej i tak tego nie czytasz ), ale przecież wiecznie nie będzie tak cacy, żeby o jedzeniu zapominać...
Przejdźmy wreszcie do meritum Przerabiałam 1000 kcal, nie chcę do tego wracać. Przerabiałam dietę białkową, to nie dla mnie - bardzo mnie osłabia, a poza tym nie mam do niej warunków w domu, podobnie jak do ŻO. Najbliższa ideałowi wydaje mi się "Prosta dieta" ([link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] ), bo moim problemem jest podjadanie i zajadanie stresów, smutków i w ogóle, wszystkiego co się tylko da zagryźć.
Plan:
3 posiłki dziennie: 11.00, 15.00, 18.00. Do tego godzinka ćwiczeń (wszystko jedno, jakich, byleby były). I na razie żadnych więcej założeń, nie chcę sobie komplikować życia bo czuję przez skórę, że to mi pomoże pozbyć się tego paskudnego nawyku jedzenia zawsze i wszędzie.
Jak widzicie, nie jest to typowa dieta, dlatego założyłam własny pamiętnik - te "grupowe", mimo że niezmiernie sympatyczne, nie nadają się dla mnie, bo przeważnie opierają się na większych ograniczeniach, jak liczenie kcal czy IG... A ja nie chcę...
Będę tu wpisywała swoje codzienne posiłki i ćwiczenia, po prostu mi to potrzebne Jeśli ktoś będzie mnie tu odwiedzał to będzie mi bardzo miło Chociaż sama świadomość, że ktoś może to czytać, też już wystarczy...
No, po tym słowotoku czuję się pełna sił do rozpoczęcia nowego, lepszego życia Zobaczymy, jakie będą efekty
Do zobaczenia jutro
Sun.
-
ŻYCZĘ WYTRWAŁOŚCI I POWODZENIA!
A PRZYŁĄCZYĆ SIE MOŻNA?
bo ja mam podobnie! zawsze na cos mam ochote, co jest zakazane w diecie co ja wlasnie probuje wdrozyc!
na razie postanowilam cwiczyc (przez ostatni tydz mi wychodzilo, ale w tym guzik )
i nie jesc slodkości (to za toi wychodzi mi w tym tygodniu w przeciwienstwie do poprzedniego)
a teraz lecę na poleconą pezz Ciebie stronke
-
Hej Milas Dzięki za życzenia Przyłączyć się, jak najbardziej, można, mało tego, bardzo bym się cieszyła, gdyby ktoś jeszcze ze mną chciał się troszkę pozmieniać na lepsze Jeśli będziesz miała troszkę czasu to napisz co byś chciała osiągnąć przez dietę - łatwiej będzie później się motywować, kiedy stopniowo będziesz zbliżać się do celu Ja chciałabym przywrócić sobie naturalne podejście do jedzenia ("jem po to, żeby żyć") i radość z ćwiczeń (bo ostatnio mimo woli traktowałam je tylko jako spalacze kalorii, a tak absolutnie nie może być...)
Buziaczki, do zobaczenia wieczorem
Sun.
-
o Tyyyyyyyyyy!
Powinnam się nie wpisywać za ignorancję mojego posta...
Mam jednak nadzieje, ze zajrzysz czasem na "stare śmiecie" bo ja na Twoje "nowe" będę zaglądała często :P
o ile można
Ha! Sun, wypowiadasz wojnę słodyczkom? Czy może jeszcze czemuś?
-
Toffiiii...!!! :-*** Kotkuu, nie gniewaj się, to nie była celowa "ignorancja"... Ja po prostu kłopoty z koncetracją ostatnio mam Obiecuję poprawę i częściejsze odwiedzanie "starych" przyjaciół
Wojna słodyczom... heh, można tak powiedzieć, chociaż nie do końca Nie mam zakazanych potraw, cały sęk w tym, żeby jedzenie było jedzeniem, a nie pocieszaczem. A słodycze potrafią pocieszać, oj, potrafią... Tylko za jaką cenę
Dzisiejszy dzionek zaczął się nieźle, energia mnie rozpierała (hmm... czyżby to miało coś wspólnego z wczorajszym tajemniczym zaginięciem jogurtowej Terrawity z barku? ), i pojeździłam na rowerku po okolicy przez jakieś 1,5 godz... Dłużej nie dałam rady, bo słońce przypomniało sobie nagle, jaką to porę roku mamy i zabrało się do rzeczy z zapałem godnym pozazdroszczenia
Śniadanko: jogurt bananowy z muesli Jogobelli
Obiad: Miseczka czereśni, parę różyczek kalafiora, miseczka gotowanego bobu
No, po tym byłam tak zapchana, że o kolacji nawet mi się myśleć nie chciało, ale oczywiście, ponieważ dziś pierwszy dzień mojej diety, tradycyjnie trzeba było spotkać się ze znajomymi, zjeść loda, zjeść grzankę... Eh, niech to będzie zamiast rozbitego kieliszka za powodzenie mojej diety
Buziaczki, idę zbierać siły na dalszą walkę
Sun.
-
Dobra, dobra- wybaczam
Masz rację, pisząc, że jedzenie było jedzeniem, a nie pociszaczem... jak ja to dobrze znam.
Zły dzień w szkole- batonik, a nawet 2.
kłótnia z kolegą- ciasteczko, a nawet 12 :P
Życzę Ci racjonalnego odzywiania i woli walki
Jestem z Tobą!
-
Uff, witam z powrotem
Szybciutko streszczam wczorajszy i dzisiejszy dzień (osoby o wrażliwych nerwach, nie czytać proszę, zwłaszcza kolacji )
09.07.2004
Śniadanie: banan, filiżanka otrąb owsianych
Obiad: 2 mielone kotleciki sojowe, 1 ziemniak, mizeria
Kolacja: znów 2 mielone + 3 małe pomidory + mały kubek jogurtu nat.
Ruch: 1,5 godz. roweru
10.07.2004
Śniadanie: kromka chlebka benus (taka długa) z serkiem wiejskim (który mi zaraz z tego chlebka spłyyyynął... ale w sumie lubię takie papki ), plasterki ogórka
Obiad: 1,5 grzanki z serem i szynką, miseczka surówki z kapusty pekińskiej i marchwii, 2 małe pomidory
Kolacja: mała kajzerka z szynką (+ "smarowanie"), inka z mlekiem...2 kawałki babki...niezidentyfikowane ilości słonych paluszków. Impreza rodzinna po prostu... Ale to wszystko właściwie w ramach 1 posiłku (rozciągniętego w czasie do ponad godziny i przed 18.00.
Ćwiczenia: 3 godziny porannego łażenia po giełdzie z elektroniką (konik taty ), 2 godz. sprzątania mieszkania (konik mamy ), 20 min. ćwiczeń "ogólnych" (brzuch, uda, pośladki)
Nie jest zbyt dobrze, ale i tak się nie poddam, stopniowo przyzwyczaję się pewnie do mniejszych i bardziej uporządkowanych ilości jedzenia... A już koniecznie kolacji Ale to przyjdzie z czasem
Całuski
Sun.
-
chciałabym mieć Twoją obecną energię
Ściskam.
uda Ci się- jestem o tym przekonana!
-
Hej, hej
Toffi, enegrię to ja mam, szkoda, że nie z kosmosu tylko bardziej prozaicznie... z kalorii
Mój admin znów cuś grzebie po kablach i neta mam rzadziej, niż modemowcy :-/ Przez co nie mogłam Was przez ostatnie dni raczyć moimi jadłospisami A teraz nie chce mi się tego wszystkiego odtwarzać, było w każdym razie wg zasad prostej diety, chociaż czasem z małymi grzeszkami typu pomidor między posiłkami Ruszanie ciałka z kanapy też w normie, a nawet ponad Zadowolona jestem ogólnie
Jutro wyjeżdżam do dalszej rodzinki na dwa tygodnie, będę się bawiła w farmera-zbieracza, mam nadzieję, że spalę w tych sadach i lasach więcej, niż podjem w międzyczasie Trzymajcie kciuki, i do zobaczenia, mam nadzieję, że już przy lepszej pogodzie!
Sun.
-
Witajcie z powrotem!
Ufff, jak dobrze być już wreszcie we własnym domku, z własnym trybem życia i własnym wyżywieniem! Życie na wsi jest sielskie i słodkie, ale na dłuższą metę dla mnie - urodzonego mieszczucha - męczące nieco... Zwłaszcza z widmem kochającej pulchniutkiej cioci, która ma łzy w oczach kiedy zabiedzona Sun nie zje ostatniego kawałeczka mięsa z talerza Koszmarek Nie wiem, czy schudłam (waga kaput), pewnie nie, bo przy tych obiadach, wieczornych grillach i łasuchowaniu w sadzie nawet moja zwiększona aktywność nie pomogła. Ciuchy ciągle przyciasnawe, chociaż chyba trochę poprawiły mi się proporcje ciała (brzucho mniejsze, tylko jakim cudem? ).
No a od dzisiaj jest już tak, jak być powinno (mniej więcej )
Zjadłam:
Na śniadanko (10.00): miseczka muesli (Sante+ płatki owsiane) z jogurtem naturalnym, trochę wiśni (dokładnie: 21 sztuk )
Obiad (15.00): zupka pomidorowa z makaronem i 2 kawałki babki cytrynowej (szlaken traffen na szczęście kawałki niewielkie, razem miały objętość mojej zaciśniętej spracowanej piąstki )
Kolacja (17.30): miseczka mizerii (tradycyjna, ogórki + trochę śmietany), duży pieczony ziemniak, 1 pomidor
Ćwiczyłam:
2 godziny na rowerze, teren dość urozmaicony, w tempie raczej spacerowym (potem okazało się, że w tylnej dentce powietrza jak na lekarstwo, a ja już zdążyłam się załamać, że jestem ofiara losu i pod głupią górkę nie potrafię wjechać )
Wieczorem będzie jeszcze ok. 50-100 brzuszków
To by było tyle na dzisiaj, cieszę się, że znów jestem z Wami
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki