no Syśka jestem z Ciebie dumna:D Naprawde!!
Powiedzmi tylko jeszcze, kiedy stajesz na wage??
Wersja do druku
no Syśka jestem z Ciebie dumna:D Naprawde!!
Powiedzmi tylko jeszcze, kiedy stajesz na wage??
gratuluję! ;)
chyba przez ten nagly odwroz wiosny tak a markotno sie zrobilo.
trzymalas sie dzielnie:-)
pochwal sie jak reszta dnia minela :-)
witajcie .
Bardzo dziekuje za ciepłe słowa:)
Faktycznie-do wieczora nie dałam się żadnym jedzeniowym zmorom! Zjadłam 3 malutkie [czyli praktycznie 1,5 takiego normalnego] gołąbka ,a potem zadowoliłam się już tylko jabłkiem i owocowymi herbatkami, bo wróciłam zbyt późno,żeby jeszcze cos wcinać. No ,a poza tym nie jestem głodna,wiec nie będę w siebie nic wciskać.
Doroocia, myślę,że na wage stanę w piątek. Jak już będzie po okresie,bo wtedy niby zatrzymuje się woda w organiźmie, wiec lepiej,jak wejdę na wagę gdy już będzie po!
Co do tego cateringu nadziejko ,to niestety ten aż tak bardzo profesjonalny nie jest i nie ma żadnych sałatek. Są tylko kanapki a reszta to słodkości. Musze wiec dzielnie stawiać opór.
AndziaW, ja też raczej nikomu sie nie chwalę,ze jestem na diecie. Po pierwsze dlatego,że "na diecie" byłam już z 1000 razy i nie wiem,czy ktoś by mi jeszcze uwierzył, a po 2 -nie chcę się narażać na teksty typu "oj daj spokój, wcale nie musisz się odchudzać,nic ci nie bedzie jak zjesz coś słodkiego.".itp itd.
Chyba najlepiej wychodzi mi walka w samotności .No, nie licząc Was i tego forum i mojej siostry, bo ona wie o wszytskim i najczęściej to ją zamęczam ,gdy jest mi źle i muszę się komuś wygadać.
Czasem też mnie pilnuje,żebym nie nawaliła, za co jestem jej ogromnie wdzięczna!!
Jestem już bardzo zmęczona, nie spałam pół nocy, rano musiałam wstać na uczelnię i potem chodziłam ok 2 godzin ,ale poćwiczę jeszcze trochę. Ramiona i brzuch.
Choćby 15 minut!!!
Wszytskim miłej nocki i kolorowych snów. No i do zobaczenia jutro,kochane:-)
Jak tam Ci idzie w środę Syciu? :)
no wlasnie, czekamy na spowiedź ;)
juz sie spowiadam:)
Środa minęła wzorowo,jeśli pominie się fakt,iż w ogóle nie ćwiczyłam :oops:
Ale po kolei.
Rano śniadanie bardzo w porządku, potem uczelnia,a właściwie te szkolenia i późniejszy catering. Zjadłam 2 kromeczki chlebka z warzywami, bez majonezu i wypiłam kawę [bez cukru] :) Znów było ciężko. Bo wiadomo jak to jest na takich szkoleniach- siedzisz 2 godziny, głodniejesz ,wychodzisz na przerwę a tam same pyszności ,a najbardziej kuszą te słodkie. Wszystkie osoby z którymi dziś byłam od razu kwitowały "musimy się jeszcze załapać na drożdżówki", "te ciastka są pyszne-zjedzcie je dopóki są" "oczywiście bierzemy ciasto na wynos??" ..a ja ...no niestety ani nic na wynos nie brałam,ani nie kosztowałam co lepszych słodkości.
Trochę ciężko było,ale dałam radę. Patrzyłam na te buły i czułam jak mi ślina kapie już na podłogę...
Pierwszy chyba taki kryzys.
Potem ok 18 powrót do domu i w końcu obiad- to samo co wczoraj,czyli 2 małe gołąbki,bo już nic nie chciało mi się kombinować. Ok 19 zjadłam jeszcze ananasowy kisiel no i to byłoby na tyle.
Jestem głodna, ale za późno już,żeby jeść. Poza tym,jak teraz zacznę,to pewnie nie skończę. Przeczekam więc głód i pójdę spać.
Masowałam się też dziś szorstką gąbką pod prysznicem a potem wklepałam w ciało ujędrniajacy balsam.
Na ćwiczenia niestety nie mam sił. Mogłabym się zmusić, ale zwyczajnie mi się nie chce. [mozecie mnie za to zrypać ]
Zobacze jeszcze co u Was i pójdę spać. Dziś po prostu padam na twarz!!
Hej Syciu :)
Przeczytałam z grubsza Twój wątek i widzę, że dobrze sobie radzisz. Gratuluję oparcia się drożdżówkom. U mnie na uczelni jakiś drożdżówkowy szał ostatnio panuje. A ja mogę co najwyżej powąchać sobie te pyszności. Ale nie ma tego złego... Będziemy za to szczupłe prawda? :D
Życzę powodzenia i wytrwałości w dalszej walce. I szybciego gubienia niechchianych kilogramów :wink:
http://www.gifownik.pl/gify_02xx/oso...auneczki/1.gif uśmiechniętego czwartku:)
witaj Newo,witaj doroociu,witajcie wszyscy!!
Prosze luknąć niżej i zobaczyć,gdzie znajduje się mój kwiatek:)
Nie wytrzymałam i stanęłam dziś na wadze. I zarejestrowałam dziś mój pierwszy sukces:-)
TAK BARDZO SIĘ CIESZĘ!!!!
...no i chyba z tego szczęścia właśnie wsunęłam na śniadanie 2 tosty z plastrem serka hohland :oops: ale jakoś z tego wybrnę... Nie zjem nic na szkoleniach,wypiję tylko kawę, w między czasie zjem jabłko, a ok 16 obiad i potem jakiś jogurt na kolację.
Ależ jestem szczęśliwa:)
Moze mi się uda ,powoli to powoli,ale moze się uda zejść do tych moich wymarzonych 52:)
WKurza mnie tylko pogoda,bo chciałabym biegać,a na dworze pada deszcz:(
Ok,uciekam już :)
Moje szczęście dziś nie ma granic!!!!
Nie ma to jak zauważyć spadek wagi. Fajnie uczucie prawda? I jakie motywujące. Gratuluję i cieszę się razem z Tobą, tym bardziej, że jak piszesz to Twój pierwszy sukces :D
Też miałam zamiar biegać. Ale ta perspektywa wydaje mi się być daleko, bo dzisiaj pada śnieg :shock: :( Ale jak tylko wiosna wróci lecę do lasu.
Miłego dnia. Udanego dietkowo i nie tylko :wink:
noo moje gratulacje!
nie tylko za spadek wagi, ale tez za skuteczne opieranie sie pokusom, i za masaz szorstka szczotka.
za brak cwiczen nie ma co karac, bo i nie ma sie co zmuszac do cwiczenia jak sie jest zbyt zmeczonym i nie ma sie ochoty. szczegolnie ze wiele nei zjadalas w ciagu dnia i po prostu moglas nie miec sily.
buzialki!
i moze nastpne waznie by tak w poniedzialek?
Super Syciu, ciesze się razem z Tobą z tego kilograma, oby tak dalej :)
Sysiaku kochany mam na imię Dorota a nie Basia :shock:
No i oczywiście gratuluję spadku wagi:):):):)
...jeszcze raz, przepraszam Dorota!!!
Łomatko,jak mi dziś było ciężko :-(
Rano euforia z pierwszego sukcesu,a potem kryzys za kryzysem. Na szkoleniu przysiadł się koło mnie jakiś chłopak, który z sympatii zaczął częstować mnie cukierkami "michaszkami" które UWIELBIAM [jest w ogóle ktoś kto nie lubi michaszków??]. Nadawał mi ich i pytał "dlaczego nie jem". Nie "chwaliłam się" oczwyiście,że jestem na diecie i skutecznie udawało mi się je chować do torebki ściemniając,że oczywiscie zjadłam je ze smakiem.
Potem kanapki i oczywiście SŁODKOŚCI. Dziś było po prostu przegięcie :-(
WSZYSCY ,DOSŁOWNIE WSZYSCY wcinali na moich oczach ciasta,wafelki itp [dzis był ostatni dzień szkoleń,wiec było wszytskiego najwięcej i najsmaczniej]. Staliśmy chyba w 10 osób i wszyscy na mnie -dlaczego nic nie ruszam.
Nawet jedna koleżanka rzuciłą hasło "jestem na diecie, ale raz na jakiś czas mozna sie skusić,szczególnie,że pyszne i za darmo,Anka no bierz" .
A ja coraz mniej przekonywująco,ale TWARDO , że nie mam ochoty [a oczywiscie miałam],że nie przepadam [...]
I tak co chwilę, bo co spotykałam znajomych [jak na złość było ich dużo] to wszyscy robili oczy,że chyba nie jestem prawdziwą studentką, że jest za darmo,a ja nie korzystam.
Ogólnie wyszłam na dziwoląga, ale mam to GDZIEŚ.
Nie zjadłam nic słodkiego i jestem z siebie DUMNA.
Niestety potem cały dzień COŚ za mną chodziło. Nic konkretnego,tylko własnie cokolwiek. Byle by gryźć, jeść, smakować.
Na obiad zjadłam kawałek kurczaka [nie smażonego]i surówkę. Ok 18 trochę zupy pomidorowej z ryżem . Ale nadal coś wisiało w powietrzu. Miałam cholerną ochotę na coś słodkiego:-( Zjadłam więc belriso waniliowe i 3 małe pomarańcza. Mam jeszcze ananasa w razie gdyby znów mi sie chciało jeść.
Straszny dzień po prostu! Wiem,że jak zjem teraz chleba,albo coś słodkiego,to szlag trafi moje odchudzanie, nie mogę więc teraz dać ciała.
Pilnuję się na każdym kroku, na szczęscie już wieczór.
A jutro wierzę,że będzie już lepiej:-)
Przypięłam się do planu ataku na brzuch, ale niestety do poniedziałku nie będe miała gdzie ćwiczyć. Przyjeżdża mój szwagier,a że dziele pokój z siostrą, to on tu cały czas będzie. A ja się do ćwiczeń przy publiczności zwyczajnie nie zmuszę.
Krępuje mnie gdy ćwiczę w domu,a ktos patrzy, wyjątkiem jest tylko moja siostra, przy niej to mogę się spocić z 10 razy:)
No i w zwiazku z tym,że on przyjeżdża, mój chłopak już planuje "małą popijawę" ,wyjście na pizze , jakiś deser itd. Albo standardowo -film, piwo i chipsy...
Poza tym chłopak jutro przywiezie kolejne ciasto od swojej Mamy,a szwagier kolejną porcje pyszności od swojej.
I weź tu się człowieku odchudzaj...:/
Póki co daje radę, mam nadzieję,że wytrwam tak jak najdłużej.
Wiem,wiem, nikt nie mówił,że bedzie łatwo ,więc juz nie marudzę...
Cos słodkiego chyba dziś wisi w powietzru, bo gdzie nie wejdę, to każdy napisał, że coś zjadł, nie wyłączając mnie :cry:
Sycia naprawdę miałaś ciężki dzień. Ale jestem z Ciebie dumna, że nie dałaś się tym kanapkom, drożdżówkom, cukierkom. Michaszki...o tak, uwielbiam je :D
Naprawdę dobrze Ci idzie. Widzisz tyle pokus, przeszkód po drodze a Ty jesteś twarda i się nie dajesz namowom koleżanek i kolegów. Tak trzymaj :)
Rodzinka szaleje. O ja też tego nie lubię, że jak tylko zacznę się odchudzać to ktoś zaprasza na pizze, piwo, na imprezę. A wiadomo, że jak pójdę do pizzeri to nie będę siedziała, piła wodę i patrzyła jak ktoś wcina. Cieżkie nasze życie, ale warto. Mówię Ci Syciu warto :!: Pomyśl jakie będziemy laski za kilka tygodni. Jak nam te koleżanki, które teraz pałaszują drożdżówki będą zazdrościły. Fajna perspektywa co? :wink:
Co do ćwiczeń to ja też wolę wykonywać różne kombinacje w samotności. I nie lubię jak ktokolwiek mnie obserwuje. Choć zdarza się, że przed TV robię sobie brzuszki a rodzinka patrzy. Ale mimo wszystko wolę w samotności.
Meeg a ja o dziwo nie mam ochoty na NIC :!: Nic mnie dzisiaj nie ruszy. Święto lasu normalnie :lol:
Na Michałki to ja mam rade:P
Opowiem Ci historie
Setki setki galaktycznych lat temu
Kiedy byłam jeszcze młoda
kupiłam sobie cudne, smakowite Michałki
A żeby mieć pewność że będą świeże- bo takie najsamaczniejsze
kupiłam je w jednym z nalepszych sklepów ze słodyczami w swoim mieście
Wyszłam..
Wyciągam jednego...
Rozpakowuję...
Rozłamuję na pół- to już takie zboczenie
A tam w środku
zamiast pysznego zapachu
Jakaś BIAŁA ŚMIERDZĄCA KLUCHA
Już nie istotne, że dostałam 2 kg za darmo
Od tamtego czasu nigdy więcej ich nie tknełam
Ta klucha wyglądała jak wybielone odchody i naprawde zniechęciła mnie to smakowania tego "przysmaku"
:mrgreen:
http://www.gifownik.pl/gify_02xx/zwi.../motylki/8.gif słonecznego piątku :D
Dorocia nie każdy ma to "szczęście", że trafił na takie zbuki :lol: Ja lubię te cukierki, ale bez przesady. Potrafię się obejść.
To teraz ja opowiem jak historię jak pozbyłam się ochoty na krówki, które również uwielbiałam. Jak wiece krówki są bardzo słodkie. Kilka lat temu razem z przyjaciółką i przyjacielem postanowiliśmy się najeść krówek aż nam się zrobi niedobrze. Kupiliśmy 2 kg tych smakołyków, poszliśmy na łączkcę i ścigaliśmy się kto pierwszy odpadnie. Że był okropny upał a my mieliśmy niewiele wody to chyba domyślacie się jaki był skutek. Matko już nigdy nie wezmę do ust tego cukierka. A tym bardziej latem. Tak xle po słodyczach to się niegdy nie czułam. Mdliło mnie przez kilka dni. Ale sama chciałam nie.
Miłego dnia :D
ja mam z kolei "szczęście" trafiać na coraz to smaczniejsze cukierki:]
Nigdy jeszcze mi się nie zdażyło,żeby to za czym przepadam w jakiś sposób mi się obrzydziło.
Natomiast -nie żebym wówczas specjalnie przepadała za wiórkami kokosowymi-kiedyś tak mi sie chciało słodkości, ze wsunełam prawie pół paczuszki wiórków. Na efekt długo nie trzeba było czekać - cały wieczór z głową w sedesie:/ Mdliło mnie ze 3 godziny! Od tamtej pory gdzie widzę wiórki,to mam stracha. O tyle dobre,że u mnie często torty posypane są wiórkami, więc nawet jak już mi wciskają, to biorę najcieńszy plasterek,jaki tylko da się ukroić:)
Ale teraz dzięki Wam inaczej spojrzę na krówki i michałki:-)
Wiecie, wczoraj wieczorem od niechcenia weszłan na allegro i z nudów zajrzałam na bieliznę. A tam same piękne,chude dziewczyny w sexownej bieliźnie jakiejśtam firmy. Całość po prostu CUDO! Ja wiem,że te dziewczyny są upiększone komputerowo, pracuje nad nimi sztab specjalistów, ale już nie chodzi o to,że naturalnie nie mają ani jednego syfa na twarzy, ich uda całkowicie pozbawione są rozstępów i cellulitu no i absolutnie nigdzie nie wylewa im się ani gram tłuszczu... Ja też chcę kiedyś założyć taki sexowny komplet i czuć się wspaniale!!
Ależ dostałam kopa,no:]
Ja też tak chcę!!!!!!!
Wczoraj wytrzymałam,nie zjadłam nawet już tego ananasa- wszamie go sobie dzisiaj:) Rano wstałam GŁODNA ale i szczęśliwa,ze się udało. Wypiłam herbatkę owocową bez cukru i zjadłam 3 małe kromeczki chleba z twarożkiem i pomidorem.
Zaraz sprzątam pokój,a potem poćwiczę brzuchy,zanim wiara się zejdzie [i zjedzie] do domu. Trzeba teraz pożytkowac każdą chwilę:)
Miłego piątku!
Brawo Syciu! Za powsztrzymanie się od ananasa i taki piekny poczatek dnia z brzuchami :)
Na mnie tez nie działa obrzydzanie sobie. Jestem fanką trufli, przez odchudzaniem kupiłam sobie ich duzo, nażarłam się i myślałam, że będę miałą dość, a wczoraj przechodziłam koło stoiska, gzdioe były trufelki i myślałam, że mi oczy z orbit wylecą :roll: ale nie kupiłam :)
Moją największym przysmakiem są mięsa - podgryzanie kabanosów, chrupiących skórek od kurczaka, szyneczek, kiełbasek itp. A i od słodkości ciężko mi się odpędzić - mój typ to czekoladki z bombonierek...i od orzeszków w panierce też nie łatwo mi się odgonić...
Temat smakołyków się rozwinął :)
Mnie ciężko odpędzić od słodyczy. Jak ja kocham cukierki, wafelki, czekolady itp. Choć są i takie słodycze za którymi nie przepadam. Nie lubię wiśni lub śliwek w czekoladzie. Mogłyby leżeć miesiącami i nie zjem. Trufli też nie lubię. Bombonierki średnio. Najbardziej to czekoladę i to każdą: gorzką, mleczną, białą, nawet z rodzynkami których samych nie zjem, ale w czekoladzie owszem.
Bassiunia kabanosy drobiowe uwielbiam. Ale drogie są :? Fajna przegryzka. Nawet na drugie śniadanie do szkoły można zabrać :wink:
Syciu gratuluję pokonania pokusy. Dobrze Ci idzie. Mam nadzieję, że już poćwiczyłaś brzuszki i nie dasz się weekendowym pysznościo. Pamiętaj, że na mnie też czyhają pokusy w ten weekend. Ale obiecuję, że się im nie dam.
Miłego weekendu :D
Coś na temat podjadania mięsa.
Tą chrupiącąskurke nigdy byś nie zjadła jak byś wiedziała jak się z tym mięsem w sklepie obchodzą :shock:
Co do reszty to wystarczyło mi obejrzeć razprogram o rzeźni i też sięodechciało.
A na słodycze to silna wola w kieszeń i da się rade. Mnie brak tej woli doprowadził do 117 kg żywej wagi, więc zapomnieć mi tu szybko o tych smakołykach i wracamy do diety :D
oooj, syciu,z aimponowalas mi, naprawdę! oparłaś się takim pokusom... naprawde gratuluje!
ja mam jednak szczeście pod jednym względem - nie lubię pizzy, wiec takie wypady mnie nie ruszają ;)
cześć
Przyjazd szwagra ,a w efekcie zjazd "rodzinny" u mnie w domu spowodował, że nie pisałam nic na forum, no i trochę dałam ciała:(
Nie chcę,by ktokolwiek dowiedział się,że tu piszę, bo wtedy pewnie nie byłabym już szczera ,wolę by ludzie byli nieświadomi,że sycia to ja i od piątku praktycznie tu nie wchodziłam.
A teraz czas na spowiedź.
Minusy są takie,że nie w ogóle nie biegałam choć w piątek do południa była ładna pogoda, mało ćwiczyłam z hantlami,w sobotę rano zjadłam ciasto od teściowej, wczoraj skusiłam się na smażoną rybkę i lody no i w międzyczasie oczywiscie zwątpiłam,ze się uda.
Natomiast na swoje usprawiedliwienie mam to,iż uparłam sie i postawiłam na swoim,by kupić lody z algidy z o połowę mniejsza zawartością kalorii,choć wszyscy protestowali, nie skusiłam się na batonika, chociaż wszyscy sobie coś kupili,a potem mnie częstowali, sama rozdzielałam ciasto od teściowej i sobie nałożyłam o połowę mniejszą porcję jiż reszcie [to samo z lodami] że jedząc zmażona rybę zjadłam o połowę wiecej surówki i nie jadłam ziemniaków,no a dziś jestem już po 17 minutowym biegu, masażu szorstką gąbką pod prysznicem i wklepaniu ujędrniajacego balsamu.
Jednym słowem -nawaliłam. Nie mam jeszcze takiego samozaparcia ,by sprzeciwić się reszcie i ugotować sobie tybę,skoro oni jedzą smażoną, nie potrafię na amen odmówić lodów, skoro reszta je ...
CHyba więc to będzie moje wyzwanie na ten tydzień - stanowczosć. Nawet,jakby ktoś miał sie obrazić.
Uciekam chwilowo na śniadanie,bo mijają 2 godziny jak wstałam.
Potem Was poodwiedzam, musze natchnienia trochę nałapać.
Ojjj, Syciu, syciu, właśnie poszło Ci super, naprwdę! Ja to mam dopiero wyrzuty sumienia po weekendzie w domu, 2 kawałki otrtu i Mc'donalds! Ty pieknie dałaś radę, kawałek ciasta i rybę spaliłaś już przy hantelkach i biegu. Nie zjadłaś batonika, dziewczyno, podziwiam, naprawdę jesteś nieugięta :)
sycia to sa male grzeszki i kazdy je ma. czasem tak bywa ze sie musi. nie ma sie co stresowac, jak pocwiczysz to spalisz te zle kalorie :D :D :D
Pozdrawiam
Syciu jesteś boska :D
Czym Ty się przejmujesz? Naprawdę super Ci poszło w ten weekend. Rybka jest zdrowa, nawet jak smażona. Zjadłaś ją z surówką, to był bardzo dobry zestaw. Lody mają mało kalorii. Bogate są za to w wapń, który jest szczególnie potrzebny przy odchudzaniu. Poza tym lody są zimne, ochładzają organizm a ten broni się spalając więcej kalorii. Lody są naprawdę zdrowe i można je jeść nawet na diecie, byle w ograniczonych ilościach. Został jeszcze tort. Tu już nie znajdę dobrych stron. Ale co tam kawałek tortu na cały weekend. Spaliłaś go biegając.
Syciu możesz być z siebie dumna. Poradziłaś sobie dobrze. Teraz przez ten tydzień będziesz grzeczna i zobaczysz, że schudniesz :)
Sycia, za duzo tych pokus wokól Ciebie. jakby mnie tak podszczuwani dzień w dzień pysznościami pewnie już dawno bym trzepnęła tą dieta i jadła jak bym miała ochote.
świetnie Ci idzie i nie daj sobie powiedzieć, ze ejst inaczej!
Pokusa za pokusą a Sycia się trzyma :D Gratuluję straty kilograma. Jeszcze tylko kilka i będziesz wyglądała jak modelki reklamujące bieliznę - i to bez komputerowego upiększania :D
sysiaku kochany trzymaj się mocno i przejdź pięknie przez wtorkowy dzień:)
jak tak można, dziewczyny?? no jak tak można wciąż mi przeszkadzać??:-(
Wczoraj myślałam,że oszaleję.
W związku z tym,że weekend do najlepszych pod względem odchudzania nie należał-wczoraj postanowiłam to nadrobić jedząc jak najbardziej dietkowo. I udało mi się.
Wieczorem szłam do chłopaka, więc już tym bardziej byłam pewna, że nic mi nie zagrozi. Ale ,nie. Mój facet postarał sie o to,by kolejny raz wystawić na próbę moją silną wolę.
Poszlismy do sklepu ok 19. On miał zrobić większe zakupy na najbliższe dni no i wkładał do koszyka co tam mu się spodobało,również produkty na kolację. Powiedziałam,ze ja już jadłam, a bułek nie zjem na pewno,więc wziął mi jogurt.
Ok,jogurt mogłam zjeść. Po chwili spytał jakiego chce batonika. Odparłam że SIĘ ODCHUDZAM I NIC NIE CHCĘ. Chyba "nie usłyszał", bo zaproponował ciastka.
Po kolejnym NIE dał sobie spokój i wziął ciacha rzekomo tylko dla siebie -2 opakowania herbatników w czekoladzie.
Potem jednak się okazało,że jedno ma byc moje. Ponownie więc powiedziałam,że NIE CHCE i żeby dał mi spokój, to zaczął mnie namawiać, nakłaniać itp. Wkurzyłam się niemiłosiernie. Doszło do ostrej wymiany zdań. Według niego "nic nie jem" i nie mogę tak robić ,ze jem tylko jogurt na kolację, a jak zjem z nim ciastko to nic mi się nie stanie,a on przecież kupił mi je bo tak mnie kocha.
No i się posprzeczaliśmy na całego.
Większość facetów to sie cieszy,wspiera swoje dziewczyny jak one się odchudzają,a mój jakoś nie chce przyjać tego do wiadomości:(
Jestem zła. Bo ja tak długo nie wyrobię. Jak mnie każdy będzie namawiał do żarcia. Znam swoją "SŁABĄ silną wolę" i wiem,że na dłuższą metę tak nie pociągnę, w końcu się skuszę na jakaś głupią słodycz, a wtedy łańcuch nawaleń pójdzie jak szalony.
Potem to już w d*** miałam to czy on sie na mnie obrazi,czy nie ,rzuciłąm na odczepnego,że niech mi już zostawi tego głupiego herbatnika na rano,wtedy zjem. Rano wstałam, herbatniki o dziwo faktycznie leżały [myślałąm,że jednak je zje] ale ich nie wziełam i pojechałam do szkoły.
Zjem sobie słodycze wtedy,kiedy JA BĘDĘ MIAŁA NA NIE OCHOTE, zeby tak calkiem sobie wszystkiego na diecie nie odmawiać ,a nie,kiedy ktoś ma ochotę,zebym i ja zjadła.
Kiedy emocje na dobre już we mnie opadną,będe musiała na spokojnie pogadać z chłopakiem,bo nie chcę,żeby tak było.
Dobrze,że jeszcze Wy jesteście i mnie rozumiecie, inaczej pewnie już dawno przestałabym tu pisać!!!
Faktycznie niewesoło. Ja też nie lubię jak ktoś mnie namawia do zjedzenia czegoś. Na szczęście już się to za często nie zdarza bo ludzie poznali mój cięty język i wolą oszczędzić sobie nerwów :wink:
Syciu to ja Ci współczuję. Bo to musi być katorga. Przecież odchudzanie nie trwa tydzień czy dwa. Trzeba na to trochę czasu. A jak masz się męczyć przez miesiąc w dodatku przez chłopaka, rodzinę, znajomych to już w ogóle przesrane :? Porozmawiaj z nim koniecznie. Może jednak da się mu wytłumaczyć, że to Ci wcale nie pomaga. Może nawet sam ograniczy trochę słodycze, albo przynajmniej nie będzie jadł ich przy Tobie.
Trzymam kciuki, żeby rozmowa przyniosła oczekiwane rezultaty. I gratuluję, że jednak się nie skusiłaś. Zuch dziewczyna :D
Syciu podziwiam i gratuluję z całego serca. To jest właśnie najgorsze - niezrozumienie :( myślę, że powinnaś porozmawiać z chłopakiem i powiedzieć mu, że po prostu poczujesz się lepiej, jeśli trochę schudniesz. Na pewno kocha Cię taką, jaka jesteś, ale musi zrozumieć, że chcesz zrobić coś dla samej siebie. Ja mam o tyle dobrze, ze mieszkam z koleżnaką, która prawie w ogóle nie je słodyczy i mnie nie kusi, bo jak widzę - to jem. I tez stwierdzam, że lepiej zjeść, jak już mnie się bardzo chce, anie ldatego, że ktoś chce, ten ktos powinien pomyśleć i zrozumieć, jakie to dla Ciebie wyrzeczenie. Ale jesteś tak niesamowicie nieugięta, że brak mi słów podziwu! Życze powodzenia w rozmowie z chłopakiem, jestem przekonana, że coś razem wymyślicie :)
no to jest jednak przerąbane, pewnie większosć z nas zna ten problem - niezrzumienie ze strony otoczenia...... porozmawiaj z facetem koniecznie, bo po co ma Ci utrudniać? Ty sobie daszradę, o to jestem spokojna, bo IDZIE CI ŚWIETNIE! ale po co ma byc Ci cieżej ze względu na otoczenie, jeżeli może Ci byc łatwiej z wsparciem rodziny?
zagmatwałam. ale myśle, ze rozumiesz.
Myślę, że spokojna rozmowa przyniesie efekty. Przecież Cię kocha, zrozumie, że wolisz w prezencie dostać jabłuszko czy dwie marchewki niż paczkę ciasteczek :) Ja mam podobny problem, nie z chłopakiem, ale z jego rodzinką. To bardzo mili ludzie, sympatyczni, ale nie mogą zrozumieć, że ktoś nie chce czegoś jeść. Najczęściej moje protesty kończą się podstawieniem jedzenia na talerzu pod nos :? Ehh
Dzięki Dziewczyny za ciepłe słowa. Dzięki Wam jestem przekonana,że żaden ze mnie dziwoląg i że dobrze robię!:)
Kolejny dzień za mną:) Czuję się już lżejsza i pewniejsza siebie. Tyle razy się nie dałam, wierzę więc, że mi się uda!!
Poćwiczyłam dziś brzuszki:) A jutro ..idę biegać. Z 2 koleżankami:) To chyba zaraźliwe, bo żadnej nie musiałam namawiać, same chciały się przyłączyć:)
Z chłopakiem porozmawiam. Jutro,lub pojutrze,gdy się spotkamy.
Dzwonił dziś z informacją, że "zapomniałam zjeść ciastka":/ No to się bestia na mnie uparła!Ale pogadam z nim i przetłumaczę co mi sprawi największą przyjemność.
A z dobrych wieści to mogę pochwalić się jeszcze tym,że przyszła bratowa naprawdę jest w ciąży, Maleństwo przyjdzie na świat ok listopada/grudnia,a ja będę chrzestną:) Do tego czasu więc chcę schudnąć,a potem utrzymać śliczną figurę,coby dzidzia patrzyła już na pięknie odchudzoną ciocię:)
A tu niżej moje zdjęcia w stroju kąpielowym. Z wagą jeszcze 63kg,więc ... :]
Będę tu co jakiś czas wklejać fotki,żeby mieć większą motywację.
http://i3.photobucket.com/albums/y74...a/Obraz031.jpg
http://i3.photobucket.com/albums/y74...a/Obraz019.jpg
witajcie!
Jestem już po biegu:) Dziewczyny jednak też wstały i pobiegałyśmy we 3. Pierwsze kółko robilyśmy wszystkie, na drugim jedna już odpadła, a ja trzecie przebiegłam już samotnie. Biegałam 16 minut.
Mam nadzieję,że następnym razem zrobię już 4 okrążenia.
Plany na dziś nieciekawe. Do 16:30 uczelnia, potem obiad i sprzątanie mieszkania. Na wieczór chyba idę do Pawła, więc czeka mnie rozmowa,jeśli znów będzie coś we mnie wpychał.
A poza tym,to dzień śliczny i słoneczny:) ...Oby tylko nie puszczli list na 2 wykładach które dziś opuściłam:]
Mykam na śniadanie!