-
Hehe, ja tez w Święta zjadłam dużo za dużo, ile ciasta i czekolady troszkę za dużo, ale juz mi sie tak chciało po miesiącu dietkowania...
-
Tylko że ja codziennie wcinam coś slodkiego, bo jak nie to czuję się jakbym miała wielką karę.
II. sniadanie: Cappucino, mała drożdżówka, jogurt owocowy (400, upss-myślałam, że będzie dużo mniej tych kalorii, ale kiedy człowiek jets głodny to rozum nie działa )
Obiad: pół sałatki (sałata, 2 pomidory, 2 jajka, pół puszki tuńczyka w sosie własnym, pół łyżki oleju, średni ogórek<--to jest całość sałatki), kromka chleba słonecznikowego z masłem
Podwieczorek: mały lód
Kolacja: reszta sałatki, kromka chleba słon. z serkiem topionym
Eee, nie liczyłam do końca, bo nie chcę się dołować. Ale jutro będzie lepiej. W końcu zdecydowałam się na sałatkę, a nie na nieodtłuszczone krokiety.
-
WItam! Przyznaję, że odpuściłam, ale kajam się i już więcej tego nie zrobię. Nie wiem ile ważę, bo mam okres, a wtedy się nie ważę, ale załóżmy, że zaczynam od nowa. Straciłam bardzo dużo czasu, ale cóż to jest w skali wiczności imoich przyszłych latek. Jestem na fali optymizmu. Dzisiaj zakupiłam sobie wagę elektroniczną. Strasznie się wahałam, bo z natury jestem... yyy, raczej oszczędna. A więc nie stracę tej stówki (uff, same baterie kosztowały 15 zł ), tylko będę dalej walczyć. A właściwie zaczynać, bo wcześniej zaserwowałam raczej parodię diety.
A więc będąc pod wpływem nadziei i radości ułożyłam sobie jadłospis na jutro. A oto on:
Śniadanie: płatki owsiane (42g=153kcal), jabłko (286g=103kcal), jogurt naturalny (100g=65kcal)
II. śniadanie: kisiel ze Słodkiej Chwili (114kcal)
Obiad: warzywa na patelnię (200g=94kcal), łyżka oleju (90kcal), makaron razowy (70g=256kcal)
Kolacja: surówka (jutro dopiszę ile kcal, bo nie wiem ile zjem)
Uff, mam nadzieję, że choć raz wypali. A gdyby tak przez miesiąc... Ech, rozmarzyłam się. Trzymajcie kciuki! Pozdrawiam!
-
Twoj osotatni post najbardziej mi sie podoba
Wczesniej zdecydowanie za duzo bylo zwyklego pieczywa i slodyczy, no i sprobuj ograniczyc rowniez ketczup...wiem ze to trudne ale do zrobienia
Trzymam kciuki za Twoje nowe menu
pozdrawiam
-
Oj, z tym ketchupem to będzie ciężko.
Jadłospiu, który wczoraj napisałam trzymałam się "prawie" ściśle. Prawie, bo na podwieczorek po obiedzie zjadłam 100 g jogurtu naturalnego z orzechami włoskimi i rodzynkami (razem 139kcal).
Przed chwilą zjadłam kolację (surówka, niestety nie wiem ile miała kcal, bo nie było to napisane na słoiku, ale nie było tam kalorycznych rzeczy, dam jej 100kcal, chociaż wydaje mi się, ze to i tak za dużo ). Trochę jestem głodna, tzn, zjadłabym coś dobrego... chociaż kromeczkę chleba z żółtym serem, mmm... Jak narazie staram się unikać kuchni.
Nic dzisiaj nie ćwiczyłam, bo od rana uczę się na kolokwium, a pogoda taka brzydka, ze nawet z domu nosa nie wychyliłam. Ale może jutro przejadę się gdzieś rowerkiem. Pozdrawiam wszystkich!
-
Wczorajszy dzień zakończyłam na 1114 kcal. Dzisiaj zdążyłam już zjeść śniadanie.
Śniadanie: owsianka (331 kcal)
Tak się zastanawiam, po jakim czasie kurczy się żołądek i nie chce się tak bardzo jeść? Mój żołądek jest chyba mocno rozciąnięty, bo już po godzinie, dwóch zaczyna mi burczeć w brzuchu. [/b]
-
II śniadanie: kisiel ze Słodkiej Chwili: 114 kcal, 2 małe jabłka (135kcal), 2 Irysy (40kcal?)
Obiad: makaron razowy (50g-183kcal) i warzywa na patelnię (250g-118kcal)--> bez oleju, bo i tak zjadłam już Irysy - koleżanka miała urodziny i przyniosła na zajęcia cukierki
Podwieczorek: kawa z łyżeczką cukru i trochę mleka 0,5% (50kcal)
Kolacja: surówka (ok. 200g):40 kcal, 2 plasterki sera wędzonego (76 kcal), łyżka ketchupu (20kcal)
Na dzisiaj mi wyszło 1107 kcal. To już drugi dzień mojej prawdziwej dietki. W środę czeka mnie wielka próba. Koleżanka od Irysów wyprawia swoje urodziny. Zwykle na takich imprezach całkowicie zapominam o postanowieniach. Nie chcę robić sensacji i rozpowiadać wszystkim, że nie jem chipsów i nie piję alkoholu, bo jestem na diecie. Zastanawiam się jak z tego wybrnąć. Tak sobie myślę, że może po prostu wypiję jedno piwo, a na imprezę przyjdę najedzona surówką i jabłkiem. Po tym nie powinno mi się chcieć słonego i słodkiego. Ech, znowuż nie chcę mieć zmarnowanej imprezy... (i myśli błądzących po stole )
-
Ale dzisiaj paskudny dzień. Jest zimno, wieje wiatr i troszkę kropi.
Śniadanie: owsianka z jabłkiem i jogurtem naturalnym (310)
II. śniadanie: 1 kromka pieczywa chrupkiego z serem wędzonym i ketchupem (112 kcal) i budyń waniliowy ze Słodkiej Chwili (166kcal)
Budyń był niedobry, bo zamiast najpierw wlać wodę i dosypywać proszek, zrobiłam na odwrót i zrobiły się grudki. Ech, a miałam na niego ochotę od wczoraj...
-
pomarańcza: 68 kcal
landrynka: 16 kcal
kawa z łyżeczką cukru i mlekiem: 50 kcal
jogurt z McDonalda: 230 kcal --> Eee, zła jestem na siebie za niego, bo miałam nie korzystać z McDOnalda . Jedynym usprawiedliwieniem jest to, że nie zjadłam hamburgera, ani McFlurry (jak to zwykle bywało), ale jakoś nie podnosi mnie to na duchu.
mały kefir z Danona: 88 kcal
Kolacja: jajko (90kcal) i marchewka gotowana na bulionie (100 kcal).
Dziwny miałam dzisiaj rozkład posiłków. Niestety mam taki plan, że nie zawsze mogę zjeść obiad, więc jem owoce i jogurty. Ogólnie zjadłam dzisiaj 1162 kcal, czyli mam za sobą udany 3. dzień diety.
-
Śniadanie: owsianka (217 kcal)
II. śniadanie: ser wędzony, 1 kromka Wasa, kawa z mlekiem i cukrem (155 kcal)
jabłko: 86 kcal
kefir: 127 kcal
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki