Witajcie kochane!

Dzisiaj wskoczyłam na forum o dość nietypowej dla mnie porze - właśnie minęła północ, a ja jeszcze nie śpię, czekając aż mi mężulo dowiozą autobusem ze Seattle. Biedak, spóźnił się na wcześniejszy więc teraz tak późno wyszło... Ale fajnie, że tym razem on przyjedzie, bo na ten weekend w Vancouverze zapowiadają świetną pogodę i mam zamiar jutro wybrać się z nim na rower i piknik nad jakimś ładnym jeziorkiem, których tutaj dość sporo... Może sobie przy okazji jakąś łydkę opalę?

Szybciutko podaję dzsiejszy jadłostan, który byłby prawie idealny, gdyby nie jabłecznik zaproponowany przez koleżankę jako toast za nowonarodzonego synka dziewczyny, na której miejsce właśnie zostałam zatrudniona...

Relacja z piątku, 11. maja:

Ruch:

Spacer: 30 minut w czasie przerwy na lunch oraz 10 minutowy spcerek do i z metra. Wiecej niet, no chyba, żeby podliczyć jeszcze sprzątanie mieszkania...

Menu i kalorie:

> kawa z mlekiem sojowym i cukrem x2 = 130
> cereals All bran = 144
> mleko sojowe, 1 szkl. = 100
> siemię lniane, 2 łyżki = 60
> owoce mrożone = 40
> szpinak, imitacja kraba, pieczarki i sos koperkowy = 215
> deska Wasa = 35
> batonik = 100
> jabłecznik ( ) = 250
> jabłko, 200g = 100
> mestermacher = 120
> brie light = 140
> łyżeczka dżemu niskosłodzonego = 26
> truskawki, 100g = 32

Łącznie 1558 kcal

Co do koteczki... Przychodzi, a jakże, ale już niedaje mi się pogłaskać... Za to siada sobie na murku w moim patio i mnie obserwuje... Zmieniła taktykę, cwana... Za to
od jakiegoś czasu przychodzą do mnie jeszcze inne kociaki, jak np. ten piękny kocurek poniżej, a naet o zgrozo skunks! Strasznie mnie przestraszył, cholercia, dobrze, że drzwi balkonowe miałam zamknięte, więc tylko popatrzeliśmy sobie z oczy vel ślipka i zwierz zrezygonował...

Buziaki,
Moni


Tutaj kocurek odmawia zrobienia zdjęcia dla prasy, jako podejrzany o podjadanie z miseczki małej...

[/img]