Dokładnie takZamieszczone przez bucik
Gratuluję szczuplejszego wizerunku
Dokładnie takZamieszczone przez bucik
Gratuluję szczuplejszego wizerunku
Z cyklu refleksje nintjowe
Już dawno miałam o tym napisać no ale chyba dopiero teraz nadszedł ten czas. Wydaje mi się że jestem straszną szczęściarą w kwestii tego że udaje mi się pomalutku wygrzebać z tej przeklętej bulimii. Kiedy się w tym jest to szuka się osób o podobnym problemie, toteż przez te niespełna dwa lata poznalam kilka takich przypadków, głównie poprzez czytanie blogów. Z jedną z dziewczyn rozmawiałam nawet troszkę na gg. Z tego co mi wiadomo one ciągle w tym siedzą! Jedna z nich chodziła do psychologa i to prywatnie (= ok 70zł za godzine) i żadnej poprawy nie było! Przypadek jednej z nich to nawet mnie przeraził bo dziewczyna wymiotowała po 8 razy dziennie, praktycznie po kazdym posiłku, również się leczyła, chyba była w jakiejś klinice nawet ale kiedy ostatnio czytałam jej bloga również większych rewelacji w sensie poprawy nie było. Ostatnio podczytuję u nas na forum temat minako89 u której również mimo wizyt u psychologa - poprawy nie ma.
Nawet nie wiecie jak mi przykro czytać to wszystko. Chciałabym coś poradzić, coś zeby pomogło ale nawet nie wiem co . Ja nawet niewiem jak to się stało że znajduję w sobie tyle siły i samej udaje mi się coraz lepiej panować nad sobą. Ze umiem wytrzymać na diecie więcej niż 1 dzień co jeszcze rok temu było niewykonalne pomimo starań.
Nie byłam u psychologa,chociaż raz się już zarejestrowałam (za usilną namową tej własnie kolezanki która mi dzis powiedziała ze schudłam :P), ale odwołałam wizytę, chyba troche stchórzyłam. Może nawet i dobrze bo potem juz w sumie było dużo lepiej. Najpierw to zamiast 3 razy dziennie to był raz dziennie :P no ale teraz to ... no trudno mi powiedzieć, czasami przez tydzień nic a czasami 3 razy ale więcej raczej nie. No a w sierpniu to wogóle przez cały miesiąc moze ze 3 razy. W ostatnim tygodniu jak wiecie - 2 razy poległam . No ale jest lepiej i ciągle sobie to powtarzam bo mnie to motywuje do dalszej walki.
To prawda - pecha miałam że mnie to spotkało, ale mogło byc o wiele gorzej! Mam nadzieję że kiedyś minie miesiąc "bez" a potem rok i kolejny i to juz nigdy nie wróci!
No to tyle
Ninti, musisz wierzyć, że kiedyś (oby już niedługo) TO nigdy nie wróciło :PZamieszczone przez Ninti
Sama widzisz, że wielu osobom nie udaje się z tego wyjść, a Ty walczysz, starasz się i są efekty :P
Ninti wiesz co bardzo budujace jest to co napisalas naprawde !! mysle ze jestes na najlepszej drodze do calkowitego zwyciestwa i dobrze wiesz ze tego wlasnie CI zycze !!
ale masz racje jest wiele dziewczyn ktore maja naprawde wieksze problemy niz my ... a nawet nie probuja walczyc ...
1 cel 68.5kg-> 65kg osiagniety!!
tutaj walcze ja: http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/s...inear#post3915
Ninti, na pewno uda Ci się z tego wyjść kurczę, tak bym chciała, żeby udało sie nam wszytskim, tym które mają problemy z zaburzeniami odżywiania ja się leczę u lekarza - mam terapię i leki, no i mam nadzieję, ze mi to pomoze, choc ciągle jest we mnie strach, że to nic nie da, ze to bez sensu, ale staram sie to przezwyciężyć, powoli zaczybnam wierzyć, ze może być lepiej, musi być lepiej, MUSI SIĘ UDAĆ!! i Tobie, i mnie, trzeba się uzbroić w cierpliwość i walczyć, walczyć, walczyć!
Udanej środy Ninti :P :P :P
bo to wszystko zależy od tego czy ty chcesz wyjść i czy jesteś świadoma tego co sobie robisz
bo niestaty w wielu przypadkach tych blogowych to nie jest spowodowane psychiką a modą na pro-anę, wiązanie jakichś bezsensownych bransoletek, byciem na diecie i trąbieniem o tym dookoła i robienie wielkiego halo bo ja tu jestem i mam taki problem. i te sztuczne blogi, które aż śmieszą czasami
denerwuje mnie taka "głupota z własnej głupoty"
ale sa też przypadki dziewczyn, które naprawdę mają taki problem, a nie są go jeszcze do końca świadome... i jak czytam takie blogi (to można poznać choćby po sposobie pisania) to aż mam łzy w oczach...
i nie przemówisz im na rzaden sposób...
każdy uczy się niestety na własnych błędach...
jak z dzieckiem... mówisz: "nie ruszaj, to gorące" ale dziecko przestanie próbować dopiero jak się sparzy
i taka jest niestety przykra prawda
______________
”Świadomość, że nie jest godzien ideału, który dręczy jego duszę. Oto zbrodnia i kara.”
F.Dostojewski
Tu walczę z kompulsmami. I przegrywam ale się nie poddaję
dieta 1200kcal od 1 października 2007
UDA SIĘ, UDA SIĘ, UDA SIĘ, UDA SIĘ !!! (grunt to autosugestia)
wzrost: 175cm
waga start: 73kg
cel I: 68kg ?
cel II: 63kg ?
cel III: 58kg ?
Witaj Ninti
ale refleksje
powiem ci ze kazda tak mi sie wydaje w pewnym momencie ma jakies tam zaburzenie.Ale to nie oznacza ze nie mozna tego zlikwidowac.
Ja przyznaje sie otwarcie do tego ze mam problemy z kompulsami Ale dieta pozwala mi je tonowac i naprawde chce sie nauczyc jesc np batonika czy ciastko z umiarem, jedno na tydzien a nie kupuje tone zarcia i robie dzien obzartucha i nic mi sie nie chce pozniej robic taka zaniedbana chodze i wogole zero energii
a drugi problem jest w inna strone, to ze juz taka obsesja bycia szczuplym. wiec ja sie ciesze ze otaczam sie osobami na forum ktore racjonalnie podchodza do diety i daja swoje wsparcie
Buzka i wierze kochana ze z kazdego nałogu mozna wyjsc jesli tylko sie chce i jak ma wsparcie duzeeeeeeeee
Ninti, rozumiem Cię,bo.... ja też kiedys to przerabialam....
Wstyd mi o tym pisac, ale cóż...nigdy o tym nie zapomnę,bo to wciąż gdzieś we mnie siedzi. Często mam myśli,by iśc pozbyc sie jedzenia ,ale wiem,ze jak znów zacznę,to już nie skończę.
Bardzo dobrze,ze tu jesteś,myślę,ze byłoby mi latwiej,gdybym kilka lat temu też tu trafiła. Podobnie jak Ty też szukalam wsparcia u innych dziewczyn i ich blogach,ale z tego co się orientuję,one nigdy z tym nie skończyły.
Ale tu jest inaczej,tu na tym forum promuje się zdrowe odzywianie,więc jestem dobrej myśli,że uda Ci [nam] się całkeim z tego wyjśc. Dobrze,że proces przebiega powoli-ma większe szanse powodzenia
Tak myślę,bo tak jak po kilku latach abstynencji zlowiek jest niepijącym alkoholikiem, tak ja chyba [po części...albo nawet w całości...moze czas przyznac sie przed samą sobą,ze mialam powazny problem...] niewymiotujaca bulimiczką...
Trzymaj sie Ninti:* i walcz dalej
Dziewczyny dziękuje za wszystkie Wasze wypowiedzi, bo moje refleksje to jedno a Wasze zdanie to drugie. Czuję wtedy że nie jestem sama ze swoimi problemami i że są ludzie którzy mnie rozumieją. Wielka buźka :*
No dziś nie miałam tak rózowego dzionka jak ostatnio bo
no sniadadanko normalnie, jakieś 300kcal
potem siedziałam na uczelni od 10 i na 19 byłam w domu! I w tym czasie zjadłam tylko bułkę zwykłą z serem białym i odrobinką dżemu oraz 2 jabłka. Miałam jeszcze kanapeczkę ale jej nie zjadłam bo siedziałam tak z moją koleżanką, ona nic nie jadła a ja prawie co dłuższa przerwa to coś wcinam no i w koncu jakos mi się głupio zrobiło.
NO i wróciłam do domu mocno głodna :/ no i trochę się rzuciłam na żarcie
zjadłam sporą miskę surówki z pekińskiej (na majonezie niestety!)
4 kromki chrupkiego
2plastry szynki
i troszkę frytek bo widac mama sobie usmażyła i nie dojadła i tam było troche na talerzu tak z 20sztuk
No i mam nauczkę żeby nie patrzeć na innych tylko skupić się na tym aby nie dopuścic do takiego przegłodzenia się!
No nie wiem, nie był to aż taki straszliwy napad obżarstwa ale to że straciłam nad sobą troche kontrole sprwia że czuję pewien dyskomfort.
Jutro mam wolny dzień bo jest inauguracja tak więc przez to że zostaję w domu muszę szczególnie uważać.
Nio to lecę Was poodwiedzać.
A w domu ciastka są.....
Zakładki