Witajcie szczupaczki
Podnosze sie powoli do walki, oby skutecznie Moja choroba sciskala mnie za fraki z taka sila, ze nie moglam sie jej oprzec. Z tego wyczerpania organizmu zaczelam gadac sama do siebie i karmic moj mozg jakimis glupotami z TV. Od wczoraj powiedzmy, ze mam sie dobrze tylko ten cholerny katar za mna sie placze i zatoki bola niemilosiernie. Spodnie z polarku odlozylam do szafy, zeby do czlowieka byc troche podobna. Wczoraj jeszcze na dzien dobry zjawa na ustach mi sie pojawila. Dzisiaj to juz warga moja jak bochen chleba wyglada. Zimno swedzi i boli i sama nie wiem co jeszcze. Bylam dzisiaj rano pozalatwiac wszystkie sprawy, zalegle i biezace. Optyk i stomatolog. Mam nowe oczy, calkiem ladne , a 8-ki mi nie wyrwal tylko zaczal leczyc. Znowu moja japa nadwyrezona, ale to juz z dwoch stron dzisiaj.
Borys, moj syn jedyny, robi mi przyjemnosc teraz, bo spi niczym susel
Dieta byla i nie byla, jadlam tresciwie i duzo, coby sil nazbierac i do tego jeszcze maz moj rozpieszczal mnie lakociami. Nie wiem po co mi to bylo skoro ani smaku, ani wechu!
A6W nie robilam, bo nie bylam w stanie i zla jestem, bo tak juz bym miala to za soba, a teraz nie wiem co mam zrobic.
Ide do Was sie zmotywowac na ten tydzien
Zakładki