Dziś zaczynam walkę z samą sobą – ze swoim lenistwem, brakiem konsekwencji, słomianym zapałem. Nie chcę się odchudzić, ważę w normie, ale dla mnie dieta nie jest tak naprawdę zrzucaniem kilogramów, tylko zmianą sposobu życia. Właśnie tego chciałabym dokonać, bo już kiedyś mi się udało, kiedyś (zresztą za pomocą właśnie tej strony) zrzuciłam 14 kg, które widzicie na strażniku wagi poniżej, a te 3 nadwyżkowe obecnie to efekt ostatnich zaniedbań. 53 kg jako takie nie przeszkadzają mi wcale, wiem, że wiele z Was dąży do takiej wagi – ale prócz wagi liczy się dla mnie też ogólny wygląd ciała, stan skóry, włosów, paznokci, które też zależą od tego jak się odżywiamy, to jest dla mnie najważniejsze. Chcę wziąć się za siebie, zacząć jeść zdrowiej, bo co z tego, że waga jest ok., skoro czuję się tak sobie. Zaczęłam dość intensywnie pracować, poza tym w tym roku czeka mnie obrona, więc stresy spowodowały, że jakoś tak przestałam dbać o siebie. Padnięta po całym dniu pracy / zajęć wolałam się raczej wyspać niż zrobić kilka przysiadów i pomalować paznokcie. Czasami były dni kiedy nie miałam nawet czasu nic zjeść i kończyło się na obiedzie o godzinie 22. Albo zajadanie głodu szybkimi przekąskami w pracy – czipsy, czekoladki, itp. Bo:
a) regulamin pracy mówi, że na sklepie nie można jeść – więc wchodzi w grę tylko podjadanie;
b) kiedy tylko wyciągniesz kanapkę zwala się tłum klientów i w efekcie można ją jeść po małym kęsku przez cały dzień;
c) przerwa jaka nam przysługuje jest zbyt krótka na jakiś sensowny, ciepły posiłek (jak zamówisz jedzenie, to zanim je przyniosą do stolika przerwy już nie ma, taka okrutna prawda). Zaplecza, w którym chociaż tę kanapkę mogłybyśmy na spokojnie zjeść, nie ma...
Z pracy nie rezygnuję, ale może, jeśli wystarczy mi determinacji, będę sobie robić sałatki na cały dzień – takie mam na razie założenie. Ale do rzeczy: dziś startuję z A6W, podejrzewam, że będzie masakra, skoro wszystkie mięśnie mam takie sflaczałe i NIC nie robiłam od kilku (kto wie czy nie kilkunastu) miesięcy. No ale trzeba się będzie pomęczyć, w końcu lato się zbliża, a ja chcę się wreszcie poczuć lepiej w swoim ciele i nauczyć się zdrowo jeść i zdrowo gotować. Wypracować sobie lepszą kondycję. Zacznę chodzić też na basen i aerobik, ale pewnie dopiero od kwietnia, po wypłacie – karnety kosztują niestety. Tak czy siak – zamierzam zacząć. Na razie ćwiczonka w domu, począwszy od dziś, oraz pilnowanie posiłków, żeby były zdrowe... Wystartowałam z:

- bułeczką z masełkiem (Benecol)
- sałatką warzywną
- niesłodzoną herbatą

na pożywne śniadanko, a zaraz jadę z ukochanym na zakupy w celu nabycia jakichś fajnych, odżywczych produktów. Będzie radosne buszowanie po regałach z orzechami, płatkami itp.
Przesyłam buziaki, trzymam za Was kciuki mocno i do usłyszenia!

***

Jestem po mega wielkim obiedzie, pt. pstrąg w maśle czosnkowym plus ryż plus smażony bakłażan w panierce z migdałami, a potem jeszcze zapiekance serowo-pomidorowo-bakłażanowej (wszystko zapite czerwonym wytrawnym winkiem) i teraz trzeba to spalić. Ale cieszy mnie to, że zrobiliśmy wszystko ze świeżutkich produktów, użyliśmy tylu różnych rzeczy i nic nie było z proszku, to już duży postęp. Pozostaje walczyć o spalenie tych kalorii do wieczora, więc zaraz zabieram się za mycie okien a potem śmigam na spacer z psem. No i po spacerze A6W... Zobaczymy jakie będą wrażenia.