Dzisiejsze jedzenie:
-pomidory (60)
-kanapka z brunch-em (130)
-jogurt (170)
-czekoladka (130)
-nalesnik (ale taki specjalny) (500)
Razem: 990 kcal
W dzien apetytu brak. Niestety po 21:00 zaczelo nieco szarpac zoladkiem, ale nie dam sie !!
Znow poza cwiczeniami na kregoslup (przy ktorych raczej nie spala sie kalorii; sa bardzo spokojne i powolne) nie moge sie niczym pochwalic. Jutro wybiore sie na chociaz 30 min spacer.
Bedac na wyjezdzie, widzialam na plazy kobiete. Budowa ciala mniej wiecej taka jak moja. Roznica polegala na tym, ze u mnie w czasie chodzenia czy biegania tluszcz na udach trzasl sie niczym galareta, a ona cialo miala naprawde wysportowane - nic nie zwisalo, nie latalo.. (Tak, swoja sylwetke ta kobieta zawdzieczala wlasnie sportowi; nawet na plazy biegala za pilka, duzo sie ruszala). Tak sobie trzymam w pamieci ten widok jako motywacje do ruszenia moich 4 liter..
Gosia, doszlam do wniosku, ze jezeli zje sie np. w ramach obiadu kawalek miesa+duzo salaty, surowek (duzo, znaczy sie tak naprawde poczuc w zoladku) to traci sie apetyt na slodkie. Przynajmniej tak u mnie zauwazylam!
Zakładki