A dla mnie zawsze trudno jest dbac o diete podczas weekendu
W dni powszednie nie ma problemu. Z rana zjadam lekkie sniadanko, w pracy zazwyczaj nie mam czasu na jedzenie, najczesciej chrupie jakies jablko okolo poludnia lub dwa , potem wracam do domu i jem ok 16-17h obiad. I zazwyczaj na tym koncze moje obzarstwo Chyba ze wieczorkiem mąz mnie skusi na piwko z sokiem

A w weekendy jest zawsze problem, najchetniej juz na dobry poczatek dnia schrupalabym ponad 1000 kcal w postaci buleczek z maslem, wedlinka, serkiem, a potem na II sniadanie mialabym ochote wypic kawke i zagryzc jakims ciastem Ech....

Oczywiscie wystrzegam sie jak moge tych weekendowych pokus