Zosiu, to cappuccino zawiera w sobie cukier, więc już je wliczyłam do limitu.
Mam więc na koncie w tej chwili ok. 320 kcal.
Wersja do druku
Zosiu, to cappuccino zawiera w sobie cukier, więc już je wliczyłam do limitu.
Mam więc na koncie w tej chwili ok. 320 kcal.
Kasiu, witaj...
Probuje nadrobic zaleglosci u ciebie..
Ladne ci sie latanie po lekarzach szykuje.. Nie ma co...Ja na szczescie narazie spokoj...
A wasz "zastepca" napewno da sobie rade.. Nie masz sie co martwic..
Ja tez cwicze Kasiu.. Mimo ze dietowo nie bylo naljepiej, to jednak cwiczeniowo nie mam sobie nic do zarzucenia.. O ile sie czlowiek lepiej czuje jak pocwiczy, prawda?
A capuccino to ja bym policzyla.. Bo to jednak jest troche kalorii
Pozdrawiam..
Haniu, ćwiczysz regularnie, więc na pewno spalasz, to co zjadasz :D
Nawet jeśli zjesz coś bardziej kalorycznego, to płonie to w ogniu ćwiczeń :lol:
A ja jestem wściekła, bo zadzwonili do mnie ze szpitala w sprawie jutrzejszej wizyty, już myślałam przez ułamek sekundy, że może chcą odwołać i przełożyć na inny dzień, ale nic z tych rzeczy.
Prosili, żeby zgłosić się po 11, ale nie później niż o 12.00, a nie z samego rana, bo ..... pani doktor ma jutro wykłady ze studentami :evil: :twisted: :x .
I tak miałam pojechać tam na jakąś 11.30, ale teraz już jestem pewna, że spędzę w poczekalni kilka godzin.
Tak było poprzednim razem, gdy szanowna pani doktor miała wykłady: do gabinetu weszłam o 15.00 po 4 godzinach czekania :evil: :twisted:
Najgorsze jest to, że po tej wizycie będę musiała jeszcze przyjechać do biura.
Okropny dzień jutro przede mną.
Nie stresowałabym się tym tak bardzo, gdyby szefowa była w biurze, a tak to czeka mnie nerwówka (i to nie z mojej winy, bo ja o wizycie uprzedzałam kilka m-cy wcześniej :evil: ).
Jestem wkurzona :evil: :twisted: :x
Kasiu,
przeczytałam u Zosiu, że masz problem w wyborem prezentu.
I ponieważ przyszło mi do głowy parę propozycji to Ci je podsyłam:
:arrow: może coś związanego z dietą (jakies ćwiczenia na kasetach, hantelki, albo inne "przyrządy" do ćwiczeń
:arrow: może jakiś kosmetyk którego do tej pory sobie odmawaiłąś, bo za drogi
:arrow: no i jeszcze jedna rzecz która mi się marzy: przyrząda do masażu stóp
pozdrawiam serdecznie
Kasieńko faktycznie masz nie wesoło jutro.
Co to za lekarka?!
Aż nie dopomyslenia, nie normalna jakaś!
Jak przyjmuje w takich godzinach to tak powinno być.
Odpukać ale u mnie w przychodniach tam gdzie się leczę nie ma takiego czegoś.
Mam nadzieje że nie będzie bo by mnie coś trafiło.
Kasiu będzie dobrze.
Zobaczysz. Tylko nie potrzebne nerwy.
Buziaki
Milasku, witam Cię uroczyście w moim wątku :lol: Dziękuję za odwiedzinki :D
A wiesz, że pomysł z przyrządem do masażu stóp jest bardzo dobry?
Hmm, muszę to przemyśleć :D
Kasiu, niestety takie są uroki leczenia się w dużych szpitalach w dużych miastach.
Szpital przy ul. Banacha, w którym się leczyłam i leczę to największy w Polsce szpital kliniczny, do którego przyjeżdżają ludzie z całej Polski i dlatego są w nim tłumy pacjentów.
Ja miejscowa, nie mam jeszcze tak źle, ale podczas ostatniego czekania, była starsza pani, którą ktoś z rodziny przywiózł o 6 rano, bo akurat jechał do W-wy i biedaczka siedziała tam i czekała na swoją kolej ponad 8 godzin........ Makabra!!!!
A lekarka, która przyjmuje w Poradni Radioizotopowej jest jedyną ze specjalizacją lekarza medycyny nuklearnej, którą szpital zatrudnia na etacie w przychodni przyszpitalnej i stąd tyle trzeba się naczekać :? :(
A że szpital ten jest szpitalem klinicznym Akademii Medycznej, to studenci mają w nim wykłady.
To jednak skandal, żeby te wykłady odbywały się w godzinach przyjęć pacjentów!!!!
...kasiu,
ja tak jak hania próbuję nadrobić zaległości...ale chyba zacznę od bieżącego...i się wdrożę...
co do lekarza to faktycznie kicha...tyle czekania...eh...ale co zrobisz...
miłego dzionka i głowa do góry...
A ja właśnie zjadłam budyń czekoladowo-ajerkoniakowy z płatkami czekolady dr Oetkera z serii Słodka Chwila, na poprawienie nastroju :D
Porcja ma 178 kcal, płatków czekolady wprawdzie nie widziałam, ale przekąska to całkiem smaczna i słodka :D
Na koncie mam więc do tej pory ok. 498 kcal.
Nie mało, ale też nie tak dużo, przede mną jakieś warzywka na obiad, jabłko na kolację, więc 1000 mocno nie przekroczę, a nawet gdyby to na 1200 kcal też da się schudnąć.
No zmykam do domu, bo już zaraz 15.00 :P
Kasieńko rozumiem ale ja chyba mam na prawdę farta z lekarzami.
Nie dość że długo nie czekam na wizytę bo do specjalisty niby co 6 mies a ja co 2 tyg.
Jakoś mam farta no i chodzę też do AM gdzie są studenci ale ....
To juest urok że jednak mieszkam w Gdańsku ;) .
Mówiłam Ci jak sobie w sklepie meblowym poradziłam ;) .
Dziś sobie na poprawę humoru zjem ciacho przy winie bo.... smutno
Długi weekend majowy się zbliża i co?!
Pracownicy mi mówią że za chuda jestem, co za ....!
A jeszcze ten deszcz....
Jakoś tak mi smutno się zrobiło.
No i taka nadęta i pełna sięczuję.
Jak kwoka! Jutro chyba dzień głodówki!!!
Pozdrawiam
Kasiu, masz na koncie niespełna 500 kcal, planujesz zjeść warzywka i jabłko, a martwisz się czy nie przekroczysz tysiaka?? To ile ty tych warzywek chcesz zjeść? A może nie same? Przyglądam się uważnie twojemu jedzeniu ;-)
Zosiu, no i na dobrych chęciach się skończyło, ale ze mnie d...... :x
Warzywek nie zjadłam i już nie zjem, ewentualnie jeszcze jabłuszko po jeździe na rowerze.
A to dlatego, że po przyjściu do domu, byłam jakaś taka poddenerwowana i postanowiłam dalej poprawiać sobie humor i oto tego efekt w postaci zjedzonych:
:arrow: 6 śliwek suszonych
:arrow: garści ziaren słonecznika
:arrow: łyżki rodzynek
:arrow: kilku maciupkich kawałeczków papai kandyzowanej
:arrow: pięciu plasterków szynki Fitness (takich gołych, ale one są przepyszne i na szczęście niskokaloryczne)
:arrow: 3 krówek :oops:
:arrow: 2 plasterków bagietki (każdy o średnicy ok. 4 cm) z Almetką ziołowo-ogórkową
Nie chce mi się tego wszystkiego podliczać :oops: nie mam siły, ale czy ten misz masz mógł mieć 500 kcal, czyli akurat tyle, ile mi brakowało do 1000? :roll: :?
Jestem na siebie zła za to, że zeżarłam takie różności, w sumie zdrowe jedzenie, no oprócz tych krówek oczywiście, ale miałam zjeść porcję warzyw a nie kaloryczne suszone owoce i szynkę w plasterkach :evil: :twisted:
Czasami to sama nie wiem, co we mnie wstępuje, po prostu sięgam po suszoną śliwkę czy ziarna słonecznika, choć wiem, że zawierają sporo kalorii.
Zjadam a potem dręczą mnie wyrzuty sumienia :(
Chwilami nie mam już siły do tego odchudzania, waga stoi w miejscu, zero efektów od jakiegoś czasu :?
Zmieniam suwak z powrotem na 60 kg, bo tych 59,7 to nie widzę już od jakichś 2 tygodni :twisted:
OJ KASIU nie masz się co martwić wcale nie było tego tak duzo- za mną tez czasem chodzą takie rzeczy-sczególnie rodzynki- a ostatnio zeżarłam CAŁĄ paczkę słoneczniku :wink: tez mnie denerwuje ta waga- miałam prawie 3 tyg. zastój teraz łaskawie waga drga po 20 dkg. w dół :wink: ale nie damy się, jak przetrzymamy to cholerstwo to potem będzie łatwiej :D
pozdrawiam
Minewro, no właśnie za mną chodziły te rodzynki od dłuższego czasu, więcej ich jednak nie kupię, bo za bardzo korcą :?
Już sama nie wiem, jak ma podkręcić ten mój metabolizm, ćwiczę, staram się i nic.
Dołujące to jest okropnie.
Hmmm, może coś nie tak z tą moją tarczycą znowu jest, jutro się okaże.
Mam nadzieję, że jednak nie, że po prostu organizm potrzebuje silnego kopa, tylko jakiego :?: :roll:
Oj, mam nadzieję, że damy radę i że znowu zaczniemy chudnąć...
Kasiu, zaraz ci zmyję głowę. Po pierwsze co to za skubanie suszonych owocków zamiast porządnego obiadu?? Po drugie podliczyłam na oko i napewno nie było więcej niż 500kcal. A po trzecie niedawno sama usłyszałam, że mam nie wliczać pestek / orzechów / suszonych śliwek do limitu i tego nie robię! Śliwki poprawiają pracę jelit, orzechy i pestki są bardzo zdrowe i w niewielkich ilościach napewno nie szkodzą, a wręcz przeciwnie!
Kasiu, moim zdaniem zjedz jeszcze spokojnie jabłko albo i coś jeszcze, lekkiego. I nie przejmuj się tak, jedz takie rzeczy bez wyrzutów sumienia byleby niewielkie ilości i w kontrolowany sposób!
Oj, Zosiu, wstyd mi, że nie zjadłam obiadku, wstyd :oops: :oops:
Już więcej nie będę.
Naprawdę nie wliczasz ziaren czy suszonych śliweczek do limitu?
To mi poprawiło humor :)
Wiem, że źle zrobiłam nie zjadając obiadu, ale jabłuszko w takim razie zjem i może jeszcze jogurcik naturalny wypiję.
Dobrze, że jesteście Dziewczynki, dziękuję.
Kasiu, staram się jadać dziennie kilka śliwek albo garstkę pestek lub orzeszków, nie więcej. I jeśli wychodzi to nie wliczam. Tak mi dziewczyny poradziły i tak robię. I bardzo mi z tym dobrze. Z resztą przecież nie jem tego codziennie.
Zjedz jabłuszko, wypij jogurt i miej dobry humor. Stres i złość nigdy nie wpływają dobrze na dietę!
Tak jest pani generał Zosiu :lol:
Starsza (dosłownie) szeregowa Kasia raportuje wykonanie rozkazu :D
O, matko, odbija mi na wieczór, ale humor mi się poprawił, jabłuszko zjadłam, na rowerku pojeździłam, wprawdzie nie długo, przejechałam tylko 7 km i spaliłam tylko 160 kcal, ale lepsze to niż nic :
A teraz muszę jakieś odzienie sobie na jutro przygotować, bo wcześniej całą patelnię pangi chłopakom usmażyłam, potem forum, potem rower, no a pora coraz późniejsza się robi.
Jutro muszę jakieś bardziej wypasione śniadanko spożyć zanim wyjdę z pracy do szpitala: najlepiej będzie jak zjem solidną porcję musli z jogurtem.
Idę zważyć stosowną porcję.
Wprawdzie w szpitalu jest bardzo fajna restauracyjka, mają tam różne sałatki, ale niestety gnić będę musiała w pobliżu gabinetu, bo wyczytują, kto ma wejść do pani doktor, więc lepiej się nigdzie nie włóczyć.
Kasiu, to się cieszę, że ci sie humor poprawił :)
Kasiu ja tez NIGDY pestek nie wliczam. One zawieraja dobry tluszcz, ktory pomaga przy spalaniu zlego tluszczu i poprawia przemiane materii. Dziwne, ale dowiedzione naukowo..
A przy okazji to musze przyznac, ze jestem maniakiem ziaren dyni :lol:
Haniu, dziękuję za wyjaśnienia :D
W takim razie, ja też nie będę wliczać.
Ja dla odmiany bardzo lubię ziarna słonecznika.
Postanowiłam jeszcze paznokcie sobie pomalować, choć już strasznie późno i powinnam już pójść lulu.
Życzę dobrej nocki :P
oj słonecznik to ja też lubię a jak zaczne to jem aż całą paczke wykończe- ale wtedy nie palę więc plusik jest :wink:
właśnie sprawdziłam w dzienniku wagi, dawno nie zaznaczałam i wychodzi, ze od 30.03 schudłam tylko 70 dkg :x ale świeta były po drodze wiec i tak sie cieszę :twisted: POKONAMY TO!!!! TRZYMAM KCIUKI ZA JUTRZEJSZY DZIEŃ .DOBRANOC :P
POZDRAWIAM CIEPLUTKO :D A SADEŁKO NIECH SPADA I KILOGRAMÓW UBYWAŁA :!:
http://a80.g.akamai.net/f/80/71/6h/w.../EO-6001_c.jpg
Kasiu, a jak pomalujesz o tej porze paznokcie to ci się poduszka na nich nie odbija? Ja mam jakąś taką dziwną płytkę, że wszystkie lakiery schną strasznie powoli i jeszcze w półtorej godziny po pomalowaniu muszę strasznie uważać. Nawet jak wysuszacza urzyję.
Kasiu,
widzę że cię wzieło:)
mój stary rowerek stoi w komisie...nikt go nie chce wziąć...wcale się nie dziwię...mój D. się śmieje że byłam ostatnia naiwna, która go wzięła...no cóż...teraz super takie ciche są po 200, a ja mam duży i chcę go wypchnąć za 100;/
hm...wniosek...rzucić się w nurt odchudzania...skoro znów jest na to dobry czas...bo z tego co widzę nie tylko ciebie wzięlo:D
buźka
Witam wtorkowo, niby w dobrym humorku, ale przede mną wyprawa do szpitala i ta myśl skutecznie mi ten humor psuje :? no, ale trudno, muszę tam jechać, zresztą jestem bardzo ciekawa, jak tam moje wyniki.
Zosiu, jakoś się pościel na tych moich paznokciach nie odbija, mam taką suszareczkę do paznokci (z Allegro :wink: ), no i dodatkowo jeszcze wysuszacz płynny Avon-u, bardzo skuteczny, polecam.
Używam różnych odcieni lakierów Inglot - takich mlecznych, jak do Frenchu, są niedrogie, wybór kolorów bajeczny i dobrze schną :D
Korni, ja mam taki cichy właśnie i bardzo go sobie chwalę, bo mogę na nim jeździć nawet w śodku nocy bez wyrzutów sumienia, że hałasuję. :D
Czekam właśnie na moją mamusię, która wpadnie ok. 9.00 do mnie do pracy (jedzie z Konstancina coś w W-wie załatwić a wysiada na pęli autobusowej przy stacji metra Wilanowska, skąd już parę kroków do mojego biura), żeby zabrać ostatnio kupione spodnie do skrócenia, bo jak większość spodni jest na mnie za długa.
Ja mam niestety dwie lewe rączki, jeśli chodzi o szycie wszelkiego rodzaju, w przeciwieństwie do mojej mamusi, która od lat szyje wspaniałe rzeczy, to jej hobby :D włącznie z wieczorowymi kreacjami.
Córeczka nie odziedziczyła talentu po mamusi :wink:
Wzięłam do poczytania w szpitalu książkę ("Jak być kochanym" Głowackiego, bardzo odpowiada mi jego poczucie humoru), "Super Linię" też wzięłam, więc sobie poczytam, o ile znowu jakaś starsza pani nie zacznie opowiadać mi historii swojego życia :lol:
Życzę Wam moje kochane udanego wtorku, choć czytałam u Ciebie Zosiu, że dzień w pracy nie zaczął Ci się najlepiej.
Mam nadzieję, że już ochłonęłaś.
Mamusia była, spodnie zabrała, a ja już po śniadanku:
:arrow: 50 g musli - 183 kcal (okropniście kaloryczne są różnego rodzaju musli :? )
:arrow: 20 g otrębów granulowanych ze śliwką - 46 kcal (te za to na szczęście mają "tylko" 232 kcal w 100 g)
:arrow: jogurt naturalny 1 % Jogovita - 74 kcal
Łącznie: 303 kcal - sporo, ale do szpitala biorę ze sobą tylko mały jogurcik pitny naturalny, tak w razie czego.
Śniadanie specjalnie takie solidne zjadłam, żeby mnie głodek nie chwycił w tracie czekania u lekarza.
Jeszcze tylko kawkę wypiję i w drogę.
Teraz czekam ma mamę szefowej, ma być ok. 10.00. Muszę jej kilka rzeczy objaśnić (obsługa telefonów, faksu itd. itp.).
Ja wychodzę z biura ok. 10.30.
Kasieńko miłego dnia ;).
Mam pytanko : jakie masz zdanie o tych musli fit?
Co reklamują na 14 dni będziesz szcuplejsza.
Ja nie lubię takich rzeczy ale może warto spróbować jeść 2 azy dziennie + obiadek?
Daj swoją opinię.
A narazie to tylko woda u mnie ;) .
Kasiu, powodzenia u lekarza, oby szybko to poszło i nie napadła cię żadna staruszka z historią życia. Ja tego jednak bardzo nie lubię. Jestem wrażliwa na 'detale' zdrowotne i niestety nie mogę słuchac takich opowieści, a starzy i zchorowani ludzie mają za zwyczaj wiele takich historii do opowiedzenia.
A śniadanko bardzo dobre.
Kasiu, mam nadzieje, ze cie w poczekalni zadna kobiecinka nie napadnie :wink:
I zycze milego dnia...
Dziewczynki, jestem wy-koń-czo-na :(
Do szpitala dotarłam o 11.40 a do gabinetu weszłam o .... 15.00!!!! :evil: :twisted:
Ponad 3 godziny czekania, myślałam, że mnie szlag trafi :!: :evil:
Na szczęście wolne miejsca w poczekalni były z dala od gabinetu, potem trochę się rozluźniło, więc siedziałam sobie na końcu odizolowana od reszty, więc żadna starowinka się do mnie nie przyczepiła.
Przeczytałam 1/2 książki, potem słuchawki do uszu i słuchałam sobie muzyki, w międzyczasie czytając "Super Linię".
O 14.00 wypiłam Freskovitę, czyli jogurt naturalny: 200 ml ma tylko 78 kcal, bo zaczynało mnie już z lekka ssać.
O 14.30 zadzwoniłam do biura i powiedziałam p. H., żeby o 15.00 po prostu zamknęła biuro i pojechała do domu, bo ja nie wiem, o której dotrę do biura.
Nie bardzo chciała, bo komputerów nie umie wyłączyć itp., więc powiedziałam, żeby wszystko zostawiła włączone a ja jak wrócę do biura, to powyłączam.
Zgodziła się z oporami, bo wcześniej chciała czekać na mnie, ale to przecież bez sensu.
O 15.00 weszłam do gabinetu: wyniki złe, więc pani doktor podwyższyła mi dawkę Letroxu z 6 razy w tygodniu na 7, czyli mam brać codziennie, jak podkreśliła do końca życia.
To to ja wiem, skoro moja tarczyca nie działa, to muszę dostarczać hormon w tabletkach.
I tu, być może, tkwi problem w moim niechudnięciu od jakiegoś czasu:
niedobór hormonu powoduje m.in. zatrzymywanie wody w organizmie i bardzo poważne spowolnienie przemiany materii.
Mam nadzieję, że jak zacznę brać Letrox w zwiększonej dawce, znowu zacznę chudnąć.
A teraz najlepsze:
ponieważ minęło już 15 m-cy od podania mi jodu w szpitalu na Banacha, procedury i brak pieniędzy na leczenie wykluczają mnie z grona pacjentek tejże poradni radioizotopowej w tymże szpitalu.
Zabrano mi kartę, którą zawsze miałam w domu, wypisano receptę na kolejne 3 m-ce i dano instrukcje, gdzie dalej mam się leczyć.
Otóż muszę sama pamiętać, aby do końca moich dni, 4 razy w roku, czyli co 3 m-ce sprawdzać poziom TSH, z czego 2 razy w roku przysługuje mi darmowe pobranie krwi i oznaczenie TSH a 2 razy w roku muszę za to zapłacić :?
Ciekawe, prawda?
Jeśli chodzi o te darmowe badania, to skierowanie na nie ma mi dawać mój lekarz pierwszego kontaktu i on też ma mi wypisywać recepty na hormon.
On też ma oceniać, czy wyniki są dobre czy też złe i ustalać dawki.
No, a jeśli "sobie nie poradzi, to proszę się zgłosić do mnie" - to są słowa pani doktor.
Czyli, że istnieje opcja, że lekarz pierwszego kontaktu może nie potrafić interpretować prawidłowo wyników?
Dziewczyny, rzygać mi się chce, sorry, ale ja pieprzę takie leczenie :( (przepraszam za wulgaryzm).
I jeszcze ta świadomość, że do końca życia muszę przyjmować hormon tarczycy, do końca moich dni....
Wiem, że są gorsze, cięższe, kosztowniejsze w leczeniu choroby, ale mimo wszystko to jakaś taka porażająca myśl.
Przepraszam za tak długi wywód, ale musiałam się wyżalić......
Wychodząc ze szpitala wypiłam świeżutko wyciśnięty na moich oczach sok z marchwi.
Był boski!!!!
Wypiłam 400 ml za całe 5 zł, nie tanio, ale przepysznie.
Jest tam taki soko-bar "Sokoterapia" i pani na oczach klientów wyciska różne soki.
Do wyboru jest m.in. sok z:
:arrow: buraków
:arrow: marchewki
:arrow: grejpfruta
:arrow: pomarańczy
:arrow: cytryny
:arrow: arbuza
Każdy z nich jest dokładnie opisany, jakie ma właściwości, w jakich dolegliwościach przynosi ulgę itp.
Pani dysponuje buteleczkami 0,5 litrowymi i można sobie kupić taki świeżo wyciśnięty sok i zabrać do domu albo wypić na miejscu.
Pycha!!!!!
Do biura dotarłam na 16.00.
Wyszło mi, że te 400 ml miało 108 kcal, tak więc po przyjeżdzie do domu o 16.30 miałam na koncie 488 kcal.
Zjadłam kilka suszonych śliwek i łyżkę ziaren słonecznika oraz trochę gołej kiszonej kapusty oraz Danio Lekki truskawkowy.
Na ten moment na koncie ma więc ok. 650 kcal.
W planie za chwilę porcja surówki z kiszonej kapustki (z marchwią, jabłuszkiem i olejem ryżowym) i kawalątek rybki, niestety w panierce, ale trudno.
Uff, to na razie koniec tych moich wypocin.
Kto dotarł do końca tego wpisu, jest wielki :D :D
Kasiu, no co ja moge powiedziec..
Pochrzaniony ten system sluzby zdrowia, ale nic niestety na to nie poradzimy my, zwykli smiertelnicy...Poprostu szkoda mi ciebie...I innych, ktorzy musza znosic to wszystko...
Kasiu, kochana, ja dzis wymiekam... Normalnie taki okropne ssanie w zoladku mnie sciska, ze szok... Czemu mi nie idzie ta cala dieta??? Normalnie zalamac sie mozna...
Haniu, powiem Ci szczerze, że mnie też nie idzie.
Nie mam siły, waga stoi (być może to z powodu tarczycy) a jeszcze takie różne smaczki za mną chodzą....
Niby mnie nie ssie w żołądku, najedzona jestem.
Zjadłam na obiadokolację 200 g surówki z kiszonej kapusty, wyszło mi to za jakieś 80 kcal + kawalątek pangi, taki 6 cm na 3 cm, malutki, ale w panierce. Daję mu jakieś 50 kcal.
Napchałam się tą surówką jak dzika.
Na deser 1 krówka - ok. 40 kcal.
Łącznie na koncie ok. 810 kcal + doliczając mleko użyte do kawy, to razem powiedzmy, że 900 kcal.
Zjem może jeszcze jabłko albo jogurcik .
Czuję się spuchnięta, niezgrabna, pełna, tak jakbym dopiero zaczynała dietę.....
Nie wiem, o co chodzi, ale te 55 kg, do którego dążę, to raczej mission impossible :(
Na rowerek dzisiaj nie mam ochoty.
Ojej, przepraszam Kasiu, że nie odpowiedziałam na Twoje pytanie wcześniej.Cytat:
Zamieszczone przez Oskubana
Wiesz, wydaje mi się, że to normalne musli, a określenie FIT to ostatnio bardzo modne słowo i chwyt marketingowy.
Mam akurat to musli Fitness z dodatkiem owoców w domciu: ma 353 kcal w 100 g, czyli kaloryczność przeciętna (to bez owoców ma chyba podobną).
Taka FRUTINA na przykład ma z tego, co pamiętam podobną zawartość kalorii, a nawet nie wiem, czy nie niższąl, wprawdzie to nie jest klasyczne musli, bo nie zawiera płatków owsianych, ale mimo wszystko, nikt jakoś jej nie określa mianem FIT.
Ja np. teraz zjadam musli, które ma 335 kcal w 100 g i bardzo podobną zawartość innych składników, co Nestle Fitness i też nikt nie mówi o tym, że jest FIT.
Pamiętam jak dr. Oetker reklamował swoje nowe musli jako LEKKIE, prawie, że biegłam do sklepu, żeby sprawdzić, co to za cudo i bardzo się rozczarowałam, bo miało wyższą zawartość tłuszczu i węgli i kaloryczność też od tych "nie lekkich" :?
Generalnie wszystkie musli są kaloryczne, no nie ma bata: muszą takie być, bo zawierają kaloryczne składniki :)
Mam nadzieję, że choć trochę Ci pomogłam :D
Kasiu watpię, zebym teraz coś sensownego odpisała ale się postaram :lol: nie martw się bo to cholerstwo w końcu minie- ja schudłam 6 kg a tez czuję sie tak jakbym dopiero zaczynała swoją walke, źle się czuję ze swoimi kiloskami i z tym ze waga stoi. Ale ciagle powtarzam sobie jak wariatce że powinnam sie cieszyć bo wyglądałam o wiele gorzej i teraz jesli sie nie poddam bedzie tylko lepiej :wink: Teraz już jetem spiąca i nie przeczytałam o twojej wizycie u lekarza ale jutro nadrobię bo jak widze, coś nie bardzo było. POZDRAWIAM CIEPLUTKO I MIŁEJ I RADOSNEJ ŚRODY ZYCZE :P
Wpadam się przywitać tylko, bo po wczorajszej długiej nieobecności w pracy, mam mnóstwo spraw do załatwienia :?
Minewro, dziękuję za słowa otuchy, widzę, że nie tylko ja tak mam - hmmm, kiedy znowu zacznimey chudnąć i czuć się jak motylki? :lol:
Masz jednak rację, trzeba się cieszyć, że jednak już sporo schudłyśmy, każdy kilogram mniej to duży sukces. I rzeczywiście, jak spojrzę na swoje zdjęcia np. z Wigilii, to od razu czuję się lepiej, bo wtedy to był ze mnie dopiero kaszalot, 7 kg grubszy :shock: :?
OK, humor już lepszy, choć przede mną perspektywa wycinania z mojej szyi włókniaka w dniu jutrzejszym :roll:
Biorę się do pracy.
Życzę młego dnia!
Naprawdę nie ma nic bardziej motywującego niż czytanie o waszych sukcesach :)
Ja niestety nie mam się czym na razie pochwalić, a i nikt nie zauważa mojego schudnięcia...
Nie wiem czy w ogóle ktoś zauważy - a chciałabym usłyszeć - o, schudłaś od koleżanek.
No, ale może to nastąpi jak przejadę 60kę...
Wycinanie włókniaka nie jest takie straszne, chociaż sama nie znoszę żadnych zabiegów.
Pozdrawiam ciepło
Witaj Kasieńko!!!
Faktycznie miałaś wczoraj ciężki dzień.
Nie zazdroszczę tej ....
Co do wypisywania leków to mój ogólny mi też przepisuje bo jak mam zapisać siędo mojej endykrynolog to czekam 6 mies na wizytę.
A ta ogólna to sama mnie wysyła na TSH, T3, T4 2 razy w roku no i endykrynolog też 2 razy.
Ale ja hormonu nie brałam od zeszłego czerwca i tsh ok ale prolaktyna zła i T3 złe.
Wiec mam hormon na 3mies i potem usg tarczycy, tsh,t3,t4 i prolaktyna.
FAktycznie po tych lekach woda sie zatrzymuje i czuję wiecznie głód i wielki brzuch mam.
Wiem że przesadziłam ostatnio w 1 dzień z jedzeniem i waga poszła do góry o1kg.
Więc wiem że przez hormony jest ciążko schudnąć.
Znam to po sobie bo przez rok przytyłam 25kg.
Teraz zkomunikowałam p.doktor że jak przytyję 3 kg to wywalam te leki.
Zastanawiaja mnie to że u ciebie jest taki bałagan ze służbą zdrowia.
Jesteś ubezpieczona i masz płącić za badania?!
Musieli by na mnie trafić.
Raz narobiłam takiego rabanu jak mój brat miał niedocukrzenie i wpadał w śpiączkę cukrzycową a oni że nie mają miejsca w szpitalu.
Jak wtedy mnie wnerwili, jak pokrzyczałam że od tamtej pory jakoś mi sprawnie idzie.
Może do NFZ powinnaś iść i skargę złożyć?
Ja jestem taka że bym poszła ale nie zawsze jestem taka bojowa...
Co do odp na musli to dziękuję kupiłam i leżą w kuchni.
Hm.. jak młody nie zje to ja będę zmuszona bo kupiłam.
Ale poczekam jeszcze kilka dni ;) .
Życzę miłego dnia.
U nas słoneczko świeci.
POZDRAWIAM
Kasiu, współczuję przeżyć lekarskich, ja wczoraj też poniekąd takie miałam a konkretnie to moja teściowa a ja z moim przyszłym jeździłam z nią po pogotowiach....
Jakby ktoś chciał poczytać:
W zeszły piątek zdjęli jej gips bo sobie w styczniu coś dźwigając uszkodziła lewy nadgarstek - pęknięcie łódeczkowe - podobno najgorsze jakie może być. Gips nosiła 12 tygodni - koszmar. Gips zdjęli i zaczął się dopiero koszmar - ból ręki potworny, od palców do szyi, ręka spuchnięta, kciuka zdjąć nie może do końca... wczoraj do nich pojechaliśmy a ona ledwo żywa, na ogromnej ilości tabletek przeciwbólowych.
Więc pojechaliśmy na pogotowie, na jednym tłum ludzi, na drugim pusto ale jakaś wredna pielęgniara (jakby się znały na leczeniu ludzi) wyrwana z papieroska, mówi, że to nie przypadek nagły i nie przyjmie... Mama dopiero na piątek jest umówiona w przychodni więc do piątku by się wykończyła, misiek mój się wkurzył, głos na babkę podniósł, zadzwoniła po lekarza.
Przylazł taki młodziak, mamę pooglądał i generalnie nic nie pomógł...
"Ręka będzie boleć, po 12 tygodniach unieruchomienia to normalne, trzeba ją rehabilitować, prądy jakieś, masaże i maście"... ale to wszystko przepisze lekarz w piątek a do piątku mama ma wyć z bólu...
Polska to właśnie :(
A jeszcze jak czekaliśmy na lekarza to mój mąż znalazł ulotkę strajkową lekarzy i czytał głośno hihi, pielęgniarze się głupio zrobiło, papierosa zgasiła i się schowała do pokoju przyjęć :)
Kocham Polskę :)
Buźka
Aga
Aga, współczuję tych przeżyć z naszą ukochaną służbą zdrowia: człowiek cierpi a oni, że to nie nagły przypadek.
To co, do cholerki, trzeba być w stanie agonalnym, żeby to był nagły przypadek???
Wkurzyłam się znowu....
Biedna ta Twoja teściowa... :(
Ech, ja już tyle spraw załatwiam u prywatnych lekarzy, że chociaż z tą tarczycą myślałam, że mi się uda, ale widać, to też częściowo będę musiała załatwiać w prywatnych gabinetach.
Alexandretta, dziękuję za odwiedzinki :D
Zauważą i Twoje schudnięcie, nie martw się.
Zgubiłaś już 1 kg, zgubisz kolejne i wtedy zaczną się komplementy :D
Kasieńko, musli zjedz, dodawaj np. do jogurtu łyżkę czy dwie, to zdrowe ziarna, nie zaszkodzą, nasycą :P
A przejść z bratem też współczuję - przecież śpiączka cukrzycowa jest bardzo niebezpieczna...
Oj, bo znowu mi ciśnienie rośnie, jak pomyślę o naszej służbie zdrowia :evil:
--------------------------------------------------------------------------------------------
Na śniadanko ok. 10.00 zjadłam 50 g musli + jogurt nat. Freskovita.
Razem: ok. 250 kcal.
A w musli był całkiem spory kawałek ostrego plastiku, dobrze, że go wyczułam zanim mi się wbił w dziąsło albo w podniebienie :?
Kasiu, o naszej służbie zdrowia pisać nie będę. Całe szczęście mam z nią niewiele wspólnego, wszystko załatwiam prywatnie i cieszę się, że nie dzieje się nic tak powaznego by musieć zgłaszać się do szpitala. Ale swoje doświadczenia w tym temacie mam i wyrobione zdanie. Nie poddawaj się. Skoro to do końca życia to trzeba to zaakceptować i przyzwyczaić się. Dobrze, że choć te dwa razy do roku badania będą bezpłatne. Choć to naprawdę dziwne, że państwowa służba zdrowia sama zleca badania 4 razy, a mówi, że zapłaci jedynie za 2. Ech!
Ale mam nadzieję, że dziś już będzie sprawnie i bez nieprzyjemnych sytuacji. Bądź dzielna. A nie chudnięcie z pewnością spowodowane tarczycą. Moja mama miała kilka lat temu porażenie, musiała brać sterydy. I będąc na diecie 1000 kcal tyła w oczach, mimo jej trzymania bardzo scisłego.