-
mężczyzna...
Nie będzie to wątek o odchudzaniu, ale o wpływie naszych panów na nasze życie...i odchudzanie Może nie znajdzie akceptacji, może Op usunie wątek jako niezgodny z tematem forum...ale myślę, że wszystkie mamy jakieś doświadczenia z naszymi mężczyznami...może dzięki temu wątkowi zrozumiemy ich lepiej? a może oni nas w końcu zrozumieją?
Chciałabym, żebyście wypowiedziały się na temat "czy przyda się taki wątek?"
Czekam na opinie
-
Rominko moje zdanie już znasz )) jestem jak najbardziej ZA ))
-
Ja też jestem jak najbardziej ZA
-
Zuza, no to zaczynamy
Dlaczego mężczyźni kłamią? Dlaczego uważają, że muszą mieć zawsze rację? Dlaczego unikają zobowiązań? W dwudziestym pierwszym wieku przepaść między płciami, brak zrozumienia oraz konflikty są tak samo częste w naszym życiu, jak było od zawsze, od chwili, gdy Adam po raz pierwszy posprzeczał się z Ewą.
Piszcie, co myślicie o wiecznym konflikcie płci
-
RoMiNko
Mówi się, że powinnyśmy się odchudzać przede wszystkim dla siebie... i to prawda, ale nie cała... skłamałabym, gdybym twierdziła, że robię to tylko dla siebie... otóż nie, bardzo pragnę, żeby mój wieloletni towarzysz życia mógł mieć mnie znowu tak szczęśliwą i zdrową jaką mnie miał te 30 kilo temu... kiedy odmawiam sobie smakołyczków, myślę czasem: nie trać tego, co już zdziałałaś, przecież chcesz być zgrabna, także dla Niego...
Inna sprawa, ale to już temat zupełnie odrębny, że panowie często wymagają od swych kobiet by o siebie dbały... a sami...ech, szkoda gadać...
My mamy być piękne, wydepilowane, jednym słowem: leżeć i pachnieć... my mamy starać się wciąż, pracować nad sobą... a oni twierdzą, że wystarczy gdy mężczyzna jest piękniejszy nieco od diabła... szkoda, że nie ma równości także w tych sprawach...
Ale tak już jest i na razie:
Nie ukrywajmy, chcemy być piękne i zgrabne także dla Nich
pOzdraWiaM
-
Pozwolę sobie skopiować tutaj to, co napisałam w Kawiarence
...Miłość to jest zauroczenie, zafascynowanie, oczarowanie - wszystkie te słowa nie oddają istoty rzeczy, ale posługujemy sie nimi, ponieważ nie znajdujemy narazie lepszych. jesteś pod czyimś czarem, jesteś kimś oczarowany, ale nie bez powodu: ten obiekt jest dla ciebie piekny, mówiąc dokładniej: jest wartością. Ty nie jesteś oczarowany majakami, złudą. To jest jakaś obiektywna wartość - osobowa. To zauroczenie sprawia, że dajesz - wszystko co masz i czym jesteś. Powiedzmy wyraźniej: miłość zmienia cię - ty otwierasz się, wychodzisz ze swej małości i egoizmu - piękniejesz: zmieniasz się na korzyść pod wpływem miłości ku tamtemu człowiekiwi. To nie jest "granie roli", "maska" przywdziana na okres "zdobywania". To jest rzeczywiste przeobrażenie pod wpływem prawdziwej wartości tamtego człowieka....
...Piszę: miłość. Może powinienem dodać: prawdziwa miłość. Bo tyle razy jest to - pożądanie, które nazywa się miłością - pożądanie, którego celem jest zdobycie drugiego człowieka...
...Czy ty kochasz, czy twoje zauroczenie jest autentyczne, jest prawdziwe - legitymacją jest twój czyn: jeżeli ty dajesz siebie, a nie żądasz nic w zamian....
...Gdy ty przestajesz dawać i zaczynasz obliczać, gdy dajesz, ale chcesz też coś za to otrzymać - to nie jest miłość. A więc jeszcze raz powtarzam: Gdy kochasz - dajesz, a gdy przestajesz dawać, to znaczy że przestajesz kochać. W momencie, kiedy dwoje ludzi zaczyna sobie wyliczać, odmierzać, targować się, wykłócać się o każdy detal - ile ja tobie uśmiechów, dobrych słów, komplementów, przynoszenia herbaty, gazety - a ile ty mnie, gdy jedna strona boi się, by druga strona nie dostała więcej - miłość się skończyła. Jeżeli wogóle była....
...nigdy nie możesz być peny, kiedy się coś w tym drugim człowieku przerwie, kiedy przekroczysz próg jego wytrzymałości, kiedy ona sama zburzy w rozpaczy to, co zbudowała własnymi rękami, w jakiś sposób skreśli cię; wyczerpie się u niej zasób ufności, jaki miała dla ciebie, zasób nadziei - uzna cię za skończonego.
Gdy on nie reaguje na twoje prośby, które wciąż ponawiasz: gdy on leży wyciągnięty na kanapie i ma cię od lat absolutnie w nosie: gdy ona nie dostrzega twoich kłopotów, a zawsze tylko zaabsorbowana jest swoimi sprawami, to...on, ona jako wartość osobowa zjeżdża w dół w twojej skali odczuwania. Twój zachwyt zmniejsza się. Przestajesz być zachwycony tak jak dawniej i - automatycznie, podświadomie - nie starasz się już tak dawać jak dotąd. I wtedy z kolei partner przestaje być tobą zachwycony i daje jeszcze mniej. To, co szło przedtem do góry, teraz schodzi na dół. A już na końcu: ona w brudnym szlafroku i rozdeptanych pantoflach, i z papilotami na głowie, gderająca i zła. On już dla niej nie jest obiektem miłości, nie jest wartością; on dla niej "nie istnieje", tak jak powietrze, i to powietrze w stęschłym pokoju. Tak samo z nim: on chodzi w rozchłestanej koszuli, nie ogolony, z cuchnącą buzią, bo ona nie jest dla niego obiektem miłości, ona dla niego nie istnieje. Im już wszystko jedno, czy ich towarzysz jest, czy nie ma go w pokoju, to już nie stanowi żadnej różnicy, już się miłość skończyła - a najpewniej to nie było jej wcale. Owszem, ona jest znowu cudna, najpiekniejsza, gdy wychodzi z domu. Wtedy dopiero zaczyna żyć, istnieć, zaczyna starać się być wartością, ponieważ spodziewa się, że spotka kogoś, kto zobaczy w niej wartość...
-
NO właśnie ,nic dodać ,nic ująć...
Bardzo to piękne...cała prawda.
-
Bike, masz rację, o to właśnie chodzi...odstawiamy smakołyk dla faceta, a on...mówi nam, że jesteśmy za grube...beznadziejne...za stare...itd....musimy się bronić, bronić naszego JA, naszej kobiecości
-
Wy tak wzniośle, a ja to trochę uproszczę. Kiedy się zauroczymy wydzielają się endorfiny (dające uczucie szczęścia) i okstytocyna niestety. Piszę niestety, bo to ten sam hormon, który wydziela się przy karmieniu dziecka piersią i odpowiada za tworzenie się więzi. No więc wydzielają się endorfiny, które sprawiają że człowiek czuje się jak pijany i ta nieszczęsna oksytocyna, która sprawia, że odejście boli. Tiaaa
Właśnie to przerobiłam... Endorfiny są jak najbardziej ok, mimo że się człowiek od nich uzależnia, ale ta pieprzona oksytocyna to już nie wiem po co...
Cyniczna_FLEUVE
-
Popieram taki wąteczek! Za duzo ostatnio problemów z tymi facetami. Ja mam taki, że mój mąż jest skąpy! Do przesady! O wszystko musiałam walczyć! Prosić pieniądze na wszystko, tłumaczyć po co i dlaczego tak dużo...wrrrr... ale postawiłam się i jak wczoraj kupowałam buty nawet nie pisnął!
A tak poza tym to jest w porządku! Działamy raczej na zasadzie partnerstwa... pomaga w sprzątaniu, zmywaniu, nie narzekam! Ja mam swoją działkę - gotowanie, on - dokumenty i samochód. Moge na nim polegać, jakby co staje za mną jak mur. No i jest wogóle kofany!
Taa... a miało być przeciwko facetom! Dobra, uciekam, nie bijcie!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki