cześć, święta jak dla mnie już minęły dziś jestem w pracy i bardzo dobrze, bo nie zniosłabym drugiego dnia obżarstwa , mimo swoich własnych zapewnień że nie będę się objadać wczoraj wciągnęłam na pewno z 5 tys. kalorii, nie ma się czym chwalić, za to mimo objadania się wczorajszy dzień był całkiem aktywny, po śniadanku całą rodzinką wybraliśmy się na świąteczny spacerek, godzinka maszerwoania dobrze nam zrobiła i ruszyła chęć na kawkę i coś słodkiego , po obiadku wybraliśmy się na przejkażdżkę rowerową juz potem nie miałam ochoty na nic do zjedzenia, wieczorkiem skubnęłam surówki z ogórków kiszonych i cebulki. Teraz już wiem jak obżarstwo działa na mnie po długim czasie skromnego jedzonka, męczyłam się kilka godzinaby zasnąć, obudziłam sie po 5 godzinach snu gdzie moja norma wynosi 8 godz. inaczej nawet oko mi sie nie otworzy . Dziś czuję się paskudnie i wogóle nie mam apetytu, ale to pozytywny objaw, przynajmniej dziś sie nie objem. Postanowiłam że dziś dzień jogurtowo- warzywno- owocowy podejrzewam że bez większego problemu go wytrzymam . Dziś po pracy nie wybieram się na żadne spacerki ani jazdę rowerkiem, niestety bo dzień będzie obfitował zapewne w młodych ludzi biegających z czymkolwiek wielkich rozmiarów wypełnionych po brzegi wodą, a jakoś wcale nie jest mi tęskno za przeziębieniem wiosennym. Dziś pozostaje ćwiczenie w domku przy otwartym oknie, ale ważne aby rzczywiście to ćwiczenie było. A na swoim tickerku nic nie zmieniam bo wczorajsze obżarstwo pozostawiło po sobie 1 kg dodatkowo, a w piątek ważyłam już 64 hmm , ale spodziewałam się że święta zostawią bo sobie taką pamiątkę, której obiecuję postaram się jak najszybciej pozbyć .
Chyba na razie starczy moich świątecznych wypocin, wieczorkiem może sobie coś skrobnęzobaczymy, a teraz życzę wszystkim siedzącym w domku chęci na spaser i niewielkiego apetytu na świąteczne przysmaki