-
Nie ma co tu dużej tego ukrywać. Ważę 58 kg .A już był o cały kilogram mniej!!Za karę postanowiłam dzisiaj jeść tylko owoce i warzywa (z przewagą tych drugich). Do tego pić (prócz hektolikrów wody) lekkostrawny kefir.A mój ticker przedstawia się w sposób następujący:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Czerwiec..nadchodzi niestety. A wraz z nim...rodzinne imprezki.Tyle, ilu jeszcze w moim życiu nie było!Zaczynają się właściwie od maja.Najpierw urodziny, potem Komunia, a potem to..już średnio co tydzień jakaś okazja-imieniny, rocznice.Zastanawiam się nad strategią..nie wiem co mam tam jeść i ile...No i jak się zachować dzień po! Myślę sobie, że głodówka raczej odpada.Chyba zrobię tak, jak ostatnio, czyli tylko owoce i warzywa.Ahhh...czemu ten miesiąc imprezek musi przypadac akurat na czas mojej diety!
-
Dextra........nawet nic nie mów !!!!!
Ja mam 18 czerwca ślub przyjaciółki....obiecywałam sobie, że na ślub to ja będe już ważyć 79 kilo. A tu klops!!!!!!!!!!! Nic mi się nie chce ruszyć waga!!!!!
Czuje się napompowana strasznie......brzuszek jak balonik
Może powinnam zmodyfikować diete? Niby się trzymam tysiąca....ale może wykluczyć Wase, jakieś sosy (np jem często brokuły z jakimś sosem, najczęściej białym sosem z torebki Knorra, bo jest najmniej kaloryczny: 36 kcal/100ml)....i przejść na diete ściśle warzywno-owocową????
Już sama nie wiem.
-
Mamadu, a może tak SB? Jest lekka, łatwa i przyjemna a rezultaty widoczne już bardzo szybko .Ja w dalszym ciągu jestem na II fazie. Mam małe grzeszki , czasem...ale jestem ogólnie bardzo zadowolona.Polecam!Owocowo-warzywna jest chyba raczej dość trudna. Nigdy nie byłam, ale tak mi się przynajmniej takoś jakoś wydaje. Nie wiem, może się mylę.SB za to, jest naprawdę przyjemna i po jakimś czasie, człek wcale nie ma wrażenia, że jest na diecie!No chyba, że jest w gościach, heh , co mnie niebawem czeka...
-
Jutro się zważę
Dziś skonsumowałam 4 ogromne jabłka, które w sumie miały jakiś kilogram. A ileż węglowodanów, ochhhh!Stanowczo przesadziłam, ale cóż ja na to poradzę, że tak mi te jabłuszka zasmakowały.ojjj...do tej pory czuję w usteczkach ich smak.
-
Jakem obiecała, takem postąpiła. Me ciało spoczęło dziś na wadze. A waga, posłuszna, wskazała na swej tarczy, wagę 56 kg i 600 gram. To zaś nastroiło mnie bardzo refleksyjne. Chudnę coraz wolniej...Spodziewałam się tego, ale nie tak szybko...Spodziewałam się tego za jakiś czas, moze za miesiąc, może za dwa, ale nie spodziewałam się tego teraz, właśnie teraz. W ten wtorek zaczyna się czas imprezek rodzinnych. Potrwają one aż do pierwszych dni lipca. Co tydzień będziemy mieli jakieś uroczystości. We wtorek, przypadają urodziny mojego dziadka. Nie mogę nie jeść nic, choć to byłoby najwygodniejsze. Nie mogę jednak, bo wszyscy mieć będą baczenie na mój talerz..Wszyscy będą zachęcać i spoglądać na to, ile jem. Kiedyś, te spojrzenia mówiły mi "nie jedz tak dużo!". We wtorek, będą mówić "jedz, no jedz, boś tak wymizerniała". A dla niech, wymizerniała oznacza to, że schudła, że teraz jest zwinniejsza, ba!ładniejsza nawet!Ale oni zawsze kwitują to słowem "wymizerniała". Mojej kuzynce udało się baaardzo dużo schudnąć. Ona sama nie wie, ile wazyła kiedyś (no ale nie było mniej, jak jakieś..tak na oko...130 kg).Teraz waży 60 kg i wygląda świetnie. No ale dla nich oznacza to, że WYMIZERNIAŁA (czego nie omieszkali jej powiedzieć...).Jak ja ich nie rozumiem! Och! Jak oni nie rozumieją mnie!!! We wtorek więc, nie mogę nie jeść nic. Ale tylko i wyłącznie dla ich spokoju, bo ja już potrafię patrzeć na to, jak jedzą inni..Oni nie potrafią zaś patrzec, jak ktoś nie je nic...Me życie w ciągu tego miesiąca będzie naprawdę trudne...Może się nawet zdarzyć tak, że..nie schudnę nic, bo te dni, gdy będę jadla wiele, zniweczą trudy dni, gdy będę jadła mało...Ciężkie jest życie tych, co się odchudzają
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Rozumiem Cię Dextra.
Mi jeszcze nikt nie mówi, że wymizerniałam, ale spojrzeniami kiedyś dawali do zrozumienia, że się objadam.
Powiem ci, że ja już mam wszystkich w nosie !!!!!!!!!!!!!!!
Na imprezy chodzi i nie jem. Nie jem i tyle. Jeśli to jest jakiś urodzinowy obiad, to jem to, co moge ( w końcu na 1000 jestem, więc jem np 1 małego kotlecika z surówką i koniec....żadnej zupy i ciasta) Jeśli to zaś zaproszenie na same słodkości, to wypije sobie lampke wina i nic nie tkne. Moje zdrowie, moja waga i moje dobre samopoczucie są ważniejsze od ich skwaszonych min, że nie zjem np szarlotki!!!!!!!!!!!!!!
A kiedy ide do znajomych i słysze ich pokpiwanie ze mnie i namwianie : no co ty, znowu na jakiejś diecie? To mówie, że własnie wykryto u mnie początki cukrzycy...i już nikt mnie niczym nie częstuje ani się ze mnie nie śmieje.
I tyle...tak, wiem...okropne kłamstwo....ale trudno.
Trzymaj się Dexstra.....każdy z nas znajduje najlepszy sposób na takie kłopoty....ty też go na pewno znajdziesz!
-
Ha! Dziś babcia pytała mnie, czy będę jutro jeść deser. Cieszę się, że mnie o to zapytała, bo mogłam jej powiedzieć, że NIE. No więc o jeden problem mniej. Nie będą we mnie wmuszali tego deseru (który naprawdę ma wieeeele kalorii, nie zdziwiłabym się, gdyby jednak porcja miała ich około...1000). To mi nieco ułatwi sprawę, bo ja sobie będę wybierać tylko takie najbardziej niskokaloryczne potrawy. Na przykład..ogóreczki . A więc..tym razem nie będzie tak źle!! :P
-
Ten tydzień to była dla mnie jedna, wielka PORAŻKA. Początkowo (a nawet nie tylko początkowo, bo do samego końca) obiecałam sobie, że na urodzinach niczego zakazanego tam nie tknę. Gdybym trzymała się swojego planu i tak miałabym tam co jeść. Ja jednak się go nie trzymałam i skosztowałam pysznej rolady śmietankowej. A gdy już jej spróbowałam, nie myślałam o niczym innym. Skosztowałam po niej wszelkie inne słodkości, które znalazły się na stole. Jadłam, jadłam i jadłam, ale nie czułam się w ogóle najedzona! Jadłam masę razy więcej, niż cała reszta! Jeszcze gdy odchodziliśmy, ja jadłam..Skończyło się to dla mnie tragicznie. Żołądek bolał mnie tak mocno, jak mnie jeszcze nigdy nie bolał. Paradoksem jest to, że nawet gdy tak zwijałam się z bólu, ja wciąż...miałam ochotę na coś słodkiego! To jest PRZERAŻAJĄCE!Po urodzinach dziadka, kolejny dzień mojej diety przebiegł całkiem sprawnie i dobrze. Niestety dzień po tym cudnym dniu..musiałam wyjechać. Trudno mi więc było trzymać się ściśle II fazy SB, więc postanowiłam, że w ogóle nie będę się jej trzymać. Tysiączek miał mi tego dnia wystarczyć. Na podróż zaopatrzona byłam w dwa opakowania ryżowych wafli. Te wafle, mające w sumie 800 kcal, miały mi starczyć na cały dzień. Niestety...postanowiłam dobić do tysiąca snickersem. Może gdyby to był ten klasyczny, a nie z dodatkiem ryżu, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale był to ten właśnie snickers, a nie inny, co skończyło się dla mnie gorzej, niż we wtorkowy dzień. Ja wstępowałam do sklepu i w każdym kupowałam co rusz to nowe słodkości. To było jeszcze bardziej przerażające, niż we wtorkowy dzień! Skonsumowałam więc całą paczkę delicji, 150g orzeszków ziemnych (prażonych i solonych!), wypiłam prawie litr soku owocowego (który miał 500 kcal w sumie) i...wciąż byłam głodna! Kupiłam więc sobie zapiekankę (w wersji XXL) ale i to nie pomogło! Gdy przyjechałam do domu, zjadłam jeszcze 4 tosty! Nawet nie liczę, ile to kalorii miało..nie chcę wiedzieć, oj..nie chcę..
-
Dextro...nie wiem co Ci powiedziec.Napisalam juz nizej ,ze mialam taki sam stan.I teraz nie jestem juz na SB...nawet na 1000 kcal nie jestem..Po prostu jem normalnie ,no i biegam ,skakam,tancze ,bo zakochałam sie na amen,a spodnie z tyłka leeeeeecą...Jestem na maxa w szoku,bo chudne nie odchudzajac sie!! Mam nadzieje,ze ten stan jeszcze troche potrwa i ze dobije do swojej wymarzonej wagi czego i Tobie z całego serca rowniez zycze!!!
uznaj to objadanie sie za "dowęglowodanowywanie organizmu" (co na diecie jest wrecz wskazane,zeby nie zwariowac).Nic sie nie stanie,nie przytyjesz tak szybko.Trzymam kciuki!!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki