-
Magdalenko, odpisałam na priva. Oparcie się słodkościom nie było łatwe. Wczoraj w ogóle miałam ciężki dzień. Niestety, dzisiejszy zaczął się jeszcze gorzej. I już mało brakowało, a bym pochłonęła co popadło. Skończyło sie na kilku mini krakersikach,a teraz wcinam tic-taci. Całe opakowanie ma 23 kcal, a zjadłam może 1/10 więc nie jest źle. Na koncie mam jakieś 600kcal.
Asiu, dziękuję bardzo :) Teraz sobie myślę, że pal sześć te wszystkie awantury w trakcie przygotowań, warto było. :) W ocenie mojej osobowości nie jesteś daleko od prawdy. :) To widać?
Zaczęło się wczoraj, a dziś trwa nadal. Wszystko idzie na opak, wszystko źle, zepsuła mi się komórka, coś nie tak z samochodem, pralka jest większa niż miała więc jedna szafka się nie mieści (jedna z trzech dodam, rozumiecie więc, że to nie łatwa sytuacja), a na dodatek jest dziura między pralką, a ścianą, w którą wszystko wpada i milion innych drobnostek. Do tego zbliża się comiesięczna zmora i wszystko to doprowadza mnie do agresywnej histerii. Od rana miałam ochotę kląć, walić pięścią w ściany i płakać jednocześnie. Mąż mój w tym wszystkim biedny, bo nie wiedział co zrobić.
I wiecie co? Wyszedł z pracy na klatkę, zadzwonił do mnie i odśpiewał mi przez telefon 'you are so beautiful' Joe Cockera. Pięknym niskim głosem... całą. I normalnie się poryczałam. Znaczy się troszeczkę. Nerwy odpuściły, zaczęłam się śmiać i cały ten piekielny nastrój zniknął. Dobrego męża sobie wybrałam, mówię wam!
-
Oby Ci mężyk w tej postaci przetrwał jak najdłużej :D
Rozumiem,że pralka dotarła?
zostawiam drobny slad :D
http://www.gifownik.com/_images/office/office%203.gif
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
Zosiu,
no to, rzeczywiście cudnego masz męża, pilnuj go żeby było jak najdłużej
:wink:
mam nadzieję, że przełamała się ta zła passa i już teraz wszystko będzie dobrz
trzymaj się ciepło i nie dawaj
pozdrawiam
-
Grażynko, dotarła i jest rewelacyjna. Śliczna, szybka i cichutka. Niestety, zajmuje więcej miejsca niż liczyłam. I kurde bele ma za krótki przewód do wody! To akurat się da zmienić (jutro postaramy się kupić dłuższy) ale niestety, jedna szafka musi z kuchni wylecieć, a to ból. Bo stanowi ona połowę blatów kuchennych i zbiór wszystkich sztućców i nie tylko. Jeszcze nie wymyśliłam jak to zrobić.
Ale pralka póki co rewelacja. I tylko się zastanawiam czy opłaca się przedłużyć gwarancję z 2 do 4 lub 5 lat za 109 lub 149 zł. Co powie Martin? :)
Emilko, posłuchałam cię ale niestety tylko częściowo. Trzymałam się ciepło bo pod kołdrą ale dałam się. Skusić swoim chuciom, że tak powiem. Na herbatniki i czekoladę. Żałuję, nie wiem po co to było. Wcale nie jest mi od tego lepiej. Ale na szczęście nie gorzej, nie czuję się ciężka ani nic. Obejrzałam sobie bridget jones, pośmiałam i idę spać.
Męża pilnuję, on z resztą sam doskonale działa bez pilnowania :) Oby było jak mówisz ze złą passą.
Jutro przynajmniej waga będzie miała powody by być wyższą.
Ps. Od poniedziałku znów piję dużo. Miałam taki okres, że ledwo litr w ciągu dnia piłam, ale od poniedziałku znów conajmniej 2 a raczej 2,5 w porywach do trzech. Tyle dobrze.
-
Martin mówi,że jak najbardziej sie opłaca przedłużyć gwarancję, tym bardziej że pralka składa się z różnych części zużywających sie - sprawdź czy gwarancja tego nie wyklucza :roll: wpadne jeszcze potem :wink:
Grażyna
-
Mam nadzieję,że w weekend będzie słoneczko i lekki mrozik i uda mi sie załapać trochę światła, bo strasznie zmęczona zimą już jestem :roll:
http://www.gifownik.com/_images/bodi...20part%207.gif
Miłego weekendu
***
Grażyna
-
Grażynko dzięki, sprawdzę jak z tą gwarancją. A co do słońca w weekend to absolutnie popieram! Mogę nawet petycję napisać! Miłego weekendu :)
Wróciłam do domu bardzo zadowolona. Ona się dziś zaczęła i w końcu nastrój zaczyna się uspokajać. Po pracy pojechałam do fryzjera, dzięki czemu znów mam kolor bez odrostów (bardzo ciemny brąz, do lata chcę zejść do średniego brązu czy jakoś tak) i mogę nosić je rozpuszczone. Mam długą skośno sciętą grzywkę i fajną resztę. Długość - do połowy szyji. Zdjęcia nie będzie bo nie mam aparatu. Znaczy, nie będzi póki nie będzie okazji.
A jak wyszłam to weszłam do ubraniowego. I sama nie wiedziałam co z przymierzanych rzeczy kupić! Same fajne rzeczy! Skończyło się na bawełnianym swetrze khaki z golfem rozpinanym na skos, do ramienia. Jest świetny! I bluzce czarnej, z dużym dekoltem i koronką. Wyglądam w niej bardzo sexi jak na mój gust. ;-)
O jedzeniu nie piszę. Jeśli nic nie zjem wiecej to skończę na jakimś 1300.
-
Mamy sobotę, słońce za oknem, nic nie muszę robić, jestem wyspana, bóle związane z Oną powoli odchodzą (jutro już będzie ok), a na śniadanie dojadłam resztkę zupy gulaszowej (z kurczaka), którą ostatnio ugotował Mąż. Humor dopisuje jak najbardziej i znów mam ochotę żyć. Do tego stopnia, że zaraz chyba wsiądę na rowerek, zaniedbany przez brak czasu.
Jeszcze jakby przeziębienie poszło w ... albo chociaż sam katar! Ale nie marudzę. Dziś planuję nie przekroczyć 1100 i będzie bez słodyczy. A jeśli choróbsko pozwoli to wieczorem idziemy na koncert. Pojedziemy samochodem, żeby piwko nie kusiło więc i dieta nie ucierpi! Oby tak cały weekend minął nam wszystkim, znaczy z uśmiechem na ustach i słoneczkiem i w ogóle.
-
Mimo kataru i okresu wsiadłam na rowerek. Przejeździłam co prawda tylko 30 minut ale jak na moje samopoczucie fizyczne to i tak nieźle uważam. Czuję się zmęczona i zadowolona. Zaraz wskoczę pod prysznic i odżyję :)
Na koncie nadal jedynie zupa na śniadanie i jakiś litr płynów. I dobrze jest!
Ps. zmieniłam tickera bo co mam się i was oszukiwać. Dziś na wadze pojawiło się 67,8. Sama się do tego doprowadziłam! A było już 64. Ech.
-
Właśnie wróciłam z zakupów spożywczych i zabieram się za obiad. Będzie kurczak w ananasie z kaszą gryczaną. Mam tylko nadzieję, że dobrze pamiętam jak się go robiło bo to już dawno było. Ale naszła nas ochota więc będzie :)
Na koncie póki co poza zupą tylko jogurt i tak jakby 240 kcal w związku z tym. Obiad będzie dośc kaloryczny więc dobrze i powinnam się w tysiaku zmieścić. Jakoś mi dobrze dzisiaj, mimo że słońce już dawno chmury przesłoniły.