-
Zosiu, a czy ta mrożonka to czasem nie jest Frosty a nie Hortexu?
Pamiętam, że jadłam już kilka razy mrożonkę Country Style, ale Frosty.
Wrzuca się ją na patelnię nie dodając tłuszczu - pycha!
Taką jadłam:
http://www.frosta.pl/upload/frosta_77.jpg
A ja w ogóle ostatnio nie liczę kalorii, jem na oko i wychodzi świetnie.
Pozwalam sobie na loda, czasami na kawałek czekolady i waga spada.
Myślę, że u mnie głównym problemem był kiedyś brak ruchu i obsesyjne liczenie kalorii, no ale to już przeszłość :D
Co do magnezu to ja go muszę brać profilaktycznie codziennie do końca życia w połączeniu z potasem (Aspargin - 2 tabletki dziennie) ze względu na tarczycę, więc skurczów nie mam :lol:
-
Kasiu, masz absolutną rację, dokładnie ta! Frosta, pomyliłam się :) I dokładnie, tylko wysypałam do garnka i pomieszałam przez kilka minut, jak na mrożonkę to wyśmienita :) I bardzo sycąca.
Ja kalorie liczę cały czas ale większość już w pamięci, a potem wpisuję w pamiętnik dla samokontroli. Obsesji na tym punkcie nie mam absolutnie, po prostu wiem co ile ma kalorii i ile mniej więcej waży i jem tak żeby było dobrze ;)
Przed godziną było w Warszawie oberwanie chmury! Wyszłam z budynku było sucho, przeszłam kilka kroków - zaczęło padać. Dobrze, że mam parasol, pomyślałam. Ale 50 metrów dalej doszłam do wniosku, że żadna różnica czy go mam, czy nie! Zanim wróciłam (w sumie jakieś 500 m) miałam mokrusieńkie buty, spodnie mokre do pół uda, parasol przeciekał, a po plecach mi się lało! Musiałam pojechać do domu się przebrać i okazało się, że jedyne buty jakie nadają się na tę pogodę, to glany! A jedyne spodnie jakie mogę założyć są czarne ala garniturowe. Tak więc wyglądam raczej komicznie, jeszcze z małą brązową torebką od czapy bo i torba mi przemokła.
Drugi raz w ciągu tygodnia przemoczyłam buty. Jeśli mnie to nie rozłoży to aż się zdziwię :)
-
Zosieńko do przeczytania ksiazki całkiem dobrze mnie zachęciłaś./..jak skończę tę którą mam teraz to zabiorę się za Amerykańskim Bogów :-)
Pogoda jest rezcywiście zmienna jak nnie wiem co...a te ulewy to koszmar...
Co do galnów i spodni garniturowych to napewno wygląda super...teraz wszystko dozowlone...a mieszanie stylów jest w modzie :-)
-
Zosiu, współczuję przemoknięcia i może łyknij coś profilaktycznie, żebyś faktycznie jakiegoś wirusa nie złapała.
No właśnie, z tym liczeniem kalorii u mnie to jest tak, że znam na pamięć kaloryczność chyba wszystkiego, co się nadaje do jedzenia (cóż lata praktyki, odchudzam się od przeszło 15 lat :lol: :lol: ) i podświadomie wiem, ile czego mogę wchłonąć :wink:
-
Kasiu, i to jest najlepszy sposób. Ja może nie wszystko wiem jak liczyć ale większości rzeczy, które jadam to już tak. Więc też problemu nie mam.
Niestety, tak się spieszyłam, że nie pomyślałam o łyknięciu czy wzięciu jakiegoś procha. No i nie zauważyłam że koszulkę też mam wilgotną ;/ Za jakieś pół godziny jednak przerwa na lunch, wypiję sobie ciepłą herbatę i będę miała nadzieję, że przejdzie bokiem :)
Maluszku, cieszę się, że cię namówiłam i koniecznie daj znać po przeczytaniu, czy słusznie :) A co do pogody, to w samą tylko niedzielę, w Warszawie spadło więcej wody niż wynosi średnia miesięczna na sierpień!
-
Na potwierdzenie swojej tezy o nie popadaniu w paranoję powiem wam co dziś zjadłam na lunch. Wzięłam sałatę z mozarellą ale nie nadawała się do zjedzenia, stare liście, gorzkie i w ogóle. Zjadłam więc z niej tylko dodatki i dojadłam lodem! Kalorii na koncie mam niespełna 600 więc jeszcze na podwieczorek jogurt będzie. I chyba kurczak z pieczarkami na kolację. Mniam mniam :)
-
A ja przed chwilką zjadłam plaster chałki z masełkiem i czuję się świetnie!
I piec będę dziś murzynka dla męża, więc pewnie też zjem kawałek :wink:
Waga pokazała 59,3 kg, więc jest dobrze!
-
Kasiu, strasznie ci gratuluję i cieszę się, że waga spada. Bo w końcu powinna! I liczę na to, że u mnie też tak będzie.
Dopiłam herbatę, zrobiłam porządki w skrzynce mailowej na diecie i generalnie humor mam dobry :)
Aha, skończyłam też książkę. Przede mną leżą Chłopaki Anansiego i czekają, aż będę mogła zacząć czytać :)
-
Zosiu, ja też głęboko wierzę, że Twoja waga wkrótce ruszy: dietkujesz, wróciłaś do orbitrekowania, więc może być tylko lepiej!
Moja waga stała w miejscu ponad 3 m-ce zanim zaczęła spadać, doczekałam się wreszcie i Ty też się doczekasz :D
-
Kasiu, moja waga stoi generalnie od listopada!! Owszem, przyznaję, że miałam gorsze okresy i okresy mniejszego pilnowania ale jednak generalnie cały ten czas byłam na diecie. I nawet jeśli chudłam, to do pewnego momentu i czy dalej się pilnowałam czy nie, waga zawsze skakała i tak w kółko. Tym razem jednak zmasowany atak z ćwiczeniami, mam nadzieję, że pomoże!
No i oczywiście, znów lunęło i zastanawiam się, czy Warszawa utonie, tak jak w niedzielę? Bo nie wygląda to dobrze. No i oczywiście, jak tylko zaczęło lać to się dowiedziałam, że moge iść odebrać firmowe dokumenty z punktu xero. O nie, drugi raz się nie dam przemoczyć. Nie jednego dnia! Co też powiedziałam, zaznaczając, że odbiorę jutro rano. O.
Na podwieczorek było danio jagodowe więc na koncie mam 772 kcal. I mam nadzieję zastać w domu pyszną kolację z kurczaka :)