Zosia no to pieknie...w ciągu niespełna 2 godzin twój humor zmienił się diametralnie...
Ale pomyśl o wyjeździe i olej to...a męża przeproś bo jeszcze gotów cię ze sobą nie zabrać :-)
Trzymaj się i rozchmurz się!!!
Wersja do druku
Zosia no to pieknie...w ciągu niespełna 2 godzin twój humor zmienił się diametralnie...
Ale pomyśl o wyjeździe i olej to...a męża przeproś bo jeszcze gotów cię ze sobą nie zabrać :-)
Trzymaj się i rozchmurz się!!!
Maluszku, z mężem od razu się pogodziłam i na szczęście po temacie. Po prostu emocje wzięły górę na chwilę. Ale już ok. Poza tym poprzednia notka skończyła się jak widziałaś dość nagle. Po prostu wstałam i wyszłam. Na powietrze, na słońce bo i tak chciałam podejść do sklepu i zrobić zakupy na drogę, napoje, jabłka do pogryzania. Więc poszłam. I już mi troszkę lepiej ;-)
Wracając do tematu, na koncie 460 kcal, w domu zjemy jakiś szybki obiad i mam nadzieję, ze nie później niż o 18:30 wyjedziemy z domu. Ile się jedzie do Opola z Warszawy? Bo stamtąd już nie daleko. Zobaczymy.
Maluszku, do laskowatości jeszcze mi bardzo daleko. Swoją drogą nie wiem jak to jest bo ważę te swoje 65 kg, a w udach mam bodaj po 62cm w każdym. A mam wrażenie, że przy tej wadze i moich 164cm wzrostu powinnam mieć z 5 cm mniej przynajmniej. No ale nicto. Spódnica mocno opięta ale jeszcze nieszybko będzie tak ciepło żeby len nosić :)
Hana, wiesz co.. Napewno mają go mniej niż te zwykłe ale chyba trochę mają, tak po smaku sądząc.
Asiu, ja też lubię podjadać ale u mnie na 1-2 garstkach się kończy na szczęście, nigdy chyba więcej nie zjadłam.
Ja się tego weekendu obawiam. Obce miejsce, obcy ludzie, a jednocześnie rodzina. Zobaczymy czy to będzie odpoczynek czy wręcz przeciwnie ;-)
Ja to chyba niezbyt stabilna emocjonalnie jestem. Taka sinusoida ostatnio, a dziś to już w ogóle.
No to udanego wyjazdu Ci życzę bez siunusoidy :D
A pomysł z wymówieniem się przebytymi problemami z żoładkiem - niezły i wcale nie jest kłamstwem :roll: nie mówiac o tym,że dietkujesz wspaniale i przykładowo i jednorazowe naruszenie limitu nie powinno absolutnie zaszkodzić, a wręcz podpędzi metabolizm tym bardziej,że będzie inne jedzonko niż zwykle :?:
Miłego weekendu
http://www.gify.amor.pl/psy/psy0.gif
***
Grażyna
Zosiu, to gdzie ty jedziesz??? do Żywca przez Opole?
chyba nie jestem w temacie...
baw się dobrze, na pewno będzie bardzo fajnie i z dietą sobie poradzisz :)
pozdrawiam słonecznie i bardzo :)
Grażynko, bardzo mi się podoba to co powiedziałaś o popędzaniu metabolizmu. Jakby mi nie wychodziło opieranie się, to tak potraktuję jedzenie weekendowe. A będzie one zdecydowanie inne niż zwykle. No i dziękuję za to przykładne dietowanie, w sumie, tak globalnie patrząc to rzeczywiście nie jest źle ;)
Meteorku, nie nie, plany zmieniały się milion razy. Jednak nie jedziemy do rodziny do Żywca tylko do rodziny do Nysy, przez Opole. W Żywcu będziemy chyba na święta.
Spałaszowałam właśnie jogurt dobijając tym samym do 550 kcal, a wcale głodna nie jestem! Koło 17:30 zjemy obiad, a później jeszcze conieco po drodze. I walka z tuczem u babci zacznie się jutro rano.
Czy wy wiecie, że w nocy z soboty na niedzielę przesuwamy zegarki o godzinę do przodu? Właśnie mi to uświadomiono. I dobrze, bo w ogóle nie zdawałam sobie sprawy, że to już :)
Zosiu,
ja też uwielbiam letni czas :D
Całe szczęście już dziś po pracy, prawda?
Ciebie wrabiają, mnie wrabiają. Chyba obie za bardzo ufamy ludziom, a szczególnie kobietom w pracy. Ja postanowiłam, że od dziś przechodzę na tryb niemiecki: w pracy rozmawiam z wszystkimi bez wyjątku tylko o pracy. A po pracy z nikim o nikim nie rozmawiam. Co ja plotę ja ludzi nie obgaduję przecież. A od tej pory to będę uciekac jak ktoś to będzie przy mnie robił.
Ale wracając do przyjemniejszysz rzeczy, fajnie, że spódnica 38. Wydaje mi się, że dolne ubrania, to zawsze cięzej kupić w sensownych rozmiarach.
pozdrawiam
Z Nysy to juz prawie rzyt beretem w moje rodzinne strony...
I to chyba wyszloby ci na dobre z tym popedzeniem metabolizmu jak sugeruje Grazynka..
No, zycze wam udanego pobytu i szczesliwwej drogi
Zosiu Ty już u Rodzinki :)
udanego i radosnego weekendu Ci zyczę - oby humor Ci dopisywał :D
baw się dobrze ! :D
ps. trzymam kciuki za Babcię.. :wink: :D
ale tu pusto odkad wyjechałaś...
mam nadzieję, że miło spędzasz czas u rodziny męża... :D czego ci życzę i pozdrawiam
Mąż z powodów pracowych musiał podpiąć się do telefonu więc korzystam. Zapadła wieś wzdłóż drogi, brak zasięgu itd. Niestety, Babcia daje z siebie wszystko i daje mi do wiwatu. Co gorsza, babcia ma również córki, a one swoje dzieci. O 10 śniadanie, o 12 obiad, o 14 drugi obiad, o 16 trzeci, po wszystkich desery. Jedyny sukces jaki udało mi się odnieść to brak kolacji. Jest mi ciężko i niezbyt fajnie, a i tak ledwo ściubałam, ciągle miałam coś na talerzu i odmawiałam ile mogłam. Obym nie szybko musiała znowu się tak męczyć.
Nowo poznana część rodziny również jest 'inna' niż moja, a ich poznawanie męczy. Wiele kosztowało mnie NIE kłócenie się z jednym wójkiem, który gadał tak obrzydliwe bzdury i tak potęgował kommpleksy wnuka... Na szczęście z drugiej strony były też i pozytywne strony i dobre momenty. To wszystko jednak trudne i bardzo się cieszę, że jutro koło południa już nas tu (chyba) nie będzie.
Dziś zjadłam napewno ze 2500-3000 tys kalorii. No i jeszcze chyba zaczęło się pylenie.
Emilko, mam nadzieję, że uda ci się dotrzymać postanowienia. Ja staram się nie uczestniczyć w żadnych rozmowach o pozostałych pracownikach ale niezbyt mi to wychodzi.
A co do spódnicy, po powrocie nie szybko się w nią zmieszczę.
Hana, a gdzie twoje strony? Po tym weekendzie mój metabolizm pójdzie chyba do psychiatryka. No, zobaczymy.
Anikasku, dzięki. Choć uczucia mam bardzo mocno mieszane.
W domu będziemy pewnie jutro, późno wieczorem. Mąż chce odwiedzić w Opolu kolegę. Będzie jak będzie.
uuuu... to niezbyt fajnie :? ale na szczęście już jutro odpoczniesz od rodzinki i od jedzenia
trzymaj się jakoś
o rany ... współczuję - a miał być fajny weekend :evil:
oj biedna ty! rany, ale w ciebie tam jedzenia nawciskali, biedna, nie dziwie sie, ze czujesz sie ociezale, w sumie twoja dieta jest bardzo lekka, a tu nagle wpychali w ciebie, moge sie zalozyc, babcine, tlusciutkie potrawy.... no i te desery... fajnie jest jesc dopoki to sprawia przyjemnosc, gorzej jak juz nie ma sie gdzie tego jedzenia wpychac, a caly czas trzeba jesc, zeby nie sprawic komus przykrosci, wracaj juz do domku, raczej ten wypad nie byl rekreacyjno-wypoczynkowy, strasznie mi przykro... mam nadzieje, ze sobie to odbijesz i w przyszy weekend wypoczniesz tak naprawde.
Hej Zosiu :)
no to widzę, przeprawę miałas ostrą.... nie zazdroszczę.. a swoją drogą czy ta Rodzinka jest szczupła, czy własnie nie.... ? Bo jeśli nie, moze powinnaś się podzielić z nimi wiedzą na temat zdrowego odżywiania hehe... zartuję oczywiście, ale dobrze, ze juz niedziela! :wink:
straszne jest to, gdy nie chcemy czegoś zjeść, a jemy by nie sprawić przykrości.. nie cierpię być w takich sytuacjach... :roll: trzymaj się dziś dzielnie na śniadaniu, obiedzie, II obiedzie.. III obiedzie.. :wink:
gorąco Cię pozdrawiam! :D mimo wszystko miłej niedzielki!!
I nie martw się, na pewno od razu nie przytujesz, kilka dni dietkowych i wszystko wróci do normy! :D i w spódniczkę tez wejdziesz! a tak w ogóle 38 :shock: wow! Laska z Ciebie 8)
Takie wyjazdy to prawdziwa szkoła przetrwania :twisted: ale już prawie za Tobą i może wizyta u znajomego męża będzie milszym akcentem :roll:
Pozdrawiam
http://www.gify.amor.pl/aniolki/aniolki17.gif
***
Grażyna
Zosiu wracaj jak najszybciej bo Cię ta rodzina utuczy :D :D :D :D :D :D
Miałaś niezłe przeżycia...spodziewałaś się tego???
Ale przynajmniej wiesz, że szybko tam nie wrócisz :wink: :wink: :wink: choć szkoda może bo chyba okolica ładna no nie?
Zosieńko jak już wrócisz do domku to chyba odetchniesz z ulgą...ale odpoczęłaś choć troszkę?
zosik! jejku jeszcze cie nie ma :shock: mam nadzieje, ze juz w drodze jestescie, ze juz nie musisz tam byc, usmiechac sie do kazdego i jesc jesc jesc. mam nadzieje, ze mezowi nie jest przykro, ze sie tam meczylas :(
Jestem!! Wróciła do was tuczna gęś!
Łeb mi pęka normalnie, zaraz zrobię sobie herbatkę, wezmę jakiegoś procha i pod prysznic. Ale chciałam się zameldować. Dziś nieco lepiej bo od obiadu zjadłam tylko jabłko i kawę. Tak więc nie wiem ile ale pewnie jakieś 1500-2000 na koncie. Plus jest taki, że jabłko i kawa były koło 16 i od tej pory nic. Jutro dzień mleczarza albo owocowo-warzywny jeszcze nie wiem. Bo czuję się ciężka straszliwie.
Wizyta była o tyle trudna, że ta część rodziny, którą odwiedzaliśmy to taka absolutnie wiejska część, z wszystkim co za tym idzie. Opowiadać nie będę, jednak widać, że wychowałam się w mieście, w inteligenckiej rodzinie i pewnych rzeczy po prostu nie akceptuję. No ale ja nic na to nie poradzę, a w każdej rodzinie zdarza się ktoś nie radzący sobie w życiu chyba. Niezależnie od wszystkiego, część poznanej rodziny to strasznie kochani ludzie i strasznie fajne dzieciaki. Wychodząc za mąż stałam się 'kuznką' dwóch chłopaków trenujących gimnastykę artystyczną z dużymi sukcesami. Jeden jest już trenerem, też z sukcesami ;-)
Idę się wykąpać i ochłonąć. A u was i na dłużej pojawię się jutro. Wybaczcie.
No czesc Zosia..
Widze, ze uczucia mieszane z wyjazdu przywiozlas.. Swoja droga to jesli tak dlugo jestescie juz razem to czemu dopiero teraz sie z rodzina meza zapoznawalas? I ciekawa jestem strasznie co tam sie stalo czego "absolutnie nie akceptujesz"..
Moje rodzinne strony sa w okolicach Wroclawia, blizej jednak Swidnicy..
Pozdrawiam i zycze milej nocki..
Zocha już poniedziałek, już jesteś w domku z daleka od tamtych wydarzeń weekendowych :-)
Już brzusio może odpocząć...:-)
Dobry pomysł z tym ligtowym dniem dzisiaj bo wiesz takie nagłe obżeranie się w momencie gdy na codzień jedzonko się ogranicza nie za dobrze wpływa na nasz biedny organizm :-)
Więc zrób mu dziś dobrze :-) oczywiście mówię o brzusiu :-)
Zosieńko no cóż poznałaś tę tajemniczą, nieodkrytą część rodziny mężą i już wiesz, że raczej z nimi kontaktów utrzymywać nie będziesz :-) A tak a propos to rodzina ze strony mamy czy taty twojego mężą ???
Zosiu ściskam mocno.
No, pietny i słoneczny to ten poniedziałek nie jest. Ale pewnie nie ma jak być skoro zima paruje z ziemi. Mgła porównalna z wieczorną i pewnie niezbyt będzie czuć to ciepło, które ją powoduje. Ale niezaprzeczalnie jest to jeden z syndromów wiosny. No i czas letni, mmm.
Hana, jedną z rzeczy których nie akceptuję pod żadnym pozorem jest alkohol w za dużych ilościach, a niestety, na wsi o to łatwo.
Rodzinę męża zaczęłam poznawać tego samego dnia (mamę i brata) co męża samego (nocowałam w jego rodzinnym domu) i poznałam szybko bardzo 'główną i najbliższą' część. Potem kręgi rozszerzały się coraz bardziej ale jakoś nigdy nie było nam po drodze wybierać się specjalnie w okolice Nysy, gdzie mieszka większość jego rodziny od strony mamy. I tej części nie znałam. Poza babcią i jednymi ciocią i wójkiem. ;-)
No a teraz raport. Nie ma zmiłuj, takie żarcie musi spowodować szkody. Na wadze 65,8 (i tak nieźle 0,6 więcej niż przed wyjazdem, a jak sądzę połowa wyjdzie razem z oczyszczaniem). Spódnicy nie mierzyłam ;-) Trzeba coś z tym zrobić, z mężem ustaliliśmy wspólne wiosenne odchudzanie, którego program muszę dziś wymyślić. Na dobry początek - dzień mleczarza (oboje). Jeśli macie jakieś sugestie to piszcie, bo ja zawsze się oczyszczałam owocowo-warzywnie, w ten sposób po raz pierwszy.
Tak więc na śniadanie płatki. W pracy planuję jeszcze jogurt i ser biały (Kasiu, piątnicy jeśli tylko dostanę) z pomidorkiem i ogórkiem, potem jeszcze jeden jogurt jeśli będzie potrzeba, a wieczorem kaszka manna na mleku. Czy tak może być?
O jutra wspólna walka i myślimy nad inwestycją w nowszy rowerek. Niestety, w ciągu nadchodzących 3 miesięcy musimy być 3 razy w męża rodzinnym domu (kasa) w tym raz na kominii jego brata (KASA!), zrobić przegląd coroczny auta (kasa) oraz zapłacić za ubezpieczenie (wiecie co? No właśnie). I zastanawiam się jak to zrobić w ogóle, nie mówiąc nawet o kupnie czegokolwiek dla nas. Brr, ale o tym później, po pracy.
Uciekam się ubierać, dojeść śniadanie, smarowanie już było. I do pracy rodacy!
Miłego dzionka życzę :D
No tak - pieniądze szczęścia nie dają, ale o ile jest łatwiej życ z pieniędzmi :roll: akcja wiosennego oczyszczania jeszcze wspólnego wspaniała - teraz dopiero będziesz miała powerka :D Ty Zosiu nie musisz specjalnie nic zmieniać, nie wiem jak jada oprócz Waszych wspólnych posiłków Twój Mężczyzna - przetrzyma dzień na jogurtach i płatkach?
Pozdrawiam
***
Grażyna
Grażynko, powiedział że przetrzyma. Wymyśliłam żeby zrobił sobie tzatziki i zjadł z marchewką, później biały ser z warzywkami, który bardzo lubi (bez pieczywa), a na kolację zje ze mną kaszę manną tak jak lubi czyli z cynamonem i cukrem. Dzielny jest ;)
Przed chwilką zjadłam jogobellę light w sumie 360kcal ze śniadaniem. Byłam też w sklepie w celu nabycia białego sera. Jakaś porażka!! W dwóch sklepach nie ma w ogóle chudego!! Nie mówię, żeby taki luksus jak piątnica ale w ogóle!! Poza jakimś chyba ze świętych krów, co za 150g kosztuje 8,90 lub 11 zł w zależności od miejsca. No i skończyło się na wiejskim light, ten na szczęście wszędzie w warszawie jest. Będzie na obiad z ogórkiem i pomidorem.
Humor mi dziś dopisuje, w powietrzu czuć wiosnę. Co prawda słońca brak, chmury i dzika mgła nadal ale powietrze jest ciepłe i przeraźliwie wilgotne. Rękawiczek nie trzeba i jest super, aż się chce wychodzić. Po pracy umówiona jestem na kawę z przyjaciółą, dowiem się co się zmieniło przez weekend ;)
Biegnę w końcu do was bo już się stęskniłam strasznie!
Witaj Zosiu!
Ale ja się za Tobą stęskniłam.
Widzę, że dałaś radę przetrwać weekend i nie było tak źle. Mam nadzieję, że sie wyspoałąś mimo krótszej nocy sobotnio-niedzieknej. (tak tak, niewyspanie to moja obsesja dzisiaj)
No i fajowo, że Ci humor dziś mimo wszystko dopisuje.
No i widzę wiosenny podmuch u Was. Podwójne odchudzanie. Twój pomysł, czy Męża?
Trzymaj sie i do wieczora.
Zosiu, jak cudownie, że już jesteś :D Bardzo, ale to bardzo się cieszę :!:
O, matko, ale miałaś przeprawę kulinarną :evil: :twisted:
Ja wczoraj też u cioci pojadłam, ale z pewnością Ci nie dorównałam, hihihi :lol: :lol:
No i autkiem tam SAMA byłam :D
Nie ważyłam się po ciocinych przysmakach, bo boję się wejść na wagę - Ty widzę jesteś bardzo odważna :D :lol:
No i jestem po obiedzie (miało być 300g serka + 100 pomidora i 100 ogórka ale nie dałam rady zjeść wszystkiego) ale zastanawiam się czy dobrze policzyłam. Na śniadanie płatki, potem chudy jogurt i teraz ten serek (wiejski light) dało mi w sumie 600kcal. Jednak nieźle kaloryczne te mleczne produkty!
Po obiedzie poszłyśmy się z Agatą przejść uliczkami wkoło pracy i w prezencie zostałyśmy od stóp do głów ochlapane przez przejeżdżający samochód. Ja na szczęście mam czarną kurtkę i ciemne spodnie, ona kurtkę ma białą... ech.
Emilko, ja też się strasznie stęskniłam. Zmiana czasu przeszła dość gładko bo i tak wstaliśmy o której chcieliśmy, nie musieliśmy się zrywać. A przynajmniej później się ciemno robi ;) Pomysł o dziwo męża. W zeszłym roku też sam to zaproponował kiedy poczuł że ma dość bycia ciężkim. Więc jest super ;)
Kasiu, nawet nie wiesz jak JA się cieszę, ze to już za mną i że jestem znowu z wami. ;) Jedyne czego we mnie nie wciskali to ciasta, tych niestety próbowałam na własne życzenie. Ale pal licho, dziś oczyszczanie od jutro znów dieta. Nieczęsto zdażają mi się jakieś wpadki więc przetrzymam. I może jak mówiła Grażynka, metabolizm dostanie kopa? Zważyłam się bo wolałam wiedzieć na czym stoję.
A tobie GRATULUJĘ samodzielnej wyprawy. Inna sprawa, że oczywiście WIEDZIAŁAM że tak będzie ;)
Zosieńko, bardzoś miła :lol:Cytat:
Zamieszczone przez wkra
Będzie dobrze, oczyścisz się, wszystko wróci do normy 8)
Buziaczki wiosenne przesyłam :lol:
Właśnie zjadłam drugą jogobellę light tym samym dobijając do 690kcal. Mleczarz absolutny. Robię go po raz pierwszy i idzie mi całkiem nieźle. Zdecydowanie też przynajmniej trochę udało mi sie oczyścić organizm ;-]
Jeszcze tylko półtorej godziny i koniec pracy. Potem kawa z przyjaciółką (keke, może kawa z mlekiem?), a po powrocie do domu chyba muszę odkurzyć mieszkanie conajmniej i pranie wstawić. Humor dopisuje, pogoda brudno - wiosenna czyli jest ok.
Kasiu, oby było jak mówisz. Mam nadzieję, że jutro waga pokaże nie więcej niż 65,4.
Przez weekend mało piłam i teraz też jakoś mi nie wchodzi, wypadłam z rytmu chyba. Jak narazie 1,25l, przede mną 0,5l wody, a w domu napewno conajmniej jedna herbata. Więc powinno być w granicach przyzwoitości. A jutro postaram się wypić więcej.
Zosiu,
mie tem brud dziś przeraził, u nas wszędzie pełno papieró, petów i psich ...:?
Ale nie daję się i wmawiam sobie, że będzie coraz lepiej.
Niesamowite wrażenie zrobiął na mnie decyzja Twojego męza. Dla mnie to dopiero 2 przypadek faceta który zaczął się odchudzać z własnej woli. Także i za niego trzymam kciuki.
A kicia się nie odchudza? :wink:
Masz już jakiś plan na dietowanie?
pozdrawiam
Wiesz Zosiczku?
Jak ja bym sie oczyszczala to bym nie jadla zadnego nabialu, pieczywa pszennego, kawy, zadnych ketchupow itd.. Same warzywka glownie... I mnostwo zielonej herbatki.. Kiedys bylam na takiej diecie i przez 3 tygodnie "wyczyscilam" z siebie 4kg... Nabial wcale nie jest taki oczyszczajacy, bo zostawia w organizmie duzo sluzu.. I on tam sobie poprostu zalega...
Podejscia dietowego twojego mezczyzny gratuluje... Jak to dobrze i latwiej jest sie odchudzac w towarzystwie..
Przed chwilą wróciłam. Kawa z przyjaciółą zaczęła się później niż miała i trwała dłużej niż planowałyśmy. Była z mlekiem i była bardzo miła, jedyny minus to to, że kolację jem teraz. Ale to kasza manna na szklance chudego mleka więc chyba źle nie będzie. Generalnie jak właśnie policzyłam niemal idealnie dobiłam jedzeniem do tysiaka, a czuję się stokroć lepiej niż wczoraj wieczorem, lżejsza i w ogóle.
Wszystko poszło zgodnie z planem, z resztą mąż też bardzo grzecznie. U niego kolacja będzie jeszcze później albo w ogóle nie będzie bo jeszcze siedzi ze znajomymi w klubie.
Emila, nic mi nie mów o tym co wychodzi spod śniego, po warszawskich chodnikach nie da się chodzić. I śmierdzi. Ale to minie, a powietrze już cieplejsze ;) I będzie lepiej, z dnia na dzień, zobaczysz.
Mój mąż to jest w ogóle gigant pod tym względem bo przy mnie niesamowicie zmienił nawyki żywieniowe. Fakt, uwielbia różne strasznie tłuste i niezdrowe jedzenia ale jak chce to na warzywkach i chudym mięsku ze mną leci, aż miło. O kciukach przekażę. Kota jest na permanentnej diecie od trzech lat. Kiedy ją wsterylizowałam okazało się, że miała całe życie z hormonami i tyje od powietrza.
Plan niestety jeszcze nie powstał, nie było kiedy. Wiem jednak co i jak jutro, a później jakoś pójdzie.
Hana, ja też zawsze oczyszczałam się owocowo-warzywnie. Ale chodzi mi o takie jednodniowe dietki oczyszczające, nic dłuższego. Spróbowałam dnia mleczarza i bardzo fanie, mleko jak wiadomo ma właściwości przeczyszczające i u mnie spisało się na medal. Od jutra znowu tysiak klasyczny z kurczakiem 5 smaków z warzywami na obiad ;)
I ustatliliśmy, że pieczywo będzie można jeść nie częściej niż trzy razy w tygodniu.
No i oczywiście masz racje, że łatwiej. Nie wiem czy udałoby mi się tak schudnąć przy pierwszym podejściu 3 lata temu gdybym nie mieszkała i nie gotowała wtedy z mamą. Jej od tamtego czasu chudnięcie nie idzie nijak.
Dzisiejszy dzień bardzo udany, oby kolejne były podobne. Miałam jednak dziś ogarnąć chałupę, tak rozglądam się w koło i widzę bajzel straszny. I biję się ze sobą, sprzątać czy nie. Jeszcze angielski na jutro muszę odrobić.
Sprzątanie nie zając, nie ucieknie :wink: lepiej jednak weź ten angielski, a jak wróci mąż to spędź z nim czas, a nie ze szmatką :wink: (i radzi to ktoś, kto 2 tygodnie zbiera się do posprzątanie szafy... hehe.. czyżbym była leniem :twisted: :?: kurcze, musze się wziąsć!).
Zosiu gratuluję udanego dnia mleczarza :D super! :)
kurcze, od zawsze (tzn. odkąd Cię znam!) podziwiam Cię za siły i konsekwencję! Nie ma wpadek itd u Ciebie, tez tak chcę! :wink: moze kiedyś dorosnę do tego! a tymczasem mówię dobranoc i życze kolorowych snów i miłego dnia jutro :)
Zosiu, ja kocham mleczne żarcie: jogurty wszelkiego rodzaju, sery, serki, maślanki, kefirki itd. itp. :lol: :lol:
Bardzo dobrze się po nich czuję, zawierają jednak trochę białka, wapnia, więc nie są takie złe, pod warunkiem, że chude i bez tłuszczu :D
Ja też czuję się dzisiaj o niebo lepiej niż wczoraj: lżej i radośniej :D
No zmykam - dobranoc 8)
Kasiu, po pracy udało mi się dorwać chudy ser piątnicy, jutro może nie ale w środę sobie zjem ;-) Ja też lubię niemal wszystko co mleczne.
Anikasku, zawstydzasz mnie. Szczególnie po tak tragicznym weekendzie jak ten co za mną. No i biorąc pod uwagę, że od listopada kręcę się wokół tej samej wadze.
Sprzątania nie było, co gorsza, angielskiego też nie. Za to chwila z mężem i dłuższa na forum. Przynajmniej nadrobiłam większość zaległości. Angielski zrobię jutro w pracy.
Kalorii 998 bodajże, nieco ponad 2 litry płynów + kawa czyli generalnie nie jest źle. Wrócę tu jutro. Do pracy idę na 8. A po pracy postaram się pójść na manicure bo moje dłonie wołają o pomstę do nieba.
Zosiczku milej nocki i przyjemnego manicurowania sie jutro...
witaj zosik!
tak czytam o tym mleczarzu i jesli chodzi o oczyszczanie to tak jak hania napisala, jeszcze nie spotkalam sie z mlecznym oczyszczaniem, zazwyczaj wszedzie podczas oczyszczania zabronione sa jakiekolwiek produkty mleczne, a skad znacz ten plan oczyszczajacy? ja uwielbiam mleko, sery, kefiry, jogurty o rany... ja moglabym tylko na przetworach mlecznych zyc :) w przedszkolu dzieci plakaly nad zupa mleczna, a ja mialam wtedy raj, bo zjadalam zawsze za dwoch :D gorzej juz bylo przy obiedzie :? ale sniadania wspominam cudownie :D
Jumbo, o dniu mleczarza czytałam tu na diecie na wielu wątkach, ciężko mi powiedzieć u kogo konkretnie. Miał zadziałać nie tyle oczyszczająco (na organizm) co przeczyszczająco (na jelita). I tak też się stało. Czyż po zjedzeniu płatków z mlekiem nie biegniemy po chwili do toalety? Ja tak. Swoje zadanie więc mleczarz spełnił, głodna nie byłam, kalorii akurat, waga dziś powiedziała 65,4 czyli niemal tyle ile przed weekendem. Od dziś znów klasyczny tysiak, zobaczę czy będę chudnąć czy nie.
Humor dziś dopisuje, chmury w trakcie rozwiewania, słońce wychodzi, ciepło się robi.
Hana, dzięki ;)
Zosia czy ja dobrze widzę???Mąż na diecie???
Przecież on chyba za gruby nie jest?Tak wnioskuję ze zdjęć ślubnych :-)
To pewnie twoja sprawka :-)
Buźka.
Zdaje sie miałaś podnieść minimum do 1200kcal :twisted:
Mówiłam,że taki weekendowy wyskok na pewno nie położy diety tym bardziej,że z Ciebie taka zdyscyplinowana osóbka :D
Pozdrawiam wtorkowo
***
Grażyna
Zosiu, pozdrawiam porannie.
Wyspałam się w końcu trochę i od razu mi lepiej :D
Jak miło zacząć dzień od dyskusji na gorum.
Maluszku, absolutnie nie moja! Mąż nie jest grubasem ale pare kilo za dużo ma i owszem, szczególnie na brzuchu. Postanowił coś z tym zrobić, a będzie to o tyle wygodne, że i tak staramy się jeść jeden posiłek razem, będzie lekki, a reszta pod moją kontrolą :)
Grażynko, miałam ale jakoś nie jestem do tego przekonana. Mam wrażenie, że na zwiększonym limicie tyję, a przede wszystkim, nie mogę jakoś dobrze rozłożyć posiłków i w efekcie jem więcej wieczorem. Po tym weekendzie wracam do tysiaka i zobaczę czy będę chudnąć. Jeśli nie, będę kombinować :)