-
Cześć Zosiu,
Wpadam z szybciutką wizytą i pozdrowieniami. Jestem w gościach i nie mam pełnego dostępu do neta, ale pamiętam o Tobie i gorąco pozdrawiam.
Strasznie się cieszę, że Twoja waga tak ślicznie leci! Gratuluję.
Jeszcze raz pozdrawiam cieplutko
Kaszania
Ps. Ja też uwielbiam sery. Zwłaszcza te pleśniowe.
-
W końcu dotarłam i do siebie. Was już poodwiedzałam, to teraz napiszę jak to było.
Bo wczorajszy dzień wcale nie wypadł tak różowo jak planowałam.
Pojechaliśmy bowiem na kolację do moich rodziców. Przy czym podkreślałam, że MUSZĘ ją zjeść przed 21. Mama stwierdziła, że oczywiście, będzie nawet wcześniej. W efekcie, zaczęliśmy jeść o 21:40, ale cóż miałam czynić? Miałam zjedzone niespełna 600 kcal, więc głupio nic nie zjeść.
A były grilowane bakłażany z sosem jogurtowo czosnkowym, ryba duszona w sosie pomidorowo paprykowym i sałata z kurkami. Oj ma ta moja mama pomysły! A jakie to dobre wszystko było!
Nawet ryba. Co ja mówię, ryba była pyszna! Ja dopiero raczkuję w temacie morskich stworzeń bo do niedawna nie umiałam się zmusić by wziąć je do ust. Zupełnie jak ze szpinakiem. Lawinowo mi się zmieniają gusta!
Tak czy siak czułam wczoraj, że gdyby nie ta późna kolacja, to waga byłaby niższa. I rzeczywiście, dziś pokazała, trzeci dzień z rzędu 70,4, czyli jeśli bym zjadła normalnie, byłoby mniej. Tak sądzę.
Ale co mi tam. Najwyżej nie pokaże mi w poniedziałek '6' z przodu.
Zastój z resztą pewnie spowodowany jest zbliżającym się okresem. Mam dwa dni żeby się zdecydować co z nim zrobić, bo powinien mi się zacząć w czwartek, a ja na weekend wyjeżdżam znów pod namiot i może nie koniecznie muszę mieć wtedy taki balast. Więc chyba sobie wezmę kilka pigułek więcej i przesunę go na po powrocie. Zastanawiam się tylko czy mój organizm to zrozumie, czy też zatrzyma chudnięcie tak czy siak? :)
Dziś na śniadanie przykładnie płatki i otręby z mlekiem.
Wody wypiłam już ponad litr. To ostatnio wcale nie oczywiste, bo nie wiedzieć czemu, zaczęłam pić mniej. Już dochodziłam do 3 litrów samej wody dziennie, a teraz mi wychodzą 2 litry wszystkiego, wliczając herbatę i soki ewentualne. Ale nic to, popracujemy.
Dorotko był miły, tylko późny!
[b]Kaszaniu, baw się dobrze z rodzinką i pilnuj ptaszka. A gatunek sprawdź na sieci. Wstukaj w googla w wyszukiwarkę grafiki obie opcje i popatrz, która bardziej przypomina twojego :)
Biegnę do pracy, odezwę się później!
-
Ach te mamy...pamietam ze moja tez bardzo lubila gotowac ale nigdy nie miala czasu tak wiec role "gosposi " przejal Mumin i tak juz zostalo :) Ale tata tez wysmienicie gotuje :) Zwlaszcza lasagne ze szpinakiem i inne tuczace rzeczy, w sumie te dietetyczne tez potrafi...hihihihi...skoro mialas wczoraj zjedzone 600 kalorii to dobrze ze zjadlas troche szkoda tylko ze tak pozno..ale nic to ;) spalisz...:D
POZDRAWIAM i zycze milej pracki :*
-
Same pyszności były na tej kolacji,hoho :wink:
Udanego weekendu życze :!: :!: :!:
Ja wracam do roboty,mam nadzieję że domyję niebieskie ręce po przebieraniu porzeczek :x :wink:
buziaki :D
-
Ja tak szybciutko, przed samym wyjściem z pracy.
Na obiad zjadłam talerz zabielanej jarzynowej zupy i po trosze groszku i kukurydzy z puszki + ogórek zielony, a potem jeszcze jogobellę light. Kalorii zjedzonych 650 czy jakoś tak. Muszę coś na kolację fajnego wymyślić, ale to już w drodze do domu.
Pisałam, że mam zlecenie. Żeby się wyrobić powinnam spędzać nad nim 3 godziny dziennie codziennie. Ale jak skoro wracam do domu najwcześniej o 18, a jeszcze chciałabym kiedyś odpocząć? Uznałam, że etat, nie etat, trochę czasu w pracy marnuję. I jak mam tylko wolne to uruchamiam co trzeba i robię. Mam tylko nadzieję, że mnie na tym nikt nie przyłapie, bo byłoby nieciekawie.
Trochę więc mam już zrobione. A teraz uciekam! Wieczorkiem postaram się tu wrócić!
-
No i mamy wieczór.
Na kolację zjedliśmy z Mężczyzną makaron sojowy z kurczakiem, pieczarkami i marchewką. Pyszne i całkiem mało kaloryczne. A do picia wyciągnęłam z lodówki drinka Bacardi Breezer melonowego. Kupiłam tydzień temu i w końcu mnie natchnęło żeby spróbować.
Suma summarum wyszło mi więc z 70 kcal ponad limit, ale jakich smacznych! :)
Humor dopisuje, zmobilizowałam się w końcu do maseczkowania, właśnie ostatnia - nawilżająca wylądowała na mojej twarzy. I zabieram się za kolejny krok mojego zlecenia.
Jutro zaś idę z Mężczyzną na zakupy (szukamy stroju w którym wystąpi na ślubie naszych przyjaciół. Już za trzy tygodnie!) i na jogę! :)
-
Hej Zosienko!! Ciesze sie, ze tak dobrze ci idzie!! Juz juz atakujesz ta szosteczke!! Maseczki tez by mi sie przydaly...czemu taka leniwa jestem...nic sie przeciez samo nie zrobi..Piatek wieczor...a mi sie chce juz spac. Jak ja to robilam 10 lat temu, ze w piatek i sobote cale noce na jakis imprezach przebalowalam....
Co do wykorzystywania czasu w pracy, to rob, co masz robic, ale nie daj sie zlapac. Ja korygowalam moja prace magisterska tez w pracy:-)))
Buziaki i fajnego weekendu zycze..i udanych zakupow!
-
Dziewczynki!
Dziś będzie dzień wstrzymanego dietowo oddechu. Bo wiecie co? Waga dziś rano powiedziała do mnie... 70,00 Dokładnie. Ani trochę więcej, ani mniej! A to oznacza, że jakikolwiek spadek wagi, nawet najmniejszy, spowoduje zmianę cyfry z przodu!
I ja to chcę dziś osiągnąć. Tak więc dziś będzie idealnie dietowy dzień, będzie półtorej godziny jogi, sporo łażenia (będę kupować ciuchy i ubrania nie sobie. szok :) ), będzie praca przed komputerem oraz zjedzenie ostatniego czegokolwiek najpóźniej o 21, a pewnie wcześniej. I jutro waga się do mnie uśmiechnie.
Taki jest mój plan :)
Na śniadanie płatki + otręby + mleko. Za godzinkę zjem jeszcze jogurt, bo potem 2 godziny niejedzenia przed jogą, a ona się skończy o 14, to najwcześniej pół godziny później coś zjem i bym zgłodniała.
Pogoda za oknem jesienna, zimno i szaro, a ja humor i tak mam dobry!
Magdalenko ja tam nigdy typem imprezowym nie byłam, ale noce zarywałam ciągle, a teraz też już tak nie bardzo. Wczoraj poszłam spać grubo przed północą. Ale co tam :)
PS. Proszę o trzymanie kciuków za mój plan :)
-
No już po najintensywniejszej części dnia!
Byliśmy na zakupach (Mężczyzna nie kupił nic, ja mam nieco bielizny, koszulkę i bluzo-kurtkę ze szmateksu :] ). Oczywiście efekty zupełnie nie - celowe :)
Potem byłam na jodze, na której nie dałam rady zrobić dobrze dwóch ćwiczeń (przy pierwszym wychodzi na jaw moja kiepska równowaga, przy drugim słabe dłonie, a dokładniej chwyt), ale za to inne robię na tyle dobrze, że prowadzący dokładał mi utrudnienia, 'bo inaczej zbyt mało intensywnie pracujesz'.
Wyszłam w świetnym humorze. Po dwóch godzinach od wyjścia zaczynam czuć, że nie mam na nic siły, a mięśnie wcale nie robią tego co im każę! :)
Leczo właśnie dochodzi, a po odpoczynku zabieram się za pracę.
-
Fajnie że jesteś w dobrym humorze,ja odwrotnie.
Nie ma co,super sobie radzisz,życzę Ci z całego serducha tej 6 z przodu :!: :!: :!: