-
No ja wiem, że pecha nie ma. Ale jak często zdarza się wam, że kupujecie spleśniały jogurt? Dopiero co, niespełna miesiąc temu miałam tę 'przyjemność', dziś znowu! Fakt, data ważności do dziś ale powinien być jeszcze dobry! Koleżanka dzwoni do producenta, po co mi drugi badziewny t-shirt.
Brat już powinien skończyć pisać maturę ale wieści nie mam. Wiem natomiast, że w sobotę sam zdjął sobie z nogi gips i jutro będzie szedł do szpitala bo od wczoraj dużo bardziej go boli. No i zdaje się, że WOS w przeciwieństwie do poprzednich przedmiotów był trudny i nieciekawy. Uh.
-
Zosieńko dobrze Cię widzieć z powrotem :-) Smutno tu bez Ciebie było :-(
Spotkanko musiało być super bo spotkały się w końcu trzy super babeczki :D
Żałuję, że nie mogłam być za wami ale naprawdę liczę na to że będziesz w Krakowie :wink: :wink:
Wiem, że byliście w Krakowie tylko przejadem i nie było by czasu się spotkać, nie martw się nadrobimy to w czerwcu :-)
Zosieńko po 9 dniach urlopu to ja sobie siebie nie wyobrażam w pracy...troszke się cieszę, że mnie ominął długi weekend przynajmniej dziś nie przeżywałam szoku aklimatyzacyjnego :-) Ale napewno świetnie dałaś sobie z tym radę...
A jedzonko no cóż...u mnie też wystarczyło by 9 nieładnych dni by przybrać 3 kilo dlatego dobrze to znam...ale wzięłaś się w garśc i to najwazniejsze :-)
Zosieńko brat napewno pozdaje wszystko...wos w końcu nie jest taki trudny no chyba, że tak było za moich czasów a teraz coś się w tym względzie zmieniło...
Zosieńko wypoczywaj i przyzwyczajaj dio starych włości :-)
Buźka.
-
No i mamy wtorek. Słoneczny i ciepły (na zewnątrz bo tu gdzie siedzę jak zwykle zimno ;) ). Ja w pracy już od godziny, wyjdę mam nadzieję o 16 więc jeszcze poczuję ciepło słoneczka. Właśnie sprawdziłam, że angielski dziś z lektorem więc nawet nie muszę pracy domowej robić. Umówię się tylko z koleżanką, że mi skseruje notatki z czwartku i mam spokój. Może uda się z przyjaciółką spotkać przez ten czas?
Wczoraj wieczorem byliśmy u mojej mamie na kolacji. Za chwilę stracę na jakiś czas dostęp do komputera ale później policzę ile tego wszystkiego było. Myślę, że limitu nie przekroczyłam bo wychodząc z pracy miałam na koncie 650 kcal ale i tak to rozpiszę. No i niestety, zawieźliśmy do mamy wszystkie wałówkowe ciasta ale skusiłam się na nie. Zjadłam w sumie jeden kawałek (znaczy trzy różnych ciast ale maleńkie). No to zmykam!
Maluszku, wszystko wskazuje na to, że w Krakowie będę. Już będę po wypłacie wtedy więc kasa będzie, mam nadzieję, że i długi, które pewnie na dniach powstaną zostaną spłacone. Więc do zobaczenia już niedługo!
-
Zosiu
musimy korzystać z ładnej pogody maksymalnie,bo straszą jakimś deszczowym latem :shock: może spacer z przyjaciółką :?: Podziwiam to jak potrafisz momentalnie przestroić się na właściwe tory :shock: no i strasznie się cieszę,że spotkamy się znowu niedługo :D
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
Zła jestem na siebie strasznie. Poszłam na przerwę i zgodnie z planem zjadłam sobie jakieś 150g sałatki jarzynowej z majonezem. Policzyłam, że w takiej ilości jest gdzieś łyżka tego niezbyt zdrowego i potrzebnego dodatku ale cotam, akurat na drugie śniadanie kalorycznie. A potem co? Przyssałam się do wafelków! No i na koncie mam już 550kcal, a jeszcze nawet lunchu nie jadłam! Głupia głupia!
Co więcej, policzyłam wczorajszą kolację i wygląda na to, że pochłonęłam jakieś 1350 kcal czyli o 150 za dużo.
Grażynko, to by było na tyle jeśli chodzi o łatwe przestawienie się ;/ A wydawało mi się, że tak właśnie będzie.
Na dodatek w czwartek straciłam zajęcia z lektorem (ważniejsze), dziś mam z nativem, a w czwartek się spóźnie albo w ogóle nie dotrę ze względu na pracę. No i to mnie jeszcze bardziej zezłościło. I humor zepsuło. O.
-
Zosieńko trudno , oj trudno wrócić na właściwe tory............... Wczoraj wprawdzie udało mi się zamknąć w 1200 kcal, ale zaliczyłam 3 herbatniki w czekoladzie. Po dniach rozpusty strasznie chce mi się słodkiego i z tym będę musiała najbardziej walczyć.
Co do wagi , to jędza pokazała 1,5 kilo więcej niż przed urlopem..........Jakoś się tym wcale nie przejełam, bo raczej jestem świadoma, że jak sobie popuszczę cugle, to waga błyskawicznie robi skok w górę............Zosiu jeszcze raz napiszę, że strasznie się ciesze, że się poznałyśmy. Jesteś fantastyczną osóbką, prawie taką , jaką sobie Ciebie wyobrażałam............Już nie mogę się doczekać spotkania w Krakowie..........
Buziaki
P.S. I uśmiechnij się szeroko, bo nie warto się złościć w taki przepiekny słoneczny dzień.................
-
Zosiu, ja podobniej jak Ty, właśnie marznę w pracy :(
Siedzę w ciepłym swetrze i mam zlodowaciałe dłonie.
A za oknem tak pięknie.
Wafelkami się nie przejmuj. Ja wczoraj w kinie zjadłam 1/2 kubełka popcornu a w domciu poprawiłam Big Fruitem i Crispello Milki :D
Od dzisiaj jednak znowu na dietce :!:
Nie ma zmiłuj.
A na dietce będę do początków czerwca, czyli do corocznego grillowania u mojej siostry w Konstancinie :D
Po grillu oczywiście też będę na diecie :wink:
-
Dołączam do marznąco-marudzących. Mi też zimno. Siedzę w marynatce i grzeję się herbatą.
Zosiu, zapomnij o wafelkach i dietuj od teraz. Koniec z rozpustą. Krzyczę na Ciebie normalnie. Ładnie do dietki wracaj, a ja Ci swoją niechęć do jedzenia wysyłam ;)
Mam książkę o odchudzaniu, którą powinnam odkopać, sama przeczytać, a później dać Tobie. I tak właśnie zrobię. Przypomnij mi tylko, ok?
I nie dawaj się niczemy, wystarczy, że ja mam popsuty humor i jestem jak burza. Aż mi wszyscy z pokoju uciekili.
ściskam, pozdrawiam i wogóle
-
Jestem już po lunchu. Zjadłam porcję kaszy gryczanej i skubnęłam nieco surówki ale była niedobra. Niestety, nie chce być inaczej, na koncie mam 800 kcal. Tak więc jogurt i reszta sałatki zostaje na jutro, przed pracą pójdę na zupę, a potem w domu jakaś kolacja. I mam nadzieję, że nic niespodziewanego nie wpadnie już.
Humor nadal mi nie dopisuje. Po wypiciu kawy jestem bardziej pozbierana ale za to strasznie boli mnie głowa. I strasznie nie mam ochoty na ten angielski z nativem. Jednak niewiele mi on daje! I najchętniej nie szła bym na niego tylko na jakiś spacer taka śliczna pogoda za oknem. Postaram się jednak zebrać i odnaleźć jakąś motywację.
Asiu, dzięki wielkie. Ciekawa jestem co to jest to 'prawie' znaczy się w czym odbiegałam od wyobrażenia? No i jestem pełna podziwu, że bez problemu mnie poznałyście!
Kasiu, no to poszalałaś :) Ja chwilowo sama nie wiem co ze sobą i swoją dietą zrobić. Pewnie to co zwykle ale głowa mnie tak boli, że nie mam siły o tym myśleć.
Emilko, już nie krzycz. Choć masz rację oczywiście. Niechęć do jedzenia jeszcze nie dotarła ale może są zakłócenia wynikające z bólu głowy. Co do książki o diecie to nie jestem przekonana. Jakoś nigdy nie potrzebowałam o tym czytać, wiem jakie powinnam mieć nastawienie i jak próbować osiągnąć cel tylko chyba nie bardzo mam do tego siłę po prostu. A jak pouciekali to przynajmniej spokój masz. ;-) Żartuję oczywiście. Mam nadzieję, że coś się stanie i nam humory się podreperują. Może samo wyjście z pracy wystarczy?
-
Jestem już po lunchu. Zjadłam porcję kaszy gryczanej i skubnęłam nieco surówki ale była niedobra. Niestety, nie chce być inaczej, na koncie mam 800 kcal. Tak więc jogurt i reszta sałatki zostaje na jutro, przed pracą pójdę na zupę, a potem w domu jakaś kolacja. I mam nadzieję, że nic niespodziewanego nie wpadnie już.
Humor nadal mi nie dopisuje. Po wypiciu kawy jestem bardziej pozbierana ale za to strasznie boli mnie głowa. I strasznie nie mam ochoty na ten angielski z nativem. Jednak niewiele mi on daje! I najchętniej nie szła bym na niego tylko na jakiś spacer taka śliczna pogoda za oknem. Postaram się jednak zebrać i odnaleźć jakąś motywację.
Asiu, dzięki wielkie. Ciekawa jestem co to jest to 'prawie' znaczy się w czym odbiegałam od wyobrażenia? No i jestem pełna podziwu, że bez problemu mnie poznałyście!
Kasiu, no to poszalałaś :) Ja chwilowo sama nie wiem co ze sobą i swoją dietą zrobić. Pewnie to co zwykle ale głowa mnie tak boli, że nie mam siły o tym myśleć.
Emilko, już nie krzycz. Choć masz rację oczywiście. Niechęć do jedzenia jeszcze nie dotarła ale może są zakłócenia wynikające z bólu głowy. Co do książki o diecie to nie jestem przekonana. Jakoś nigdy nie potrzebowałam o tym czytać, wiem jakie powinnam mieć nastawienie i jak próbować osiągnąć cel tylko chyba nie bardzo mam do tego siłę po prostu. A jak pouciekali to przynajmniej spokój masz. ;-) Żartuję oczywiście. Mam nadzieję, że coś się stanie i nam humory się podreperują. Może samo wyjście z pracy wystarczy?
-
Zosiu,
rzeczywiście nastawienie do życia po pracy trochę się zmieniło nie do końca, ale zawsze.
Mi chęc do jedzenia pojawiła się i mam nadzieję, że moja była niechęc już dotatła i to właśnie do Ciebie.
Co do ksiązki, to ja też fanatyczką nie jestem. I wiem jak to powinno wyglądać. Ale jak sobie poczytam to wiara w siebie i motywacja trochę rosną. I tylko dlatego chciałam Ci ją podesłać do przeczytania.
Idz koniecznie na angielski. Takie wykonanie plany mimo niechęci trochę pozytywniwj nastawia do świata.
pozdrawiam
-
Emilko, jak zwykle masz rację. Napisałam zaległego maila, próbowałam sie dodzwonić do ubezpieczalni, poszłam na angielski. I było całkiem fajnie. Jedynie głowa z czasem bolała mnie coraz bardziej, a teraz ledwo żyję. W domu zjadłam rosołu chudego z ryżem i chyba zaraz pójdę najzwyczajniej w świecie spać.
Przed zajęciami byłam w Green Wayu i zjadłam sobie warzywa curry. Chyba z mrożonki ale bardzo smaczne i do tego surówka z marchewki. Najadłam się i generalnie jest lepiej. Jutro po pracy mam się spotykać w sprawie dodatkowej pracy no i muszę przygotować się na angielski bo w czwartek w pracy nie będzie się pewnie dało.
-
Zosiu help :!: :!: :!:
Grzebie od rana w necie w poszukiwaniu kaloryczności mozarelli i nie mogę znaleźć :shock: na opakowanie tej , którą kupuję też brak takiej informacji :shock: nie wiem jak ją liczyć, a że zasmakowała mi bardzo i postanowiłam trzymać się limitów kalorycznych - to informacja bardzo by mi sie przydała :roll:
Jaka ta dodatkowa praca???
Pozdrawiam
***
Grażyna
Ok znalazłam :D
ser mozzarella pełnotłusty 286
ser mozzarella tłusty 257
mój ma zawartość tłuszczu 44% w suchej masie - tzn jest tłusty czy pełnotłusty :?
-
Zosiu,
jak dziś u Ciebie? Wyspałaś się?
I jak nastawienie do świata?
pozdrawiam i ślę słońce, bo w radiu mówią, że u Ciebie chmury, a u mnie już słońce zaczyna wyglądać :D
-
Wczorajszy ból głowy spowodował, że w łóżku byłam już chyba koło 21:40. O 5 rano się obudziłam wyspana i zastanawiałam się czy wstać, stwierdziłam jednak, że okazji do wyspania się porządnego niewiele i do 7 jeszcze spałam. Wstałam wyspana i w dobrym humorze, wszystko jakoś szybko szło i generalnie jest bez porównania lepiej niż było.
Na śniadanie zjadłam kaszkę manną campiny (strasznie słodka!), a na drugie resztę sałatki jarzynowej. Mam nadzieję, że nie policzyłam za nią za mało, ale jeśli nie to na koncie mam 390 kcal czyli akurat. Poranne ważenie (środa) wskazało nieznaczny ale jednak spadek więc dobrze jest, szczególnie, że dzisiejszy dzień planuję już zupełnie bez wpadek. Na kolację będzie zupa pomidorowa z odrobiną makaronu więc wcześniej mogę 'poszaleć' żeby mi za mało nie wyszło! ;-) Ale słodyczy nie będzie. Najwyżej mały oscypek jako przekąska albo pomarańcza?
Grażynko, moim zdaniem ta twoja mozarella jest tłusta czyli jakieś 257/100. Smakowała? ;) Praca na dniach książki, tym razem jednak nie przy ksiażkach ale przy wystanie. I jeszcze sama nie wiem co mam robić.
Emilko, wyspana i w dobrym humorze. Rano było zimno i rzeczywiście chmur trochę jest ale już od dłuższego czasu słońce świeci więc jestem dobrej myśli ;) Nastawienie też bez porównania lepsze, a wczorajszy angielski był całkiem fajny. Jesteśmy na 1 czerwca umówieni na wspólne piwo znowu :) A u ciebie jak? Zaraz pobiegnę poczytać.
W pracy od dziś zacznie się bieganie i generalnie zamieszanie jak znam życie ale może to i dobrze, szybciej dzień minie :) Przed chwilą dowiedziałam się, że w poniedziałek będzie u nas nocował znajomy, na co już się cieszę, po spotkaniu w Krakowie zostanę na noc u tegoż znajomego i jego dziewczyny więc też super. Poza tym jestem już umówiona w sprawie ubezpieczenia, wiem co i jak, zamówiłam sobie recepty na przeciwalergiczne leki bo się skończyło i w ogóle chyba wszystko co miałam to pozałatwiałam. Poszło niemal jak z płatka. Jeszcze tylko wykombinować pieniądze na to ubezpieczenie ;-)
-
Zosiu,
no to barzdo się cieszę :D
Powiem Ci w sekrecie, że mi też szukuje się dodatkowa praca. Czy Ci to czegoś nie przypomina? :twisted:
Byłam niedawno u mamy i zrobiła mi strasznej ochoty na sałatę z rzodkiewką i jajkami pokrojonymi w ćwiartki. I tym sposobem mam szybki obiad na dziś.
-
Emilko, sałatka brzmi świetnie. Czy do tego sosik jogurtowy? Mniam! Dodatkowa praca potwierdza regułę, jak zwykle ;-) A co to będzie u ciebie? I kiedy??
-
Ja jeszcze w kwestii mozzarelli :)
Jest również mozzarella light Zotta - 165 kcal w 100 g, tak samo dobra, tyle że dość ciężko ją kupić.
Kiedyś stale była w Geancie, ale ostatnio jej nie widziałam.
Szkoda, że sery są generalnie takie kaloryczne, bo 100 g to w sumie nie taka znowu oszałamiająca ilość a kalorii sporo.
Tak czy siak mozzarellę lubię 8)
-
Kasiu, Galbani też ma light wersję, zieloną i też strasznie trudno ją dostać. Gdyby ktoś wymyślił żeby sery tak smakowały, a były kaloryczne jak marchewka.... mmmm. Bo ja uwielbiam sery :)
-
Zosiu, wiesz, to chyba raczej o Galbaniego mi chodziło a nie o Zotta, tak teraz już jestem pewna, zielona wersja Galbani :)
Pomyliłam producentów :oops:
Ja też bardzo lubię sery.
No właśnie dlaczego nikt jeszcze nie wymyślił sera o kaloryczności marchewki? :lol:
W kosmos to polecieć potrafią a tego nie :wink:
-
Zgadzam sie odnośnie serów :wink:
Moje pochodzą z auchan - w promocji 2zł z drobnym groszem, light widziłam, ale ostatnio przeczytałam nt. produktów light,ze niekoniecznie :roll: lepiej zjeść mniej normalnego niż light, które zawierają więcej węglowodanów i innych świństw poprawiających smak :evil:
Mój lunch ostatnio wygląda tak - kulka mozarelli 125 gr - 321kcal, pomidor ok. 35, sałata zielona no powiedzmy 20kcal, łyżeczka oleju lnianego - 45kcal???, bazylia - w sumie ok.425-450 kcal, a najedzona jestem do obiadu :roll: Mozarellę kupiłam pierwszy raz niedawno, bo jest na liście niewielu serów,które w ogóle są na liście dozwolonego nabiału dla grupy "0" i bardzo mi zasmakowała :wink: jeszcze nie próbowałam zapiekanej, a mam parę pomysłów :wink: wkleiłam tez trochę do przepisów :roll:
qrka musze dzwonić, bo robia nam jakies dzikie raporty - jeden z liderów jest fanem excella i amerykańskich wskaźników dla CC
Buziaki
***
Grażyna
-
Zosieńko cieszę się, że dziś samopoczucie o niebo lepsze. Na wagę nie ma co stawać , najlepiej przeczekać parę dni. Ja już dziś po wczorajszym ładnym dniu , czuję się lżejsza, ale waga jest u mamy , więc nie kusi.
Co do serów, to ja akurat nie przepadam , owszem zjem , ale żebym dała się zabić , to raczej nie. No i całe szczęście, przynajmniej tej jednej rzeczy nie lubię.
Buziaki
-
Zosiu zaglądam serdecznie uściskać.
buziaki śle :)
-
Zosiu,
moj ma związek właśnie z teściem i jego umawianiem mnie. A więcej z oczywistycz powodów będzie po południu.
jakie masz plany na lunch?
-
Sytuacja w pracy zrobiła się naprawdę zabawna. W sekretariatach różnych w mojej firmie pracuje nas 5. W tej chwili jedna na urlopie, druga chora, trzecia musi wcześniej wyjść, a czwarta przyszła wcześniej więc też o 16 kończy. Zostaję więc sama, a do obsadzenia mam 3 sekretariaty. Babka, która za zwyczaj pierwsza jest do rządzenia i ustalania naszej pracy umyła ręce, kierowniczka nawet się nie zainteresowała, musiałam więc nieźle się nagimnastykować żeby wymyślić jak to zrobić. Jutro natomiast sytuacja będzie analogiczna, poza tym, że wcześniej muszę wyjść również ja :>
Poszłam do viceprezesa powiedziałam co i jak, zaproponowałam rozwiązanie, a on był tak zdziwiony, że się zgodził. Jeśli więc drugi vice, który jutro przyjeżdża ze stanów, oraz sam prezes się nie przeciwstawią to powiennam jutro dotrzeć na angielski i to na czas! Strasznie mnie to cieszy.
Na lunch zjadłam kaszę gryczaną i trochę warzywek z mrożonki, na koncie mam 590 kcal, fantazję w ramach podwieczorku, zupę pomidorową na kolację i zastanawiam się co zrobić żeby dobić. Pewnie będzie oscypek i jakiś owoc jeszcze :)
Kasiu, po prostu nieodpowiednimi rzeczami się zajmują :>
Grażynko, ja słyszałam podobnie o tych nabiałach bez tłuszczu, znaczy jogurt 0% tłuszczu może być słodzony cukrem i być bardziej kaloryczny od zwykłego. Ja mozarellę znam od dziecka i kocham. :) Powodzenia w pracy.
Asiu, odnośnie ważenia to ustaliłam sobie, że sprawdzać się będę w środy i niedziele i zamierzam się tego trzymać. Dziś wlazłam żeby upewnić się, że mimo wszystko waga choć odrobinę spada. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma, szczególnie, że będzie już bez wpadek. O. Ja sery uwielbiam żółte, kozie, pleśniowe, białe, owcze, najmniej zwykłe zółte wędzone i topione ale tez ujdą ;)
Dumko, powodzenia we wszystkim :)
Emilko, a przynajmniej sensownie na tym dorobisz? Lunch jak widzisz był bardzo ładny. Zaraz po pracy chyba pochłonę oscypka :) Muszę sprawdzić ile on ma kalorii. Myślę, że podobnie jak feta? Zważyłam wczoraj, że taki najmniejszy waży 25g, a zjadamy go na spółkę z mężem więc napewno nie ma problemu :)
Popijam właśnie zieloną herbatkę i zastanawiam się czemu dopiero niedawno odkryłam, że tak dobrze robi wypicie jej po obiedzie?
-
Zosiu, takie szaleństwo sekretariatowe to miałam, gdy na początku mojej "kariery" zawodowej pracowałam w MSZ.
Wiem, co to znaczy, też musiałam się nieźle gimnastykować, pracowałam w Depart. Prawno-Konsularnym z samymi zblazowanymi prawnikami a było ich chyba z 50 i każdy chciał mieć wszystko na wczoraj :evil:
Dochodziły jeszcze dyżury w święta i w weekendy, tzn. trzeba było siedzieć w domu pod telefonem i czekać na autko z MSZ: mogło przyjechać albo i nie.
A pensja była taka, że za swoją pierwszą, kupiłam sobie torebkę i nic mi nie zostało :lol:
Dlatego też wytrzymałam tam tylko rok a potem ... zaszłam sobie w ciążę :P
-
Kasiu, jest to jakiś sposób ;-) Ja z resztą już w pracy usłyszałam, że następna w kolejce jestem właśnie ja odnośnie ciąży ;-) Tylko jakoś mój mąż nie jest do tego przekonany.
Na podwieczorek zjadłam właśnie fantazję i mam 735 kcal na koncie. Sprawdziłam, że oscypek ma 280 kcal w 100g czyli nie tak tragicznie. Dziś będzie napewno zjedzony. No i coś za mną chodzi taki pyszny, z grilla :)
Po pracy jadę dowiedzieć się czegoś więcej o pracy tej na weekend i mam tylko nadzieję, że nie będzie ponad moje siły czy możliwości. Bo coś słyszałam o pilnowaniu nagłośnienia, a przy konsoli to ja jednak w życiu nie siedziałam. Mąż tak, szwagier i owszem, brat własny również i nawet mamy kolegę dźwiękowca ale jednak się tej wiedzy przez osmozę nie przejmuje ;-)
-
Zosiu, podziwiam Cię za to, że szukasz dodatkowej pracy, czy się nam nie zapracujesz?
Ojejku, mi by się nie chciało w weekendy, Boże, jaki ja jestem leń :?
Ja dzisiaj też będę grillować: pangę :D
-
Kasiu, mi się nie chce, oj jak mi się nie chce. Ale moja pensja goła na niewiele starcza. Mąż gdyby nie robił zleceń to na nic by nam nie starczało. On pracuje strasznie dużo więc mi aż głupio, że tylko te czterdzieści kilka godzin w tygodniu. Więc jak tylko jest okazja to dorabiam.
Siedzę niemal sama w 'mojej' części biura, popijam wodę i odliczam ile do wyjścia. Jeszcze 36 minut ;-)
-
Zosiu, ja przecież doskonale to rozumiem, ale i tak Cię podziwiam :wink:
-------------------------------------------------------------------------------------
Już to opisałam u siebie, ale zapytam jeszcze Zosiu w Twoim wątku, bo Ty doświadczona jesteś w sprawie domowego grillowania.
Zrobiłam właśnie pangę na moim nowym grillu, ale ona zupełnie się rozpadła, przykleiła...
Czy powinnam ociupinkę natłuścić powierzchnie grillujące czy rybę?
Jak to jest z tym elektrycznym grillowaniem?
-
Kasiu, nigdy jeszcze na grillu nie robiłam ryby więc nie wiem czy z nią nie jest jakoś inaczej. Jeśli jednak robię mięso to je lekko natłuszczam no i w przeciwieństwie do zwykłego grilla węglowego, poruszam dość często samym mięsem. A może po prostu temperatura grilla była za duża?
Po pracy zgodnie z planem pojechałam obgadać dodatkową robotę. Już wiem co i jak i jestem lekko przerażona. W (przyszłą) sobotę od 21 do mniej więcej północy, w niedzielę od 9 do 21.
A po powrocie czekała na mnie pyszna zupka pomidorowa. Jako że kalorii miałam jeszcze w brud, zjadłam pół oscypka, pół pomarańczy i półtora sucharka z niskokaloryczną margaryną. Kalorii wyszło mi 1033 więc i tak niezbyt wiele ale na dziś starczy. Tylko nadal czerwonej herbaty do domu sobie nie kupiłam.
No i najważniejsze. Mąż dziś postawił mi komputer. Procesor słaby, pamięci niewiele ale działa! Wracam więc na forum pełną parą choć postaram się jednak wieczorne siedzenie ograniczać bo sporo rzeczy do zrobienia.
-
Jeszcze tylko dodam, że to był pierwszy od dłuższego czasu absolutnie bezsłodyczowy dzień. Dietetycznie bardzo dobry. Pierwszy z nadchodzących tak udanych dni. Bo będzie ich więcej. Już wskkoczyłam na właściwy tor i postaram się go jak najdłużej nie opuścić :)
-
Zosiu,
ja też wczoraj pierwszy raz od bardzo dawna nie zjadłam nic słodkiego. I to bez oszukiwania. Żadnych orzechów w karmelu (bo to przecież nie ciastko), 3 serków Bakusia (bo to nie czekolada), itd. I wcale nie jest mi z tym żle. i tak ma juz zostać. Wiem, ze będa kryzysy z "chodzeniem po ścianach" i obgryzaniem paznokci, ale nie dam się. Chce to w końcu skończyć i skończę.
-
Emilko, brzmi świetnie. Ja będę miała (jak zwykle) dokładnie tak samo, z ciągotkami i innymi takimi. Ale damy radę prawda? Ja dziś na śniadanie zjadłam odrobinę więcej cheeriosów, ze sobą mam danio kokosowe, kupię pewnie jakiś inny jogurt na podwieczorek, w pracy zjem większy niż zwykle lunch. Bo jak już stąd wyjdę to popędzę na angielski, a do domu dotrę koło 20 i tylko pomidorowej zjem troszkę i koniec jedzenia.
Ze względu na przyjazd szefa powinnam się dziś była ubrać elegancko i formalnie. Niestety, wszystkie tego typu ciuchy, a nie miałam ich wiele, są za duże. Tak więc jest spódnica do kolan, bluzeczka i nowy kopertowy sweterek. Mało formalnie ale przynajmniej ładnie, mam nadzieję, że wybaczy ;-) No i czuję się całkiem nieźle jeśli chodzi o mój wygląd. O.
-
Zosiu
podoba mi się Twoje podejście, nastawienie,dieta i w ogóle :D dzieki za życzenia i kciuki - przydają się, bo obiecałam dzisiaj chłopaków placki z młodych ziemniaków :roll: a mam ochotę straszną :twisted: kefirowy dzień narzucił, się sam, bo kefir zaatakował mnie wczoraj w sklepie promocją :D z drugiej strony się łamię, bo w niedzielę komunia, w sobotę grill z drugą siostrą, która przyjeżdża z Berlina - od poniedziałku akcja Asi - więc nie mam szansy na placki do lipca :evil:a obawiam się,ze na jednym malutkim to by sie nie skończyło :evil:
Miłego dzionka
***
Grażyna
-
Po wypiciu kawy ból głowy nieco zelżał. Na szczęście bo myślałam, że umrę jeszcze przed chwilą. Zjadam więc teraz już nieco spokojniejsza drugie śniadanie - danio kokosowe, dobijając tym samym do 400 kcal. Czyli tak jak powinno być. I muszę zaraz iść po następną butelkę wody.
Grażynko, tyle czasu obchodziłaś się bez placków, teraz też dasz radę. Pomyśl sobie ile one mają w sobie tłuszczu, poza tym smażone. To już lepiej zjeść zwykłego młodego ziemniaczka ugotowanego, nawet z masełkiem. I koperkiem. To dopiero pychota! :) Dasz radę, jestem o tym przekonana. No i cieszę się, że ci się podoba moje podejście. Mi również :) Kilka dni to zajęło ale wskoczyłam we właściwe miejsce z nastawieniem i jakoś od razu mi lepiej :) Zajadam sobie danio, powoli, małą łyżeczką, czuję jakie jest pyszne i słodziutkie. O. Tylko jakoś ostatnio owoców niewiele jem. I warzyw świeżych. Ale to nadrobię, po prostu ostatnimi dniami nie było kiedy. I co, bo w domu jakoś bidnie :)
-
Zosiu,
pewnie, ze damy radę. Tym razem nie moze być inaczej.
W sumie to nie mamy wyjścia. Nie wiem, czy po raz kolejny znajdę siłę na odchudzanie jeśli ty razem sie nie uda. Za każdym razem jest coraz gorzej z motywacją i zacięciem.
pozdraiwam i smacznego lunchu
-
Zosiu cieszę się, że już wróciłaś na dietkowe szlaki............Mnie jeszcze trochę ciągnie do słodkiego, ale od poniedziałku pełna mobilizacja...............Rozmyślam na tym moim dietkowaniem, zbieram siły i buduję motywację.....................Wiem , że jak uda mi się wytrwać w akcji 47 dni, to mogę nawet liczyć na spadek 3,4 kilogramów..........A to by mnie na początek lata bardzo zadowalało................ Powitać lipiec z piękną 5 z przodu..................
Pomyśl czy i Tobie uda się zmobilizować do codziennych ćwiczeń.
Pozdrawiam
-
Jestem po ekspresowym lunchu. W biurze pełna mobilizacja przed przyjazdem bosów i nie było czasu żeby na spokojnie usiąść. I teraz czekam. Zjadłam sałatę z tuńczykiem, a jako, że kalorii by wyszło za mało to do tego big fruita. Zaczyna się sezon ciepły, lody od czasu do czasu wliczone w limit dopuszczam, byleby te 'chude'. Na koncie mam 700 kcal czyli tak jak planowałam. Przed wyjściem będzie danio za 200, a w domu pomidorowa za 150 czyli znów poniżej 1200, który niby sobie ustaliłam. Jeśli będę przed 20 to może jeszcze jakiegoś owoca zjem po prostu.
Głowa cały czas mnie boli i utrudnia funkcjonowanie. Chciałam napisać, że przez to piję mniej ale właśnie sobie uświadomiłam, że wypiłam już półtora litra wody więc jest ok.
Emilko, św. słowa ;-) Mam (jak zwykle) dokładnie tak samo. Ale w tym roku rozprawię się do końca z nadprogramowymi kilogramami. Wiosna się rozchulała na dobre więc to dobry moment. Ja co roku chudnę do coraz niższego poziomu i w tym roku latem chcę ważyć 58 kg albo coś w tym stylu. W każdym razie 5 z przodu ma się zainstalować na stałe!
Asiu, nad uczestnictwem w akcji myślę. Więcej nie obiecuję ;-)
-
Mam jeszcze pytanie. Czemu z Milaskiem chcecie jechać z Warszawy do Krakowa przez Żywiec ? To bedzie bardzo okrężna droga, no chyba , że źle zrozumiałam , co napisałaś u Najmaluszka.