małą refleksja z dziś (abstra***ąc już od tematów załamań ) : od stycznia staram się mądrze odchudzać : chudnę, chociaż wolno, czuję się dobrze i wyglądam lepiej (w sensie przede wszystkim : zdrowiej) , ale co jest najśmieszniejsze to fakt, że psychika zupełnie się mi zmieniła no i styl życia również...
Nauczyłam się cierpliwości (waga spada bardzo powoli), bycia bardziej odpowiedizalnym za siebie (zrozumiałam że nawet jeśli po cichu coś zjem, tak żeby nikt nie widział - to i tak robie sobie krzywde. waga się zemści ) przestałam szukać wymówek, polubiłam aktywny tryb życia (to jest prawda z tym prawem parkinsona - im mamy mniej czasu tym wiecej i lepiej pracujemy) i polubiłam zdrowe jedzenie.

reasumując : strasznie marudzimy na diety a gdyby tak spojrzeć na tą szklankę z drugiej strony to pomijając fakt że odchudza to jeszcze jak ubogaca wewnętrznie

ps - a co do wagi : solidaryzując się w akcie protestu proponuje wyznaczyć datę i godzinę kiedy wywalimy te stresujące kłamliwe urządzenia za okno !!!

Gorąco i wyjątkowo optymistycznie pozdrawiam ! Wielka buźka !