Straszny smucioch bije po oczach z twoich postów i z nieukrywaną przykrością stwierdzam, że nie ma tu nawet energii podstarzałego subiekta z Lalki , który " biegł pod piec do wielkiej miednicy, w której mył się od stóp do głów, rżąc i parskając jak wiekowy rumak szlachetnej krwi, któremu przypomniał się wyścig." Ten stan smutku i rozczarowania pogorsza jeszcze fakt, ze jestem podobna do ciebie pod względem
odżywiania - nie znam umiaru we wszamaniu i totalnej "abstynencji" od żarcia ( kiedyś jadałam jedną kanpkę na cały dzień a innym razem nie mogłam wstać z przeżarcia) i obaw, że jak zjem coś więcej to przytyje. Tylko, że ja w gruncie rzeczy pierd*l*e wage! Jest ona dla mnie usprawiedliwieniem moich porażek zyciowych i takim nieświeżym oddechem codziennosci, przed którym musze uciekać w postanowienia dotyczące dokonalenia siebie (i nie chodzi tu tylko o doskonalenie w kwestii kilogramów ale przede wszystkim mojego charakteru).Czytając twoje posty dochodze do wniosku , że to niemozliwe by pisała je 22-latka ... na moim wątku napisałas:no więc uparta kobieta nie jest słaba - to się nawzajem wyklucza. I nie myśl sobie, że robię ci tutaj jakąs ofensywe wynikająca ze złośliwosci mojego charakteru ... wcale, ze nie ... robię to z czystej sympatii. Wiem, że słowa zwyczajnego smiertelnika ci nie pomoga bo kazdy musi sluchac slow wydobywajacych się z wnetrza (i nie chodzi mi tu o brzuchomostwo) ... ale zacytuje ci tu sentencje, ktora zawsze mnie podnosi : "NIEBO NIE POTO ZWALA SIĘ CZŁOWIEKOWI NA GŁOWĘ BY GO RANIĆ LECZ POTO BY SIĘ NIM ZACHWYCAĆ KIEDY SIĘ PODNOSI" ... trzymaj sie cieploZamieszczone przez Kasienka125
ps. jejku znow leceee do gory ....
Zakładki