-
tutaj się powstrzymuje przed lodami,pizzą,wszystkim,-chodz godzine po sklepie i kupuje wode,co do tego się nie boje,wiem że wytrzymam,boje się jedynie tego że się będe przejadać tymi niskokalorycznymi potrawami ,tym się to zazwyczaj kończy kiedy jestem na diecie... ale nic dziś się ważyłam dokładnie 57,1 kg,przy wzroście ok 1,75 napisze po powrocie moje postępy
-
wogóle to jest najgorsze co może być,jeśli ktoś zasugeruje ci że mogłabyś troszke schudnąć-jakbyś sama tego nie wiedziała....wtedy jest okropnie,wstydzisz się wstać z fotela,odwrócić do niego tyłem,masz zły chumor i masz ochote jeść...tak wogóle to skończył mi się karnet na siłownie,..jak wróce z wyjazdu to musze kupić,balsam vichi też mi się skończył kurcze kolejne 200zł w plecy,a do tego obiecałam sobie nowe spodnie do ćwiczeń,te są za grube i niewygodne,kolejna kasa((( - i kto tu mówił że odchudzanie jest tanie-bo z jedzeniem mi to drożej wychodzi(
-
..już wróciłam:))
...no to jestem po powrocie,udało mi się równe 8 dni na diecie 450 kcal,od jutra powoli zaczne zwiększać,a poza tym jutro wielki dzień- ważenia))),nie nastawiam się ale miło by było gdybym schudła,moim marzeniem obecnie jest 55-54kg...
-
ale mi dziś było smutno,od samego rana płakać mi się chce tak bez powodu,mam okres,pewnie to przez to(( i jeszcze ta dieta...ale wytrzymam,za dużo już osiągnełam żeby teraz to zaprzepaścić,tylko przez to że znowu nie mogłam znaleść na siebie spodni...ehhhh...no i jeszcze moja mamcia..wracam do domu a tu dwa tależe racuchów z jabłkami,no i objad(( fuj,fuj,fuj....i znowu mi się smutno zrobiło. Dziś wogóle się ważyłam ...mam 1,75cm wzrostu no i 55,9kg,no ale pewnie po okresie mi kilogram zleci,zawsze tak mam musze dość do tych równych 54/55kg ,dziś jestem zmęczona,ale jutro chyba znowu zaczne ćwiczyć,niedużo bo mam zbyt nisko kaloryczną diete,ale zamierzam co 6/7 dni zwiększać ilość kcal o 100,..to głupie ale niewyobrażam już sobie mojego życia bez tego wiecznego liczenia kcal,patrzenia na kaloryczność każdego produktu który mi wpadnie w ręce,itd. Najgorsze że niedługo będe musiała się spotkać z pewnym chłopakiem-a raczej bardzo chce,ale jak on mnie znowu będzie chciał zabrać na jakieś jedzenie ((,a ja znowu tylko herbatka,tylko woda,bo przecież po 18 to ja już nic innego nie tykam...z jednej strony jestem taka samotna..ale jak sobie pomyśle że będe musiała iść z nim na kolacje...co ja zrobie???..
-
Nie martw się Na pewno sobie poradzisz Zajrzyj do mnie to na pewno się dowartościujesz... jak ja ci zazdroszczę tej wagi ehh... takie jest życie!!!
-
Dziękuje !!! Naprade to jest okropnie miłe,taka świadomość że nie jestem sama,że to co robie ma sens...dziś już lepiej się czuje...coprawda już zaczynam zastanawiać się czy herbatki tuczą,ile ja tego potrafie wypić , ale najlepszy chumor to mam już jak się kłade spać,z przeświadczeniem że kolejny dzień jestem tak konsekwentna w tym co robie))
-
Samotna
z jednej strony się ciesze,chudne,trzymam dietę,dziś było tyle pokus-a ja nawet nie widziałam możliwaści tknięcia czegokolwiek ciocia i siostra zauważyły że schudłam ale jestem smutna,albo syndrom diety,albo samotności. Chłopak z którym mogłoby mnie coś łączyć jest b.daleko,poza tym ma dziecko,jest tyle straszny i znając życie tylko się mną bawi,nie pisze,cały dzień się dziś nic nie odzywał,kurcze a jak naprawde grozi mi staropanieństwo....NIE...dziś znajomi powiedzieli mi że się zmieniłam,wydoroślałam,przynajmniej sprawiam takie wrażenie...czuje się tak paskudnie samotna
-
dziś jest 22 dzień diety...znowu się ważyłam-wiem żle robie,powinnam co tydzień,nie co trzy dni, waże dokładnie 55,3 kg. Jem już 600 kcal dziennie,do końca miesiąca zamierzam dojść do 1000,i dziś właśnie za 20 min zamierzam ćwiczyć)), musze znów wrócić do kieratu ćwiczeń-tak zamierzam,narazie co drógi dzień 30-45 min,ale z biegiem czasu,znowu będe w stanie zrobić 10 km na bieżni ,jestem tego pewna)
-
ćwiczenia-upsss...jestem pod wrażeniem mojej kondycij...po 25minutach ćwiczeń z kasetą(na pośladki) mięśnie mi zaczeły dygotać,do tej pory wszystko mnie boli...ile ja się napracuje żeby znowu wrócić do kondycij...upsss,wiem że to również przez to że za mało jem,ale nie moge gwałtownie zwiększyć liczby kcal,bo przytyje,i najgorsze jest to że uważałam tą wage za idealną jak dla mnie,a stoje przed lustrem i co ,to co zwykle,"o boże jaka ja gruba jestem",nawet nie dopuszczem myśli że na mojej ukochanej wadze pojawi się więcej niż poprzedniego dnia,jak tródno zadowolić samą siebie((,ale zadzwonił i jestem happy
-
mój pamiętnik,spowiednik ,jak miło jest mieć coś takego-chłopak przyjeżdza w ten weekend,a ja musze jechać na ten beznadziejny spływ mazórski,i znowu nie będziemy się widzieć kolejne dwa tygodnie,w sumie,może to i lepiej...czuje że jego towarzystwo nie jest jednak na poziomie,zresztą oni wszyscy chcą żeby wrócił do swojej żony,....co do mojej diety-nudy,dziś zjadłam trzy pieczywka wasy z 1/3 serka pleśniowego light-to razem dokłdnie 156 kcal,na objadek zjem rybke,a na kolacyjke jogurcik z twarogiem i jabłko)) ,i mam nadzieje że nie przytyje od tego ,wiem że to wszystko to jedynie niecałe 600 kcal ale czuje się taka pełna!!! najgorsze jest zasypianie,nie moge zasnąć tak myśle o śniadaniu które czeka mnie następnego dnia,najfajniej jak się budze,zazwyczaj moje sny są o jedzeniu,i budze się z wyżutami sumienia że jeszcze z łóżka nie wstałam a tu pochłonełam czekolade,frytki i pizze,i się zastanawiam czy to był sen czy jawa ale każdy chyba na diecie tak ma,z drugiej stroy uwielbiam uczucia satysfakcij,gdy wiem że to kolejny dzień mojej wygranej,wygranej nad pokusami,z tym z co kiedyś psuło mi trwale chumor,już tak dużo przeszłam że napewno się nie poddam,będe walczyć-musze ważyć 54 kg-wczorej sie ważyłam z wynikiem 55,3,czyli mało mi zostało-jutro będe jeżdzić pół godzinki na rowerku stacjonarnym,moja przyjaciółka wyjeżdza więc smutno,ale jak wróci może znów zauważy że schudłam,mój wójek powiedział mi że strasznie wychudłam)
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki