a ja wlasnie wrocilam po baaaaaaaaaaaaaaardzo dlugiej przerwie i doszlam do wniosku ze tylko z wami sobie dam rade.. :( :( :(
mam nadzieje ze szybko uwierzysz w siebie, bo na prawde na duzo Cie stać słońce :* :* :*
Wersja do druku
a ja wlasnie wrocilam po baaaaaaaaaaaaaaardzo dlugiej przerwie i doszlam do wniosku ze tylko z wami sobie dam rade.. :( :( :(
mam nadzieje ze szybko uwierzysz w siebie, bo na prawde na duzo Cie stać słońce :* :* :*
Mokuś, to, że akurat teraz tak ci się pierniczy w odchudzaniu to nie znaczy, że nie będzie raz lepiej - mój pamiętnik pseudoodchudzania jest tego żywym przykładem :wink: . Corocznie do wakacji moja waga rośnie aż do liczb prawie kosmicznych i corocznie udaje mi się te kilosy znowu zrzucić - owszem wracają, ale najważniejsze, że kiedyś udaje mi się z tymi kilogramami uporać. Tutej wszyscy walczą ze swoimi słabościami i niedogodnościami, które to nasze krętawe życie przynosi - co studentka to w okresie seji krucho u niej z dietą, miast Wasy się je chlebek, miast warzywek jakieś wafelki...ale ważne by nigdy się nie poddać :evil: !
Pomyśl, że raz może być lepiej, czy nie żal było by ci po jakim czasie stwierdzić, jak daleko już mogłabyś być z dietą gdyby nie to rzucenie wszystkiego :wink: ? Póki masz potrzebę sobie poukładać życie, to sobie układaj, wykichaj się na chwilę na kilka spraw, w spokoju sobie przemyśl co trzeba. Ale przecież już tyle siły w to wszystko włożyłaś, tyle łez i tyle wyrzeczeń...zawsze jest właściwy moment, by zacząć jeszcze raz :wink: .
Lepszego humoru i jasnej myśli :wink: :wink:
Wczoraj pod wplywem naglego przyplywu optymizmu zalozylam nowy watek, jak cholera wierzylam, ze to, ze zaczne cos od nowa oznaczac bedzie, ze pojdzie mi jak po masle. A to gowno prawda, mam gigantyczny kocioł w glowie i zaden kolejny glupi watek nic nie zmieni, zadne postanowienie nie zostanie zrealizowane, jesli nie bede przekonana, ze mam wystarczajaco duzo sily, jesli bede robic cos wbrew temu co czuje...
A czuje sie okropnie, mam setki mysli na minute, setki marzen, planow, celow...i slomiany zapal do wszystkiego a moze po prostu wielkiego lenia. Dni mijaja mi na rozmyslaniu na wszystkie mozliwe tematy...i nic z tego nie wynika. Tak bardzo chcialabym wiedziec co jestem w stanie osiagnac, na co mnie stac a gdzie koncza sie moje mozliwosci...Chcialabym na przyklad wiedziec czy nie mierze za wysoko myslac o prawie jako przyszlym kierunku studiow? Ja wiem, ze to glupie, ale...Czy to lezy jeszcze w zasiegu moich mozliwosci czy sie po prostu do tego nie nadaje? Albo On. Czy ja rzeczywiscie moglabym z Nim byc, czy to jest cos zupelnie odleglego, dla kazdej z wyjatkiem mnie? Ja wiem, ze zadaje bezsesowne, retoryczne pytania ale...jak wiele by ulatwila znajomosc odpowiedzi, jak wiele czasu by oszczedzila...czasu i zbednych zludzen, ktore gubia mnie teraz kłębiąc sie w mojej glowie...
Przeczytalam wszystko co do tej pory napisalam i moze wynikac z tego, ze totalnie brak mi pewnosci siebie...Niezupelnie. Bo to jest tak, ze cos sobie postanowie i gleboko wierze, ze dam rade, ze sobie poradze...i nagle zaczynam sie zastanawiac czy aby na pewno? Mysle sobie i smieje sama z siebie, ze przeciez wiem, ze jestem cianiarą, ze nie dam sobie rady...ze uda sie innym, kazdemu, ale nie mnie, bo ja juz tyle razy cos sobie postanawialam i tyle razy konczylo sie na niczym, ze nie ma sesu łudzic sie, ze akurat teraz bedzie dobrze. Moze i mam troche jakieśtam wiary w siebie, ale niewiele potrzeba, aby zlamac ja jak zapalke...wystarczy slowo, spojrzenie, ktore odbiore jako zlowrogie...i wszystko pryska.
Ogolnie mowiac jestem totalnie przewrazliwiona na swoim punkcie, w kazdej wypowiedzi na swoj temat doszukuje sie czegos negatywnego. Ale z drugiej strony zauwazylam, ze mimo wszystko coraz czesciej jest to moim motorem do dzialania, tak bylo ze szkola, czulam ogromna potrzebe pokazania calemu swiatu, ze sie myli, ze stac mnie na wiele.
Jednym slowem jestem jednym wielkim zbiorem wszystkich mozliwych cech, zbiorem totalnych sprzecznosci...niesmiala, zawzieta, wrazliwa ale czasem, gdy ktos mnie wkurzy chamska, opryskliwa, wredna. Nie ma co ukrywac-taka jestem. I nie potrafie dojsc ze soba do ładu, zrozumiec siebie, odnaleźć...okreslic jaka naprawde jestem, na co mnie stac, znaleźć swojej drogi...
Moze i mam jeszcze na to czas, ale...chcialabym juz, teraz, natychmiast...
Umiem doradzac innym, umiem pisac Wam, zebysmy wierzyly, ze mozemy wszystko, co sobie zamarzymy, ze tylko od Nas zalezy jak bedzie wygladac nasze zycie...Skoro mam taka swietna teorie to dlaczego moje zycie jest takie bezsesowne, samotne, smutne, takie po*******one z kazdej strony???!!! Dlaczego wydaje mi sie czasem, ze przelatuje mi przez palce??? I dlaczego czuje taka niemoc, choc przeciez wiem, co powinnam???
I dlaczego zadaje tyle pytan i filozofuje nas sesem zycia (ktorego w moim przypadku byc moze w ogole nie ma...)???
A jak słucham sobie Szymona Wydry&Carpe Diem to czuje wyrastajace mi skrzydla. Jak slucham ,,Zycia jak poemat,, wierze nawet w najbardziej niemozliwe...
Jednak chyba nie jest ze mna az tak zle, skoro mimo wszystko nie trace nadziei?? Nadziei w to, ze spotkam milosc, bede szczesliwa i zadowolona ze swojego zycia...ze naucze sie zyc w zgodzie z sama soba i...ze po prostu bedzie fajnie w kozdym tego slowa znaczeniu...
Przez moment poczulam dzika ochote wcisniecia Backpace...i pozbycia sie tego wyklikanego przeze mnie, pozbawionego jakiegokolwiek ładu, splotu mysli...
Ale nie zrobie tego, bo dzieki temu czuje jakby oczyscil mi sie mozg od tego wszystkiego co mnie gnebi. I lepiej mi...
Sukienko, Grzibcio wieeeeeeeelkie dzieki za to, ze jestescie, ze piszecie mi tyle podnoszacych na duchu słów. Armidko ogromnie sie ciesze, ze wrocilas, juz sie martwilam..!
Ja sie zegnam na jakis czas, nie wiem, na dzien, dwa, tydzien....nie wiem. Ale czuje ogromna potrzebe zmian, potrzebe trzeźwego, spokojnego spojrzenia na wiele spraw, podsumowania ich, wyznaczenia realnych celow, odnalezienia spokoju, przeanalizowania swojego postepowania i wyciagniecia wnioskow.
Potrzebuje tez Was, wiec wroce na pewno, gdy tylko uporam sie z soba i bede juz wiedziala co i jak robic.
Póki co bardzo goraco pozdrawiam, dziekuje i przesyłam gigantyczne buziaki!!!
No jeśli to co pomoże to...zdarzało mi się nawet w słabych chwilach pisać zaufanym znajomym, czy przypadkowo nie wydaje im się, że jestem psycholem, bo zdarzało mi się czuć jakby we mnie nie dwie ale ale kilka osób żyło i nieustannie biły się o to która lepsza, co zrobić, jak zrobić... :roll: .
Świat od nas oczekiwuje, że będziemy ciągle doskonali, bez psychicznych upadków, złych ocen, zawsze pogodni, uśmiechnięci...ale dupa! Takich ludzi...no prawie nie ma. Znam dużo osób, które uważałam za po prostu doskonałe. Zawsze wypielęgnowane, zawsze wszystko zaliczały, zdawało się, że w życiu nie obżarły jak się jak prosiaki...ano...dziś wiem, że to nieprawda :wink: .
Mocca dużo słońca i dużo uścisków :wink:
Czesc..;)
Przeczytałam wszystko;). Nie.. Nie było to problemem- bardzo miło i łatwo sie czyta Twoje wypowiedzi.... Czytając Ciebie... tzn. Twojego posta wydawało mi się jakbym Cie bardzo dobrze znała;). Chyba każdy z nas ma takie momenty jak TY:).
Niby się nie znamy....ale po stylu Twojego pisma wnioskuje.. ze jesteś naprawde inteligentą dzidewczyną:) To co piszesz jest takie...... ( nie moge znaleść określenia). W kazdym razie to określenie jest jak najbarziej pozytywne;)....
P.S.:) Lubie Cie czytać;)
P.S. NIE trać nadzieji!!!
Mocca kochana - moze to i dobry sposob, zeby stad na chwile zwiaz - ale nie na zawsze!!!! Wracaj jak najszybciej. Mnie tez przeciez ostatnio wcale tu nie bylo - bo tez potrzebowalam takich pare dni tylko dla siebie, do namyslu. Ale jestem juz spowrotem.
Wiem doskonale co przezywasz - bo to co napisalas - to dokladnie to, co zdaza sie rowniez mi. Mam czasami identyczne mysli - ale trzeba walczyc. Niestety inaczej sie w tym zyciu nie da. Teraz kiedy stracilam mojego kudlatego przyjaciela zdalam sobie soprawe, ze przez ostatnie 3 lata nic dobrego mnie nie spotkalo - tylko same kopy w dupala. No nic... upadalam i podnosilam sie - juz pod koniec tylko na czworaka - ale szlam dalej. Trzeba byc silnym i stawic czola przeciwnosciom losu a w koncu spotka Cie wyjebista nagroda.!!!!!!!
Wracaj szybciutko pelan optymizmu i sil do walki!!!
Buziaki gorace!!
P.S. No i zapamietaj, ze na serio latwo jest radzic innym - to przychodzi bez najmniejszego trudu; ale uporzadkowac wlasne zycie - to juz jest sztuka wyzszgo szczebla. Pa!!
Dziekuje Wam kochane za Wasze posty, DZIEKUJE!
Od mojej ostatniej notki tydzien minal. Hmmm, szybko minal.
U mnie chyba lepiej, spokojniej. Zdaje sobie sprawe, ze pewnych rzeczy nie przeskocze, nie omine, ze musza isc wlasnym biegiem...Co nie znaczy, ze mam siedziec z zalozonymi rekami i czekac na niewiadomo co. Jest masa spraw, ktorych powodzenie zalezy tylko ode mnie. Ode mnie zalezy czy dam sobie w koncu z dieta rade czy nie, czy skoncze w miare pozytywnie 2 klase, ode mnie zaleza stosunki z ludzmi...od mojej postawy, od mojej wiary w siebie, nastawienia...Ha! I tu zaczyna sie walka z soba, ze swoimi slabosciami. Walka, ktora czesciej przychodzilo mi przegrywac...co chce zmienic.
Wlasnie. Łapalam sie za tyle rzeczy, wyznaczalam sobie cele, ktorych nigdy nie udawalo mi sie dosiegnac. Dlaczego? Teraz chyba wiem- po prostu zbyt poblazalam sobie, na zbyt wiele przymykalam oko. Musze narzucic sobie plan i rygorystycznie sie go trzymac, przynajmniej na poczatku. Haha, glupio brzmi, ale to chyba wlasnie dyscypliny mi brak.
Ale teraz do rzeczy. Dieta. Przyznam sie, ze teraz to prawie jej nie ma, bo wstaje o 12 w poludnie- sniadania nie jem, bo to juz niedlugo obiad; po obiedzie zazwyczaj pochlaniam hektolitry czerwonej i zielonej herbaty, i jest calkiem, calkiem, bo bez slodyczy itp...ale wieczorem gubi mnie zupa mleczna i potrafie zjesc dwie wielkie miski... :oops: A co do herbat to pije okolo 6-8 kubkow dziennie! W sam raz do ksiazki i mrozu za oknem...( w ogole to przeczytalam ,,Potop,,, zabieralam sie za to dosc dlugo, bylam pewna, ze same nudy, a tu wrecz nie moglam sie oderwac i po przeczytaniu trzech tomow malo mi! jestem pod wrazeniem. Ach, ten Kmicic...)
Kurcze, co ja sie tak rozpisuje o kompletnie niedietowych sprawach na forum o diecie...
Tak wiec kompletnie sie moj biologiczny zegar przestawil i bodze sie w srodku dnia a zasypiam nad ranem...Musze cos z tym zrobic, bo w poniedzialek czeka mnie pobudka o szóstej rano...A to przeciez noc!
Dzis zjedzone ok 600 kcal.
Naogladalam sie sporo programow o dziewczynach chorych na anoreksje i bulimie..Boze, z jednej strony mysle sobie, ze one na wlasne zyczenie upodobnily swoje ciala do szkieletow z Oswiecimia, ale z drugiej tak bardzo mi zal, bo co im musialo sie w psychice dziac...Ale z trzciej strony mysle sobie, ze gdyby tak samo, ale przestac w odpowiedniej chwili...dojsc to wymarzonej wagi i...nie, bez sesu, bo nie ma chyba odpowiedniej chwili.
Siostro- ogromnie mi przykro z powodu pieska. To musi byc cholernie ciezkie. Jak teraz patrze w oczy swojemu kundelkowi i mysle, ze przyjdzie czas, ze je zamknie i nigdy nie otorzy...Ale odrzucam te mysli i naiwnie wierze, ze on i mnie przezyje...Kilka dni temu szlam z nim przez ulice i przez moja glupote wpadl pod samochod...Nic mu sie nie stalo, ale byl w takim szoku biedak. Kochane sa te zwierzaki. Ciesze sie, ze mnie rozumiesz :wink:
Sukienko- dzieki za mile slowa. Czasem czuje cos takiego, ze nie wiem jakich slow uzyc, aby to odzwierciedlic, a Ty, Wy i tak rozumiecie. Jest to dla mnie czyms bardzo budujacym.
Grzibcio- tez mi sie czesto wydawalo, ze otaczaja mnie osoby idealne, sprawiaja wrazenie, jakby wszystko im sie w zyciu udawalo, jakby wiodly bezproblemowe zycie, oczywiscie zawsze sliczne, usmiechniete, perfekcyjne pod kazdym wzgledem. Nie dolicze sie dołów jakie przez to załapywałam. Powoli zaczynam rozumiec, ze to tylko pozory, albo, ze to ja pewne rzeczy wyolbrzymialam. I doprowadzilo mnie to do tego..do czego doprowadzilo. Nie ma ideałów...
Z jednej strony wiem, ze zaden chlopak nie sprawi, ze bede szczesliwa, jesli ja sama w sobie sie nie pozbieram, nie zaakceptuje - co sie jeszcze nie stalo...
Ale gdy widze, jak moi znajomi lacza sie w pary, jak odnajduja ludzi, dla ktorych (z wzajemnoscia) sa wyjatkowe, jak im dobrze, to tak mnie cos chwyta za serce. Nie zazdrosc a gigantyczna potrzeba bycia z kims blisko. Nie uklada mi sie w tych sprawach..zalezy mi na kims z kim nigdy nie bede, a na mnie zalezy osobom, z ktorymi byc nie moge i nigdy nie bede....A juz niedlugo Walentynki, kolejne samotne Walentynki...
Szkoda gadac.
Poki co powoli trzeba nastawiac sie na szkole, ciarki mnie na sama mysl przechodza. Choc z drugiej strony moze to i lepiej, bo skupie sie na nauce i niczym wiecej, i nie bedzie czasu na chodzenie z głową w chmurach...
...No i dieta, dieta, dieta, bo wiosna niedlugo, a czas ucieka... :D :D :P :P
Przesylam gigantyczne pozdrowienia i :*
Potop najpierw chciałam rzucić już po przeczytaniu pierwszych 3stronic a potem się tak rozkręciło, że omal sprawdzianów nie pozaliczałam tak czytałam całymi dniami :lol: . A Kmicic...ehh, tacy faceci gdyby po świecie chodzili :roll: :wink: . Pracuj, pracuj, bo śnieg nagnie zniknie, temperatura podskoczy i te wszystkie ubrania nie tuszujące świątecznych hulanek i swawol będzie trza powoli wkładać :evil: . Buziaki :D
ha! zatrudnilam sobie straznika wagi :) Misku pilnuj mnie!!!
No, swietny ten Potop, a ten Kmicic to jak dla mnie facet prawie idealny (prawie, bo w ostatnim poscie pisalam, ze idealow nie ma) i za takim to slepo poszlabym na koniec swiata...ehhh, rozmarzylam sie...
u mnie nastroj smutny, melancholijny...przygnebia mnie troche mysl, ze przez kolejne tygodnie tylko szkola i szkola...ale z drugiej strony zacznie sie cos dziac, bo teraz nudze sie calymi dniami, skonczylam ksiazke czytac i nie mam co robic, ciagle tylko rycze, albo leze i gapie sie w firanke myslac o wszystkim i niczym...
wziac sie w koncu w garsc i korzystac na maksa z kazdej minutki zycia...latwiej napisac, trudniej przeniesc na rzeczywistosc...ale trzeba, trzeba do cholery!!!
wdycham wlasnie zapach pieczonego przez mame sernika...dieta... :roll: :roll:
ps bylam ostatnio w kinie na dumie i uprzedzeniu, polecam bardzo, bo film swietny, choc radze przeczytac wszesniej ksiazke (sama czytalam 2 razy, super)
pozdrawiam
ciesze sie bardzo, ze u Ciebie juz lepiej :)
dietkuj, dietkuj, korzystaj z zycia i czytaj potop ;)
pozdrowienia ogromniaste :D
:*