-
Siemanko ludzie,
1. Wracam po paru dniach milczenia. Dlaczego wsiąkłem w życie? Ano, upadłem ... nie całkiem, nie do końa, nie na full, ale jednak. Jak zwykle zaczęło mi iść tak fajnie, że postanowiłem, żeby mi szło jeszcze fajniej, i ... zrezygnowałem ze śniadania. Musli, które miało dać mi energię na pół dnia i w fajny sposób zatkać żołądek wpakowałem do lodówki na następny dzień, a nie na stół. No i wieczorem pięknie pękłem. Potem dwa dni normalnego jedzenia, od soboty powrót do diety. Wczoraj - w niedzielę - już okej.
2. Tak czy owak nie sądzę, żebym przekroczył dzienne zapotrzebowanie na kalorie, które obliczam dla siebie, średnio "umęczonego" fizycznie faceta, na jakieś 3000 kcal. Kalorii nie liczyłem, ale nie sądzę, żebym dobił do tej granicy - znam siebie na tyle, że nie wpakowałem się w poczucie winy, ergo w karanie siebie, ergo w jedzenie w wersji hard - nie było placków ziemniaczanych, cepelinów, dobrej pieczeni i wypasionego ciasta.
3. I tak schudłem kilogram od poprzedniego poniedziałku (od maksymalnej wagi na poczatku lutego, czyli 102 kg, to już siedem kilo), co mnie cholernie cieszy i daje motywację do dalszej pracy.
4. Wnioski? Śniadania bezwarunkowo absolutnie konieczne, w dzień zatykanie się warzywkami w dużej ilości, wieczorem hektolitry wody z cytryną (dzięki Gotka!), jak wytrzymam niejedzenie po 18tej, to rano będzie już z górki.
5. Idę na godzinny intensywny spacer. Jesień ładna się zaczyna, a ja tutaj w Toruniu za oknem mam zaraz Wisłę. Pomyślę o życiu...
MAXicho
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki