A od lektury tego postu będę chyba przez najbliższy miesiąc zaczynał każdy dzień...

1. CEL NA KONIEC PAŹDZIERNIKA: zobaczyć na wadze jak schodzę poniżej 90 kg. (89,50 to minimum).

2. PRACA DO WYKONANIA W PAŹDZIERNIKU:
Nic prócz kontynuowania diety. Stopniowe ograniczanie odstępstw od diety (ograniczanie skali i czasu trwania), aż do całkowitego zdyscyplinowania własnego talerza. Jeśli poczuję, że już to osiągnąłem, pomyślę bardzo poważnie o zrobieniu kopenhaskiej, ale chcę, żeby to była baaaaardzo poważna decyzja, decyzja, której nie będę mógł nie zrealizować.

3. CO SIĘ SPRAWDZA W MOJEJ PRACY?:
- waga kuchenna i licznik kalorii na forum to podstawa;
- sprawdza się codzienne rozliczanie siebie w kalendarzu, ale powinno być jedynie zapisem stanu rzeczywistości a nie marzeń - nie ma sensu katować się, że coś jest 'nie tak';
- dłuuuugie spacery, sprzyjające myśleniu :P są świetne, kontynuować z myślą o rozpoczęciu biegania jeszcze w październiku (przed zimą);

4. Z CZYM MAM PROBLEM I JAK TEMU ZARADZIĆ?:
p r o b l e m:
- mam koszmarne kłopoty z utrzymaniem diety po południu. Jeśli jem więcej po osiemnastej, odbija się to na moim samopoczuciu kolejnego dnial. W rezultacie mam skopany wieczór, zmarnowane trochę efektów i do bani kolejny poranek.
p r z y c z y n y:
- przyczyna pierwsza to niejedzenie sycącego śniadania. Nie jem śniadania, bo nie chce mi się jeść, skutkiem czego wieczorem chce mi się bardzo jeść i ... no wiecie co
- przyczyna druga to zbyt wygórowane żądania wobec siebie - chciałbym samą 'siłą woli' opanować wieczorny głód. I oczywiściej okej, fajna zasada, ale czasami się sprawdza, a czasami nie, a jeśli czeka mnie jeszcze co najmniej 5-6 miesięczna praca, tych chwil kiedy się nie sprawdza może być za dużo.
r o z w i ą z a n i e:
- rano obowiązkowe śniadania, sycące, o niskim indeksie hipoglikemicznym (czyli po polsku nieśmiertelne musli w wielu wariacjach)
- woda, woda, woda (dzięki, Gotka, za przypomnienie o cytrynie!)
- na popołudnia wymyślić niskokaloryczną surówkę (może kapusta pekińska?), którą w razie napadu głodu będzie można się zatkać - i nie zapchać.

No dobra, MAXicho

do roboty.