-
Cześć Ludziska!,
Chwila przerwy na polatanie po forum a potem dalej do roboty.
Gocisko:
Co do ćwiczeń to przez tydzień byłem chory (nic strasznie poważnego, ale stały zestaw: ból gardła, katar, kaszelek), nie brałem się za ćwiczenia siłowe. W tym tygodniu bardzo dużo chodziłem - dziennie jakieś 6-8 kilometrów, i to ostrego marszu. Dzisiaj chyba sie zawezmę i machnę w końcu te pompki i insze inszości. Ale, ale...! Wiesz, że też mnie nosiło na 6W? Mam nawet wydrukowany zestawik, popatrzę dzisiaj, i chyba jak będę miał pytania, to się zgłoszę do Wojowniczki. Co najwyżej mieczem przez łysy łeb przypier...oli.
Twoja waga...
Przychodzi mi do głowy kilka odpowiedzi:
- jeśli zaliczałaś wahania wagi (słynny wredny pan Jo-Jo), to może być trudniej zejść do niższej wagi - przynajmniej tak czytałem w mądrych artykułach;
- jest wciąż jeszcze zima, organizm działa inaczej, sam z siebie może "nie chcieć" chudnąć;
- skoro ćwiczysz Córo Wikingów to być może rosną ci mięśnie a spada tłuszcz - pewnie można poznać po pomiarze metrem krawieckim no i systematycznym pomiarze zawartości tłuszczu w organizmie - ale musiałabyś mieć siłą rzeczy dane porównawcze;
- istnieje też chyba możliwość, że kaloryczność twoich posiłków jest zbyt niska - jeśli schodzisz do 800kcal trwale, to organizm może odebrać to jako zagrożenie głodem i zareagować jak przed wiekami na przednówku: trzyma ze strachu przed biedą tłuszcz na zapas, na ostatni ratunek przed głodową śmiercią
Tak czy owak nie masz innego wyjścia jak czekać... Wiesz o tym, Gocha, doskonale... Znam to uczucie: praca, praca, praca i ... guzik z pętelką, no ale trudno, przyjdzie dzień, że będzie "bum"
LaLoba:
To świetnie, że masz poczucie pełnej odpowiedzialności za samą siebie, ale nie pakuj się pod żadnym pozorem w poczucie winy, bo to emocjonalny śmieć. Wiesz, nie wiem czemu, ale my, ludzie, mamy skłonność do zakłamywania pewnych rzeczy, nawet w języku: cnotę pokory wiecznie mylimy ze zgodą na upokorzenie, a własną odpowiedzialność wobec siebie z odpowiedzialnością karną. Warto o tym pamiętać.
Spotkałem dwie wersje kopenhaskiej (a może nawet trzy?), mniej więcej takie same jeśli chodzi o "rytm" składu chemicznego jedzenia (białka / węglowodany / tłuszcze), ale mające różne produkty (np. w amerykańskiej jest baranina). Wszędzie piszą, że pod karą ekskomuniki i wyrzucenia z Prawa i Sprawiedliwości nie wolno zamieniać produktów. W "Super Linii" natomiast napisali, że zamiana jest możliwa (np. u wegetarian na tofu) byle to było zgodne "chemicznie" (białko na białko) - chociaż efekty mogą być podobno mniejsze.
Ja jak czytałaś jadłem nie "stek" (=wołowina), ale filet z indyka (nie lubię czerwonego mięsa), i jakoś przeżyłem.
Węglowodany: o indeksie hipoglikemicznym pamiętasz? I o tym, żeby rezygnować z węglowodanów o wysokim indeksie, ale z tych o niskiem nie?
Goss:
Zjawo Nocna! Ładnie piszesz...:
"w ogóle dla mnie pieczenie chleba to taki magiczny proces, mistyczny, uduchowiony, stwarzam coś co jest bazą, podstawą do życia.. woda, chleb... i przynajmniej jedno z nich potrafię sama stworzyć..to jest piekne "
Pamiętaj też, że stwarzasz coś dużo bardziej skomplikowanego i pięknego niż chleb: SAMĄ SIEBIE ...
No to fajnie, że też się bierzesz! Wiesz co na mnie działa? Właśnie taka "zadaniowość", czyli coś, co przechodzi cały proces "realizacyjny", czyli coś co idzie według schematu "przemyślenia - podjęcie decyzji - realizacja - zakończenie - rozliczenie efektów", i co bardzo dla mnie ważne jest to zadanie WYMIERZALNE. Postanowienie "poodchudzam się" jest niewymierzalne - co to w końcu znaczy? Zadanie "zrobię kopenhaską w 13 dni", "na 60 dni zakładam sobie twardą pracę nad ciałem" może zakończyć się świętowaniem sukcesu, bo jest on ściśle określony.
Coraz bardziej widzę, jak ważne jest warunkowanie (jak u cholernych psów Pawłowa!) swojej wiary w siebie. Schemat jest jak dla mnie taki: drobne postanowienie - realizacja - sukces (premia: większe poczucie wiary w swoje siły); większe postanowienie - realizacja okupiona większym wysiłkiem (ale i większą wiedzą z poprzedniego doświadczenia!) - większy sukces (premia: coraz więcej samoświadomości, pewności swoich możliwości) itede itepe...
Czuję, że w dziedzinie odchudzania podjęcie dwumiesięcznego maxymalnego
wysiłku jest już zadaniem, którego moge się podjąć. Podkreślam: teraz jest to mozliwe, bo parę miesięcy temu nie było, hehehehehe
Jak podczas robienia konopnej liny napnie się ją za mocno - pęknie, jak się napnie za mało - liny nie będzie...
Ludzie, do roboty!
Maksicho
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki