HEJ :!:
I jak Ci "tam" Waszko?
buziak!
Wersja do druku
HEJ :!:
I jak Ci "tam" Waszko?
buziak!
waszka baluje... :twisted: :wink:
Agnieszko, co sie z Toba dzieje???? Gdzie ty tak balujesz??????? Milej zabawy ale nie zapominaj o nas 30tkach, prosze :!: :!: :!: :wink: :wink:
żyję dziewczynki kochane.
waga 57
:) tylko netu mam mało
uffff....
bo tak się "przyzwyczaiłam" że rano wpisuję się po tobie i że mnie odwiedzasz :wink:
ja mam net do końca miesiąca...a potem neostradę od 5 maja...więc też będę przez parę dni odcięta...ale za to będzie lepiej działał :wink:
buźka;***
A Waszka działkuje w najlepsze..mam nadzieję że dieta postepuje w dobrym kierunku.. :D
BUZIAKI ŚLEEEEE :D
http://dj.hera.w.interia.pl/waszeczka.JPG
Waszka, nie tesknisz za kompem, chyba nie bo masz duzo zieleni i swieze powietrze.
Milego odpoczywania :lol: :lol:
Waszka, miłego odpoczynku :!: :!: :!:
http://www.gify.org/obrazki/08/025.gif
:D POZDRAWIAMY I DIETKE TRZYMAMY :D
http://www.e-foto.pl/users/k20060101.../midd_ABIS.jpg
Siedzę sobie na działeczce. Jest fajnie, wszystko kwitnie jak szalone.
A na razie o jedzeniu, wpadkach, odchudzaniu.
Piątek dzień bardzo udany dietowo, ale było zero ruchu (chyba, że bieganie z walizkami tobołkami na trasie blok-samochód i potem rozpakowywanie tego zaliczamy do sportu :lol: )
Śniadanie: ser wędzony, sałata, pomidory
Obiad: indyk gotowany, mizeria
Kolacja: szczypiorek z ogródka z twarożkiem :-D
Zaczęliśmy sezon :) nawet nie ma wielkich strat po zimie - tylko bluszcz trochę podmarzł i ognik jakiś biedny....
Kwitną już hacynty
http://agarygier.w.interia.pl/hiacynt.jpg
Sobota Jest deszczowo, paskudnie. Ale udało się rozpocząć dzień przed śniadaniem rundką truchtania (bo trudno to nazwać bieganiem) przez strasznie rozśpiewany ptaszkami las :) potem sprzątanie domku, reszta okien umyta, wyszorowane schody, uprana wykładzina (liczę to jako ćwiczenia, bo prałam tradycyjnie, szczotą). Wiele nie pobyłam w ogródku, bo i deszcz nie dał.....
Jedzeniowo:
Śniadanie:szczypiorek :wink: z jajecznicą na szynce, pomidory :lol:
Obiad: bitka wołowa, brokułek
Kolacja: twarożek
No i zaczęło się. Mój mężczyzna nie wiadomo skąd wyciągnął szampana i stwierdził, że jak dom jest taki czysty i wreszcie w nim mieszkamy, to trzeba to uczcić. Obrałam kilka pomarańczy na zagryzkę i wszystko byłoby nie najgorzej, gdybym nie zrobiła potem kanapek mężowi, takich niemożliwie pysznych i niedozwolonych, co prawda na ciemnym chlebie, ale z masełkiem :oops: i pasztecikiem :oops: (pasztecik z kogutkiem ma mannę w składzie) no i warzywka były oczywiście. Nie pamiętam ile ich zjadłam :oops: ..... A szampany poszły dwa........ :oops: :oops: :twisted:
Bergenia
http://agarygier.w.interia.pl/bergenia.jpg
Niedziela Echhh, nadal pochmurno. Do biegania chęci zero, człowiek jakiś taki ciężki i czegoś wczorajszy :-D. Nie pada, więc idę do ogródka i pracuję cały dzień, aż na wieczór bolą mnie mięśnie nóg (kucanie) i grzbietu (skłony) lepiej niż po jakimkolwiek fitnessie :).
Śniadanie: ryba po grecku, pomidor
Obiad: bitka wołowa, sałatka: brokuł, ogórek, szczypiorek, sałata lodowa, oliwa
Kolacja: twarożek , pomarańczka
Dzień ogólnie udany, chociaż złości mnie ta pogoda. Pojeździłoby się na rowerze, które Rysio pracowicie wyszykował, a tu deszcz na wylocie i nie wiadomo, jechać czy nie.... No więc kolejny dzień spędzam w ogródku – tu zawsze jest co robić. Ogródkowy fitness trwa- teraz boli mnie kark i ręce (grabienie, wynoszenie liści i chwastów)
A sasanki po prostu szaleją
http://agarygier.w.interia.pl/sasanki.jpg
Poniedziałek Słońce !!!! Hurra !!!! (szybciutko włączam pranie z samego rana) Dziś na pewno pojeździmy na rowerkach :). Biegnę do sypialni, wyciągam mojego śpiocha na bieganie, pies inteligentnie już stoi przy furtce, żeby przypadkiem nie biegać bez niego :D. Nawet dobrze mi się biegało. Śniadanko, zbieramy się na rowerki, no i klops: pod bramą stoi Rysia siostra i mężem i sernikiem. O retyyyyy. Troszkę mnie to zezłościło, chociaż ich bardzo lubię. No i zasiedliśmy do kawy. Pożarłam tylko jeden nieduży kawałek, nie dałam się na mówić na drineczka. Goście opuścili nas dość późno. Obiad zjadłam za późno. Na rowerki nie poszliśmy, bo znów zebrało się na deszcz. Za to posiałam szpinaczek i rzodkiewkę :). I pranie sobie pięknie na dworze wyschło przed południem. Wiecie, już zapomniałam przez zimę jak pachną ciuchy suszone na słoneczku i wiaterku :).
Śniadanie: 9.00 sałatka z tuńczyka wędzonego,(tuńczyk, sałata lodowa, pomidor, oliwa, szczypiorek – nawet sobie nie wyobrażacie, ile go jest i jak prędko odrasta :schock: )
10.30 – kawka z mleczkiem, goście i sernik
Obiad: 16.30 bitka wołowa, marchewka z jabłkiem i szczypiorkiem
Kolacja: 19.00 ser biały, pomarańczka.
Na skalniaku koło pergoli też kwitną hicynty
http://agarygier.w.interia.pl/pergola1.jpg
[b]Wtorek[b] Znowu deszcz. Echhh, chyba mi w końcu popsuje humor. Na szczęście nie pada przez cały dzień. Znowu popadłam w roboty ogrodnicze. :):) zauważyłam, że rzodkiewka już mi rośnie nie ma jak własne warzywo. Nawet, jak trzeba jakiegoś paskudnego robaczka usunąć, rzodkiewka ma zupełnie inny i smak i zapach. Sałata, szczypiorek i szpinaczek na szczęście nie robaczywieją :lol:
Rano udało się potruchtać z pieskiem po lesie. Potem deszczyk trzymał nas w domu... a wieczorkiem odbyła się pierwsza wprawka rowerowa. Zmachałam się że :schock: :D nogi się odzwyczaiły. Ciekawe czy będę miała zakwasy.:) dzień ogólnie udany :twisted:
Śniadanie: 9.00 ryba po grecku posypana szczypiorkiem, pomidorek.
Obiad: 15.00 panga w leczu z cukinią (posypana szczypiorkiem)
Kolacja: 19.00 twarożek z papryką, parówka (ależ była pyszna – wiem, że parówki to paskudztwo, ale kiedy dobre :P)
http://agarygier.w.interia.pl/rowerkowanie.jpg
[b]Środa[b] Słonko. Zakwasów na szczęście nie mam :) Pobiegane po lesie z rana. Kondycja do biegania nadal kiepska :? Kolejny dzień pod znakiem robót ogrodniczych – działka przypomina już ogródek, a nie oszalałe zarośla, gdzie na grządkach chwast się bujnie ścieli.
Śniadanie: 9.00 wędzone kurze udo (święto, a co :lol: ), pomidorek.
Obiad: 15.00 kiełbaska z grilla, mizeria :)
Kolacja: 19.00 a cóżby ?? oczywiście twarożek.
[b]Czwartek[b] wybrałam się rowerem przed śniadaniem na wiejski targ – taki malowniczy, gdzie można i krówkę i prosiaczka kupić, nie mówić o totalnym kurczakowisku :) najbardziej rączki mi się do króliczków wyciągają... ech w ogóle nie rozumiem, jak można jeść takie śliczności. Nabyłam też jajka od znajomej baby :P :obiad: Wróciłam z bazaru okropnie godna – i mój organizm darł się głośno: węgli, WĘGLI...!! NO Więc zrobiłam sobie pyszne śniadanko, a wyszło mi tyle, że będzie i obiadek. Na moim trawniku wykryłam dziko rosnący szczaw – więc kolacja też wiadoma. Trochę to wyszło nie najlepiej, bo posiłek tłuszczowy wypadł na kolację – ale trudno się mówi – mąż będzie z pracy na kolację, a komu by się chciało dwa razy gotować
Śniadanie: 9.00 sałatka (makaron razowy, sałata lodowa, pomidor, czosnek, bazylia, oliwa, kapka octu balsamicznego :P) + kubek maślanki
Obiad: 15.00 To samo co na śniadanie
Kolacja: 19.00 barszczyk szczawiowy z jajkiem i kawałkami kiełbaski (mniam, nie ma jak kiełbasa ze wsi)
A na skalniaku pełno pierwiosnków i hiacyntów
http://agarygier.w.interia.pl/skalniak1.jpg[/img]