najpierw zeznanie:
Ś: chleb orkiszowy 2 kromki cienkie, plasterek szynki drobiowej, 2 plasterki serka Brie, pomidor, kawa
2Ś: jabłko
O: fasolka po bretońsku (produkcji mojej mamy-chuda i bez mąki)
P: kawa z mlekiem, 1 kromka wasy graham (niestety)
K: tuńczyk, pomidor, ogórek kiszony, łyżeczka majonezu
RAZEM: 1290 kcal

ćwiczenia: brak (no niech mnie która kopnie solidnie, może wtedy dam radę)

smarowanie: 0 razy jak dotąd

wody jeszcze za mało. chyba muszę wrócić do mojego sprawdzonego sposobu z wakacji. wtedy stawiałam sobie na blacie w kuchni 2-litrową butelkę, pisałam na niej markerem "moje-nie rusz" i w ciągu dnia ją opróżniałam. po prostu za każdym razem gdy weszłam do kuchni widziałam tę butelkę i skutkowało, wieczorem była pusta.

co do ćwiczeń: jutro wsiadam rano na rower i nie ma zmiłuj. do pracy idę na 11.30 więc nie braknie mi czasu. dość głupich wymówek.

Milasku - jęcz u mnie jak najczęściej, może to cóś da, kto wie... już kiedyś pomogło, fakt. teraz jest mi trudniej, bo nie chcę już chudnąć, a tylko utrzymać wagę. ale także poprawić kondycję. wzmocnić serce. itd... JĘCZ!!! dzięki

Bello - ja jednak lubię herbatę i nawet to, że trzeba ją zrobić. a wodę, jeśli piję, to raczej z rozsądku niż dla przyjemności. dzięki za wsparcie (podziwiam cię niezmiennie)