totalny kryzys - totalne obżarstwo chce mi sie płakać, wstyd mi za siebie za swoją zgubną miłosć do jedzenia...a najbardziej wstyd mi mówić do Was moje drogie nie chce sie usprawiedliwiac bo nic nie jest w stanie usprawiedliwić mojej głupoty, stres na uczelni (wychodze z domu o 5 wracam o 17 tak zmeczona ze chce mi się tylko beczeć.... na uczelni zazwyczaj nie mam czasu nic zjeść a puźniej w domu nie moge sie wręcz najeść - w efekcie kłade sie obżarta aż do bólu brzucha, no i naturalnie zawsze to nieszczęsne "od jutra" - a ja juz nie mam siły przestaje wierzyc ze kiedyś mi się uda . Boje sie wszystkiego, sesja doprowadza mnie do nerwicy a o atmosferze panującej w mojej grupie nie wspomnę ....jednym słowem nie ma na kogo liczyć. Podziwiam Was, naprawde i tez kiedys wytrwam...
naturalnie nie odchodze bo zaczne "od jutra" ...acha i kolacji dziś tez nie zjem
P.S. koniec tego żalenia sie własnie natchnęła mnie nowa nadzieja i chęci musze tylko sie wyspac
Zakładki