Kurcze, musze sie przerzucic na fasolke! ;-)
Wersja do druku
Kurcze, musze sie przerzucic na fasolke! ;-)
No dokładnie!! Ale czuje się dziwnie...mam świadomość, że fasolka ma mało kalorii (na wszelki wypadek sprawdziłam tutaj ;) ) ale czuje się pełna..
Pocieszam się, że bez bułki jadłam (smażonej na tłuszczu :>)
no z tymi ciuchami to fajnie w super linii pisali -albo przytyc albo schudnac, bo w przeciwnym razie nie ma sie gdzie ubierac!! ja jade w niedziele na bazar, moze tam cos kupie? chcialam takie dzinsy ze streczem i lekko dzwonowate...wiecie, co wszyscy w takich chodza....bo portki na mnie wisza a jak dam pasek to nie widac ze szczuplejsza jestem -a pot o w koncu chudne zeby bylo widac!!!!
a co do obiadu to Nan wiesz co, postanowilam ewentualnie zwiekszac ilosc posilkow. zamiast 5 bedzie 6 -bedzie tysiac a i nie ebdzie obzarstwa. chyba nie jest to zly pomysl? a w sklepie (pojechalam po spodnie ale same barbiowe rozmiary, nawet na reke nie wsadze...) pokupowalam chlebki dietetyczne, hula -hop (mam zamiar talie wcinac, ale jak ja to zrobie?? spada ciagle! musze cwiczyc uparcie) i inne dietowaniu sprzyjajace rzeczy.
Trzymajcie sie dzielnie, buziaki!!!!
zapomnialam dodac ze na jutro warzywka na patelnie hortexu-alez to ma malutko kalorii!!! i pewnie smaczne bedzie mniaaaam!
Ja narazie nie kupuje ciuchów, matka powiedziała, że jak skończe dietę to mi coś kupi, narazie chodze w za dużych dzwonowatych i jeansach...też za dużych :/
kupilam!!!! pochwale sie bo az tryskam zachwytem!! wreszcie mam dzinsy ze streczem, kobiece, podkreslajace szczuplejsze cialko a nie maskujace. do tej pory zawsze chodzilam w meskich spodniach wiec wiecie jaka to radocha miec damkie spodnie? ah!!! siostra mi z wrazenia kupila bluzeczke bo stwierdzila ze lufiasto wygladam to bluzke tez trzeba co podkresla, bo wszytskie za luzne:D ach ajk sie ciesze!!!! i dalam 37 zl!! chwalic bazary oł je!!!!
zrobilam tez torta -nie wiem czy juz pisalam o tym? ladnie wyszedl, misiu ebdzie swieczki dmuchal, mam nadzieje ze mu sie spodoba torcik!
Moniu- gratuluje. Jaki tort? Czyżby w wersji light?? Dasz przepis? :>
o nie Nan, light to on nie byl :)
ale na light to polecam sernik na zimno. robi sie go bardzo prosto:
potrzebujesz herbatniki lub biszkopty na spod (co ma mniej kalorii) i wykladasz nimi ciasno tortownice a w dziurki meidzy ciastkami kruszysz tez ciastka, zeby cala powierszchnie zajac. potem robisz mase z jogurtu i galaretki, jak Ci juz keidys pisalam -ze galaretke rozrabiasz z polowa wody zalecanej na opakowaniu, a jak zacznie tezec to dodajesz tyle samo jogurtu naturalnego co wody bylo. mieszasz porzadnie i wylewasz na spod. do lodowki az stezeje. na wierzch owoce kladziesz-brzoskwinie , wisnie, co tam masz, albo scierasz jablko. rozrabiasz kolejna galaretke i jak zacznie tezec to wylewasz na sernik i do lodowki. mniaaaam! a calosc ma tyle kalorii co 2 galaretki, zuzyta ilosc jogurtu ,owoce i spod -dzielisz na ilosc porcji i wiesz ile zjadlas.
a co do tortu misia to nie byl dietetyczny -masa z budyniu, z maslem i kawa. ale bardzo dobry, smakowal :) wiec sie ciesze, bo to byla czesc prezentu. a ja zrobilam sobie dzien dyspenzy -mozecie krzyczec, ale nie zaluje. dzis z tym wiekszym zapalem zabralam sie za dietkowanie! wczoraj zjadlam kawaleczek tego tortu i babeczke, no a wczensiej obiad z dwoch dan -malutko ale i tak wyszlo wiecej niz zwykle. ale za to od 16 nic juz nie jadlam i nawet glodna nie bylam. byla podwojna uroczystosc -urodziny Mikołaja mojego i powrot siostry z anglii (stad ten "wypasiony" obiad). no, a dzis wracam do diety i spoko...
jestem po solidnym sniadanku, kreceniu hulahop -choc dalej spada co kilka obrotow, ale czuje biodra wiec to dowod, ze miesnie sie ruszaja!
Oj moniu- jak ja Ci zazdroszcze!! Normalnie, chyba dlatego że okres mi się zbliża to non stop nic ino o czekoladzie myśle, Ty możesz sobie pozwolić- ja nie. Kara :(, może jestem zbyt sroga dla siebie, ale ja mam dość diety- do końca miesiąca, potem zwiększam kaloryczność, akurat żeby zdążyć schudnąć ostatnie pare kilogramów. Wczoraj mój miły powiedział: to co idziemy na shake'a? (a on dobrze wie, że kocham shake'i!!!!!!!), potem mówił, że jak mogłam sobie na to i owo pozwolić, to szczęśliwsza byłam i w ogóle :(. O rany- co ja wypisuje, chce rzucić to??
wiesz Nan...przemysl ta swoja diete! bo jak czytam Twoje wpisy to mi sie smutno robi. mam wrazenie ze dieta to dla Ciebie meczarnia....a to nie tak ma byc...diete prowadzi sie zeby schudnac i czuc sie lepiej, a nie gorzej! jesli obserwujesz, ze stalas sie zgorzkniala i o kazda czekolade zaproponowana robisz awantury, to nie ejst fajnie :( nie wiem...mi jak wciskaja, to sie kloce, ale jak proponuja to mowie "nie, dzieki ale dbam o liniei" i sie usmiecham. misiu tez juz wie, ze jak chce mi humor poprwic to nie czekolada tylko misianiem po plecach albo kwiatkiem bez okazji...ale generalnie humor jak mam zly to nie dlatego ze na diecie jestem...
ale swoja droga to chyba zly spoosb myslenia ze czekolada daje szczescie...w ten sposob sie zapetla bo wychodzi na to ze odmawiajac sobie czekoladki, czy batona, nie mozesz byc szczesliwa i ta dieta to sam smutek. a to dzieki wlasnie temu ze sobie odmowisz, stajesz sie szczuplejsza, bardziej sie sobie podobasz i w efekcie bardziej szczesliwa! tak uwazam...
nie wiem...ja generalnie na slodycze nie mam ciagaotek, ale wychodze zalozenia, ze jak os bardzo bardzo kusi, to to zjem, nawet jak przekrocze limit, bo przynajmniej zaspokoje swoj apetyt na to cos. zapewne jakby mi ktos pizze zaproponowal to tez bym zjadla bez zastanwoeinia, tyle ze kawalek a nie 3 jak kiedys... dlatego czasem robie sobie odstepstwo od diety na cos, na co mam ochote i to wcale nie spowoduje ze przestaje chudnac! najwyzej schudne troszke wolniej, ale to co? wazne zeby skutecznie, nie mam zadnej dead line do ktorej msuze meic taka czy inna wage... dlatego sie Nan zastanow, czy warto sobie robic taka katorge?? przeciez jak ejstes ze swoim kochanym misiem, a z tego co pisalas to widujecie sie w weeknedy, to chyba jemu nie ejst przyjemnie patrzec na skwaszona mine i smutna dziewczyne? woli jak jest wesola i zadowolona, no nie? zrozumiale chyba...widac lepszego pomyslu nie ma na poprawe humoru procz mcdonaldsa, ale skoro to dziala, to czemu nie? przeciez jeden maly shake w tygodniu nie spowoduje obalenia diety? zdecydowanie lepszy shake niz batonik! albo taka np pizza w ramach kolacji, ale po niej np dluzszy spacerek we dwoje -zeby troszke spalic ;)
nie wiem...no ja mam po prostu takie podejscie ze dieta mam mnie cieszyc a nie zycie uprzykrzac...ten tort misia przeciez tez zjadlam -malutki kawalek ale chcialam sprobowac. czasem jak mijamy mcdonalda to tez wejdziemy na lody czy na cos i wcale nie mam wyrzutow jak raz w tygodniu, do swieta (tzn od randki) przekrocze limit 1000 bo i spale wtedy wiecej z misiem na lazeniu po meiscie czy na czym innym ;)
przemysl Nan, moze warto dostosowac diete do swojego zycia a nie zycie do diety? fakt, nie da sie byc na diecie z samych batonow i shakow ale mozna je wkrecic w niewielkich ilosciach, na parwde mozna! a jaki misiu adowolony wtedy jak ejgo dziewczyna taka usmiechnieta laska?
no, tyle moich refleksji...usmiechaj sie Nan i olej zasady, tysiac to tysiac, a czy z shaka czy z fasolki to kwestia wyboru!
kurcze monia - nic dodac nic ująć :D
bo dieta to sposób na poprawę samopoczucia!!!!
a nie na uprzykrzanie zycia sobie i innym :D
nie wiem, ja na diecie jestem naprawde szczęśliwa :D
bo ja uwielbiam się odchudzać - robić coś dla siebie
i mojego Mężczyzny
podczas siety mam mnóstwo siły - na przeróznego rodzaju zabiegi (często domowe) kosmetyczne, na zadbanie o włosy, paznokcie, zęby, ciało...
a ten shake, jezeli miałaś na niego ochotę, trzeba było się skusić
a potem jak radzi Monia iść na ekstradługi romantyczny spacer,
albo nastepnym razem, jeżeli wiesz,że Twój Mężczyzna, lubi wpaść i coś zjeść
zaplanować to w diecie
i np. zjeść 800 kcal (albo 500, albo 600 - tyle ile Cie uszczęśliwi) zamiast 1000
wtedy z shakiem dojedziesz do góra 1200
i nie przytyjesz!!!
i dac do zrozumienia facetowi, ze następnym razem marzysz o kwiatku, misiu, ... itp :D
bo wydaje mi się, że jezeli nie będziesz pozwalała sobie na żadne przyjemności to (dla mnie przynajmniej) dieta byłaby nie do wytrzymania
np. wczoraj w kinie pozwoliłam sobie na trochę popkornu (naprawdę niewiele :D) i było to wliczone w 1000 kcal - bo po pierwsze miałam ochotę, a po drugie bo wiem, że mój Męzczyzna uwielbia popkorn w kinie i wcale mu nie smakuje gdy je sam
więc namówiłam go na najmniejsza porcję i zjadłam kilka płatków popkornu i poczułam się naprawdę szczęśliwa :D
a waga od wczoraj do dziś spadła mi o 0,7 (ostatnio stała), ale ten popkorn bynajmniej nie wpłynał na odchudzanie negatywnie :D
pozdrawiam bardzo serdecznie
i trzymam za Was kciuki
i przepraszam,że tak się rozpiasłam w nieswoim watku :oops:
Jonka
Moniu i Jonka- dziękuje wam za to napisałyście, dzięki wam zaczęłam się zastanawiać nad sensem diety i w ogóle życia :P, bo widzicie...ja w sumie mogłabym być wg. wszystkich, wg. mnie też, teraz nie wiem ile waże może być najmniej 63 najwięcej 68 (waga po obżarstwie- mogłam w końcu nic nie schudnąć) może faktycznie organizm buntuje się przed tak radykalną dietą?? Sama nie wiem...zważe się za tydzień, po okresie- będzie mniej mnie ;), ja już chyba tylko dąże do wagi 60kg, a nie do wyglądu 60kg, w końcu zawsze moge schudnąć po diecie, nie musze już teraz, mam czas do studniówy :P
Jeszcze raz dziękuje :*
a ja wczoraj , kiedy tygodnia brakuje do 3 miesiecy mojej diety mialam pierwsza wpadke obzartucha.... :cry: pewnie to przez okres...do tego wieczorem, ale na szczescie przed 21...zjadlam kanapki, orzeszki ziemne i pistacje (aaa!!! ile to kalorii)... no ale coz. mowi sie trudno, wiecej sie to nie powtorzy i tyle!!!
nie zamierzam bynajmniej zaprzepascic przez to diety..!
dzis ladnie, od rana sie trzymam jak nalezy i tylko ciwczenia odpuscilam bo okres mam a nalazilam sie i tak po miescie kilka godzin...
bylam na cuzelni, promotorka stwierdzila ze nie miala czasu przeczytac mojej pracy, uroczo! :) coz ona niby ma do roboty? chyba niewiele...ale niech bedzie...
dajcie mi kopa, co? Marcys, Ciebie prosze jako doswiadczona w tym wzgledzie -napisz mi o jojo!! zebym sie wystraszyla i sto razy pomyslala zanim znow sie skusze, co?!! prosze
a dzis kupilam sobie sweterek...scislej kupila go siostra ale sie okazalo ze na mnie tez niezle lezy wiec zostal wspolnym sweterkiem, milo! bylam tez u fryzjera ale nie zuwazyli...jaka mila rodzina...siostra zauwazyla ze "cos mam z grzywka"... coz,
extra...
dawniej mialam na tym topiku grupe wsparcia, traz widze ze sobie grupa poszla w swiat a ty sobie kuleczko radz....szkoda ze akurat teraz...:(
Moniu! Ja Cię będe wspierać!! Nie daj się żadnym orzeszkom! Zamiast wyrzucać to sobie, pomyśl że dostarczyłaś dobrych kwasów tłuszczowych, ale nie za dużo 8).
Jestem z Ciebie dumna, bo ja odrazu bym rzuciła dietę...taka już jestem :?
Monia... chcesz posluchac o jojo? Naprawde tego chcesz? To Ci powiem, ale nie wiem czy dam rade o tym mowic, bo mi jest tak cholernie ciezko, ze az nie moge sobie dac sama ze soba rady. Jesli Ci to jednak pomoze i bedzie ostrzezeniem, to chociaz jakis w tym plus bedzie. Powiem Wam jak jest... powiem jak sie czuje... powiem jak bardzo zaluje. Zal, smutek, zlosc na caly swiat, swiadomosc utraconych szans i marzen, beznadzieja - to wlasnie to co czuje w tym momencie kiedy to pisze. Plakac mi sie chce, plakac nad soba, nad tym jaka jestem beznadziejna i slaba.
Jojo
Dzisiejsza waga - 78,2 kg. Czy musze jeszcze cos dodawac? Czy musze wspominac, ze okolo 1,5 miesiecy temu cieszylam sie z ciezko zapracowanych 67 kilo? Czy musze mowic jak bardzo mi wstyd i jak sie czuje? Czuje sie, jakbym stala nad krawedzia, tak bardzo mi zal, tego co zaprzepascilam. Znowu - czyli tak jak to bylo cale moje zycie - zasypiam z mysla, ze od jutra to juz napewno, wstaje rowniez z ta mysla, a potem jak maszyna, jak sterowany automat ide do kuchni i jem. Jem? Ja zre jak swinia. Bez opamietania, bez zahamowan, byle wiecej, byle tlusciej, byle bardziej slodko. Po 15 minutach nie jestem w stanie wyliczyc tego co zjadlam wczesniej, po prostu nie pamietam, jakbym byla w letargu. Czy ktos tez ma cos takiego? Nie moge spokojnie patrzec w lustro, bo co widze? Oprocz drugigopodbrodka ktory znowu sie pojawil, oprocz tlustych rak i wielkiego trzesacego sie brzuszyska, widze swoja slabosc! Ohydne! Brzydze sie siebie!
Nie miesci mi sie w glowie, ze moglam sie tak zapuscic, bedac tak blisko celu, spelnionych marzen i szczescia. Tak naprawde to stracilam wiare. Wsumie to po co mi sie odchudzac, jak i tak mi sie nie uda - tak mi mowi moje wewnetrzna ja, z ktorym nie moge dojsc do porozumienia. Bije sie z myslami.
Kupuje sobie codziennie pelno slodyczy. Same tluste i tuczace rzeczy. Na same slodycze kupowane w ukryciu przed rodzina (bo mi wstyd) i pochlaniane w zastraszajacym tempie wydaje okolo 20 zl dziennie. Wyobrazcie sobie ile za to mozna kupic batonow, czekolad, ciasteczek na wage, paczkow, bitych smietan, chipsow itp. - wychodzi tego sporo. Robie tak coziennie, jakby na zlosc sobie, jakbym chciala sie ukarac, jakbym czula, ze i tak juz nic mi nie pomoze, to chociaz sie dopcham, dobije do konca.
Jestem w blednym kole, z ktorego nie potrafie wyskoczyc, bo nawet nie widze sensu podejmowania prob. Po co mi to? ...i tak mi sie nie uda, i tak nie dam rady, i tak zawsze bede gruba i niekochana... A jednoczesnie wiem, ze zle robie, ze tak dluzej nie moge, ze nie tedy droga, ze nie chce tak zyc.
Co chce? Chce wrocic do moich 67 kilo, chce cofnac czas, chce powstrzymac jojo. Wiec jesli teraz ktoras z was sie lamie, zaczyna sobie pozwalac na zbyt duzo, zaczyna schodzic na ta zla droge, dpadaja ja ciezkie dni, to niech sobie poczyta, jak czuje sie ktos, kto ma wszystkiego dosyc, bo byl tak glupi, zalosny i slaby.
Przepraszam Was za ten pesymizm, wiem ze my sie tu mamy wspierac, a nie dreczyc i zasmucac. Dlatego tez sie nie odzywalam, bo coz innego moglabym napisac. Prosze, wiem ze teraz bedziecie mnie pocieszac, ale ja juz znam wszystkie piekne, motywujace slowa, ktore od was nie raz wczesniej uslyszalam. Czytam je niemal codziennie, sa dla mnie bardzo cenne, ale nie moge ich sobie wbic do glowy!
Chcialam jeszcze tylko napisac, ze caly czas Was dopinguje po cichu. Ciesza mnie wasze sukcesy. Naprawde ciesza. Zycze Wam wytrwalosci, ktorej mi zabraklo. Nie dajcie sie! Walczcie! Trzymajcie sie! Pozdrawiam cieplo i przesylam pozytywne wibracje!
Marcysiu...:( bardzo mi się smutno zrobiło z tego powodu...nie moge uwierzyć w to co napisałaś...nie wiem co napisać, jak sama zauważyłaś piękne słowa są dobre...ale jak je zastosować? No właśnie...ja teraz ciągle mam złe myśli, jak szłam ze szkoły, to tylko dzięki temu, że nie miałam pieniedzy (specjalnie je nie wzięłam) nie kupiłam pączków za którymi tak tęsknie...wiem, że to źle ciągle sobie odmawiać...wiem, że to niedługo przerodzić się może w tzw. atak, ale trzymam się dzięki temu, że myśle: niedługo będe zwiększać kaloryczność i do tego koniec kary bezsłodyczowej, boje się tego, że jak pojade do chłopaka to się załamie. Zaraz do niego jade...obiecał mi, że moge zjeśc co chce...no właśnie: ja chce duuuuużo słodyczy!! A z drugiej strony nie chce być słaba...:(
Czesc Wam... szczegolnie Marcyssia...
Mowie 'szczegolnie' bo to wlasnie Ty jestes mi po tym liscie szczegolnie bliska. Dlaczego? Bo mam dokladnie to samo!!! Czytalam czytalam i jakbym czytala wlasne slowa, ktorych nie napisalam tu na forum, bo to przeciez pamietnik odchudzania a nie wracania do poprzedniej wagi. Zreszta co ja bym tu napisala? Ze znowu waze ponad 68 (czyli tyle ile na poczatku) mimo ze juz bylo 64 (niewiele, ale efekt 3 tygodni wyrzeczen)? Ze przestalam zupelnie cwiczyc chociaz byl czas ze godzina dziennie ze znana nam juz plyta z Vity to bylo dla mnie malo? Wreszcie ze obiecalam sobie spokojnie, krok po kroku w 3 miesiace wakacji schudnac zeby ladnie wygladac w nowej uczelni, wsrod nowych ludzi, zeby poznac wreszcie tego 'jedynego'? I co teraz? Mijaja 3 miesiace a ja dalej chodze w tych samych ciuchach rozmiar 42-44, dalej mam okropne faldy na brzuchu, dalej trzesace sie jak galareta uda a jedyne co udalo mi sie osiagnac w te wakacje to sciac wlosy. Super, normalnie extra...
Swego czasu jak juz mi waga wzrosla to sobie mowilam: nie pozwole zeby Monia123 przegonila mnie w chudnieciu (w koncu na starcie wazyla wiecej ode mnie). I co teraz? Nic dodac nic ujac. Monia123, bardzo dobrze ze mnie przegonilas! Chudnij dalej, dziewczyno! Przynajmniej Tobie sie uda. Zycze Ci tego z calego serca.
A teraz siedze przed komputerem i popijam herbate. Niedawno wrocilam od dentysty i przez najblizsze 5 dni mam zabronione nawet zucie gumy, wiec nie wiem co teraz nie powstrzyma przed jedzeniem. Jeszcze zebym gdzies wychodzila, miala cos do roboty, ale siedze calymi dniami w domu a lodowka tak blisko...
Ide, nie bede Wam przynudzac. Odchudzajcie sie dalej Monia i Nan, zeby ten topic nie umarl smiercia naturalna. Mnie poki co wstyd jest wypowiadac sie w rubryce 'Pamietnik odchudzania'...
psia kość,..
powiem tyle -pomoglo! ide cwiczyc z plyta!!!!
a Was, skoro mowicie, ze to nie pomaga -nie bede pocieszac ani motywowac. moge tylko podziekowac za przestroge.
Marcysia...a moze warto zamknac ten rozdzial? uwazam ze 78,2 to wystarczajace zwyciestwo jojo!! wystarczy mu, nie? a w pazdzierniku Szczecin -nowe mieszkanko, sam na sam ze swoim ja -nie bedzie juz rodzinki pod bokiem. moze dlatego warto zaczac nowy rozdzial? bo skoro tyle zmian to i dieta moze byc, i ciwczenia, i brak slodyczy?? a ze warto to ja wiem po sobie i Ty tez, bo juz posmakowalas jak to ejst wazyc mniej! jedno ejst pewne -najtrudniejszy pierwszy krok = WY******* TE SŁODYCZE!!!!!!!!!!!!!!
przepraszam ze tak groznie ale mnie przerazilas! 2 dychy to wyslij dzieciom z Biesłanu, a;lbo wydaj na silownie!! prosze Cie!! nie poddawaj sie slabosci, WALCZ!!
gramma...Ty tez...wracaj do ans, do cwiczen, do diety!!
Strona 34. naszego temaciku jest, delikatnie mowiac, do dupy! Trzeba cos z tym zrobic! :twisted: No kurde, trzeba! Czas na pozytywne wpisy. Kto zacznie? :lol:
Od jutra Marcyssia, od jutra, bo wlasnie pozeram Prince Polo z podwojna iloscia czekolady! :wink: :D
66!! jest 66 hurraaa!
dzis dzialka -troche pocwiczylam, pochodzilam itp zjadlam etz swoje ale kolo 1000 spokojnie :) wiec zadowolona jestem. a teraz jestem u misia mojego bo jedzie w poniedzialek na 3 tygodnie, wiec sie msuze nacieszyc:)
Marcysia-jestem z tobą nie poddawaj się ,pisz codziennie,mysl o przyszłości-tej fajnej jak juz będziesz zadowolona ze swej wagi,nie warto tak się czuć jak opisałaś szkoda zycia,nie kupuj tych słodyczy,kasę codziennie tę co miałabyś wydać na nie odkładaj i pod koniec tygodnia kup sobie za to coś fajnego,byle nie jedzenie a jak juz nie mozesz wytrzymać to kup 2 kilo jabłuszek i ratuj się nimi
Trzymam za ciebie i będę tu zaglądać
Dzieki dziewczyny za te slowa otuchy! Gosia, powiem, ze licze na ten doping. licze na kazde slowo, bo to pomaga.
Monia gratuluje!!! Po prostu rewelacja! Czyli wszystkie znaki na nieie i ziemi wskazuja, ze osiagniesz swoj cel i dojdziesz do 65 na poczatek szkoly! Mowie Ci, ludzie Cie nie poznaja!
Grammma, jakie Prince Polo? Ja Ci dam zaraz Prince Polo! :wink: Wiem, ze to traci obluda, bo kto jak kto, ale ja teraz za bardzo sie wypowiadac chyba w tej kwestii nie powinnam, ale Grammma trzeba zapomniec o tych paskudnych weglowodanach, ktore sie zamieniaja w czysciutkie sadelko! Wezmy sie w garsc w koncu, bo niby dokad prowadzi ta droga, ktora razem teraz idziemy?
Quo vadis?
Ja mam dzis w koncu troche weselsze wiesci. juz wczoraj udalo mi sie trzymac diete. Jestem zadowolona. Zaliczylam tez spacerek okolo 45 minutek i cwiczenia z dodatku do SL. A dzis, choc dopiero mloda godzina jak na niedziele zwlaszcza, to tez jestem po cwiczonkach. Puscilam sobie swietna A. Franklin, przy ktorej mi sie rewelacyjnie cwiczy i zaczelam, ot tak dla siebie, dla rozruszania i dla przyjemnosci. Mam nadzieje, ze to bedzie obry dzien. Pogoda jest cudna, troche chlodnawo, ale slonce grzeje na maxa. Rodzice poszli na grzybki, a ja zaraz mam zamiar sobie zaparzyc aromatyczna kawe... Zyc nie umierac. Lubie takie dni jak dzis.
Wiem, ze jedna jaskolka nie czyni wiosny, ale moze sie w koncu odbije od dna? Grunt to napisac wlasnei ten nowy rozdzial i optymistycznie patrzec na swiat. Przeciez jeszcze cale zycie przed nami i nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem.
Jesli zaglada tu ktos jeszcze, kto ma takie problemy jak ja (a wiem ze pewnie tak) to zapraszam do wspolnej motywacji i dalszej walki, a wszystkie grubasy male i duze, ktore sie kurcza caly czas wspieram duchowo! Jestescie dla mnie wzorem! Dzieki wszystkim!
coz...moge tylko dac ci slodkiego buziaka -bo od tego nie ma sadelka, chociaz slodkie ;)
ja nie mam takiego problemu , wiec pewnie moje slowa Cie nie zmotywuja. ale dodam, ze nie mam go w duzej mierze wlasnie dzieki temu, co napisalas! dalo mi to nowego kopniaka!!!
trzymaj sie marcys, trzymam kciuki z calej sily za tend zien i kolejne piekne i mile!!! dasz rade, a wtedy wymienimy sie zdjeciami i ebdziemy sie pdoziwiac wzajemnie ;)
a ja, kiedy na poczatku wakacji planowalam to 65, to bylo poza zasiegiem. ale etraz wiem, ze 4jesteszcze 1 kg i cel osiagne i wtedy dam sobie kolejny cel -63 i zobacze jak bedzie :) ale jedno wiem, ze jak zaczne szkole to zmieniam diete na 1200, bo wiecej obowiazkow, wiecej zajec i w zwiazku z tym wiecej chce zjesc :D a nie musze juz wtedy chudnac w szybkim tempie bo mam juz sie w co ubrac wiec nie ejst zle hihi
Eeee komp mi sie chyba sypie :roll:
Wstrętny kompie Marcysi-nie rób nam tego i nie syp się..........bo skad bedziemy wiedziały co tam u niej
Witaj Marcysiu :D no widzisz juz masz humorek i tak ma być nie psuj tego,juz się odbiłaś i teraz nie pozwalam ci kupowac słodyczy zanim je kupisz ,zanim wrzucisz te przeklęte słodycze do koszyka to pomysl jak bardzo jest ci potem zle ze sobą i uciekaj ze sklepu szczęśliwa ze wygrałas i że koniec z tym dobijaniem samej siebie,wiesz ja też mam czasem takie napady dlatego cię rozumiem,mam ich na szczęście niewiele ale walczę tak że nie idę od razu do kasy tylko myślę........i w 70 % oddaję te słodkości albo tylko popatrzę i wychodzę bez nich-mówię ci jaka to dumna z siebie jestem :)
Cieszę sie bo chyba przerwałaś te złe dni i od wczoraj czujesz się lepiej co wyraznie się czuje czytając twe wypowiedzi a czy mogłabyś więcej napisać o swych posiłkach?co dzis zjadłaś?z czym masz najwiekszy problem-bo ja to chyba mam największy problem z ilością,gdybym mogła jeść duzo to nie ciągnęłoby mnie do słodyczy wcale a jak jestem głodna to mi sie ich od razu chce-trzymaj się i pisz jak najwięcej o sobie i precz ze słodyczami ok?
Oto i jestem :)
Zjadlam wczoraj to Prince Polo, a dzis wcale nie bylo lepiej, bo byl obiad u rodzinki gdzienie bardzo da sie grymasic a na deser ciasto... no i sie zagalopowalam... :( ale od jutra juz bede jesc malo, przynajmniej taka mam nadzieje. tak sie sklada, ze teraz troche musze oszczedzac, bo mieszkamy teraz tylko z bratem bo mama wyjechala i do konca wrzesnia mamy 90zl, a wypadaloby tez czyms zatankowac samochod :? ja mam w lodowce kukurydze, brokuly i dwa kalafiory (to niby z serii 'na obiad' :wink: ) i tak sie zastanawiam czy damy rade wyzyc...
zjadlam dzis ciasto z miodem i jest mi teraz tak obrzydliwie slodko w ustach ze wszystko mi podchodzi do gardla :?
tak sie ostatnio zastanawialam nad tym moim odchudzaniem i doszlam do wniosku ze w roku akademickim powinno mi byc latwiej, bo teraz calymi dniami siedze w domu to i do lodowki sie tak jakos mimochodem zaglada a tak jak bede wychodzic z domu, cos robic, a przede wszystkim miec po co rano wstac z lozka to moze jakos nie bede tyle myslala o jedzeniu? nie wiem, dopiero zaczynam studia wiec nie wiem czy bedzie naprawde tak jak sobie teraz mysle. moze wszystko bedzie na odwrot i zaczne sie stolowac na miescie w fastfoodach i pizzeriach i zapijac to piwem w towarzystwie znajomych?.. czas pokaze ale nie zmienia to faktu ze bardzo chcialabym w koncu schudnac.
no nic, ide na herbatke bo juz przestygla. kurcze, krzywo jakos dzis spalam i caly dzien mnie lewy bark boli :( auuu ... papa ... calusy dla wszystkich ...
czesc dziewczynki!
powiem Wam, ze z dusza na ramieniu szlam do szpitala ale jest na szczescie niezle. pamietacie, pisalam Wam ze choruje i msuze czesto sie badac. balam sie, ze moze mi wyjdzie anemia przez diete. bo wiecie, niby staram sie racjonalnie -i warzywa i owoce i miesko, ale jednak balam sie. okazalo sie ze za malo zelaza ale lekarka powiedziala ze to normlane po odchudzaniu i kazala jest wiecej wedlin i mies-ok, da sie zrobic. niestety, przez dlugie siedzenie w pcozekalni nie zdazylam juz n lotnkso, by pozegnac mojego misiuniaczka najdrozszego. no ale pozostnie mi Go powitac uroczyscie jak wroci... za to mam nowy zapal do dietowania i cwiczen, zeby Mu szczena opadla jak mnei zobaczy za 3 tygodnie w super ciuchach i lepsza figurka.
a co do studiow to nie wem- ja mieszkam z rodzicami bo studiuje w swoim meiscie, wieci odzywiam sie w domku...nie wiem jak maja ci, co zywia sie sami.
buziaczki i trzymac sie wojowniczki!!!
Marcys!!!!!! Jestem z Tobą!! Mam nadzieje, że nie poddasz się
Monia- gratuluje!!!
Ja zamiast zbliżać się do 60kg to się oddalam...przecież całkiem niedawno zbliżałam się do 64kg..potem ni z tego ni z owego wyszło 67 (wtedy naprawde nic a nic nie grzeszyłam) no i napad głodu...wczoraj też, w poniedzialek się zważe...
Wczoraj zważyłam się u chłopaka- wyszło 66kg, ale byłam tuż przed miesiączką, więc podejżewam że powinno być mniej...ale i tak co z tego? Cały miesiąc walcze żeby chociaż pokazało 64, a przecież tyle było miesiąc temu!! Czemu stoje w miejscu i ani kroku naprzód?! Kiedy w końcu schudne ;(
8) Marcyssia! napadowe obzeranie mialam do 1.08. 2004r. ale postanowilam z tym skonczyc, bo JA BEDE KONTROLOWAC SWOJE ZYCIE a nie zarcie mnie.
Jestem u poczatku drogi, ale nie zamierzam z niej schodzic.
Utracilas na jakis czas kontrole, ale sama wiesz, ze mozesz ja odzyskac i potrafisz schudnac.
Zycze Ci z calego serca zadowolenia z siebie i duzo sily! :) :) :) :) :)
Ja na szczęście nie mam paro-dniowych-miesięcznych-rocnych napadów, mam za to jeden-wielki. Nie wiem co gorsze :?
Marcysiu kochana czemu nic nie piszesz?czekam na dobre wiadomości od ciebieodezwij się jak sobie radzisz?
Hej
Juz jestem, mialam troche problemow z kompem. Net tak mi wolno chodzil, ze nie mialam cierpliwosci, zeby cokolwiek tu skrobnac.
Spiesze doniesc, ze:
* juz nie obzeram sie do nieprzytomnosci
* nie kupuje gory slodyczy jak wczesniej
* mam lepszy humor
* nie kontroluje jeszcze do konca tego co i kiedy jem i nie jest to wzorcowe odchudzanko, ale czuje sie lapiej i pracuje nad soba
* wierze, ze z kazdym dniem bedzie mi lepiej szlo.
Bede meldowac co i jak. Jutro planuje jesc same pyszne jabluszka przywiezione od babci. Bedzie to i smaczne i zdrowe, a chodzi mi o to zeby te paskudne toksyny powymiatac! Moj organizm to nie smietnik! :twisted:
Pozdrawiam was i sciskam z calych sil. Odezwijcie sie! papa.
Hej! :D
Wiecie co? Na odchudzanie najlepiej sie zakochac :D Od 15 nic w ustach nie mialam a dzienne zywienie skonczylam gotowana kukurydza na obiad :D :D :D
fakt! moj misiu tak mnie zmotywowal ze ho ho! tzn nie myslcie , ze odchudzam sie dla niego -nie nie, robie to dla siebie. ale zauwaza kazdy ubywajacy kilosek i cieszy sie razem ze mna, wiec latwiej ejst chudnac.
wczoraj bez rewewlacji bo zjadlam chyba z pol bialego chelba -nie wiem co mnie tak wzielo ale wliczylam go, nie mysclie sobie! tyle weglowodanow wrrr! do tego zero cwiczen nie liczac lazenia, lazenia i ejszcze raz lazenia po meiscie -zawsze to ruch. no i wyszywam-jestem juz niedaleko konca, jak skoncze zrobie zdjecie obrazu i Wam pokaze, ok?
no a dzis wlasnie planuje dzienne wyzywienie-co do kaloryjki jednej! i zamierzam sie go trzymac.
Mój miły też mnie w pewnym sensie zmotywował. To dzięki niemu się chyba odchudziłam, bo to było tak: po sanatorium odchudzającym po raz pierwszy się spotkaliśmy, potem długo nic, po pół roku (mniej więcej) naszło mnie na dietę i tak do teraz ;D, a odchudzałam się wiele razy...nie ma co...
Ja sie dzis oczyszczam, popijam herbate wlasnie zielona. Strasznie mi zimno i moze nie tylko oczysci, ale i rozgrzeje skutecznie. Dzis mam dzien na jabluszkach i juz mi lzej na zoladku, nie mam takiego wypchanego bebecha jak zazwyczaj to bywalo.
Grammma, odprawilas banana na emeryturke? ;)
Marcyś- Mam nadzieje, że dasz radę!!! Nie! Napewno dasz radę!!!!!!!!
:lol: :lol: :lol: :lol: :D :D :D :D :) :)