Marcyssia, ja tez sie nad tym kiedys zastanawialam... Wlasciwie jedynym krajem gdzie mozna sie sensownie ubrac w wiekszych rozmiarach i w tanszych sklepach jest chyba Anglia. Angielki sa okragle i sprzedawcy wreszcie zrozumieli ze trzeba zamawiac ciuchy na jakie jest zapotrzebowanie...
Nie wiem czy niektorzy projektanci po prostu daza do tego zeby ich marka byla kojarzona z super chudymi laskami? We Francji sa sklepy ktore sprzedaja maksymalnie rozmiar 38 (czyli francuska 40) a wiekszosc sklepow konczy na rozmiarze 40! Zwlaszcza tych dla mlodych ludzi, gdzie mozna znalezc tansze ciuchy.
Najbardziej mi sie chce plakac jak mam kupowac bielizne, w supermarketach sa niby duze rozmiary, ale jak jest duzo pod biustem to robia od razu duza zabudowana miseczke, ogolnie wyglada to jak namiot! Kiedys na targu znalazlam sliczne i tanie staniki z usztywniana miseczka, ladnie wykonczone koronka, a ze kosztowaly po 2 euro, to nakupilam po jednym z kazdego koloru, a bialych i czarnych nawet wiecej... Wiec jestem zaopatrzona, ale niestety wszystkie w tym samym fasonie...
A propos fasonow dla osob w wiekszym rozmiarze: to wola o pomste do nieba. We Francji H&M ma kolekcje "big is beautiful", spory wybor niedrogich spodni, ale za to koszule i bluzki... Zero wciecia, czasem nawet rokloszowane! Jak ktos jest gruby to co, jeszcze ma sobie ubraniem dodawac kilogramow, z ramach "tuszowania"?! Nie mowie zeby nosic ciuchy super obcisle, podkreslajace kazdy waleczek, ale jak cos jest dopasowane wyglada znacznie lepiej...