-
Pyzo kochana :)
Gratuluję wagi! I trzymam kciuki, żeby Ci się udało ją utrzymać, albo i zmniejszyć, równocześnie mogą koncentrować się tylko i wyłącznie na pracy :) uda się na pewno, bo jak nie Tobie, no to komu?
Buziaczki i nie zapracuj się tam za bardzo!
C.
-
Dwa miesiące bez pilnowania się - półtora kilograma w górę - wynik sobotni... i od dzisiaj wracam do liczenia kcal - narazie 740 na liczniku.
Dogadzałam sobie przez te dwa miesiące - ruchu prawie zero, bo nawet nie było kiedy...
Teraz jednak wracam - nie skruszona... bo nie mam zamiaru się biczować - dwa miesiące jedzenia lodów praktycznie dzień w dzień dajke skutek... dobrze, że nauczyłam zię jeść je z umiarem :)
Pracy nadal mnóstwo, ale muszę się do tego przyzwyczaić i wpisać ją jakoś w plan dnia w zwiększonej ilości, bo nie da się reszty życia odłożyć na półkę bo praca, praca... Trzeba nauczyć się żyć w miarę normalnie ze zwiększonym obciążeniem i nie dać się zwariować :)
Teraz próbuję się tego nauczyć... i mam nadzieję, że uda się pogodzić wszystko tak bym jednak chudła, a nie tyła, a jednocześnie jednak pracowała wydajnie.
No i powoli wracam do nadrabiania czytania wątków bo tutaj zaległości tez mam sporawe :)
-
Dzisiaj chociaż zmęczona jestem straszliwie- jednocześnie dumna z siebie niemożebnie... siedziałam, głodna jak wilk, podczas auditu naprzeciwko talerza ciastek, którymi się opychali na zmiane pełnomocnik i auditor zewnętrzny i nie tknęłam ani jednego - chociaż w żołądku rewolucja - taka byłam głodna... za to wypiłam szklankę soku :)
Jakoś powoli budzę w sobie ducha ogranicznikowego i mam nadzieję tylko że się biedak utrzyma długo - aż do samego końca motylkowej drogi przez łączkę :)
-
Pyzulo :)
Oby to nie tylko był duszek, ale dzielny i silny skrzat! ;)
Półtora kilo przez dwa miesiące nie-pilnowania się to chyba nie aż tak źle. Chociaż gdyby spojrzeć na to inaczej - w ciągu roku przytyłabyś 9 kilo.. a to już nienajlepiej brzmi. Tak więc wniosek jest prosty - nawet jeśli nie jesteśmy na diecie, trzeba się pilnować - ale to już i tak wszystkie wiemy. A że się zdarzają odstępstwa, trudno. Nie będziemy się biczować dopóki to kontrolujemy, nie? ;)
Gratuluję nie dobrania się do ciastek - każdy kolejny sukces zbliża Cię do mety :) lada dzień, a będziesz na półmetku, widzisz to? :twisted:
Buziaki wielkie dla Ciebie i trzymaj się dzielnie!
C.
-
Sobotnie ważenie pokazało 1,2 kg mniej niż na suwaczku w piątek było. Zresztą waga była ogólnie niezdecydowana... pokazywała zakres od 64.4 do 65.2 (ale to tylko raz) a trzy razy powtórzyło się 65, więc przy tym pozostaję... :)
Sobotę troszkę zawaliłam, ale wcale nie mam wyrzutów sumienia z tego powodu - wszystko było pod kontrolą tyle że więcej... a dzisiaj już z kolei na liczniku prawie 400 - nie lubię dietowych weekendów. :(
W sobotę następne ważenie i tym razem mam nadzieję że już jednak poniżej 65 będzie :)
A teraz uciekam, bo mam troszkę domowej roboty.
-
witam :) Może mnie jeszcze pamętasz :)
powróciłam bez siły, bez wiary, z nadzieją na lepsze jutro :)
Widzę że dzielnie walczysz :)
Pozdrawiam i ściaskam ciepluteńko :)
-
I znowu polegałam... dwa dni dobrze a potem wieczorem rzucanie się na słodkie... co się ze mną dzieje ??
Próbuję ustawić się do pionu.. znowu...
I wreszcie pokonać te ostatnie 10 kg...
Dzisiaj zrobiłam pierwszy wpis do dzienniczka kalorii od dłuższego czasu... i znowu wierzę że się uda :)
-
Drugi dzień i jak narazie do przodu, poza strasznie uciążliwym zapaleniem gardła... dzięki temu drapaniu w gardle ciągle mi się chce JEŚĆ... bo tylko wtedy jest znośnie - ale jakoś daję sobie radę :)
Powinnam zmienić suwaczek bo po ostatnim ważeniu w sobotę było 66, ale dam sobie czas do tej soboty i wtedy jeśli waga będzie większa niż na suwaczku - zmienię go, a narazie daję sobie tydzień na powrót do stanu suwaczkowego....
Od wczoraj znowu ćwiczę... mój ukochany step, hula - hop i oczywiście brzuszki... i mam nadzieję że kolejne dni już będą tylko lepsze ;)
-
trzymam kciuki za utrzymanie tickerka :lol:
mnie niestetyZNOWU nie wyszło :cry: z własnej zresztą i nie przymuszonej woli
szybkiego powrotu do zdrówka :lol:
buziaki H
-
Trzeci dzień za mną - bez wpadki... poza wkalkulowanymi w "koszty" pastylkami na udrożnienie gardła... antybiotyk w sprayu zadziałał i już o wiele lepiej przełykam i ogólnie się czuję, chociaż dla odmiany p rzyplątał się paskudnie bolesny okres.. ja to mam szczęście do zavzynania diety... jak nie urok to przemarsz wojsk :)
Ale ogólnie się trzymam... przez dwa dni z rzędu po ponad pół godzinki stepu... dzisiaj przerwa, a jutro znowu... :)
A w sobotę zobaczymy co ten tydzień mi dał... a raczej zabrał :)
Dziękuję Hindi za wsparcie - napewno się przyda :)