Wczorajszy dzień totalnie zabiegany...
Praca - czyste wariactwo... potem z maleństwem na rtg płuc... a aparaty dla takich malutkich dzieci tylko w szpitalach i w dwóch placówkach w centrum warszawki... więc mała wycieczka (dwie i pół godziny) żeby zrobić zdjątko.
W efekcie nie miałam kiedy zjeść obiadu, a jak wróciliśmy o 20:30 to już było troszkę za późno - dzień skończony na niecałych 900 kcal...
A dzisiaj wchodzę na wagę... po wczorajszej zwyżce nie liczyłam na dużo w dół... a tutaj 68,8
Szok i straszna radocha aż mi się humorek na cały dzień świetny ustawił