Ogólnie tydzień zaczął się źle... w końcu poniedziałkiem 13-tego...
W pracy wychodzą ciągłe nieprzewidziane okoliczności, mocno utrudniające normalną egzystencję - nie potrafię zostawiać pracy w firmie i nie nosić emocji do domu... wiem, że to złe... ale nie potrafię...
Dziecię się rozchorowało - trzy noce ciągłego poklepywania po pleckach i słuchania kaszlu... całe szczęście ostatniej nocy już ładnego... więc mam nadzieję, że to była ostatnia zarwana noc... z tego powodu
Dobre informacje to takie, że waga ruszyła i to nawet w dół. dolna granica z ostatnich trzech dni to 64,3 czyli w końcu poniżej 65... ciiii ale nie zapeszam i biorę się do pracy