-
Hybrisku a ja Ci wkleje co wczoraj napisałam i nie mogłam już wysłać :roll:
Witaj Hybris :)
Cieszę sie,że przetszymałaś wczorajszy dzień kryzysowy :) u mnie najgorszy był 4 dzień...Bardzo Ciebie podziwiam i jesteś dla mnie wzorem... :)
Postanowiłam,nie szaleć teraz ze ścisła bo masz rację nic by to nie dało a organizm by zwariował...I tak już sama nie wiem czy za mało nie jem :roll: bo waga stoi..a wlaściwie wzrosła bo już bylo 74.50 a po krówkowych szaleństwach :twisted: :twisted: jest 75... :twisted: Wczoraj ograniczyłam jedzenie myślałam ,ze bedzie mniej a tu dalej tyle samo :twisted: :roll:
Mam straszną chętke na jeszcze jedną ścisła ,ale boje sie jak sie bede czuła...bo jak wiesz w 2 tygodniu czułam sie kiepsko a wygladałam jeszcze gorzej :roll:
Jeśli uda mi sie rozkrecić metabolizm i waga zacznie powoli spadać daruje sobie...ale jeśli długo bedzie stała to po Swietach i po @ może spróbuje ścisłej...bo gdyby nie to że kiepsko sie czułam to nawet bym sie nie zastanawiała...Ale moje smaopoczucie mogło być spowodowane wieloma czynnikami..brałam leki na kregosłup..miałam@..no i przyznam Ci sie że palę :roll: :roll: poza tym sporo wysiłku w pracy...
Trzymam kciuki za Ciebie i oby bałwanek jak najszybciej sie rozpuścił :wink: :)
Pozdrawiam :)
Dziś jadłam pyszne danie :) Kupiłam sobie słoiczek Gerbera :) spagetti z kurczakiem :wink: :) Całe 120 kcal :) A najadłam sie ,że hoho...jem też owoce Gerbera :) no coż musze dbać o moj żoloedeczek i nie rozpychać go... :)
Buziaczki i czekam na Twoj jutrzejszy feljeton :)
-
hej Hybris.
to są perfumy "Chanel Allure home sport"
-
a ja dla odmiany przyszłam się upomnieć o mojego bałwanka ;) bo mnie już ta dziewiątka wkurza :P
trzymaj się hybris! idzie Ci świetnie - ani się obejrzysz, a zły nastrój pryśnie - tylko mi się tam nie poddawaj!
-
Wiecie co? Uczestnictwo w tym forum też nieźle uzależnia - wczoraj wieczorem nastawiając budzik pomyślałam: "8? Nie... 7.20, przecież inaczej nie zdażę sobie na forum popisać, hehe" :) No więc żeby nie być gołosłowną... :)
Wiosna dopiero teraz daje mi się we znaki, dość gwałtownie i brutalnie. Chyba pogoda postanowiła zmienić się już definitywnie, co mnie niesłychanie cieszy, ale okoliczności towazyszące temu wydarzeniu działają na mnie wybitnie kiepsko. Od 2 i pół dnia - lecę z nóg. Nie, nie jestem chora, nie mam goraczki, nic z tych rzeczy. Jestem po prostu niesamowicie osłabiona. Wczoraj poskutkowało to przespaniem całego dnia. Dziś najchętniej powtórzyłabym ten manewr, ale niestety - wczorajsza bumelka była możliwa tylko dlatego, że swoje obowiązki przesunęłam na dzisiaj... i dzis już się nie wykręcę. Energii mam tyle, co przeciętny ślimak, koncentracji podobnie, cała jestem jak z waty. Najwyraźniej DC+wiosna+@ postanowiły wypróbować mój charakter. Życzę im powodzenia :twisted:
Waga bez rewelacji. Zaczynam się zamieniać w balonik, bo wspomniana @ powinna zacząć się jutro, na liczniku mam 85.1 kg. Mogłoby się łaskawie ruszyć jeszcze o te 200 gram, bo co 84,9 to już zawsze nie 85 :D Ale spokojnie - pożyjemy (optymistka!), zejdzie :lol:
Muszę też w końcu zabrać się za przygotowanie świąt. Nie lubię tego świątecznego kręcenia się, zabiegania, zaaferowanie, które skutkuje niczym innym, jak trzydniowymi bachanaliami. Na szczęście - w tym roku mnie to nie dotyczy. Tzn. ani ja nie będę zmuszona do uczestnictwa w nich, ani matka nie zadzwoni "przyjedź do Kielc". To, że najbliższe osoby odchodzą, widać najbardziej w czasie Świąt. Pamietam, jak od wielu lat matka już tydzień przed Świętami dzwoniła: kiedy przyjedziesz, babcia chciałaby cię zobaczyć. W tym roku nie zadzwoni, a jeśli nawet to wiem, że babcia już na mnie nie czeka - odeszła niespełna miesiąc temu. I mnie, starej ateuszce, dla której Święta to tylko parę wolnych dni, połączonych jeszcze z orgią barbarzynstwa i chamstwa nierzadko w wykonaniu tych, którzy z całej tradycji przejmują tylko kultywowanie dyngusa - będzie brakowało tego, z czym tyle lat walczyłam: odwiedzin u babci, wmuszania we mnie kolejnych potraw, nawet kłótni, których było między nami niemało. Czasami... bardzo często ciężko jest przełknąć to, że trzeba zacząć myśleć perspektywą "już nigdy"...
Stelko - cieszą się, że podjęłaś rozsądną decyzję. Ale jeśli chcesz dalej chudnąć - to musisz jeść więcej, a nie mniej - uwierz mi. Włącz już węglowodany - bez nich w życiu nie wyrobisz 1000 kcal bez rozpychania żołądka do rozmiarów małego wiaderka - serio. I na zaszkodzą Ci. Sojąca waga nie jest natomiast efektem przytycia 0,5 kg po 2 krówkach - sama wiesz, że to niemożliwe :D Widzisz, chodzi o to, że w czasie ścisłej miałaś puściutki jelita, a poza tym w saszetkach DC soli jest tyle co nic. A teraz połączenie sól (czyli woda w organizmie)+produkty przemiany materii "robią" Ci wagę. Uwierz mi, tak naprawdę chudniesz, tylko po prostu tego nie widać. A na następnej ścisłej, jeśli się zdecydujesz, wszystko to zleci z Ciebie z ciągu dwóch pierwszych dni i nagle się okaże, że jest Ciebie o wiele mniej - ja tak miałam, bardzo przyjemne uczucie :D
W kwestii ostatniej ścisłej - cóż, ja na Twoim miejscu bym nie robiła, zwłaszcza, że nie do końca dobrze ją znosiłaś. Masz za mało do zrzutu, żeby się w nią pakować. A jeśli już - to nie na 3 tygodnie. No, ale na razie najważniejsze dla Ciebie jest to, żebyś znowu nauczyła się jeść normalnie i przestała się bac jedzenia. Powtórzę: NIE WOLNO CI JEŚĆ MNIEJ, NIŻ 1000 kcal. DZIENNIE.
Julcyku - ale to Allure lubisz nosić sama, czy lubisz je na kimś? To męski zapach... Choć oczywiście nie ma nic zdrożnego w noszeniu zapachów przeznaczonych dla mężczyzn - sama jak mam humor - zlewam się Gaiakiem i Etro Sandalo - mimo, że nie są perfumami damskimi, i co, kto mi zabroni ;)
Bes_xyfki - dzięki za wizyte :D Bardzo się cieszę, że masz ochotę adoptowac bałwanka, mam nadzieję, że będzie mu u Ciebie dobrze, a potem przekażesz go w równie dobre ręce :D
pozdrawiam!
-
p.s.
Forum konsekwentnie doprowadza mnie do szału - wywalając przy każdej możliwej okazji. Dlatego teraz biorę się za życie, a do Was zajrzę po południu. Mojej poprzedniej pisaniny nie zażarło mi li jedynie dlatego, że się wycwaniłam i zarchiwizowałam w notatniku... a serwer i tak łyknął to dopiero za trzecim podejściem...
Wrrr... mam nadzieję, że ktoś z tym cos zrobi...
-
-
-
obiecuję być dla bałwanka na tyle dobra, na ile pozwoli mi chęć szybkiego przekazania go dalej ;)
pozdrawiam i trzymaj się tam (ja też ledwo żyję przez tę zmianę pogody - tylko bym spała/jadła - koszmar)
-
To już trzeci post pod rząd, poddaję się wpadnę do Cię wieczorem. jasny gwint tłuszcz mnie nie pokonał, deszcz nie, ale te problemy techniczne już prawie
-
Hybris.
perfumy byłego, do ktorych [perfum] czuje olbrzymi sentyment...
-
Hybris gratuluję straconych kilogramów:)
Przeczytałam Twój wątek i jestem pod wrażeniem:)
Startuję z podobnej wagi, ale jestem dopiero u progu swej drogi do wymarzonej figury. Wierzę, że mi również się uda. Od samego czytania forum czuję się szczuplejsza:)
Trzymam kciuki za Twoje dalsze zmagania:)
Pozdrawiam
-
Czy to problemy techniczne forum nadal trwają, czy tylko mnie wywala notorycznie, ilekroć chcę coś wysłać? Niesamowicie to irytujące :(
Dzisiaj waga stoi nadal, tzn. łaskawie zrobiła mały kroczek do przodu, czyli mamy 85,0 kg. Następne 3-4 dni zapowiadają się podobnie - chociaż byłabym jej bardzo wdzięczna, gdyby jednak łaskawie ruszyła chociaż te 100 g. do przodu: zawszeć to 84.9 już ładniej wygląda :D Chetnych na czytanie relacji na żywo ze zjazdu bałwanka po równi pochyłej - zapraszam od środy :twisted:
Ze tzw. przygotowaniami świątecznymi jestem totalnie w lesie. Zawsze staram się zrobić coś dla Piotrka - bo on z kolei je obchodzi, a ja strony wyznaję zasadę, że jak raz zrobię, to potem przez następne trzy dni będę miała święty spokój :) Dlatego dziś czekają mnie zakupy no i trzeba będzie trochę postać przy garach.
Dziś 7 dzień DC. Na szczęście ta potworna słabośc już mnie opuściła i nie poruszam się z werwą muchy w smole, więc i nastawienie lepsze. Potem jeszcze TYLKO 2 tygodnie :) I koniec z DC... przynajmniej tak planuję.
W Warszawie poranek mokry i smutny - niespecjalnie dodaje energii, ani nie popycha do działania. Ale i tak musze się pozbierać do kupy i zabrać do roboty - zastęp krasnoludków do wyręczenia mnie mile widziany, ale niestety łajzy nie chcą się pojawiać na zawołanie :(
Zmykam do wieczorka, jak będę pichcić, posiedzę znowu :)
trzymajcie sie, miłego dnia!
-
I jeszcze jedno. W związku z panującym na forum trendem, mam do Ciebie prośbę - Forumowiczko, która nie znasz mnie i zajrzałaś tylko po to, żeby wkleić wielkanocny obrazek:
NIE OBCHODZĘ ŚWIĄT. USZANUJ TO, PROSZĘ, I NIE SKŁADAJ MI ŻYCZEŃ.
Wszystkim, którzy kultywują tę tradycję, życzę zdrowia, spokoju, skupienia i reflaksji, a także dużo ciepła wśród najbliższych. :)
-
Hybrisku !
Ogromnie gratuluję Ci spadku wagi! To jest po prostu niesamowite! Jeżeli chodzi o święta to nie składam Ci żadnych życzeń, ale odpocznij sobie spokojnie w te dni. U nas w domu też jest podobna sytuacja. Mój mąż jest ateistą , a ja jak to Mariusz nazywa "błądząca". Lubie jednak przygotowania do świąt zarówno jednych jaki i drugich z uwagi na tradycję . Poza tym mój mały też lubi tę krzątaninę, ubieranie choinki , czekanie na zajączka itp. Myślę, że jednak nie unikniesz wklejania zyczeń do swojego wątku - niektórzy robia to automatycznie bez zaznajamiania się z treścią wczesniejszych wypowiedzi ( co musze przyznać,że czasami mnie irytuje ).
Co do forum to mnie również już cholera bierze - wszystko co napiszę ginie. Mam nadzieję, że ktoś się tym zajmie.
U mnie również ogrom obwiązków ( zarówno zawodowych jak i domowych ) więc odezwę się po świetach.
Pozdrawiam cie gorąco! Miej litość nad tym bałwankiem - daj mu jeszcze troche pożyć :wink:
-
Kochana Kasienko. Nie da rady. Nici z moich ambitnych planow. Nie jestem w stanie odpowiedziec na wszystkie interesujace mnie w Twoim watku tematy. Pasuje. Wiec mój post będzie taki bardziej z marszu, niż przemyslany, ale najwazniejsze, ze wreszcie będzie. Przepraszam, ze tak dlugo to trawalo. Mam ostatnio problem z podtrzymywaniem wlasnego watku, stale zagladam wlasciwie tylko na Twój, innych już nawet nie mam czasu czytac. Ot nawal zajec i wiosna, i spacery, i dzien jakis taki krociutki.
Przede wszystkim gratuluje kolejnych sukcesow. Wspaniale Ci idzie. Jestem z Ciebie mocno dumna i ciesze się Twoim szczesciem szalenczo.
Poza tym musze Ci powiedziec, ze uwielbiam Twoje teksty o zapachach. Jestes w tym absolutna Mistrzynia. Powinnas się zatrudnic w jakiejs szacownej firmie perfumiarskiej i kazac sobie slono placic za zaszczyt, jakim bylby opis jej nowych produkotw Twojego autorstwa. Wszystkie Twoje teksty czytam w domu na glos rodzinie. Jak powiesc. Forum bez Ciebie nie byloby już tym samym, wiec, paradoksalnie, zyczylabym sobie, żeby temat jedzenia pozostal w Twoim zyciu obecny już na zawsze (co chyba i tak jest zreszta nieuniknione).
To którego dokladnie masz te majowke?
-
A ja Ci jednak złożę życzenia :
Wszystkiego najlepszego w dniach 16 - 17 kwietania, duzego spadku wagi, wytrwaołści w diecie i całego dnia ćwiczeń :) Takie chyba mogą być nie? :)
Pozdrawiam wszystkich i przyłączam się od dzisiaj do Was.
-
Ale tu dziś pustki! :) Rozumiem, ze wszyscy albo powyjeżdżali, albo zajęci strasznie przygotowaniami. No a ja jestem ogólnie niepozbierana. Coś tak jeszcze powinnam dla P zrobić, ale mi się po prostu nie chce. A czymże byłaby poranna kawa bez pisania na forum? Zwykłą kawą. A ja wolę moją świecką tradycję :D
Dzisiaj jak zwykle wskoczyłam tuż po wyjściu z łóżna na wagę i wreszcie raczyła powiedzieć k84,9 :lol: Długo na to czekałam zwłaszcza, że domniemana @ zatrzymała mi prawie zupełnie spadek wagi, a jej samej jak nie było tak nie ma - no więc czekam na rozwój wypadków. Jak na razie ma tylko parę godzin poślizgu, więc może liczyć na dyspensę vel łagodny wymiar kary :D
W Warszawie zaczyna się kolejny, leniwy dzień ze schizofreniczną pogodą - wczoraj oscylowała między gradem wręcz a pięknym, pełnym, wiosennym słońcem. Ja już nie mogę doczekać się chwili, kiedy zimowy płaszcz zostanie zesłany do szafy i będzie można zacząć chodzić w jakimś lekkim, niekrępującym ruchów i podkreślającym nowa figurę okryciu... na przykład w marynarkach. Wiosna wprawdzie nadal się czai, ale wygląda na to, że sama nie wytrzymuje już oczekiwania i presji czasu - pąki na drzewach już pękają, trawa całkiem nieźle zazieleniona, słonce potrafi przygrzać całkiem konkretnie. Jeszcze kilka dni... mam nadzieję, że do majówki się wyrobi, żeby "wyjątkowo zimny maj" Maanamu nie musiał znowu być moja piosenką przewodnią ;)
W związku z dietą - spotykają mnie czasami bardzo dziwne sytuacje. Nie nieprzyjemne - dziwne. Ostatnia taka miała miejsce podczas wczorajszego wieczornego spaceru z psem. Spacerowałam jak zwykle z moją przyjaciółką, dołączył do nas znajomy psiarz (choć bardziej kolega mojego Piotrka, niż mój) i zaczęła się luźna gadka-szmatka o świętach. Tak się akurat złożyło, że żadne z nas ich nie lubi, więc trwała licytacja, "kto ma najlepiej" i komu te święta miną najbardziej bezboleśnie. Oczywiście - ja prowadziłam :twisted: pewnym momencie ów pan zapytał, dlaczego mówię tylko o gotowaniu dla mojego narzeczonego, a dla siebie nie. Rzeczywiście, dla mnie to już normalne i nie podejrzewałam, że kogokolwiek może to zdziwić. Odpowiedziałam, że jestem na diecie ścisłej. No i zaczęło się przepytywanie, co to za dieta, jaka, ile, skąd, i jak to możliwe, że na NIC nie mam ochoty - na pewno kłamię :lol: Opowiedziałam panu o ketozie i to go chyba przekonało, że nie łżę, ale wtedy automatycznie awansowałam na nadludzia, a kiedy moja przyjaciółka odłączyła od nas (mieszka tuż przy parku, nie to, że podłota zostawiła mnie na pastwę :) ) - zaczął się zwierzać. Swoją drogą przystojny mężczyzna, choć raczej w typie pociesznej ciapy, o rozbieganym, acz pogodnym spojrzeniu zza grubych okularów, bez widocznych oznak nadwagi - zaczął opowiadać "jak to on też by tak chciał" i że on się nałogowo objada i że przestać nie może i że na razie tego po nim nie widać, ale nawet gdyby dorobił się nadwagi - nie mógłby ani nie chciałby przestać. Oczywiście wtedy strzeliłam mu okrojony wykład z serii "wszystko zaczyna się na poziomie psychiki", chłonął wręcz to, co mówiłam. Summa summarum rozmawialiśmy jeszcze parenaście minut. Przedziwne, że informacja, że mnie się udało - aktywowała w nim głębokie pokłady szczerości.
A jaka konkluzja? Że problemy z nadwagą, z ustawieniem sobie w głowie jedzenia na właściwym miejscu - mamy nie tylko my - grubasy z 20, 30, 40 kilogramową nadwagą. Ta przypadkowa opowieść i przypadkowe zwierzenia uświadomiły mi, że jest to o wiele szerszy problem, i że nie musisz mieć już nadwagi/otyłości, żeby aplikować sobie jedzenie ZAMIAST. Zamiast czego? Odpowiedź na to pytanie trzeba niestety znaleźć głęboko w sobie, ale odnalezienie jej jest już naprawdę milowym krokiem ku uwolnieniu się, zmianie, powrotowi do normalności. Warto zapamiętać :)
Przekroczenie (choćby symboliczne) granicy 85 kg ma dla mnie również inny wydźwięk - już "zasłużyłam" na kolejne flakoniki, którymi się nagrodziłam. Tzn. na drodze kupna nabyłam cały jeden, a 4 inne i 5 lecący - to wymiany z innymi perfumoholiczkami - z tym, że nie wiem, jakie zrządzenie losu sprawiło, że 5 z 10 poszukiwanych przeze mnie zapachów trafiło do mnie w ciągu tygodnia.. cuda jakieś - albo zrobiłam w życiu cóż cholernie dobrego i to jest nagroda. Z tym, że nie wiem, czym ja się tak wykazałam :) Nieważne, liczy się efekt. A efekt jest WIELKI.
Czy pisała Wam już o moim pierwszym spotkaniu z Tigre czyli Tygryskiem Kenzo? Kiedy dostałam na jesieni próbkę od mojej koleżanki, próbowałam się do nich przekonać: raz, drugi, trzeci - za każdym razem wychodziło z nich coś paskudnego, przypominającego spleśniałą marchew utytłaną w ziemi. Więc piałam czując ten zapach na innych - sama nosić nie mogłam. A ponieważ ostatnio znowu potrzebowałam pustych fiolek, to Tygrysek został desygnowany do zasilenia ścieków miejskich, z zaznaczeniem, że dostanie OSTATNIĄ szansę... I wykorzystał ja pieron. Po prostu od diety zmienił mi się primo: sposób postrzegania niektórych zapachów, secundo: ph i stopień natłuszczenia skóry - więc i perfumy zaczęły się na mnie zachowywać zupełnie inaczej. Summa summarum - tygrysek w jednej chwili stał się zapachem najbardziej pożądanym, na szczęście po Allegro pałętał się w owym czasie jeden samotny, choć nie powiem, dużo kosztowało mnie jego upolowanie :) Ale mam, jest mój, należał mi się.
Dziś się nim wypachnię. A jaki jest Tygrys? Wbrew nazwie - nie jest zapachem agresywnym. Na pewno też nie jest dyskretny czy płochliwy. Ma w sobie smakowite nutki - głównie cynamon, który czuję przez całe życie tego zapachu na mojej skórze, ale nie jest to retro-ostry cynamon. Jest łagodny, jak wielki, wyspany na skapanym w słońcu parapecie i przeciągający się leniwie. Poza tym - słodycz. Ale nie ciasteczkowość, nie słodycz dusząca - tylko słodycz miękka, otulająca, raczej słodycz naturalna, zapach bergamoty i ylang-ylang, ciepły i wibrujący, niż zapach wypieków dobiegający z pobliskiej cukierni. Jednak jeśli nawet nazwiemy tygrysa kiciusiem - nie wolno zapomnieć, że to zwierz dziki i kiedy tylko zechce - pokaże pazury. To orient w najlepszym wydaniu: kobiecy, zmysłowy i mimo delikatności porażający swoją siłą. Aktualnie - chyba w nim czuję się najlepiej. Czyżby natura tygrysa przenikała moją kocią duszę? ;)
Balbinko - mój wpis o nieświętowaniu był swego rodzaju aktem desperacji - ja nie ukrywam, że nie znoszę oblatywania wszystkich wątków i wklejania bohomaza tylko po to, żeby zaliczyć "zasługę". Nie podoba mi się to, nie tak pojmuję funkcjonowanie na forum - ja chcę tu ROZMAWIAĆ. No i widzisz - nie chcę zapeszyć - ale na razie się udało, wątek miłościwie spadł, więc pies z kulawa noga o nim nie pamiętał. Z drugiej strony - nie chce wtykac kija w mrowisko, czy zaczynać bezsensownej dyskusji, ale zastanawia mnie - czy tradycja w oderwaniu od korzeni (czyli w tym wypadku od religii, bo jak sama piszesz Ty - błądząca, mąż ateista), ma głębsze szanse przetrwać i zaowocować? Co będzie podstawą do przeżycia świąt w miejsce religijnej refleksji dla Twojego synka? Czy to tylko będzie kolejny rytuał "bo tak się robi"? Wiesz, nie mam dzieci i nie mam pojęcia o ich wychowywaniu, kształtowaniu nowego człowieka i nie pytam o to złośliwie, a z ciekawości. Jak będziesz mogła/chciała/miała czas - odpowiedz, proszę :)
Devoree, Anetko - strasznie dawno nie było Cię w moich skromnych progach, cieszę się, że w końcu się objawiłaś. Dziękuję Ci serdecznie za gratulacje, za Twój entuzjazm - to ja Ci powiem, że wczoraj chwaliłam się mojej szwagierce, że "ta Aneta, co hoduje koty" schudła już 59 kg :lol: Ona też dzielnie Ci kibicuje - sama namiętna kociara i właścicielka 5-kilogramowej terrorystki pod tytułem Centka ;)
Zresztą co ja Ci będę mówiła - Twój sukces mnie uskrzydla :)
Nie musisz odpisywać, czy kontynuować wszystkich wątków. Ja pisze bardzo dużo, czasami na temat, czasmi nie (jak teraz ;) ) i gdyby ktoś chciał o wszystkim porozmawiac - wywiązałaby się dysputa wręcz akademicka, a to bez sensu. Może ja i przesadzam z tymi słowotokami, ale pisac lubię i właściwie - niech to nie zabrzmi durnie - piszę z czystej próżności, bo wiem, że kilka osób lubi te moje wypocinki poczytać, albo chociażby chce przeczytać... a to dla mnie baaaardzo, baaaardzo miłe :oops:
Cieszę się, Anetko, że podobają Ci się moje opisy perfum, postaram się pisać o nich częściej, especially for you :D zresztą cały czas mam nadzieję, że nadarzy się okazja, żebyśmy mogły się znowu spotkać (kiedy i gdzie najbliższa wystawa? :twisted: ) :) Ale błagam, nie molestuj tym, co ja tu produkuje rodziny, bo oni niewinni :D A dla mnie to tylko niegroźna mania. Natomiast w kwestii samego pisania, czy odbierania zapachów - wierzaj mi, znam osoby, którym do pięt nie dorastam :) I co więcej - mam tego pełną świadomość, więc niebezpieczny samozachwyt (na tym polu) mi nie grozi :D
O majówce... kiedyś napiszę. Może bliżej niej, może po niej. Nie teraz.
Neukiller - dzięki za wizytę i życzenia niewielkanocne ;). Widzisz, ja nie rzucę się w celu przeryzienia tętnicy na każdego, kto będzie życzył mi czegokolwiek, po prostu chciałam uniknąć zawalenia mojego wątku porcją bezsensownych obrazków/karteczek/rysuneczków. Nie lubię tego i już - mam prawo. Przez święta na spadek wagi nie liczę, ale nie ze względu na obżarstwo, ale na podłą fizjologię - ciesz się, że jesteś facetem :) A ćwiczyć nie będę. Co najwyżej komputeropisanie :) Jestem na diecie Cambridge i nie wolno mi ćwiczyć.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, świątecznie i nieświątecznie i odpływam w wir życia :D
-
Witaj!!!!!
Przede wszystkim gratuluję Ci przekopania bałwanka przez granicę 85 kg. Świetny widok.
A jeśli chodzi szczupłe osoby, z manią jedzenia....... Mam taką blisko. Jest to moja bratowa. Znam ją już od 10 lat i zawsze jest na diecie. A ta dieta polega na nie jedzeniu zdrowych rzeczy, ale objadaniu się słodyczami i tym na co w danej chwili ma ochotę. Gdy troszkę przytyje, przestaje jeść w ogóle. Niemalże sezonowo pojawiają się u niej różne anemie i kłopoty z badaniami. Tzn. teraz się nie odchudza. Jest w ciąży i całkowicie odpuściła sobie dbanie o dietę. To 5 miesiąc, a ona już ma trudności z poruszaniem się. Wejście po schodach jest dla niej mordęgą. Ale wydaje mi się, że jeśli na osobę, która przez całe życie ważyła jakieś 50 kg wrzucisz w ciągu 3 miesięcy 15 kg to problem bedzie miała na pewno. A tu jeszcze 4 miesiące, w czasie których przynajmniej teotertcznie przytyje jeszcze więcej. Ale tak jak napisałaś to problem psychiki. Ciąża dała jej możliwość odpuszczenia sobie. Całe życie walczyła o linię, głupio, ale walczyła. Teraz ma dobre wytłumaczenie żeby jeść i z niego korzysta.
Ale nie chcę o niej teraz myśleć. Wolę myśleć o zapachu o którym piszesz. Mam go, dostałam na gwiazdkę od męża ale nie podobał mi się. Po przeczytaniu twojego postu postanowiłam spróbować jeszcze raz. I rzeczywiście pachnie zupełnie inaczej niż wtedy.
Przygotowania świateczne zakończone, za chwilę mam zamiar wyłożyć się na kanapie z książką, wcale nie świąteczną. Thriller medyczny Robina Cooka "Dopuszczalne ryzyko". W kolejce do przczytania czekają jeszcze dwie tego samego autora. Uwielbiam jego książki, styl pisania, tematy.
Hybris życzę Ci spokojnego weekendu, suchego poniedziałku, i żeby ketoza trwała i trwała.......
Pozdrawiam!!!!!!!
-
ZAJACZKA PIEKNEGO
DYNGUSA MOKREGO
MILOSCI WIECZNEJ
DROGI TYLKO MLECZNEJ
SWIAT W SZCZESCIE OWOCNYCH
ZYCZY......
KURCZACZEK WIELKANOCNY :wink:
http://szukaj.wp.pl/pic/1;/f5/da/d4f196112f5e.jpeg
-
Poranek ponoć wielkanocny niczym nie różni się od każdego innego. No może poza tym, że ten jest wybitnie mdły i kaprawy. Niewyspana jestem potwornie. Wczoraj, czy raczej dzisiaj walczyłam z sernikiem do 2 w nocy, siedział mi w piekarniku prawie 1,5 godziny (był to pierwszy sernik od październikowego remontu, czyli odkad wymieniliśmy kuchenkę), na szczęście nie przypalił się, nie opadł - no ideał po prostu - dlatego zostałam dziś nadrodzona zaszczytnym mianem królowej sernika :twisted:
Wagowo i dietetycznie - bez rewelacji. Od wczoraj mam @, więc abstra***ąc od tego, że wszystko mnie boli, to czuję się jak balonik napompowany wodą - nic nia to nie poradzę. Rano waga poszła 0,3 kg w górę, ale chrzanię, suwaczka nie zmienię, bo mam nadzieję za dzień-dwa się wyrówna... a nawet spadnie. Znam już na tyle siebie i te przestoje, że nawet mnie to nie irytuje, niecierpliwię sie tylko. Chciałabym juz zdymisjonować kolegę bałwana :)
Myszko - dla mnie sporym zaskoczeniem była rozmowa, o której pisałam, ale po tym, co napisałaś Ty dochodzę do wniosku, że w wypadku nadużywaniajedzenia nadwaga/czy otyłość zależy tylko od a. naszej przemiany materii b. okresów obżarstwa. Można jeść przez kilka miesięcy bez przerwy i podskoczyć o 50 kg jak ja, można objadać się falami na przemian z dietą - jak Twoja bratowa - i trzymać wagę. Trudno wyrokować, kto "ma lepiej", chcoć zaryzykowałabym tezę, że ja uświadomiwszy sobie problem jestem w stanie go przewalczyć, a paradoksalnie uświadomiłam go sobie dzięki otyłości właśnie. Czyżby nie było tego złego? ;)
Co do Tygryska - ciekawam jak Ci się go nosi, czasami miło jest "odkryć na nowo" jakiś zapach :) A gdybyś jednak doszła do wniosku, że Ci nie leży i chcesz się go pozbyć - baaaaaaardzo chętnie bym go od Ciebie odkupiła - poważnie :) Chciałabym zmagazynować zapas Tygryska - za bardzo i się spodobal :)
pozdrawiam!
-
[img]http://images2.fotosik.pl/51/xgcuar29sn8ruv0i.jpg[/img
Wesołych Świąt ,ostatnich na diecie,smacznego jajeczka ,mokrego Dyngusa ,ciepłej wiosny .
-
Jak tam wiosennie w Warszawie???
-
Idzie swietnie, wszyscy się zajadają a ja nie hihihi już prawie się pochorowali i kij im w oko
-
Witaj Hybris :)
Pewnie że teraz nie ma sie co wagą martwić po @ spadnie... :)
Twój suwaczek wyglada naprawde super a bałwanka niedlugo sie pozbedziesz :wink: :)
Ja dziś sie nie objadałam bo nawet nie mogłam mam żolodeczek jak niemowlak... :wink: :wink: :lol:
Chociaż sernika bylo zbyt dużo tzn teraz bo kiedyś to.... :wink: :) Wiec troszke mnie brzuszek pobolewa ale to są chba moje pierwsze Świeta gdzie naprawde jadłam bardzo malutko :wink: :)
Pozdrawiam :)
-
Kochana Hybris, widzę, że my obie takie świąteczne inaczej :lol: W tym roku postanowiłam pokazać mojemu mężowi, jak wygląda polskie tradycyjne świąteczne śniadanie wielkanocne... i co? i oczywiście o połowie rzeczy zapomniałam! :roll: Pamiętałam, że mają być jajka, szynka i ćwikła z chrzanem, ale już np. o takich gotowanych kiełbasach to gryzoń nie pamiętał wcale a wcale :roll: Tak to jest, jak człek próbuje obchodzić coś, z czym się nie identyfikuje i co w sumie jest mu obce :roll:
A tak w ogóle, to gratuluję przepchnięcia (choć "przepchnięcie" brzmi jak czynność, w którą włożyło się duuużo wysiłku, a Tobie tak to sparawnie idzie, że ma się wrażenie, że tak jednym paluszkiem popychasz, i to tym najmniejszym - wiem, że to tylko wrażenie i neguję oczywiście Twojej ciężkiej pracy :) ) bałwanka na drugą stronę magicznej granicy 85 kg. Ten ostatni skok odrobinkę w górę to na pewno tylko wynik @ - pewnie, że suwaczka nie zmieniaj :)
Mocno ściskam :)
-
Hej Hybrisku!
Idziesz jak burza! Coraz ładniej wygląda ta Twoja dwucyfrowka. Absolutnie nie odebrałam złościwie Twojego pytania. Rzeczywiście jest to trudny temat i sądzę, że wiele z nas ma odmienne zdanie na ten temat. Ja nie łączę tradycji z religią. Sama miałam wspaniałe dzieciństwo ( a przynajmniej tak je zapamiętałam ). Pamiętam tę krzątaninę przedświąteczną, przygotowywanie prezentów, potrwa , sprzątanie itp. Dla nas był to rzeczywiście czas , ktory kojarzył się z rodziną. Ja mam dwie siostry oraz rodziców z którymi zresztą do dziś spędzamy święta. Ten czas staramy sie wykorzystać jak najlepiej , pomimo, że jak to w zyciu bywa między nami czasami różnie. I to właśnie z uwagi na dzieci pielęgnujemy to co przekazywali nam dziadkowie czy rodzice. Naprwdę to wspaniałe uczucie widząc jak bardzo są zafascynowane tym co dzieje się dookoła , oglądając ich buzie z wypiekami. Chciałabym aby moje dziecko też wspominało ten okres tak jak ja kiedy byłam mała.
Jeżeli chodzi o same wychowywanie go to obydwoje z moim mężem stwierdziliśmy, że damy mu wolną rękę i na pewno nie będziemy narzucać wiary. Jestem ogromna przeciwniczką religii w szkole. To prowadzi do wielu stresujących sytuacji dla dzieci. Wg mnie fajne byłoby wprowadzenie w jej miejsce religioznawstwa.
Wiem, że moja odpowiedź nie będzie Cie satysfakcjonowała , ale tak to jakoś widzę "swoim sercem".
Wracając do tematu dietkowego - to święta minęły mi nie najgorzej. Nie było wielkiego obżarstwa, ani zbyt wielu grzeszków. Właściwie to nawet jestem dumna sama z siebie gdyż w końcu udało mi się nie złamać na widok sernika. Nie wiem co sie stało, ale wcale nie ciągnęło mnie na słodkie. Normalnie o tej porze to już się wszystko kończyło, a tu dzisiaj jeszcze króluje cała blacha ciasta.
Pozdrawiam Cię Kasiu ogromnie i jeszcze raz gratuluję!
-
Kto jeszcze SCHUDŁ przez święta - ręka do góry!!!! :twisted:
Ja wprawdzie niewiele, ale to wina koleżanki @, która dopiero w tej chwili raczyła trochę odpuścić, więc waga pokazała: 84,7 kg :lol: :lol: :lol:
Nie wiem dlaczego, ale cieszę się tym jak dziecko :)
Świeta minęły mi zupełnie bezgrzesznie, jedynym niesaszetkowym akcentem był plasterek białka z jajka, bo byłam u mojej cudownej szwagierki w porze wielkanocnego śniadania i chciałam jej zrobić przyjemność ;) Ale nie liczę tego w ogóle - ilość była symbiliczna.
Święta lubie najbardziej... kiedy sie kończą, choć od dawna wiem, że na pierwszy dzień po nie powinnam planować za dużo, bo jestem wtedy totalnie leniwa i rozbałwaniona i najchetniej tylko bym leżała i kontemplowała otaczającą rzeczywistość. Niestety, stąd zresztą moje poranne zerwanie się z łóżka, żeby jeszcze coś dziś na forum napisać, bo potem niestety zejdzie mi do wieczora na różnego rodzaju "rozrywkach".
Kolejny mały sukces? Po raz pierwszy od dwóch lat ubrałam spodnie :) Nie moje wprawdzie, ale mojego Piotrka, więc męski rozmiar, acz nie monstrualnych gabarytów, bo P ma wagę w normie. I wyglądałam w nich całkiem całkiem :) Za jakiś czas będę musiała pomyśleć o własnych, bo... już zapomniałam, jaka to wygoda. Abstra***ąc w ogóle od faktu, że uwielbiam spódnice :) Ale jak mówią: variatio delectat ;)
Agula - i bardzo dobrze, ja już w tej chwili widzę, że absolutnie nie jest mi potrzebny do szczęśliwego życia czas totalnej dyspensy, kiedy jemy i tyjemy do woli. Wczoraj moja przyjaciółka mnie zapytała: "powiedz mi, jak to jest nie przeżreć się przez święta?" Jak to jak? C U D O W N I E :)
W Warszawie nadal kaprawo :(
Stellunia - ja wiem, bo dzięki tylu miesiącom diety już całkiem nieźle nauczyłam się, jak funkcjonuje mój organizm. Myślałam, że ruszy od środy, łaskawie już dziś odpuszcza i woda schodzi - oby tak dalej.
Fajnie, że i Ciebie DC zdyscyplinowała świątecznie. Jakby nie patrzeć - wyjdzie Ci to na zdrowie, bo przecież smaki wszystkiego, co się jada przez Święta znasz i pamiętasz, a jak to jest żyć będąc szczupłą... pamiętasz? Ja aż za dobrze i niecierpliwie chcę powrotu do tego stanu :D
Triskell - dzięki za gratulacje :) Wiesz, to prawda - mnie dieta idzie nadzwyczaj łatwo i gdyby skóra wytrzymała dalsze gwałtowne spadki, myślę, że tak szybko z DC bym się nie rozstała. Niestety - po schudnięciu ponad 30 kg wymaga większej troski i wyhamowanie tempa i ja przyjmuje to z pokorą.
Tris, a tam u was w ogóle może kupić białą kiełbase do gotowania? Bo powiem Ci, że nawet w Warszawie i przed świętami nie jest łatwo. Mówię oczywiście o delikatniutkiej, białej drobiowej kiełbasce :) Aż się cieszę, bo dorwałam kilogram, ale ponieważ mój narzeczony nie zjadł przez święta ani jednej, bo obżerał się moimi ciastami, więc poporcjowałam ją sobie i zamroziłam i będę powoli zjadała, kiedy skończę DC. Swoją drogą ile kcal może mieć biała kiełbasa drobiowa? :roll:
Balbinko - dzięki za odpowiedź - bardzo mi się podoba Twoje stanowisko. Z jednej strony byłam ciekawa, z drugiej - też pewnie kiedyś będę miała dziecko, a jako ateusz zadeklarowany - nie chciałabym mu od razu fundować prezentu w postaci mojego światopoglądu. Więc staram się patrzeć, jak postępują inni i wyciągać wnioski.
Zupełnie zgadzam się z Tobą co do religii w szkołach. Zwłaszcza, że sytuacja, że zajęcia te poprowadzi dobry, rzeczowy katecheta - graniczy z cudem. Z racji wykształcenia mam czy raczej miewam kontakt z polskim systemem kształcenia, głównie na poziomie średnim oraz wyższym i ręce mi opadają do kostek, kiedy widzę, kto w przyszłości będzie uczył moje hipotetyczne dzieci. A na uczelnie i wydzieły teologiczne - sorry - nie trafia kwiat dzisiejszej młodzieży. I toczy się to wszystko po równi pochyłej - i moim ślepym acz defetystycznym okiem widzę juz całkiem realną perspektywę wielkiego bum? A co będzie potem? To nawet ja nie umiem przewidzieć.
Eh, dość smętów. Cieszę się bardzo, że wyszłas obronną ręką ze starcia z sernikiem :) Ja sama sernika nie lubię, ale ma mazurek z czekoladą i prawdziwa konfiturą patrzyłam łakomie... na szczęście od patrzenia się nie tyje :D Balbinko, i dzięki za gratulacje - Kochana, ale przecież Ty też już niedługo będziesz dwucyfrowa! Jeszcze tylko chwila - do lata - na pewno! :D
pozdrawiam Was! :D
-
Hybris, gratuluję z całego serca tego 84,7 :)
A jeśli chodzi o białą kiełbasę, to w takich zwykłych, amerykańskich sklepach na pewno jej kupić się nie da, tylko że ja w piątek byłam w polskim sklepie w Seattle, nawet gapiłam się na lodówkę z kiełbasami i... tak zupełnie wyleciało mi z głowy to, że na święta przydałaby mi się biała, że nie mam nawet pojęcia, czy była :roll: No cóż, jeśli dobrze pójdzie to za rok planujemy być na Wielkanoc w Polsce, więc z jednorocznym opóźnieniem (i za sprawą mojej mamy, nie moją) mój mąż tych polskich świąt zazna :)
Uściski :)
-
Nic mi się nie chce. Myśleć mi się nie chce, mówić mi się nie chce, o pracy już nie wspomnę. Ogarnęło mnie jakieś ogólne odrętwienie, nie wiem, skąd ani dlaczego - po prostu znowu gwałtowne hamowanie, życiowy postój, żeby mieć tę chwilę na zastanowienie się, dokąd ja właściwie zmierzam. Dobre pytanie, niełatwo mi na nie odpowiedzieć.
Waga łaskawa. Może bałwan nie rozpędził się jeszcze do prędkości małej torpedy, ale niech mu będzie - ja się cieszę tym, co dostaję - dziś 84,5 kg. Wczoraj w ramach poprawienia sobie nastroju weszłam na starą łazienkową oszustkę, a ta w akcie wdzięczności, że jej jeszcze nie posłałam na śmietnik, gdzie jej miejsce, pokazała mi 80. Ładnie wyglądało ;)
W nagrodę za przekroczenie "85" kolejne oprawki powędrowały do szklarza - należy się, a z drugiej strony - któż inny będzie mnie tak rozpieszczał? Poza tym nagroda jest nagrodą. Już się zastanawiam, co sobie sprawię za 7 z przodu, która... no przecież zbliża się, powoli i niespiesznie, ale konsekwentnie. Raczej nie zstąpi na mnie do końca kwietnia, o czym po cichu marzyłam, ale pewnego pięknego dnia pojawi się, nie ma wyjścia. Czuję, że jestem coraz bliżej celu ;)
Na DC zostało mi jeszcze 10 dni z dzisiejszym, więc można powiedzieć, że już z górki i że zleci szybciutko - taką przynajmniej mam nadzieję.
pozdrawiam serdecznie i przepraszam za moją nieobecność.Za trochę pewnie nabiorę więcej energii do życia i wtedy nadrobię zaległości.
-
Waga spada bo innego wyjścia nie ma... :) Ja swoją starą oszustkę wysłałam na zasłużoną emeryturę... :) ale za to że tak ładnie pokazywała parę kilogramów mniej schowałam głęboko do schowka... nie na śmietnik :)
-
hej! ja starą wagę oddałam ;) teściowej ;)
kocham ją bardzo i nie chcę żeby się stresowała na mojej nowej wadze, niech sobie patrzy na tamtą hahahahha
hybris naprawdę super leci ci ta waga w dół....
a ja poluję na jedne oprawki u mojego optyka- strasznie mi się podobają, ale kosztują... hmm dla mnie fortunę- 350zł, więc poczekam bo za miesiąc robią wyprzedaż .. moze chocciaż z 20% obniżą cenę...
-
Sandra - 350 żł to może jeszcze nie zdierstwo, ale sporo, kurcze. Może spróbuj poszukać na Allegro takiego modelu? 350 zł to sporo, zwłaszcza, że ja np. wiem, jakie narzuty mają optycy i skręca mnie ze złości :( Ja swoje oprawy kupowałam na Allegro za ułamek ich ceny - a teraz optyk robi mi do nich szkła - plastik z antyrefleksem kosztuje mnie 120 zł - czyli do przezycia. Rzeczywiście, poczekaj na przecenę, a może po prostu sprawdź markę i model i poszukaj takich na Allegro? To naprawdę dobry sposób, zwłaszcza, jeśli masz już wybrane oprawy - wtedy poprostu polujesz i czekasz aż się pojawią - i wtedy sa Twoje :)
Ja swojej starej wagi nie oddam, ani nie wyrzucę - kiedyś chudłam według niej i ewentualnie pomyślimy o emeryturze, kiedy osiągnę tamten pułap, czyli... już za 10 kg :lol:, bo moim rekordem na staruszce było 69 kg - czyli wg normalnej 74. I przy takiej wadze wyglądałam po prostu rewelcyjnie. Dlatego właśnie ta stara ma wciąż u mnie fory :)
Pyza - niezmiennie dzięki za gratulacje :) rzeczywiście, ja wadze nie pozostawiam wyboru - ma przed sobą tylko jeden kierunek i obie się go trzymamy :)
pozdrawiam!
-
Oj ja swoją starą wagę muszę posłać na śmietnik, bo przyprawia mnie o pulpitację serca. W święta weszłam sobie ot tak z ciekawości zobaczyć co też staruszka pokaże i pokazała... 115 kg. Czyli prawie 10 kg więcej... grrr..
-
Dlaczego kocham moją dietę? Bo moja dieta pozwala mi codziennie zmieniać suwaczek w sposób widocznie zauważalny :lol: Dziś waga mówi: 84,1 kg :lol: Jak miło :) Ale i tak liczę na to, że jutro już będzie poniżej 84 :)
Poza tym - głodno. Ale nie dlatego, żebym się nagle po tych parudziesięciu dniach dietowania na DC zorientowała, że to JEDNAK jest dieta głodówkowa, tylko latego, że mi się saszetki skończyły, nie mówiąc o batonach czy kartonikach :( Do Małgosi jadę na 10-tą, więc wtedy zjem śniadanko, na razie kawa i samoaparcie w pakiecie. Ja jakoś wytrzymam, gorzej z moim wewnętrznym psem Pawłowa, który niepokoi się, że o wyznaczonej porze nie dostał michy. ;)
Zresztą - dziś 13-ty dzień DC. Jesteście przesądne? Ja nie, zresztą całe zamieszanie z 13-tką mnie raczej bawi. Inna sprawa, że kilka wydarzen przełomowych w moim życiu zdarzyło się właśnie 13-tego.... Ale były to paczej rzeczy pozytywnie przełomowe. Więc nie obawiam się, że ta 13 plus braki aprowizacyjne doprowadzą mnie do jakiegoś grzechu czy występku (przeciwko sobie samej, zresztą), chociaż w razie czego - miałabym na co zwalić :twisted: Nie, koniec z taką logiką, założywszy, że wszystko, co robię, robię dla siebie - nie mam prawa do wpadek. Za bardzo siebie lubię ;)
Poza tym... kurcze, nie chcę nikogo urazić, ale czytałam sobie wczoraj trochę fora dla odchudzaczek - nasze i gazetowe i uderzyła mnie jedna rzecz - jest wśród nas strasznie dużo autoagresji, krytycznego stosunku do siebie, wręcz autodestrukcji. Próbuje to zrozumieć, ale nie z czystego i bezinteresownego zacięcia domorosłego psychologa - chciałabym zrozumieć, dlaczego sama się tak kiedyś zachowywałam. I wydaje mi się, że wszystkie problemy z brakiem samoakceptacji, z krytyką własnego wyglądu biorą się własnie stąd, że siebie nie lubimy. Wiecie... widzę tu i tam suwaczki dziewczyn, które przy wadze 70.. 65 i mniej kg narzekają, że wyglądają jak "szafa". Jezusieimaryjo razem wzięci, przecież w takim razie ja powinnam siedzieć zakopana po szyję w piachu jak nie przymierzając struś z reklamy, albo jeszcze lepiej z głową, bo paszczę też mam pulchnawą... Zastanawiam się, czy to ma sens. Ja sama CIESZĘ SIĘ z mojej wagi. Cieszę się, że multum ciuchów już mnie nie opina, ładnie na mnie leży, że mam coraz mniej w biodrach, zgrabną talię, że coraz ładniej rysują mi się kości policzkowe - cieszę się jak szalona. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby mówić, że mam tyłek jak szafa, chociaż mam. I co z tego? To tylko stan przejściowy i - w perspektywie dalszego życia - juz krótkotrwały. Więc niedługo osiągnę wymarzone 100 w biodrach, kupie fajne spodnie i będę z każdym dniem lubiła siebie coraz bardziej. Zasługuje na to. Jakież to ważne przestać być we własnym pojęciu wielorybem, a zacząć człowiekiem, który wprawdzie trochę się po drodze pogubił, ale potem znalazł, który zasługuje na szacunek, sympatię, miłość... Odkąd kocham sama siebie - świat o wiele częściej uśmiecha się do mnie. Lubię to, nie chcę tego zmieniać.
Czego i wam wszystkim w ten kwietniowy poranek życzę :)
hybris o gabarytach wieloryba i duszy odaliski :D
-
hybris pięknie piszesz o sobie....
ja o swoim tyłku mówię jak szafa bo taki jest, będę tak długo tak mówiła jak długo nie będę się mogła wcisnąć w standartowo produkowane jeansy levisa.
jak się "odpowiednio" ubiorę (czerń kocham, marynareczki itp), to wyglądam jakbym miała 10kg mniej, ale tylko założę coś "inszego" wyglądam jak... d...a zza krzaka....
ale za to dzisiaj będzie ładna pogoda! pozdrawiam serdecznie!
a tak wogóle to ja też chcę tak chudnąć jak ty!
-
Gratuluję, z całego serca gratuluję i życzę, żeby jutro faktycznie było poniżej 84 :) Będzie :)
Tej autoagresji też nie rozumiem, ale wydaje mi się, że wiele kobiet coś takiego ma i wcale nie musi to być związane z wagą, bo jeśli ta jest w porządku, to coś innego się znajdzie, do czego się da przyczepić. A jeśli się niczego nie znajdzie, to... i tak coś się znajdzie. Znałam kiedyś śliczną dziewczynę, która pewnego dnia stwierdziła, że nie podoba się sobie, bo... ma brzydki kształt czaszki (oczywiście nikt poza nią samą nie potwierdzał tego spostrzeżenia) :roll:
Mnie też jakiś czas zabrało polubienie siebie i wcale nie była to łatwa droga. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego w ogóle była, dlaczego musiałam przez nią przejść, bo wychowałam się w szczęśliwej, kochającej rodzinie, która nie zachowywała się w żaden autonienawiściogenny sposób. Wpływ mediów i narzucanego przez nie stereotypu dążenia do jakiegoś niedościgłego wizualnego ideału? Nie wiem...
A 13. lubię, bo brałam ślub 13-go (grudnia zresztą) :D
-
Hybrysiek!!!!!! :lol: :lol: :lol:
wiosennie zaklinam balwanka zeby poszedl precz!!!!!!!! a kysz melepeto!!!!
Bardzo fajnie,ze piszesz o spojrzeniu na siebie! Ja tam sie sobie podobam! No wiem co mam nie idealne ale idealow nie ma a w ogole to inni maja jeszcze gorzej ( bo na przyklad nie doceniaja tego co maja piekne w sobie ) ! :lol: Ta wiosne spedzam pod haslem "ja schudne a gbury i krytykarze zostana tacy na zawsze ! "
sciskam i chudnij chudnij!!!!! Bedziemy rzadzic i dzielic tego lata! :lol:
-
Oho! to mi dałaś do myślenia :D
Chyba musze trochę nad moją psychiką popracować :D
Bo jeszcze nie umiem się do końca wyleczyć z moich kompleksów.
Tylko , że to tak trudno uwierzyć w siebie :?
-
Chybatka!!!! no zartujesz?? Bardzo Cie prosze nie badz grymasna chudzinka co to widzi tylko wady!Buzia jak laleczka! Waga jak marzenie!!! No czego chciec wiecej???
Jak ja bede miec 6 z przodu zostane samozwancza miss swiata!!!!
o!
Hybrisia juz sie wynosze ale musialam ja opierniczyc!
:D
-
hej,
Przeczytałam twój post od deski do deski i w końcu się zdecydowałam - zamówiłam dietę DC - od dzisiaj jestem na ścisłej diecie. Rano napó - capuccino :shock: jejq jak Ty to przełykasz? Fuj! z zatkanym nosem palcami i popiłam wodą - dopiero mi przeszło. Na obiad - zupa grzybowa - no to to rozumiem, nawet dobre:) czy można sobie wszystkie posiłki przyrządzać z zup? napoje coś czuję, że nie są dla mnie... Pozdrawiam