-
powróciłąm po chorobie służbowych wyjazdach i egzaminach ;)
widzę topienie bałwana ani hybi w najbliższym czasie
i już czuję nowe perfumy..... twoje, ja moim jestem wierna (a i pieniędzy na inne ni ma)
koty lubię, gdyby tylko tyle sierści w domu nie zostawiały ;) ale głaskać lubię i trzymać na kolanach...
a czytałaś listy bakuły do łosieckiej? (i vece versa?)- polecam jakby co ;)
-
Hybris Kochana, nawaliłam dzisiaj :oops: na całej linii............
ech..
ale po raz pierwszy potraktuję to jako nauczkę na przyszłość, żeby sie nie powtórzyło i wracam do diety........tylko teraz pewnie suwak trza będzie przesuwać nie w tą stronę.............oj ja słaba słaba słaba :cry: :cry: :cry:
-
Ja wezmę przykład z Golci i też się będę żalić.Łeeeee!!! :cry: :cry: :cry: Pół kilo,ale nie w tą stronę!!!
Hybris,doświadczona jesteś w tym temacie.Powiedz,proszę coś mądrego,żeby się człowiek nie załamał.
Do serca przytul psa
weż na kolana kota...i wymyśl kilka słów pociechy dla zdołowanych.
-
Oj, dziewczyny, dziewczyny, chyba się pogoda zmienia, bo widzę, że i u Was dołki - u mnie głównie emocjonalny.
Cóż ja mam Wam powiedzieć i to jeszcze mądrego? Nie chyba nic mądrego w tej chwili nie wymyślę i będę powtarzała jak zacięta płyta - podnosić się i dalej do przodu. Na diecie jesteście CAŁY CZAS, to nie jest tak, że wpadka przekreśliła cokolwiek. Wpadkę należy potraktować jako nauczkę - cholera, przecież błąd tylko wtedy nie będzie durną strata czasu i energii, jeśli wyciągniemy z niego jakiś konstruktywny wniosek.
A więc Golciu, Fraksi, zastanówcie się obie, BARDZO się zastanówcie, co takiego się stało, że hamulce wam puściły, bo to się nie dzieje z niczego. Bo powody, które wymieniacie, czyli pogoda, czy lekki wzrost wagi, to może być tylko ta przysłowiowa kropla, która przepełnia czarę. Więc warto podrążyć swoją duszę i zajrzeć głębiej - dzięki temu można dużo sie o sobie dowiedzieć.
Nie wiem, czy te moje mądrości na coś się Wam przydadzą, ale ja głęboko wierzę, że jeśli naprawdę czegoś się chce, to robi się wszystko, żeby to osiągnąć. Chcecie? To do roboty, nie będzie łatwo, ale ten cel czeka i uśmiecha się do Was.
***
część wpisu usuwam.
Wczoraj w nocy napisałam bardzo emocjonalnego posta i po raz drugi na tym formum włączył mi się autocenzor - nie chcę, żeby to zostało.
Widzę, że Triss przeczytała i odpowiedziała, Trisskellku dzięki Ci serdecznie.
Na szczęście ja mam taka konstrukcję, że rano nawet te najgorsze demony blakną - noc jest od smutków, rano trzeba działać...
pozdrawiam.
-
Hybris, po prostu mocno, bardzo mocno Cię ściskam. Przykro mi, że ktoś nadużył Twojego zaufania (oczywiście jeśli masz na 100% pewność, że to nie jakieś nieporozumienie), wiem jak to boli. A Twoje nastroje żadnego heroicznego wizerunku mi nie burzą. Tak coś podejrzewałam, że jesteś człowiekiem ;-) I to wrażliwym człowiekiem.
Mocno Cię ściskam :)
-
Suwaczek dziś o wiele bardziej optymistyczny, niż wczoraj - @ się skończyła, woda ucieka, a waga pokazuje swoje prawdziwe oblicze: 80,6 kg :) To bardzo poprawia humor, wiem, że jutro, pojutrze, za dwa dni bedzie lepiej i lepiej i że "7" w końcu się pojawi na wyświetlaczu wagi. Musi, nie ma wyjścia. Choć nie powiem, ostatnio w natłoku czarnomyślenia zaczęłam już watpić, czy moja dieta naprawdę ma sens, czy ja robię wszystko dobrze i... czy w końcu schudnę. Na szczęście przynajmniej to ostatnie nie wygląda źle, będę nad tym pracować. Byle do 1 lipca poniżej 75 :) ... Tzn ja chciałabym jak najbliżej "6", ale wiem, że to nie jest realne, a cele trzeba sobie stawiać realne, więc oddzielam cele od marzen. W marzeniach mogłabym ważyc i 65. W praktyce jeszcze trochę sobie na to poczekam ;)
Sobotnia impreza na Saskiej Kępie była bardzo, bardzo, bardzo, ale niestety - to NIE BYŁO to samo, co "Zielono mi" - mniejszy budżet, mniejszy rozmach, mniejsze potrzeby, mniejsze możliwości, niestety. Właściwie różnego rodzaju występy trwały już od ok. 14, my przyszliśmy ok. 19, kiedy miał się zacząć koncert główny. Na całej Francuskiej, którą na ten dzien zamieniono w deptak, atmosfera jarmarku, ale jarmarku w PRL-owskim wydaniu. Nad Francuską, na sznurach, łopotały zawieszone białe bluzki - oczywscie nie prawdziwe, ale wycięte z jakiejś powlekanej papierowej masy. Drzewa rosnące wzdłuż Francuskiej obwieszone były kartkami z fragmentami piosenek Agnieszki. Zapach drzew mieszał się z zapachem piwa, papierosów i smażonych kiełbasek.
Kiedy przyszlismy, zaczynał się właśnie koncert Anny Szałapak. Strasznie, niezmiernie lubię ją i liryzm Osieckiej w jej interpretacji, ale samego występu nie odebrałam dobrze - przede wszystkim stałam jeszcze dość daleko sceny, tłum był dla mnie obcy i nieoswojony, a poza tym... było jasno. Peonie, Ucisz serca czy Oczy tej małej to zdecydowanie nie sa piosenki które powinno się wykonywac na jarmarku - do nich potrzeba spokoju, wyciszenia, refleksji - a ja ich w sobie jeszcze nie miałam. Nie podobało mi się też, że pani Szałapak na bis zaśpiewała "Chachary", może i wdzięczny utworek na jej recitale, ale TAM pasujący jak pięść do nosa.
Potem na scenę weszła Magda Umer, która poprowadziła kolejną część koncertu - a w tej występowały laureatki kolejnych edycji konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej". Świetne, młode dziewczyny, jeszcze nie znane szeroko, ale już umiejące włożyć w tekst kawał duszy, w połączeniu z lekką i bezpretensjonalną konferansjerką Madgy Umer - całość bardzo udana. W międzyczasie Francuska i cała Warszawa powoli zatapiała się w mroku.
W ostatniej części koncertu - był przewidziany występ gwiazdy przez duże "G", czyli Maryli Rodowicz. W międzyczasie dwukrotnie spadł deszcz i część ludzi uciekła; my oczywiście bylismy twardzi, więc tylko korzystając z okazji pokonywaliśmy kolejne metry dzielące nas od sceny. Noc była w sumie ciepła, zupełnie nie doskwierał mi brak kurtki, którą ofiarnie przeznaczyłam na naszą prowizoryczną pałatkę. Po deszczu noc zaczęła pachnieć obłędnie, prawdziwym zmrokiem, zielenią drzew, wilgotną ziemią... Po deszczu też zupełnie inaczej zaczęły pachnieć moje perfumy - nigdy ich tak nie odbierałam i nie wiem, czy takie wrażenie jeszcze kiedyś zostanie mi dane...
Zaczął się występ Rodowicz. Zaczął - jak można było przypuszczać - Małgośką, tytułem całego koncertu była w końcu pierwsza fraza tej piosenki: To był maj, pachniała Saska Kępa... Był maj i pachniała, ciekawe, czy Agnieszka pisała właśnie o takim zapachu? Chociaż mnie brakowało jednak bzów, zwykle bardzo intensywnie pachnących w tych okolicach w maju :)
Pierwsza piosenka, szaleństwo rozgrzanej publiczności, i... zgrzyt. Rozumiem, że Rodowicz musi iść z duchem czasu, że nie da się trwać te dziesiąt- lat na scenie z niezmiennej konwencji, ale jeśli signum temporis ma być włączenie do Małgośki występów dwóch pseudo-hiphopowców, to ja dziękuję za takie czasy. Zresztą reakcja publiczności była nazdwyczaj jednoznaczna - ludzie zamilkli, jakby myśleli, że to jakaś pomyłka.
Potem już na szczęście było lepiej: "Diabeł i raj", "Dziś prawdziwych cyganów już nie ma" (choć to akurat nie do tekstu Agnieszki), "Wielka woda", "Sing sing", "Ale to już było", "Niech żyje bal", a na koniec znowu Małgośka z trefną wkładką. Ludzie szaleli, tańczyli, skakali, sama śpiewałam przez cały koncert tak, że potem bolało mnie gardło, a od tańczenia jeszcze dziś mam zakwasy. Zwykle nie mam ochoty na "akty zbiorowe", jak to określił mój chłop-socjolog, ale wtedy, tego wieczoru, chciałam TAM być i bawić się. Tak, jak nie bawiłam się dawno. I to mi się udało.
Jednocześnie niestety - nie będzie relacji z tego koncertu w TV, nie widziałam żadnego wozu transmisyjnego, pewnie wszystkie były już zajęte kręceniem relacji z tego, jak to miła, prawomyślna młodzież szalikowa robi demolkę na Starym Mieście. No cóż, kolejne signum temporis.
pozdrawiam!
-
Fraksi,
Wiem, że asertywności można się nauczyć i że człowiek niekoniecznie ją otrzymuje w genach :D Być może jest coś w tym, że, jak piszesz, zwalam winę na innych, że mnie zmusili do zjedzenia tego, czy owego. Tylko, że ja nie powiedziałam, że jestem na diecie!Dlaczego? Nie wiem..... :roll: Tak!Domyślam się co teraz myślisz. Wiem,wiem, że to żaden wstyd! Dla mnie wstydzące jest to, że tylke razy mówiłam i obiecywałam sobie i rodzinie, że nie jem, że dbam o siebie, że nic nie jest w stanie zawrócić mnie z wybranego kierunku jaki jest odchudzanie i niestety zawsze się to kończyło powrotem do obżarstwa :oops: Chyba stosuję pewiem rodzaj asekuracji....wiesz.... :roll: :oops:
Buziaki
P.S. Pisz do mnie jak najwięcej. Twoje posty dobrze na mnie wpływają
-
To znowu ja!!!
Sorry! Napisałam Do Ciebie fraksi zamiast hybris :roll: :D
-
Hybrisku drogi!
Bardzo pięknie to opisałaś! Niezły pokarm dla duszy z samego rana. Jak napisałaś o tym zapachu po deszczu to od razu go "poczułam". Właśnie dzisiaj wychodząc rano do pracy delektowałam się nim prawie całą drogę. Taki zapach kojarzy mi się z wakacjami i odpoczynkiem. Ładuje moje akumulatory.
Ja również nie lubię kiedy piosenkarze zaczynają dopasowywać się do nowych trendów. Denerwuje mnie to. Jeżeli coś polubię to chciałabym tego słuchać tak jak wtedy kiedy wpadło do mojego ucha.
Dzisiaj dla mnie ważny dzień - pierwszy dzień DC. Jestem pełna zapału i mam nadzieję,że wszystko się uda tak jak zaplanowałam. Mam pytanie: Kasiu czy zażywałaś błonnik? Wiem, że dieta może spowodować kłopoty i wolałabym się "zabezpieczyć" przed tym.
Pozdrawiam bardzo gorąco!
-
Ja rowniez przeczytalam twoje smutki ale lepiej sie poczulam jak napisalas ze rano jest juz lepiej :D
Od dwoch dni czytam twoj watek i coraz bardziej Cie lubie :D Tyle madrosci i inteligencij od Ciebie bije ze ciagle tylko w wolnych chwilach czytam nastepna stronke Twojego watku i sie ucze ciagle czegos nowego o dietkowaniu i nie tylko :D
Napisz mi jeszcze Hybris ile masz kotkow? nie chce byc natretna z tymi futrzakami ale moze nie przeczytalas mojego wpisu :wink:
-
Witaj Hybris :)
Garatuluje :) Widze ,że niedługo bałwanka już nie będzie :)
Jesteś naprawdę bardzo wytrwała...
Mnie teraz jest mniej na forum...niestety musze ograniczać siedzenie przy kompie bo mój kręgosłup jest w kiepskim stanie :roll: :twisted: ,ale wciąż ..śledzę Twoją walkę z kiloskami i jestem po wrażeniem :) Zresztą pochłaniam wszystko co piszesz... :)
Ja stwierdziłam ,że za mało jem... :roll: i pewnie dlatego takie wachania w wadze...dziś jednak coś sie ruszyło...zobaczę co bedzie jutro... :roll:
Pieknie opisałaś imprezę na Saskiej Kępie :) ja ostatnio mało mam takich wrażeń :(
Życie jakoś mi tak umyka...i czasu dla siebie mało................
Pozdrawiam :)
-
Hybris, tutaj bzy już od jakiegoś czasu kwitną, przesyłam Ci więc choć wirtualnie trochę ich upojnego zapachu, do uzupełnienia saskokępowego bukietu. A mnie się zawsze trochę smutno robi, gdy widzę bzy lub czuję ich zapach, bo to ulubione kwiaty mojej Mamy i uświadamiają mi one, jak daleko jestem od ludzi, których kocham i jak bardzo za nimi tęsknię :cry:
I co, stopniała już do końca bałwankowa paskuda? Dzis już jest ten dzień, czy dopiero jutro?
Uściski :)
-
Jutro, Triskellku, jutro :twisted:
Woda po @ ucieka ze mnie szybciutko, dziś nawet raz zobaczyłam na wadze 79.9, ale ja stosuję zasadę, że wynik, który powtórzy się chociaż dwa razy jest wiążący i zostajemy na poziomie 80,1 kg. Tyż piknie, ale jutro już 7 poproszę :D
Balbinko, widzisz, bo ja taka już jestem, że świat postrzegam świat przez zapachy - stąd pewnie moja miłość do perfum i mania kolekcjonerska. Te małe, bardziej czy mniej kolorowe flakoniki, to dla mnie takie czarowanie wspomnień, wydobywanie starych obrazów z pamięci przez odnajdowanie ich tła - bo przecież tak wtedy pachniało... Ostatnio znalazłam przeuroczy zapach, który do złudzenia przypomina mi fiołki pachnące wiosną w kuchni mojej babci, zresztą jej ukochane kwiaty.
Perfumy to jakby mój sposób na zaklęcie czasu i... zachowanie go w sobie :)
Katsonku, ja widziałam Twój sobotni wpis, ale jakimś cudem go przeoczyłam, przepraszam, nie wiem, dlaczego. Bardzo mi miło, że wzięłaś się za lekturę mojego tasiemcowetego strumienia świadomości, choć mam nadzieję, że nie zmączy Cię dokumentnie :) I że mnie nie zmielubisz za trucie ;)
A tak poważnie, ja kojarzę Cię głównie od Mirielki i Devoree, ale jeszcze nie miałam przyjemności do Ciebie zajrzeć, na dniach nadrobię :)
Jeśli chodzi o koty - miałam na poczatku trzy, odziedziczone po mojej teściowej, jak ja to mówię przyszłej-niedoszłej, bo zmarła zanim się z P moim pobralismy, zresztą jeszcze małżeństwem nie jesteśmy. Summa summarum najpierw przyszedł Maciej-super-macho-kot, kocur z epizodem piwnicznym w CV, zresztą chory na kocia białaczkę - wyleczył się u nas. Tuż po nim Mamut - wielka szaro-biała kocica, niesamowicie ciepła, elegancka i dystyngowana, a przy tym pełna serdeczności i uczuć matczynych, zwłaszcza wobec Niuńki, swojej córki. Małej, drobnej kociczki, która była z nią od zawsze. Niestety, Niuńka zachorowała nam nagle, i mimo, że robiliśmy wszystko, co mogło jej pomóc - straciliśmy ją. Niunia odeszła 27 grudnia 2005, więc już trochę temu, ale ja widzę, że Mamutka nie pogodziła się nigdy z tym, że jej nie ma. Szuka kici, zwłaszcza w miejscach dla siebie niedostępnych, tak, jakby chciała powiedzieć: ja wiem, że ona się tam schowała, chociaż nie wychodzi, to i tak tam jest. Zresztą między Mamutem a Maćkiem nie ma przyjaźni, to sa dwie indywidualnności, a przy okazji Macie to kawał złośliwego drania. Dlatego, żeby - jakkolwiek to zabrzmi - pomóc trochę Mamutowi postanwoiliśmy przygarnąc następną kicię, ale ponieważ okazało się, że dwie kocie panienki szukają domu - biorę obie. Przede wszystkim dlatego, że róznica między stadem 3 i 4 kotów praktycznie żadna, a poza tym ja nie umiałabym wybrać. Nie mam takiej zdoności, żeby powiedzieć: ciebie biorę, bo mi się podobasz, a ciebie nie chcę. Razem się przybłąkały, więc widać wspólny los im pisany. Bierzemy je dziś po południu :)
Stellunia, cieszę się, że Cię widzę! :) Dzięki, że zajrzałaś. Mam nadzieję, że dbasz o kręgosłup jak trzeba, bo to qrcze poważna sprawa :(
Widzisz, z jedzeniem mnie też czasami pewnie by i wyszło mniej, niż 1200, ale staram się wszystkimi siłami, żeby cały czas trzymać stały poziom. To mi służy, na tym chudnę i czuję się bardzo dobrze. Zresztą wydaje mi się, że własnie taki konkretny pułap i pewność, że będziemy jeść systematycznie - to najlepsze, co możemy dla siebie na diecie zrobić :)
Co do koncertu - mogę z całą świadomościa i odpowiedzialnością powiedzieć: żałuj, że Cię tam nie było, zresztą widzę, że jesteś z Warszawy :) Ja chyba w tej chwili zaczynam odrabiać wszystkie zaległości kulturalne, jakich narobiłam sobie przez ostatnie dwa lata... Wyobraź sobie, że ja kiedys nie chodziłam do teoatru, bo... nie miałam się w co ubrać. Mimo, że uwielbiam teatr i atmosferę sektaklu... I nie byłam jeszcze w Poloniii... dużo miłego przede mną :D
Triskellku - bo bzy mają w sobie to coś ;) Co roku czekam na moment, kiedy zakwitną i co roku niemal odliczam godziny, ile jeszcze pożyją. Bzy szczególnie upojnie pachną nocą, zresztą wtedy najbardziej lubię się nimi napawać, piękne krzaki rosną w parku, do którego chadzam wieczorami z psem :) I już niestety powoli przekwitają... i trzeba będzie czekać na nie znowu cały rok... Eh, płynie ten czas.
buuu i znowu koniec forumowania, bo zaraz muszę się zabierać do roboty :(
Miłego dnia!
-
Piękne poranne wyniki... rety - ja też chcę tak chudnąć... :!: :)
A tak przy okazji moje niezmienne gratulacje... :)
Ja wczoraj cały dzień byłam w trasie (10 godzin za kierownicą) i mimo wieczornego kawałka pizzy :oops: dzisiaj malutki spadek wagi :D
Powoli zaczyna na mnie pasować bielizna, którą sobie kupiłam (z premedytacją za mała w obwodach) co znaczy, iż mimo małego spadku wagi jednak chucnę - hip hip.. :) huuuraaa
A jak dobrze pójdzie jutro wybieram się do Gdańska :)
-
Hybrisku dzięki za podtrzymanie mnie na duchu. Wiesz , że to Ty w tej chwili jesteś dla mnie ogromnym wzorem i często posiłkuję się Twoimi "starymi" wpisami. Dlatego tak cieszy mnie każda Twoja wizytka :lol: .
Jeżeli chodzi o zapachy to wydaje mi się , że osoby które gorzej widzą mają wyczulone szczególnie inne zmysły. Ja co prawda nie jestem jakimś specjalnym "wąchaczem", ale jeżeli chodzi o słuch..... to niech się mają na baczności Ci co gadają za moimi uszami :wink: :lol: .
Pozdrawiam!
-
Hybris ja chciałabym wtrącić trzy grosze na temat bzów. mam w ogrodzie dużo. białe, fioletowe jasne i ciemne. i uważam, że te ciemne to najwspanilesze bzy jakie można sobie wymarzyć. niestety ostatnio jak była jakaś przelotna burza to złamała nam jedyny krzak;( teraz w całym domu mamy bukiety tego bzu ze złamanej gałęzi i niebiańsko pachnie :twisted:
które bzy są Twoimi ulubionymi?
-
Hybris ja chciałabym wtrącić trzy grosze na temat bzów. mam w ogrodzie dużo. białe, fioletowe jasne i ciemne. i uważam, że te ciemne to najwspanilesze bzy jakie można sobie wymarzyć. niestety ostatnio jak była jakaś przelotna burza to złamała nam jedyny krzak;( teraz w całym domu mamy bukiety tego bzu ze złamanej gałęzi i niebiańsko pachnie :twisted:
które bzy są Twoimi ulubionymi?
-
To już w zasadzie pożegnałaś się z Bałwankiem, ok to po Miriel ja go przejmuję i obiecuję, że postaram się go jak najszybciej roztopić.
25 maj- zdobywamy stolicę ponownie??? :wink: jakiś dobry adres jadłodajni dla dietowiczki na mieszanej, bo obiadek trzeba będzie wszamać, nie da się tego uniknąć. Będę śliczna... już w nowych okularkach. I ciągle przebieram nóżkami na spotkanie. Pozdrawiam
-
Ale masz dobre serduszko :D Kotki maja szczescie :D :D :D
-
Hej:)
ja dziś tylko na chwilkę,przypominam się w kwesti dwóch tematów:
1.podkład
2.dlaczego nie podrabia się Guerlaina, "Pamplelune" w tym przypadku?
Pzdr szybie acz serdeczne :D
A>
-
.. Nie PO Miriel lecz PRZED Miriel bo Miriel dała .. ehem .. i nie schudła na czas :(
-
Hybris, WSPANIALE CI IDZIE, dawno Cię nie odwiedzałam, a dzisiaj wchodzę i co widzę???
Prawie "7" z przodu :!:
Bardzo bardzo Ci gratuluję :D
JESTEŚ NIESAMOWITA!
I niezmiennie mi bliska, jak wszystkie osoby na dC :lol:
JESZCZE RAZ G-R-A-T-U-L-U-J-Ę WYTRWAŁOŚCI :D
-
-
No, moje drogie TEN dzień nadszedł. Dziś rano: 79.9 kg.
S I Ó D E M K A!!!!!!!!!!!!!!!! Wreszcie.
Niby od wczoraj już było wiadomo, że będzie moja, ale mimo to z pewną taką nieśmiałością wchodziłam na wagę... Ale jest, jest moja i... chętnie ją komuś oddam za jakieś 2 - 2,5 miesiąca :lol: Nie mam zamiaru się do niej przyzwyczajać, choc lubię ja o wiele bardziej, niż bałwana, którego zresztą zaraz po uroczystej procesji implantuję w watku Miriel :)
Tymczasem jeszcze sobie wrzucę bałwanka pamiątkowego, coby tkwił i straszył - że jedna chwila nieuwagi, a on wróci, wróci! :twisted:
http://diaet.abnehmen-forum.com/diet...9_79,9_abs.png
Zaraz będę odpisywać na wasze wczorajsze posty, na razie się cieszę :lol:
-
HYBRISKU GRATULUJE :) :)
Aż sie chce czytać z rana takie posty....cieszę sie bardzo... :)
Pomalutku i ,,6,, bedzie w to nie wątpie :)
Ja wczoraj sie zmierzyłam i porównałam z wynikami z tamtego lata przy tej samej wadze...mam 3 cm mniej w biodrach :) mierzyłam sie ze 3 razy...100 w biodrach to nie miałam już dawno :roll: :roll: :) Zaczynałam od 118 :roll:
Waga dziś taka sama jak wczoraj :roll: ,ale będę cierpilwa...
Hybrisku możesz napisać przykładowe menu z jednego dnia???
Ciekawa jestem jak planujesz posiłki :?:
Pozdrawiam i jeszcze raz GRATULUJE :)
-
hybris chciałoby się napisać jesteś wielka, ale napiszę ci JESTEŚ MIKRUSEK!
całuski!
-
MOJE GRATULACJE I USCISKI!!!!!
:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
-
No proszę!!! Brawo! Biedny bałwanek :cry: ! A tak na poważnie to serdecznie Ci gratuluję! Powinnaś chyba napisać książkę - stałaby się pewnie hitem wśród zdołowanych "odchudzaczek".
Kurcze jakby mi się marzył bałwanek....
Buźka!
-
Moje gratulacje!!! Oby tak dalej! Trzymam kciuki za "6":)
:D :D :D :D
-
Oj dana dana :!: Nie ma bałwana :!:
Przyłączam się do chóru i cieszę Twoją radością :!: Widzisz, że i bez DC możesz i potrafisz i to TY a nie DC ma sukces :!: Ściskam serdecznie, choć mam Cię coraz mniej Ciebie do ściskania :) I dumna jestem z Ciebie jak .. jak nie wiem co :P :lol: :D :)
-
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Wspaniała, wspaniała wiadomość. To dla mnie również miły początek dnia. Bo po Mirielce ja biorę bałwanka w obroty. Wieści o rezygnacji Mirielki z bałwanka nie przyjmuję do wiadomości. Mirelko, nie daj mu odpocząć. Buziaki Hybris gigantyczne.
-
... a gratulacje płyną szerokim strumieniem...MMMM... jak miło :D
Dziewczynki, kicie są już u mnie od wczorajszego wieczora. Na razie mają imiona robocze: blondi jest Traumą, a buraska Manią :) Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że kotom się imiona zmienią, bo za jakiś czas wyjdą z nich takie a nie inne cechy, poza tym nie wiadomo, czy te sprawdzą się w praktyce... no fakt, mogłabym mówić do nich po prostu per "kocie", ale nie chcę. To moje koty, mają mieć imiona i byty osobowe :D
Jak na razie wszyscy w lekkim stresie. Ja - czy się uda. Misiek - co ja mu tutaj znowu do domu naznosiłam. Piotrek - czy im (nowym) nic nie jest. Mamut - jakim prawem Mańka na mnie warczy (dotychczas Mamutka miała monopol na warczenie, a teraz pojawiła sie konkurencja ;) ), Maciek - jakby tu je sobie obwąchać. Mańka - co ja tutaj robię? Trauma - czy jest tu jakaś mysia dziura, w która mogłabym się schować? Najważniesze, że jedzą, piją, korzystają z kuwetki. Myślę, że za parę dni będzie lepiej, zwłaszcza z Mańcią - to mały gówniarz, zupełnie bezkompleksowy, zawadiaka i nawet odważna. Już prawie sama wybrała się do pokoju :) Daje się głaskać i nie ucieka od ręki, gadułka przy tym straszna, często sobie pomrukuje.
Balbinko, moje stare wpisy moimi wpisami, ale juz za tydzień-dwa dama będziesz czytała swoje "stare" wpisy, jak to było na początku DC... zobaczysz, jak szybko to zleci :) Te trzy tygodnie to naprawdę niska cena za TAKĄ stratę masy, poradzisz sobie, świetnie sobie poradzisz... Zobacz, już TYLKO 18 dni plus dziś przed Tobą... :D
Julcyku - ulubiony bez? Ten liliowy, dziki, zdecydowanie. I najlepiej w nocy, w ciszy, w cichym, ledwie oświetlonym parku... Ależ człowiek romantyczny na starość :lol: Trochę zazdroszczę mieszkania w bzowym domku :) Chociaż ja zwierzę w 100% miejskie i nie wyobrażam sobie nic innego poza światem z betonu - to bez parków, tych małych enklaw spokoju, tez nie umiałabym funkcjonować.
Agula, no oczywista, czwartek, 25 maja już zapisany, nic na ten dzień nie planuję, jestem cała Twoja :D Fajnie, że będziesz mieszana, pójdziemy gdzieś na jakieś żarełko, chociaz musze się zastanowić gdzie :) Bo musi byc czysto i dietetycznie :) Co do tego, że będziesz śliczna - nie mam najmniejszych watpliwości :D Ja tyż się postaram nie wypaść jak ostatnia sierota, coby Ci wstydu w stolycy nie narobić :lol: Będę Cię łapała na gadu, to dogadamy szczegóły ;)
Katsonku - ja nie wiem, czy to kwestia dobrego serca. Ja po prostu mam dużo estymy dla wszystkiego, co żyje i nie ukrywam, chciałabym częśc tego świata mieć przy sobie. Dobrze się czuję w otoczeniu zwierzyńca, więc korzyści z tego układu są, że tak powiem, bilateralne :D
Analenko :oops: zaraz odpisuję :)
Miriel niczego nie dała, to bałwan wypiął dumnie pierś i już jest go 91,7 :P A teraz niech Miriel się nie miga i bierze się do tłuczenia zarazy, bo bez choćby małego kopniaczka w zadek bałwan-masochista będzie czuł się nieszczęśliwy i niepotrzebny :P
Kasiu, dzięki, ale widzę, ze na Twoim suwaczku to prawdziwa rewelacja! :D
Stellunia... 100 w biodrach to moje marzenie. Na razie niestety 111, ale to i tak nieźle, bo w połowie stycznia (pierwszy pomiar) było 131 cm, więc już i tak 20 cm mniej... Eh, jak to było u Monty Pythona: allways look on the bright side of life... :D
Mój jadłospis? A proszę uprzejmie, wieczorem sie pochwalę, bo np. wczorajszym nie powinnam :) Po raz pierwszy od początku diety wżarłam fast-fooda, a konkretnie kanapke pocket w KFC. Taki naleśnik z biustem kurzym w łagodnej panierce, warzywami i sosem czosnkowym. Niby normalnie to przestępstwo, ale ja akurat tak tego nie traktuje - głównie dlatego, ze wczoraj miałam szalony dzień i miałam do wyboru Pocketa albo 5 godzinną przerwę między posiłkami. A to drugie jest w moim wypadku niedopuszczalne. Więc wżarłam go z przyjemnością, acz nie mam zamiaru powtarzac tego eksperymentu świadomie ani z premedytacją, bo wiem, że to nie są zdrowe kalorie. Ale jak widac nie zabijają :)
ściskam Was mocno :)
hybris radosny :D[/url]
-
Wielkie gratulacje , Artemida musiała nad Tobą czuwać w tym polowaniu na 7 :-)
Teraz trzeba prosić ją o pomoc przy łowieniu szósteczki :-)
pozdrawiam
ewikk
-
GRATULUJĘ SIÓDEMECZKI, JAKA ONA PIĘKNA :lol: :D
-
Witaj Siódemeczko! :)
Gratulacje ogromne! Świetny wynik, rrrety, to już -37 kg !
Teraz byle do przodu :)
Ja na razie marzę o "6", ale jak widać po nowym suwaku, jest już bliżej niż dalej.
A dziś jadąc do pracy wymyśliłam dc po swojemu.Bo mi się straznie spieszy do tej szóstki i chciałabym ją już widzieć,. czułabym się dużo lepiej.
Nagotuję sobie ukochanej zupy smieciowej, czyli warzywnej i po prostu będę ją jeśc jak dc, 3x dziennie.Do porcji obiadowej dodam gotowanego mięsa, żeby nie osłabnąc i dostarczyć potrzebnych składników.I już.To będzie moja wersja zupy kapuścianej, której niz znoszę.Zobaczymy jakie będzie tempo chudnięcia.Na razie mam w planie zacząć ją od soboty i wytrwać tak dwa tygodnie.Akurat do truskawek :twisted:
Po takich np. 3 tygodniach powinnam ujrzeć upragnioną "6", hmmm ...
Pozdrawiam najcieplej i jeszcze raz gratulacje !
A.
-
Hybrisku na poczatek GRATULUJE :D :D :D Spisalas sie na medal :) .Osiagnelas tak wiele w dosc krotkim czasie a dojscie do 7 z przodu to nie male osiagniecie :D Mam nadzieje ze reszta dietkowania bedzie szla pozytywnie a ty juz na zawsze bedziesz sie zdrowo odzywiala :D
A jesli chodzi o kotki to napewno bedzie dobrze tylko czasu troche trzeba a czym mlodszy kotek tym lepiej ale i starsze moga sie zaprzyjaznic znam to z doswiadczenia :D
http://www.mistrzostwa-swiata.pl/tap...ty/koty/12.jpg
-
MOJE GRATULACJE!!!I JUŻ CZEKAM NA DZIEŃ,KIEDY BĘDĘ CI MOGŁA ZNÓW POGRATULOWAĆ,COŚ CZUJĘ,ŻE NIE DUŻO WODY UPŁYNIE!!!
-
Gratulacje :D:D:D:D
Ja jak zwykle jestem pod wrażeniem :)
-
HYBRIS GRATULACJE OGROMNE GRATULACJE!!!
Naprawdę- dokonałaś tak wiele, bałwan został porzucony i kopnięty w siną dal...ja sobie wyobrażam Twoją radość, mam nadzieję, że niedługo będziemy świętować moją 6:)
Ściskam Cię mocno, i wiesz-udało Ci się samej - naprawdę tak wiele dokonać.
Buziaki!
-
Dziewczynki, jesteście absolutnie cudowne i warto się odchudzać choćby dlatego, żeby móc dostawać od Was gratulacje :lol: Dzięki serdecznie :!: :!: :!:
Sandraj, Biglady, Agula, Miri, Ewiku, Kasiu, Katsonku, Chybaty, dzięki ze zajrzałyście. Czuję się jakoś tak... wyjatkowo. Niby nic, niby to normalny dzień, a dla mnie szczególny :)
Katsonku, kocice aklimatyzuja się powoli, chociaż Mania nie jest już aż taka wystraszona. Niestety - Trauma się schowała i musi to przeżyć w swojej kociej głowie, nie ma wyjścia. Trzeba jej dać czas. Ale myślę, że nam się uda!
Fraksi, następna imprezka będzie za 3 kg, jak dobije do pełnych 40 kg na minusie... Jezzzu, alez ja się zapasłam, żebym musiała zrzucać aż pół metra ziemniaków z siebie... No, ale to już czas przeszły dokonany.
Golciu, myślę, że świętowanie Twojej szóstki to już niedługa perspaktywa. Kobietko, to TYLKO 5,4 kg, w mig to przecież stłuczesz! Więc już się szykuj na wielki bal :D
Stelko, obiecywałam menu, będzie menu ;)
otóż:
śniadanie: serek wiejski light z 2 łyżeczkami miodu, 1 sucharek pełnoziarnisty. 3 daktyle. Kawa z mlekiem.
II śniadanie 6 daktyli i kawa z mlekiem.
obiad cz I. 1/2 mieszanki warzyw na patelnię - tym razem wersja chińska (nie wiem, jak to się nazywało, wyrzuciłam już torebkę, miało przyprawę z curry), robiona na suchej patelni bez tłuszczu.
obiad cz. II mała (ok. 15 dkg) cukinka i filet z pangi (ok. 15 dkg) smażony bez tłuszczu.
podwieczorek - baton ciniminiś i kawa z mlekiem w towarzystwie mojej koleżaki i w ramach świętowania sukcesu, ale wszystko w limicie ;)
kolacja - reszta mieszanki warzyw na patelnię, 5 daktyli jako wypełniacz.
jestem syta, w limicie się mieszczę, wszystko mi smakuje i nie muszę stac godzinami nad kuchnią. Żyć nie umierać po prostu :lol:
pozdrawiam!