Hej!
Lepiej z koteckiem?
Buziak :*
Wersja do druku
Hej!
Lepiej z koteckiem?
Buziak :*
Witaj Hybrisku. Na dwa dni zniknęłam i widzę, że jest co nadrabiać. A dokładniej co było, bo już to zrobiłam :D
Nie wiem co Ci z tym kociakiem poradzić. Ja też tak mam, że jak bym mogła to bym do siebie wszystkie zwierzaki biedne przygarnęła. Tyle, że nie mogę. Bo wtedy to ja razem z nimi bym dach nad głową straciła :( Z nowym kotkiem napewno znowu byś miała na początku kłopot, żeby przyzwyczaił się do Was, odzyskał zaufanie. Z drugiej strony wiem, że jak już by Ci się to udało towarzyszyła by Ci ogromna radość. Nie wiem. Nie potrafię doradzić. Może spróbuj faktycznie na początku jakiegoś domku dla niego poszukać.
Daj znać jak wyniki Maćka. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe pogorszenie samopoczucia :(
Zainteresowałaś mnie Allegro. Ja je używałam tylko do sprzedawania starych telefonów komórkowych, tudzież znalezienia jakiś pojedyńczych, dużo tańszych, kosmetyków. Nigdy nie przeglądałam tam ciuchów. Ale mnie zszokowałaś, że można coś tak tanio znaleźć, będe musiała się rozejrzeć :)
2 tony makulatury? To moja siostrzenica by miała frajdę ;) U niej w szkole zbierają makulaturę, a dziecko które najwięcej w danym roku przyniesie dostaje nagrodę. Myślę, że nikt by jej nie pobił ;)
A na koniec dietka. Ja nigdy przed ważeniem nie myślałam czy jem coś solonego czy nie, ale faktycznie coś w tym musi byc. Ty nie tyjesz jedząc tak napewno. Tylko Twój organizm walczy, myśli że wygra, nie daj się.
Trzymaj się,
BUZIAKI!
co się stało Maciusiowi? jest chory, ze musi chodzić na kolejne badania?
zdaj relacje z tego wszystkiego?
rewolucja najważniejsze ze zaczęłaś walke, podjęłaś tą próbe, będzie wszystko dobrze i życze ci z całego serca sukcesów, bo ty przecież też masz czym się pochwalić 23kg ti już spory ubytek wagi :D
hej Dziewczyny!
Najpierw wieści kocikowe: jak powiedziała Małgosia boz owijania w bawełnę - dobrze nie jest, ale nie jest i tragicznie. Wyniki sa gorsze, niż 10 dni temu, ale to dlatego, że to sa już jego parametry, a nie krwi, którą dostał w kroplówce. Najbardziej pocieszające jest to, że ilośc niedojrzałych czerwonych krwinek, które szpik wyrzuca do krwi, żeby się ratować przed niedoborami - podwoiła się. A to oznacza, że on jednak coś sam produkuje, że stara się jak może. Właściwie naszym największym wrogiem jest teraz pogoda - zresztą wszystkie zwierzęta źle znoszą upały... a dziś zapowiada się okropny. Maciek schodał się do podokiennej szafki, gdzie jest stosunkowo chłodno, ale nie ma przeciągu. Mam mu dać dziś spokój, tylko pilnować, żeby pił. No, w najgorszym razie poić, ale o następnym jedzeniu pomyślimy wieczorem, kiedy już miną upały. Ufffff... jak ja teraz marze o chłodnym, deszczowym lecie. Ale walczymy, a biorąc pod uwagę, że każdy dzień dla niego, to dzień darowany - i tak mam duże powody do radości. Bo właściwie już od trzech tygodni mogło go nie być. Aha, decyzja o transfuzji narazie w zawieszeniu, tzn. Małgosia stwierdziła, że można jeszcze poczekać, bo te wyniki jeszcze nie zmusząja nas do natychmiastowego podania krwi, a dla niego lepiej, żeby odstępy między kolejnymi transfuzjami były jak najdłuższe. Osoby biegłe w medycynie przepraszam za laicki charakter relacji, ale tylko tak potrafię :oops:
A teraz dobra wiadomość - poprzez łańcuch ludzi dobrej woli udało się znaleźć dom dla tej biednej kociczki porzuconej w lecznicy. Powiem Wam szczerze - kamień z serca...
Ze spraw pozakocich. Mój nowy pomysł nażycie pt. dieta 1000 kcal poszedł się wczoraj p...rzespacerować. Nic z tego, za mało dla mnie. Ewidentnie tego jednego posiłku mi brakowało i kiedy ok. 20 zaczełam mieć zawroty głowy i niesamowite ssanie w żołądku - posłuchałam tego, co mówi mój orgaznim. Trudno, chce 1200, dostanie 1200, ale ani kaloryjki więcej ;) Takoż nadal jestem na 1200, waga grzecznie sobie stoi DOKŁADNIE na tym samym poziomie od 5 dni, więc znowu mamy wojnę psychologiczną z serii "albo ja ją, albo ona mnie". Preferowane pierwsze rozwiązanie ;)
Jeni, ja na Allegro funkcjonuję juz bardzo długo, bo od 5 lat. Dotychczas nie kupowałam tam ciuchów, bo po prostu miałam do kupowania ciuchów awersję ogólną, zresztą - jak wcześniej pisałam - chodziłam w kilku ciuchach pranych na zmianę, błogosławiłam moją pracę, do której nie muszę chodzić i wpafałam furię łamane przez histerię, ilekroć musiałam "wyglądać", a generalnie unikałam wszelkich tego typu okazji. Teraz za to mam coraz szersze pole do popisu, bo w większość ciuchów, które mam w szafie, już wchodzę, w niektóre (cholerne spodnie diagnostyczne) wejdę za parę kilogramów - więc wypadałoby sobie coś zaadoptować. A ja jakoś - mimo powszechnie znanej natury utracjusza - nie lubię wydawać za dużo kasy na ciuchy... oczywiście, czasami sa wyjatki, jeśli coś wyjątkowo mnie zauroczy, ale to sa przypadki nieliczne - poza tym wolę kupic rzeczy dobre jakościowo i tanie. No i pos tym względem Allegro jest niezastapione. A przy okazji - czy korzystasz z eBayu? Jeśli dobrze kojarzę, to mieszkasz teraz w Niemczech, więc jeśli tylko posiadasz niemieckie konto, to właściwie namawiałabym Cię od razu na ebay. Tam to dopiero jest w czym wybierac i przebierać :D
Rewolucjo, bardzo mi miło, że do mnie zajrzałaś. I dzięki za gratulacje. Strasznie, strasznie je lubię, ale właściwie powinnam sobie zrobić T-shirt z nadrukiem: gratulacje zaczynam przyjmowac rok po zakończeniu diety, o ile przez ten okres utrzymam wagę ;) Taka jest smutna prawda - spektakularny sukces to jedno, obronienie go - to już zupełnie inna rzecz. Poza tym - jeszcze ostatnia prosta przede mną - 15 kg to niemało, jeszcze musze walczyć.
Widzisz, to, o czym piszesz, rozumiem doskonale. Ludzie szufladkują bardzo łatwo i jednoznacznie, nieraz myślenie w odcieniach szarości jest dla nich zbytnia abstrakcją: gruby = leniwy, gnuśny, apatyczny. Chociaż moim ulubionych stereotypem jest "grubas zawsze się obżera". Mimo całej swojej bezczelności, arogancji i tupetu - nie zapomnę łatwo spojrzeń, kiedy - jeszcze przed dietą - szła ulicą jedząc coś. I w oczach przechodniów widziałam głeboką naganę - jest już i tak gruba, to po co się jeszcze obżera. Ale masz rację - każda przemiana, na jaką się decydujemy, najlepsza jest wtedy, kiedy to wszystko robimy dla SIEBIE. Wiesz, to taka moja prywatna teoria - wszystko inne na świecie może Cię zawieźć, rozczarować, nie udać się, czy najzwyczajniej, bezczelnie wypiąć się na Ciebie. A sama - zrobisz sobie cos takiego? Raczej nie :)
Rewolucjo, życzę Ci dużo, dużo konsekwencji w walce o siebie :)
(postaram się niedługo do Ciebie zajrzeć ;) )
pozdrawiam!
Mirza, Maciuś ma kocia białaczkę, która 3 tygodnie temu przybrała postać ostrą. U kotów białaczka jest primo wirusowa, secundo nieuleczalna, tertio - przeważnie śmiertelna. Dlatego właściwie teraz walczymy o każdy kolejny dzień. To tak pokrótce.
Zaczynam coś podejrzewać.. Ja na 1200 kcal też stoję .. Może w naszym przypadku jest to dokładnie punkt równowagi i bez .. ehem .. tak przez nas obydwie nie lubianych ćwiczeń .. ehem .. nie damy rady zbić więcej? :( :cry:
Hybris :!: Cieszę się, że z Maciusiem jednak lepiej bo skoro organizm jakoś tam próbuje coś sam zrobić to chyba jednak lepiej :?: :D
Zastojem wagi się nie przejmuj... w końcu ruszy :)
A te 1200 to niestety jest takie minimum dla niektórych... ja też przy 1000 po trzech dniach już czułam się za słaba, a na 1200 czułam się świetnie, do dwóch miesięcy temu... :)
Dzisiaj waga taka sama jak 1 maja... i mam nadzieję że przedwczorajsze postanowienia jednak tym razem będą już trzymały się w mocy :) Cieszę się że wróciłaś, jakoś tak smutno było bez Ciebie, bo mimo że nie piszę [troszkę wstyd mi tego odejścia od diety - ale nie za bardzo :)] to jednak do Ciebie regularnie zaglądam i czekałam aż napiszesz... więcej :)
Hybris- ja na allegro też już dobrych kilka lat jestem, na ebayu mnie nie ma, właściwie nie wiem dlaczego ;) Chyba jak mnie wciągnie kolejna rzecz, poza forum, to ja już nic nie będe robić tylko siedzieć i przeglądać. A to mogłoby mieć opłakane skutki ;) Przede mną sesja. Ale zajrzę. Kurcze, muszę zajrzeć.
A swoją drogą. Jakbyś znalazła coś na eBayu i chciała kupić to daj znać, mogłabym Ci później to pocztą z Polski przesłać :D
Jeśli Maciusiowy organizm produkuje krwinki to cieszymy się razem. Nawet jeśli tylko trochę- walczy. Trzymam za niego kciuki, żeby kociak walczył ile sił, żeby organizm produkował coraz więcej. Tylko kurde jak nigdy nie zrozumiem, dlaczego zwierzaki muszą tak cierpieć :(
Aa, i baaardzo bardzo się cieszę, że kocica dom znalazła :D Jednak są dobrzy ludzie. No są. ty jesteś tego przykładem.
Trzymaj się!!!
Buziaki!
Wszystko się pieprzy, dziewczyny.
Z Maćkiem źle bardzo. Dusi się. Byłam już z nim u wet, czekamy teraz aż dojedzie krew do transfuzji. Nie wiem, czy on tego dożyje.
Godzinę temu zmarł ojciec Piotrka. Chorował długo na raka, dwa dni temu zatrzymały się nerki i nastąpiło gwałtowne pogorszenie.
A my mieliśmy brać ślub, 1 lipca, teraz nie wiem, czy to przełozymy, czy nie.
Nic nie wiem.
Chciałabym, żeby ten dzien się już skończył i nigdy nie powtórzył.
Nie bardzo wiem co napisać, bo najlepsza jest w takich razach po prostu cisza... przytulam mocno... żeby przekazać trochę siły - bo tej Ci teraz potrzeba...
Hybrisku tak bardzo bym chciala miec teraz czarodziejska paleczke i zmienic ten dzien dla ciebie ale niestety nie mam jej i tylko moge cie przytulic do serduszka .Pamietaj my tu jestesmy jak bys chciala sie wygadac i wyplakac bo po to tu jestesmy zeby sobie pomagac w dobrych i tych mniej dobrych chwilach.
Jestem z Tobą, mocno przytulam............ :cry:
Bardzo mi przykro :( Trzymaj się i pamiętaj, że nie jesteś sama...
Jestem do dyspozycji, jakby co - wołaj.
Dzięki że jesteście.
Na szczęście ten koszmarny dzień już się kończy.
Mój mały wampir napił sie krwi (dożylnie) i poprawiło się, nawet bardzo się poprawiło, bo wręcz sam prosi o jedzenie. Jak balonik, z którego uszło powietrze, kiedy go ktoś ponownie nadmucha.
Jego stan właściwie zmienia się bardzo szybko, czasami trudno to wychwycić. Dziś ok. 15 mysłałam, że to już agonia - dusił się, miał drgawki, koszmar po prostu. Potem stopniowo się uspokajał, dochodził do siebie. W końcu przywieźli krew i po jej podaniu - zupełnie inny kot.
Piotrek wrócił do Warszawy na noc, bo musi jutro zabrać ze Stegien ubranie dla ojca. Poza tym musiał dziś wysłac deklarację VAT-owska - jeszcze nie wrócił z poczty. Cieszę się, że nie będę spała sama.
Tyle. Jestem potwornie zmęczona.
ściskam.
Bardzo mi przykro, że tak się to wszystko potoczyło. Mam nadzieję, że poukładacie sobie wszystko ze ślubem.
Dobrze, że kot już lepiej się czuję. Miałam podobną sytuację z moja kotką - po sterylizacji miała zapaść, wodę w płucach. Okazało się, że ma wadę serca ( mały otwór ) Moja wspaniała weterynarz uratowała jej życie, ale pierwszą noc przepłakałam przy niej bo myślałam, że to już koniec :cry:
Trzymaj się cieplutko.
pozdrawiam
Podziel się z nami swoimi przepisami - Dietkowa Książka Kucharska
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...d72/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...3fe/weight.png
Hybris, Kasienko, wszystkie slowa, ktore przychodza mi do glowy brzmia zbyt banalnie, zeby je tutaj napisac... Nie wiem, co powiedziec, naprawde, oprocz tego, ze jestem blisko przy Tobie...
Jestem ciekawa jak Kasiu Macius sie czuje i w ogole jak ty sie trzymasz ale wiem ze jak bedziesz moagla to napiszesz tutaj cos.
Pozdrawiam Cie serdecznie i wszystkie kociaki
Jak czwartek minął? Mam nadzieję, że wszystko w porządku.
Pozdrawiam Cię serdecznie. Trzymaj się!!!
Droga Hybris
chciałam tylko o sobie lekko przypomnieć, ja tu jestem cały czas z Tobą, czytałam wszystkie wpisy o Maćku i o zastoju wagowym itp. Ja oczywiście nic nie pisałam, bo primo nie potrafię na siłę pocieszać banałami, secundo nie mialam czasu na pisanie, bo mam mega podwójną sesję, która się jeszcze nie skonczyla, tertio-żadnych osiągnieć w diecie-tylko regres.
Dlatego piszę dzisiaj- żeby Ci powiedzieć jestem i pamiętam od nowa o Twoich słowach, muszę je sobie gdzxieś wydrukowac i powiesić.
pozdrawiam
WItam hybris, ja po dłuższej przerwie.
Czasami życie daje nam kopa, ale wiesz- popatrz że jeszcze niejedna chwila fajna przed Tobą. Co do ślubu ciężka decyzja ale... musicie żyć dalej.
Pozdrawiam cię serdecznie, Kotka też;)
Ściskam Cie Kasiu! Poradzisz sobie :*
jestem z tobą kochana!
smutno się robi na serduchu, gdy się słyszy o takich bolączkach niewinnego kociaka :(
Kasiu martwie sie o ciebie i Maciusia :cry: Napisz cos jak bedziesz mogla
mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.
Jestem dziewczynki, ale przez ostatnie dni nie miałam ani siły ani ochoty zaglądać na forum.
Parę aktualności... Maciek przede wszystkim. Kolejna transfuzja pomogła, właściwie teraz ciesze się z każdego dnia, kiedy jest z nami. Bo w tej chwili zaczęło się wielkie odliczanie. Lekarz, który prowadzi bank kociej krwi, mówił, że koty białaczkowe jeśli przyjma pierwsza tranfuzję dobrze, to trochę na niej żyją, druga im jeszcze pomaga, czasami doczekają i do trzeciej, ale więcej juz raczej nie. Jeśli dobrze pójdzie, jeśli nie będzie za dużo upałów, które go strasznie męczą - Maciuś pobędzie z nami jeszcze parę tygodni. Piszę to z gulą w gardle, ale już zupełnie spokojnie. Robię wszystko, co mogę, żeby mu pomóc, ale w tej chwili moja pomoc sprowadza się do tego, że przedłużam jego zycie, żeby mógł odejść powoli i spokojnie. Nie, on się nie męczy, nic go nie boli, zresztą kocia białaczka raczej nie odbija się na organach wewętrznych, nie ma klasycznych nowotworowych przerzutów. Kocik po prostu słabnie.
Pogrzeb ojca Piotrka odbył sie dzisiaj - w sumie bardzo szybko. W międzyczasie powychodziły na wierzch różne dziwne rzeczy, które będą się nam czkawka odbijały jeszcze przez czas dłuższy. Nie będę wchodzić w szczegóły - przyjemnie nie było, nie jest ani nie będzie. Nerwy, stres, wzajemne pretensje - to było strasznie męczące. Było i jest.
Nasz ślub się odbędzie. Właściwie mogę powiedzieć, że za tydzień równo, w sobote, 1 lipca. Ponieważ bierzemy cywilny - żadne uroczystości ani obchody nam nie grożą, właściwie robimy tylko obiad, ma którym będzie kilka najbliższych nam osób i tyle. Przygotowania sie trochę opóźniły z przyczyn zrozumiałych - nie mam jeszcze butów, a Piotrek ubrania w ogóle - znowu latanie, przymierzanie, pośpiech. I ten cholerny upał jeszcze. I konieczność... nie, wewnętrzna potrzeba siedzenia przy kiciusiu w domu. To jest ogólnie nie za dobra koincydencja.
No i żeby nie zostać totalnie offtopic - moja dieta. Przestój trwa. Nie wiem, ile potrwa jeszcze, ale ważę co do dekagrama tyle, co wczoraj, przedwczoraj, 3, 5, 8 dni temu. A przy tym cały czas się trzymam, chociaż nie wiem, czy w ogólnym rozrachunku ma to jakieś znaczenie. I tak do moich wymarzonych/planowanych 75 na 1 lipca nie dojdę. Bardzo szkoda, tak bardzo mi na tym zależało. No ale marzenia - swoje, zycie - swoje. Nie tylko w tej materii.
Tyle w sumie.
Dziękuje Wam, które tutaj zaglądałyście. Miło jest wiedzieć, że ktos o mnie dobrze myśli zwłaszcza, kiedy zycie wymysla mi coraz nowe atrakcje. No ale podobno najlepszym na to sposobem jest zacisnąć zęby i iść dalej do przodu. Sama nieraz powtarzałam to różnym osobom, w różnych sytuacjach. No to teraz czas przerobić teorię na praktykę.
ściskam Was!
ciężko się czyta twoje posty, musisz tyle przejść!
ale jesteśmy chyba wszystkie z tobą :!: :!:
ślub już tuż tuż, a tyle rzeczy na głowie
trzymaj się kochana!
Hybrisku po przeczytaniu twojego postu sie poplakalam :cry: Taka beksa jestem ale naprawde strasznie mi przykro z tego ze tyle zlego ostatnio cie spotkalo a tak naprawde to powinnien byc twoj najszczesliwszy okres w zyciu.
Dietka sie nie martw masz troche zastoj ale waga pojdzie wreszcie w dol
Maciusiem bardzo sie zmartwilam pomimo ze wiedzialam na co cierpi jakos mialam cicha nadzieje ze lekarze moze sie pomylili i ze on bedzie jeszcze dlugo sobie z wami zyl :cry:
W takich chwilach rowniez mysle o moich futrzakach ze kiedys przyjdzie na mnie ten dzien zeby sie z nimi porzegnac i jak sobie dam rade z tym.Cierpie na depresje i boje sie zeby nie powrocila ale ku... takie jest zycie.
Kasiu pamietaj jestesmy z toba i bardzo sie o ciebie martwimy.Chce zeby te zle dni poszly precz od ciebie jak najszybciej.
Prosze ucaluj Maciusia od nas wszystkich i przytul go .Powiedz mu ze ciocia z Australii mysli o nim bardzo czesto
A tobie Hybrisku chce podziekowac ze pomimo ciezkich chwil sie wpisalac na diete
:(
Nie będę za dużo pisać, bo obojętnie co napiszę nie ma większego znaczenia. Przykro mi z powodu kiciusia, przykro z powodu wychodzących spraw...
Trzymaj się ciepło. I pamiętaj- jesteśmy tu z Tobą!
Nie wiem,co mam napisać,brak mi słów.To może zwyczajnie:Trzymaj się i miej nadzieje,że niedługo nadejdą lepsze dni.
Pozdrawiam.
-przerabiam, bo mi się dwa razy wkleiło - a ja nie lubię się powtarzać.. :wink:
Hybrisku - jestem tu pierwszy raz, ale życzę Ci, by Twój dzień ślubu był mimo wszystko jednym z najpiękniejszych dni i wynagrodził Wam choć trochę te wszystkie minione złe chwile... :lol: :lol: zachowaj a niego jak najwięcej pięknych wspomnień :lol: :D
myśl teraz o Was, Waszej miłości - bo to jest tu na ziemi najcenniejsza rzecz... że będziecie razem mimo wszystko i żadne przeszkody nie będą w stanie ugasić waszej miłości - tak jak teraz!!!
I bądźcie przez całe życie naprawdę szczęśliwi!!!!! :lol: :lol:
Buźka!!! :D
Witaj Hybrisku...
Dawno mnie nie było z rożnych przyczyn....ale nadrobiłam twoj watek i smutno mi sie zrobiło....
Wiem co czujesz...w grudniu straciłam rottwailerke..była z nami 14 lat...strasznie to przeżyłyśmy....
W piatek była 6 rocznica śmierci bardzo bliskiej mi osoby...cały dzień wracały tragiczne wspomnienia z tego dnia...jak film.....
Zycie też mnie nie oszczędza...kiedyś mówiłam że pewnych rzeczy bym nie przeżyła teraz wiem że człowiek wszystko moze przeżyć i w takich momentach wstępuje w nas jakaś dodatkowa siła...tak samo jak przekonuje sie na kogo może liczyć...
Hybrisku pamietaj jestem z Toba...............
Pozdrawiam
WITAJ hybris :!:
wyrazy szczerego współczucia z powodu śmierci taty PIOTRUSIA
wpadłam tu do CIEBIE by CIĘ serdecznie pozdrowić
i poinformować ,że poraz setny zaczynam walkę ze swoją słabością
mam nadzieję ,ze tym razem mi się jednak uda
3maj się
Hybrisku myslami jestem przy Tobie
Hej dziewczynki!
Wiecie co? Zaglądam tu teraz rzadko, ale ilokroć to robię - dostaję od was takiego solidnego kopa pozytywnej energii. Dzięki! :)
Nie mogę spać. Próbowałam, połozyłam się - nie mogę, skończyło się godzinnym turlaniem z boku na bok. Widać dzisiaj przyszła kolej na moje czuwanie - przez ostatnie dni Piotrek mial straszne problemy ze snem, zarywał całe noce... Ja mam nadzieję, że za jakiś czas zmęczę się i zasnę. Z reguły sypiam bardzo dobrze.
Siedzę w kuchni, a ze mną trzy koty: Maciuś oczywiście, Mańcia i... Trauma! Nie uwierzycie, ona dała mi się dzisiaj pogłaskać. Wziełam ja sposobem, nie wiem, czy Anetka by to pochwaliła, czy to do końca zgodne z zasadami sztuki, ale po miesiącu zwabiłam Truśkę do kuchni. Jak? Ano w pokoju zawsze dawałam trochę mniej smaczne jedzenie - czyli puszkę. Jeśli zdobywała się na odwagę, żeby przyjść do kuchni - dostawała saszetkę, wędlinke, albo mięso :) I już drugi dzień kolację jada w kuchni. A jakiż ona ma apetyt! W sumie biedna kocia, bo nieraz musiała w życiu głodu doświadczyć - zjada z energia odkurzacza wszystko, co sie jej poda. Teraz śpi sobie pod oknem, Maciek chłodzi się koło wentylatora, Mańcia na krześle. Brakuje Mamuty, ale ona pewnie już sie gdzieś zamelinowała i śpi. Widzę doskonale, jak moje koty odpoczywają wieczorami po upalnych dniach.
Z Maciusiem teraz trochę lepiej i to sie utrzyma, dopóki nie zużyje krwinek, które dostał. Odpoczywa dużo, sporo je - przypomniałam sobie, że kiedy Niuńka była bardzo chora, Małgosia dała nam taka karmę dla kotów chorych na nerki. Karma ta miała dwa duże plusy - wyjątkowe walory smakowe, żeby kot chory i bez apetytu też ją chciał jeść, a poza tym - podwyższoną wartośc energetyczną. Dzięki temu kot nawet jedząc mniej - dostarczy sobie tyle energii, żeby mieć siłę na wlake z chorobą. Maciek zupełnie się teraz na te saszetki przestawił. Karma ma tylko jeden minus - kosztuje prawie tyle, co ongiś moje Cambridge, ale to mnie w tej chwili najmniej obchodzi. Jeśli tylko chce, smakuje mu - niech je. Zwłaszcza, że Małgosia zauważyła, ze ostatnio schudł.
Musimy jutro wybrać się na zakupy. Koszulę dla Piotrka mamy juz wymyśloną, tylko kupić, spodnie już mamy, buty też. Największym problemem będą moje buty - stope mam paskudną: szeroka i z bardzo wysokim podbiciem, więc najlepiej wygląda w... Martensach, w których zresztą latam bez przerwy. Niestety, do sukienki, którą mam, jak łatwo się domyślić, Martensy nie pasuja za cholerę. Poza tym - czeka mnie wielkie sprzątanie całego domu, na co ochoty nie mam za grosz, ale wyjśca też, bo obiad właśnie u nas ma się odbyć. Poza tym perspektywa kolejnego spotkania z moja matką, z którą żrę się po 5 minutach i która robi naprawdę wszystko, żeby wyprowadzić mnie z równowagi, oczywiście w dobrej wierze. Z tym, że wszyscy znamy porzekadło o murowanym piekle.
Nie, wbrew pozorom - trudno, myślcie sobie, żem nienormalna - perspektywa samego ślubu wcale mnie nie podnieca. Wręcz przeciwnie, chciałabym, żeby ten dzień minął jak najszybciej, nie lubię takich imprez, zwłaszcza, jeśli mam wystąpić w roli głównej. To raczej moja macierz ma fioła na punkcie wydawania za mąż jedynaczki, co zresztą w tym momencie wprowadza mnie w stan jeszcze większej nerwówki, bo zdaję sobie sprawę, że na dodatek jeszcze będę musiała walczyć z jej wymysłami, rojeniami i wszelakimi koncepcjami. Jak mi dziś zadzwoniła, że kupiła mi rajstopy w róznych kolorach do mojej sukienki, to ja sobie wybiorę - myślałam, że mnie szlag trafi. A kiedy grzecznie i spokojnie zaproponowałam, żeby w taki upał rajstop użyła sama, bo ja zamierzam założyć pończochy - skończyło się litanią ślubnych przesądów, którą zmuszona byłam przerwac odkładając słuchawke... i takie kwiatki. Jak już pewnie wspominałam - moja matka jest kobietą inteligentna i wykształconą - nie wiem, skąd jej się takie głupoty biorą.
W sumie nastawiam się na to, że trzeba to przeżyć. Po 3,5 roku mieszkania pod jednym dachem - ślub jest właściwie tylko formalnością, która w naszym życiu raczej niczego nie zmieni. No poza tym, że oboje będziemy zaobrączkowani... a kupilismy bardzo ładne obrączki, miło będzie je nosić :)
Dieta normalnie. Dzis było za dużo węgli, ale nie miałam czasu zrobić sobie normalnego obiadu - więc skończyło się na kanapkach i serku wiejskim. O, muszę wam powiedzieć, że byliśmy wreszcie na lodach u Grycana na pl. Unii, wsunęłam całe dwie gałki mojego ulubionego truskawkowego sorbetu, rozkosz po prostu. Poza sorbetami właściwie inne lody mogłyby dla mnie nie istnieć. Na szczęście sorbety też sprzedają w pojemniczkach, myślę, że na przyszłą sobotę na pewno kilka smaków wezmę.
Koty w komplecie, nawet Mamut przyszła, jeszcze sobie trochę z nimi pogadam, potem spróbuję się położyć.
ściskam Was mocno!
Witaj,
chce tylko wtrącić o martensach, mam białe, chętnie pożyczę :D
Wszystko się ułoży, wierzę w to
Serdecznie pozdrawiam :)
pozdrowionka z upalnego Gdańska :):):):):)
http://imggal.trojmiasto.pl/zdj/arch/100/z137.jpg
Hybrisku ucieszylam sie jak zobaczylam ze sie wpisalas.Wiem ze masz ciezkie chwile teraz ale jak sie nie wpiszesz to ja jeszcze gorzej sobie wszystko wyobrazam ale jak sobie poczytam to sie troche zawsze uspokoje :roll: Ale ze mnie panikara
Widze ze przed toba bardzo pracowity weekend .Ja rowniez nie mam zazwyczaj ochoty jak wiem ze u mnie jakas impreza i gosci bedzie troche a tu trzeba dom posprzatac.A tu jeszcze upal w Polsce.Ja co roku mam taki problem w swieta na Wigilie bo u nas zazwyczaj jest 40 stopni :shock:
Hybrisku jak zawsze caluje wszystkie futrzaczki a Maciusia przytulam do serduszka .
P.S A jak sie nazywa ta dobra ,droga karma dla kotkow ? Ja ostatnio zmienilam kapletnie dietke kotka i juz nie kupuje im w sklepach suchej,taniej karmy bo to okazalo sie ze jest wielkie g.... a teraz patrze co jest w skladzie danej karmy i nie zostawiam ciagle jej w miseczkach tylko daje ja raz-2 razy dziennie bo moje kotki maja duzo nadwage :roll:
Whiskey wazy prawie 9 kg :shock:
Pozdrawiam Hybrisku serdecznie :)
Hybrisku ucieszylam sie jak zobaczylam ze sie wpisalas.Wiem ze masz ciezkie chwile teraz ale jak sie nie wpiszesz to ja jeszcze gorzej sobie wszystko wyobrazam ale jak sobie poczytam to sie troche zawsze uspokoje :roll: Ale ze mnie panikara
Widze ze przed toba bardzo pracowity weekend .Ja rowniez nie mam zazwyczaj ochoty jak wiem ze u mnie jakas impreza i gosci bedzie troche a tu trzeba dom posprzatac.A tu jeszcze upal w Polsce.Ja co roku mam taki problem w swieta na Wigilie bo u nas zazwyczaj jest 40 stopni :shock:
Hybrisku jak zawsze caluje wszystkie futrzaczki a Maciusia przytulam do serduszka .
P.S A jak sie nazywa ta dobra ,droga karma dla kotkow ? Ja ostatnio zmienilam kapletnie dietke kotka i juz nie kupuje im w sklepach suchej,taniej karmy bo to okazalo sie ze jest wielkie g.... a teraz patrze co jest w skladzie danej karmy i nie zostawiam ciagle jej w miseczkach tylko daje ja raz-2 razy dziennie bo moje kotki maja duzo nadwage :roll:
Whiskey wazy prawie 9 kg :shock:
Pozdrawiam Hybrisku serdecznie :)