Zamieszczone przez hybris
Dzień do kitu. Na szczęście ogólnie, a nie dietetycznie. Znowu przez pogodę. Co ja mam poradzić na to, że jestem chodzącym barometrem: ciśnienie spada, ja zdycham. Dosłownie. Mam zawroty głowy, mroczki przed oczami, muszę się pilnować, żeby trzymać pion. Męczy mnie to.
Po raz pierwszy od wieków po spojrzeniu w przymierzalniane lustro nie miałam ochoty popełnić rytualnego harakiri na miejscu. Muszę wam powiedzieć, że samą mnie to zaskoczyło dość mocno. I ucieszyło. Pewne rzeczy docierają do mnie z dużym opóźnieniem - ale dobrze, że docierają. Do mnie dotarło dziś, ile mam za sobą. Nie popadam z tego powodu w samozachwyt, ale jakoś mi lżej. I dobrze mi to robi na motywację ;))
.