No dobrze Butterku, dobrze. To ja grzecznie wracam do chudnięcia. Szczególnie, że cierpię męki Tantala. Czemu? A z własnej durnoty, jak zwykle. Dwa dni temu mama upiekła pierniki na choinkę. Jak co roku. Za jakiś czas będziemy je dekorować. Ale jak piekła, to ja jej podjadałam te gotowe. Wyżarłam tego nie wiem ile. Słodkie to było i w ogóle, ale czy to mnie powstrzyma? Nie. Otóż jadłam aż mało nie pękłam (zadziwiło mnie swoją drogą, po jak niewielkiej ilości pękam - to chyba dobry znak ) a potem nie mogłam zasnąć, bo czułam, jakby ktoś włożył nierozwałkowaną kulę masy piernikowej do mojego żołądka, poklepał mnie po brzuchu i powiedział: "no to teraz sobie tu pomieszkaj". No i chyba rzeczywiście ta kula dalej tam mieszka, bo brzuch drugi dzień wielki, jakbym miała urodzić, czuję się fa-tal-nie i ogólnie wściekam się na siebie.
Tagotta, ok, już się uspokajam i zachowuję po ludzku. Wiem, że takie wychwalania mogą denerwować, więc już nie będę W sumie prawda, ja całe życie gruba, to nie mogę się zmusić czasami do nie zjedzenia czegoś, skoro zawsze jadłam. Hehe moja koleżanka cudnie wręcz sobie tłumaczyła, czemu schudła najpierw szybciej, a potem już wolniej. Dlatego, że najnowszego tłuszczu dorobiła się 2 miesiące temu, a ten głębszy tłuszcz, który teraz wolniej się spala, pochodzi sprzed 2 lat. dobre, co nie?
Wszystko się liczy, wszystko jest ważne. I zachowanie organizmu, i silna wola, i sposób dobierania pokarmów. Ale suma sumarum, kiedyś dojdzie się do celu. Przynajmniej to jest u mnie pewne
hehe Afrodyta, tylko zamiast piany... same wiemy co tam ze mnie opada
A swoją drogą, to mama zaczyna narzekać, żebym się pilnowała, żebym nie przesadziła. Mama, spoko, do tego jeszcze dużo czasu.
A mój oschły brat nie może przyznać, że schudłam. Męczyłam go wczoraj czy zauważył. A on na to.... eeee.... ale ostatnio trochę przytyłaś, prawda? Ja na to, że nie. On na to eeee.... eee tam. Skubany nie przyzna mi, że schudłam, a przecież nie zaprzeczy, bo kurde widać! Dlatego wybiega w jakiś "ostatnio". Dzieciak
Hej Emelka! Już wiem, jaki na ślubie będzie tort. Orzechowo- czekoladowy. Fuj. Chyba się nie pokuszę. A ćwiczenia to ja wręcz kocham, ale musiałam się zapisać do klubu, bo w domu jakoś nie to samo. Nie mogę się w domu zmobilizować. Dzisiaj idę na TBC i nie mogę się doczekać Spróbuj! Emelka, ja tam nie wierzę, że Twoich zmian nie widać, więc nie opowiadaj. Ale prawda taka, że teraz cieszy mnie każdy kilogram.

Oficjalnie żegnam nastrój pesymistyczny. Dzisiaj poza tym będę ładnie dietkować. A teraz mykam do biblioteki.