-
Dzień 6 II cyklu DC - Waga nadal spada szybko, dziś doznałam szoku, bo całe 0,5 kg, a nie spodziewałam się. @ nadal nie zaczął się "właściwie", czyli okres 7-dniowej stagnacji jeszcze przede mną. Nieważne. Będę się martwić kiedy będę się martwić. Psychicznie troszeczkę lepiej, może ten mój mini-dołek przed @ powoli się zakopuje
Może wpływ na spadek wagi miała też długa, gorąca kąpiel wczoraj wieczorem, ale jak już pisałam, nieważne. Przyjmę co będzie, będę tylko Wam marudzić bardziej lub mniej. W zeszłym cyklu najszybszy spadek był w 3cim tygodniu, w tym cyklu DC wygląda na to, że ostatni tydzień wypadnie na zero lub na minus "mało". Najważniejsze, że waga ładnie spadała dotychczas i na pewno jeszcze spadać będzie, wolno czy szybko - nie-waż-ne. (jak se to napiszę parę razy tutaj, to se to wbiję do głowy... mooooże
)
Zamiast kupna biletów lotniczych i koncertowych pożarliśmy się z TŻem, nie możemy dogadać się w jednej sprawie, a ja mam chwilowo na tyle dosyć kłótni o tą głupotę (z mojego punktu widzenia), że chyba nastanie parę cichych dni, bez kontaktu. Mam większe zlecenie, to w week-end będę stukać, a nie przejmować się uporem starych kozłów. Tak mówię!
W najgorszym wypadku spędzę lato kursując regularnie do Poznania, bo tam mój rodzinny raj na ziemi, oaza odbudowująca siły, atmosfera sprzyjająca wszystkiemu dobremu we mnie. Może starego kozła to czegoś nauczy, w każdym razie zawzięłam się i napompowałam powietrzem, pęknę, a nie popuszczę, bo dość już kompromisów z mojej strony w tej jednej sprawie [...].
W walecznym dziś nastroju jestem, prawda?
Daniku - strasznie się cieszę, że mnie odnalazłaś. Powiedz, gdzie mieszkaliście w Norwegii/Oslo? A Twój małżonek, to ichni czy nasz, polski?
Przepraszam, że Cię tak wypytuję, aleś mi bliska
Niesamowite, że na Pav. byłaś! Czytałam wczoraj, że już w Oslo był (2 lata temu?), a Tyś była na tym koncercie? Niesamowite
Jaki był ten koncert Depeche Mode? Mnie moda na nich ominęła z różnych względów, natomiast z czystej sympatii nawet myślałam, żeby się wybrać, ale w Oslo bilety wykupiły się koszmarnie wcześnie. Aaaaa-ha!! W zeszłym roku byliśmy na koncercie A-Ha w Oslo, pod samą sceną, to był naprawdę wspaniały, wspaniały koncert, do tego bezpłatny, bo Hydro celebrowało okrągłą rocznicę i we Frognerparku organizowało przez całą sobotę różne ciekawe różności. 120 tys. osób, jeśli dobrze pamiętam, a my pod samą sceną
i to przez czysty przypadek, bo zamiast wystawać od świtu do wieczora najlepsze miejsca przyjechaliśmy 20 minut przed koncertem, ot tak, żeby może coś z daleka usłyszeć, więc TŻ zaparkował od tyłu parku (ten spacer po koncercie przez cały cmentarz po północy to sobie do końca życia zapamiętam), co okazało się świetnym pomysłem, bo jakoś wpadło na to zaledwie parę osób, a 99,9% ludzi szturmowało od frontu parku. I spokojnie doszliśmy od tyłu sceny - pod samą scenę. A wiesz, ile dla Norwegów znaczy A-Ha 
Wiesz, jeśli chodzi o ciążę, to jeden z bodźców dla mojego odchudzania, ale naprawdę nie ten najważniejszy. Zanim o ciąży pomyślę, wybiorę się do lekarza, żeby podjąć próby wywołania (i utrzymania) hormonami, muszę zrzucić jeszcze tyle kilogramów, że o tej perspektywie trudno mi w tej chwili myśleć. Nie chcę już marzyć o tym, co będzie, bo jedyne co się sprawdza i jak okazuje się - działa od 1szego maja br.! - to walka o ten bieżący dzień, o kolejny ranek, i chyba tylko takim schematem brnąc do czegoś dojdę. Bardzo szybko spoczywam na laurach - o czym 4 dni bulimicznego obżarstwa ostatnio świadectwem były, ale mnie nie zdziwiły.
Z drugiej strony zerknąwszy dziś na suwak zorientowałam się, że jeszcze pół kg, a będzie cała dycha kilogramów. A wkrótce perspektywa 29 kg to stracenia, a nie 40! I tak po kolei... (oczywiście na razie moim celem jest 80 kg, bo jeślibym miała myśleć o tym, że jeszcze co najmniej 15 więcej powinnam zrzucić do wagi idealnej, to psychicznie przerosłoby mnie totalnie). Obniżę cel na suwaku, kiedy dojdę do setki.
Daniku, dobrze, będę wklejać hafty, te, które wyjątkowo lubię, bo u mnie produkcja szybka
I pewnie, masz rację, że w tej chwili ważyłabym mnóstwo więcej, to święta prawda. Ale wiesz jak to jest, kiedy kryzys psychiczny nas dopada, nie patrzymy trzeźwo, tylko koncentrujemy się na detalach.
Masz świetne suwaki ze świetnie wyznaczonymi celami - bo są jak najbardziej realne! 4-5 kg miesięcznie są absolutnie wykonalne. Trzymaj się ino w ryzach!
Solvinku, absolutnie mnie nie uraziłaś! Przecież wiesz, że jesteś moim dobrym duszkiem. Jeśli mnie ochrzaniłaś, to tak delikatnie, tak dyplomatycznie, że sama się nad sobą zastanowiłam, wróciłam do pionu.
Pisałaś w gorszym momencie, a już wczoraj (?) w Twoim wątku tryskałaś dobrą energią, jakże się cieszę!
Małagosiu - u weta poszło ok, Tośka nikogo tym razem nie zadusiła ani nie zadrapała, dostała wreszczie! po 3,5 miesiąca zastrzyk na wściekliznę, tyle że lamentów było co niemiara, bo leki, które naprawdę zawsze skutkują, w jej przypadku nie dały nic. Po zastrzyku było gorzej, po Strongholdzie lepiej nie mówić, wracamy więc do Oridermylu w ucha co drugi dzień. Nastąpił więc regres w stosunkach ludzko-kocich, czego ślady noszę od wczoraj na rękach, poza tym po raz pierwszy od długiego czasu nie przyszła spać ze mną, ani rano się przywitać. Trudna z niej sztuka, a te wszystkie zabiegi bardzo nam stosunki psują. Piechu ma wpisane wyniki z Puław do paszportu psiego UE
i jeszcze czeka nas odrobaczenie tuż przed wyjazdem, oględziny u weta, dostanie papierka na 48 godz., z papierkiem do Głównego Inspektoratu Wet., żeby dostać papierek na dni 7, i może wreszcie będzie ok. Za to żeby dostać odpowiedź od naszych władz, co powinien mieć, żeby z powrotem wjechać do Polski, to już okazuje się rzeczą prawie niemożliwą, bo 1) zdaje się, że wiem więcej niż większość osób z którymi się kontaktuję 2) pani od zwierząt domowych nie odbiera telefonu od 4 miesięcy 3) pan dyrektor tej pani nie odbiera telefonów od interesantów ot, tak sobie 4) pani sekretarka pana dyrektora potwierdza, że z tamtą panią nie można się skontaktować (!!!!!), a że to jedyna osoba wyznaczona z tymi kompetencjami, to odpowiedź uzyskała w mojej sprawie od pana dyrektora, tyle że na piśmie nie mogę od nich wyciągnąć. A wiecie, co ja sobie będę mogła na Okęciu, kiedy celnik/służby wet. nie wpuszczą psa bez żadnych badań/zaświadczeń - bo wg. pana dyrektora nic nie musi mieć [...], natomiast jest to deklaracja ustna, przepisy na piśmie są długie, a na lotnisku na nic się nie zdadzą moje tłumaczenia, że pies wszystkie badania ma, i testy, i atesty, i chipa, i zęby w gębie, wszystko sprzed 6-7 tygodni. Muszę coś na piśmie mieć od pana dyrektora, właśnie smażę prośbę, którą mam zamiar im wysłać listem poleconym z prośbą o odp. w terminie 7 dni. Nie chcę ryzykować samotnym noclegiem psa w klatce na lotnisku, albo co gorsza, jakąś kwarantanną. Straszne to, że taka niekompetencja w najprostszych sprawach panuje.
Julcyku - książek nakupionych od dwóch lat rośnie kupka, ale byłam tak leniwa, że zaszyłam się na kanapie z zaległościami w postaci babskich magazynów. Nic tak nie poprawia humoru jak czytanie co u ponoć pięknych, z pewnością bogatych, a nie zawsze mądrych słychać
Rozpisałam się zupełnie grafomańsko, tymczasem pieso na spacer musi iść, kot papu dostać, a ja biec do banku, na pocztę i w przeróżne miejsca.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki