-
Fraksi Kochanie,az mnie zatkalo,jak nadrobilam Twoj watek i czytam co u Ciebie...Temat wagi,dietkowania schodzi automatycznie na drugi plan...
Slonko,skup sie teraz TYLKO na sobie i dziecku....Poswiecalas sie dla calej rodziny,Twoj wysilek nie zostal zauwazony....Jezeli czujesz,ze musisz walczyc o to malzenstwo,to zycze Ci ,zebys byla jak lwica! Pamietaj,jestes silna i wszystko przed Toba!!!
Trzymaj sie!!!!!!!!!!!!Sissi
Jezeli nie masz ochoty ani sily walczyc -jestesmy z Toba!!!!!
-
Dopadła mnie @ i dzięki Bogu,bo już pierwszego dnia,czyli dzisiaj było mnie mniej o 0,5kg. Teraz jest 82,5
Ale wciąż jestem głodna,może to jeszcze hormony i wszystko wróci do normy za kilka dni???
W moim domu kraina lodu.
Chłód i obojętność jakich doświadczam od strony męża,ranią mnie bardziej niż by to robiły najostrzejsze słowa.Na złe słowa zawsze mozna znaleźć jakąś ripostę,na ignorancję nie.
Zachowujemy się trochę tak,jakby tego wszystkiego nie było,jakby się nie wydarzyło.
Ja staram się zapomnieć o najgorszych słowach jakie w życiu usłyszałam:"bo ja cię już nie kocham"
On pewnie stara się zapomnieć o wyrazie mojej twarzy,gdy mi to powiedział.
Mijamy się jak obcy sobie ludzie...
Mirielko,staram się jak mogę zachowywać się jak dama,ale nie jest to łatwe.Bo ja należę raczej do tych kąsających słowami,lub wykrzykujących cały swój gniew.
Powstrzymuję się,ale nie zawsze mi się udaje tak do końca
Wczoraj grzecznie i spokojnie oświadczyłam:Nie będę ci już robiła obiadów...ani kolacji...ani śniadań oczywiście. I już byłam prawie za drzwiami jak mi się wymsknęło takim słodkim tonem:No chyba,że masz ochote na trutkę na szczury do zupki...
Ale nie krzyczałam,więc co?Zachowałam się jak dama?Hmmm...Takie zdobywanie lodowych szczytów w białych rękawiczkach i z uśmiechem na ustach nie jest w moim stylu. Pomimo tego,że wolałabym wepchnąć mu te rękawiczki w gardło,to bardzo się staram zachowywać z godnością damy z dobrego rodu.
Kardloz,dziękuję ci za dobre słowo.Cieszę sie,że są ludzie którzy potrafią odnaleźć w swoim życiu prawdziwe,rozsądne i właściwe cele.
Mó mąż chyba się w tym właśnie pogubił.
Gdy go poznałam,miał 16 lat.Od tego czasu jesteśmy razem i on nie zna innego życia,więc może mu się wydaje,że w innym miejscu z inną osobą byłby bardziej szczęśliwy.
Chciała bym walczyć o ten związek,ale nie wiem,czy to ma sens.Tam gdzie nie ma emocji,ani miłości,ani nienawiści,nie ma pola do walki,jest tylko obojętność.
Bo miłość od nienawiści dzieli tylko cieńka,niewidoczna nić.Obojętność jest murem i nawet jeśli uda ci się go przeskoczyć,to za nim nie ma już nic.
Tylko emocjonalna pustka.
Triskell,dziękuję za przypowieść i dobre,mądre słowa.
Postaram się patrzeć na to wszystko właśnie z tej strony,ale teraz jeszcze nie umiem.Teraz jeszcze czuję się odtrącona,niechciana,niekochana i porzucona bez przyczyny.
Gdyby on podał mi konkretny powód,to może bym zrozumiała.Teraz uważam,że to jest niesprawiedliwe i egoistyczne do granic egoizmu i tchurzliwe do granic tchurzostwa.
Gdyby umiał sie przyznać i wziąć winę na siebie,to pewnie inaczej by to wszystko wyglądało.Wiedziała bym z czym walczę i czy się opłaca.Teraz przede mną same wiatraki,a ja nie mam ochoty z nimi walczyć i zdrowia przy tym tracić.Chyba sobie pójdę w cholerę...
Sissi,cieszę się,że już jesteś.Dziękuję za wsparcie,ale nic więcej nie napiszę,bo już chyba wszystko zostało powiedziane (napisane wyżej)
Teraz tylko to:NADAL NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM,DLACZEGO???DOPÓKI NIE WIEM DLACZEGO,NIC NIE MOGĘ ZMIENIĆ,TYLKO W TYM WSZYSTKIM TRWAĆ...
-
PSIKUSY MI FORUM ROBI,ZNOWU COS SIĘ POKIĆKAŁO.TO WSTAWIĘ OBRAZEK.
-
Witaj.
Piąty raz piszę w Twoim temacie, i za każdym razem kasuję co napisałam bo stwierdzam , że to głupie słowa.
Napiszę tylko jedno - super kobieto i matko.....proszę Cie znajdź w sobie siłę , żeby to wszystko przetrzymać. Może to trywialne co napiszę ale czas goi rany.
Przeczytałam Twój topik, siedzę łzy mi sie kulają po twarzy.Wspomnienia wróciły. Moj brat zostawił 2 lata temu swoją przecudowną zonę z dwójką dzieci. To była tragedia dla tej dziewczyny i dla mnie. Pomagalam jej jak tylko moglam, żeby sie dzwignela z tego. Na moim zyciu tez to odcisnęło piętno. Mam schizy i kontroluję mojego męza .Nakręcam sie z byle powodu,mam kompleksy ale niewiele robie ze sobą zeby sie lepiej poczuć. .
Proszę Cię żebyś się trzymała, wiem że to tylko słowa ale pamiętaj o tym jak wiele tu osób Cie wspiera a do nich dolączam dzsiaj Ja. Tak wspaniałe kobiety, dbające o dom, wychowujące dzieci, pracujące a mające jeszcze siły na robienie przetworow i smakołykow dla Rodziny to wyjątek.I do tego jescze to Twoje niesamowite poczucie humoru i optymizm bijący z tego tematu. Pamiętaj, ze takich kobiet jest niewiele. Jestes wyjątkowa. Rozejrzyj sie wsród znajomych , kolezanek.Ile z nich jest takimi wspanialymi kobietami? Jesteś skarbem o którym marzą mężczyzni. Nie pisze Ci tego żeby Cie podnieśc na duchu. Pisze bo mam wielu kolegów w pracy narzekających na swoje zony zapatrzone w siebie i marzących o kobiecie ktota stworzylaby im ciełpły dom.
trzymaj sie fraksi i głowa do góry. Jestem z Tobną myslami. Bedzie dobrze. Zobaczysz. Pozdrawiam)))
-
Fraxi akurat odnalazłam cię i wczytuję się w twój wątek a tu taki cios w plecy,przychylam się do słów poprzedników i namawiam cię ,byś nie ubliżyła sobie jeszcze w tych smutnych dla ciebie okolicznościach i nie zajadała bólu, bardzo cię oto proszę, nikomu bym nie życzyła takiej otyłości,jaką sobie zgotowałam i dlatego cię chcę pokrzepić na duchu o ile to w ogóle możliwe,że ty jesteś cudowną osobą a mąż pewnie przeżywa kryzys i wcale nie docenia tego ,co ma w domu za skarb, tak jest bardzo często...
nie mogę się wczuwać w twoją sytuację, ale chcę się podzielić jednym swoim sposobem na małżeństwo, otóż jestem starsza od swego męża i strasznie utyłam i doszła do mnie myśl,że inny by mnie już na pewno dawno porzucił, więc się staram być dla swego męża najlepszym przyjacielem, i staram się być żoną dobrą i kochającą,bez względu na to,jak mąż to odwzajemnia,bo sobie pomyślałam,że gdyby mnie kiedyś opuścił ,albo mnie by nie było,bo był taki czas choroby,że nie wiedziałam ,co ze mną będzie...i pomyślałam sobie, że chcę być najlepszą żoną w jego życiu,bo mamy czwórkę dzieci, więc by musiał sobie poszukać nowej żony i mamy dla dzieci więc robię wszystko,co w moich siłach ...nie jestem idealną żoną ma do niej daaaaaaleko, ale baaaaardzo się staram i gdy piszesz, że nie będziesz mu gotować i prać to sobie myślę, ale to tylko mój punkt widzenia, że on sobie pomyśli, a dobrze zrobiłem,bo wreszcie wyszło szydło z worka i ona mnie wcale tak nie kocha..., więc nie muszę mieć żadnych wyrzutów sumienia.....
Może to są głupie myśli....
W dzisiejszych zwariowanych czasach,tylko w Bożym Słowie szukam rady i pocieszenia, może i ty tam znajduesz pocieszenie i pomoc? Tego ci z całego serca życzę
-
Fraksi,zagladaj do nas w miare mozliwosci Jestesmy razem z Toba!!!Nie kus sie na jedzonko tylko teraz,musisz byc twarda Buziaki !!!
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Drugi dzień @ i kolejne 0,5 kg.mniej.
Może zanim się @ skończy,to ja wrócę do moich 81,5?To tylko 0,5kg...
Widać mój kochany organizm przyspieszył obroty,jak tylko dostał sygnał o stresie.A może chlipanie w poduszkę i snucie się po nocach spala tyle kalorii,że całe moje objadanie nie poszło jednak w biodra?Nieważne.Liczy się to,że nie przybyło mi tak wiele,jak się spodziewałam.Paradoksalnie temat odchudzania jest dla mnie teraz niezwykle istotny i może ktoś uzna,że jestem próżna,ale ja, jak nigdy w życiu pragnę teraz być piękna.
Niech każdy to oceni na swój sposób.Ja jestem osobą bardzo dumną i nie pokażę tej rezygnacji i bólu z którymi walczę co dnia i każdej nocy.Nie snuję się po domu jak cień,nie paraduję rozczochrana,z sińcami pod oczami.Co nie oznacz jeszcze,że sińców owych nie posiadam i że jestem pełna zapału i czerpię przyjemność z wcierania w ciało ton balsamów,polewania się zimną wodą i szczotkowania włosów.Najchętniej spędziła bym cały dzień w szlafroku,zamknieta w szafie,albo jakimś równie ciasnym i ciemnym pomieszczeniu,ukryta przed światem.NIE MOGĘ SOBIE JEDNAK NA TO POZWOLIĆ!
Zonka,dziękuje ci bardzo za dobre słowo i podziwiam,że tak współczułaś i pomagałaś swojej bratowej.
W moim domu faktycznie do mnie należały wszystkie obowiązki.Miesiąc temu straciłam pracę,przeżyłam to,nie żaliłam się,nie płakałam.Jednak nawet,gdy pracowałam wszystkie obowiązki należały do mnie.Mój mąż przez cały rok ani razu nie zaprowadził syna do przedszkola,ani go nie odebrał,nawet wtedy,gdy ja byłam po nocce.
Ja wiem,że coraz mniej jest takich kobiet,szczególnie tych młodych.Mnie od małego wpajano,że kobieta powinna dbać o męża,a prace domowe to jej obowiązek.
Więc ja głupia dbałam,chyba za bardzo.Ja zawsze załatwiam wszystkie sprawy urzędowe,do tego stopnia,że nawet samochód zarejestrowany jest na mnie i raty wszystkie tez,niestety.Mój mąż polega na mnie do tego stopnia,że nawet ubrań i kosmetyków nie kupował sobie bez mojej rady i pomocy.I teraz powstaje jedno pytanie:Kto bez kogo nie będzie umiał tak naprawdę żyć...?
Kochana Megamaxi,to co napisałaś bardzo mnie zasmuciło.Nie chodzi mi o to,że twój sposób nie podoba mi się,a właściwie to mi się faktycznie nie podoba.
Bo widzisz,ja uważam,że facet powinien mnie kochać za to jakim jestem człowiekiem,a nie za to jak gotuję,sprzątam,czy co tam.Jeżeli to,że nadskakujesz wkoło męża,sprawia ci radość,to super,niech tak będzie.Ale jeżeli robisz to,tylko dlatego żeby on nie odszedł,to coś jest nie tak.Kobieta powinna być przede wszystkim szczęśliwa i spełniona.Ja jestem z tych,co się spełniają i w pracy (jak mi praco ciebie brak ) i w domu produkując tony weków na zimę.I zobacz, Droga Megamaxi, czy to mi w czymś pomogło?
Jeżeli ktos świadomie podejmuje jakąś decyzję,to chyba powinien się liczyć z konsekwencjami.No bo kim ja bym miała być w układzie,który zasugerowałaś,Megamaxi?
Dziękuję ci za serce i dobre słowo,zobaczymy jak to będzie.W chwili obecnej mój jeszczemąż pasożytuje i wyjada to co gotuję dla syna i siebie.Ja i tak zawsze gotowałam z nadwyżką(przyzwyczajenie z czasów,gdy pracowałam),żeby było na dwa dni,a ja miałam wtedy więcej czasu dla dziecka i na inne zajęcia.
Ha!!!A napiszę wam kawałek naszej dzisiejszej rozmowy,niedowiary,że ktoś może tak rozumować...
Ja: Nadal jesteś zdecydowany rozwieść się ze mną?
On:Tak
Ja: Napisałeś już pozew?
On: A ty nie napisałaś?Myślałem,że to zrobisz...
Ja: (śmieje się) I co może mam jeszcze zebrać dokumenty i zawieść do sądu???
On: (śmiertelnie poważnie) A mogłabyś to dla mnie zrobić?
Ja: (śmieje się) Nie wierze,że to powiedziałeś!
On: (nadal poważny) Nie rozumiem,co cię bawi...
Ale wy rozumiecie co mnie bawiło? On zachowuje się tak paradoksalnie,że nawet juz mi sie wkurzać nie chce.
Sissi,dziękuję,że jesteś!
WSZYSTKIM WAM DZIĘKUJĘ!!!
-
Kochana Fraksi, przeczytałam Twojego posta zanim musiałam odejść od komputera i parę rzeczy zrobić, wykonując prozaiczne czynności w głowie "pisałam" odpowiedź do Ciebie, bo tak dużo chciałam Ci powiedzieć, ale oczywiście teraz wszystkie te ładne i składne słowa gdzieś mi uleciały, więc będzie może trochę chaotycznie i nieskładnie ...
Odpowiadając na pytanie na końcu Twojego postu - Tak, jak najbardziej rozumiem, co Cię rozśmieszyło. Powtórzyłam Waszą rozmowę swojemu mężowi i jego komentarz brzmiał "The guy is psychotic!" Ja może nie użyłabym aż tak ostrych słów, ale "niedojrzały" aż samo się ciśnie na usta. Napisałaś, że miał 16 lat, gdy zaczęliście być ze sobą. To dużo tłumaczy. Duże, rozpieszczone, rozkapryszone dziecko, które nie tylko uważa, że cały wszechświat kręci się dookoła niego (co jakoś tam w pewnym stopniu stosujemy wszyscy), ale do tego wymaga od innych, żeby i oni tak myśleli. Gdyby nie to, jak bardzo skrzywdził Ciebie i Waszego synka, to byłoby mi Twojego jeszcze-męża szkoda, bo przebudzenie w świecie, w którym musi, o zgrozo, sam funkcjonować będzie brutalne. Już teraz widać, że nie bardzo sobie radzi z najprostszymi czynnościami, typu przygotowywanie posiłków. Dojadanie resztek po Tobie i synu??? Rany, ten facet nie ma żadnego honoru?
Masz prawo do złości i do jej wyrażania. Na bycie damą przyjdzie czas, ale dopóki wszystko się w Tobie gotuje, wyrzucenie tego z siebie przynosi ulgę i jest częścią leczniczego dla duszy procesu. Tak jak już pisałam, jestem pewna, że nadejdzie czas, gdy będziesz potrafiła pamiętać te dobre rzeczy i zamiast złości czuć wdzięczność za to, co było piękne i wartościowe, a w przeszkodach widzieć cenne lekcje i nowe możliwości. Ale do tego trzeba czasu, musiałabyś być maszyną bez uczuć, żeby przez ten etap gniewu nie przechodzić. Dodałabym tu tylko jedno "ale".... Kiedy i jeśli tylko możesz, wyłączaj z tych negatywnych uczuć Waszego synka. Wiem, że może Ci być trudno powstrzymać się od komentarzy typu "Tatuś jest zły" (oczywiście upraszczam, wiadomo, że nie użyłabyś takich słów), że chciałabyś, żeby on wiedział, że to nie Twoja wina, ale ta sytuacja tak czy owak jest dla niego bardzo trudna, jego świat się własnie rozwalił i pewnie, jak to dzieci z rozbitych rodzin często robią, w pewnym stopniu zastanawia się, czy to jego wina. Potrzebuje pewnie teraz nie tylko dużo miłości, którą jestem pewna, że mu dajesz, ale także przeświadczenia, że oboje rodzice go kochają. Znam trochę osób, z moim mężem włącznie, których rodzice się rozwiedli. Z perspektywy czasu, już jako dorosła osoba, doceniają tego rodzica, który nie próbował wplatać ich w przepychanki pomiędzy obojgiem rodziców i "przekabacać" na swoją stronę, który powtarzał im, jak bardzo kochani są przez oboje, który złego słowa nie powiedział na tą druga stronę. Wykrzycz się nam, wykrzycz się przyjaciółkom, ale synkowi, jeśli możesz, postaraj się tego oszczędzić. Jak w ogóle on sobie radzi z obecną sytuacją? Muszę Ci powiedzieć, że w Twoim pierwszym poście na ten temat, tym gdzie po raz pierwszy padło słowo "rozwód", najbardziej zaszokowało mnie to "gdy jechaliśmy całą rodziną samochodem" - to, że Wasz synek był przy tym obecny.
Przepraszam, jeśli zadaję za dużo pytań (i oczywiście zawsze możesz nie odpowiedzieć), ale jak chcesz w tej sytuacji ułożyć swoje sprawy materialno-bytowe? Napisałaś, że od miesiąca nie pracujesz, szukasz teraz jakiejś pracy? Możesz liczyć na jakąś pomoc ze strony rodziny dopóki tej pracy nie znajdziesz?
Wcale nie uważam, że jesteś próżna, chcąc wyglądać pięknie. Być może w tej chwili kieruje Tobą głównie motywacja "Ja mu pokażę", i jest to zrozumiałe, ale w ostatecznym rozrachunku i tak okaże się, że robisz to dla siebie. Przed Tobą cała reszta Twojego życia (i wszystkie te cudowne, radosne, szczęśliwe chwile, które się w nim jeszcze wydarzą ), nie ma powodu, byś wchodziła w nią jako kobieta zaniedbana. Wręcz przeciwnie - masz prawo być piękna, ponętna, zgrabna i seksowna . Jesteś kobietą.
Serdecznie gratuluję tych dwóch połówek kilograma, które w ostatnich dniach pożegnałaś.
Mocno Cię ściskam .
-
Fraksi : nie dziwie Ci sie ze dalej skupiasz się na swojej diecie, w tej sytuacji to znacznie lepsze niż zajadać smutki a tak pewno zrobiło by większosc kobiet - zycze ci więc abyś chudła dalej i była coraz ładniejsza dla siebie !
Kuriozalne jest zachowanie Twojego męża i mysle że ten biedak nie wie co czyni. Przykro mi to czytać bo sam jestem mężem i Twoja sytuacja mnie takze dotyka jako faceta. Powiem jednak ze przypadek Twojego męża nie jest odosobniony, znam conajmniej kilku takich co w domu nie kiwneli by nawet palcem, a w kuchni to conajwyzej potrafia postawic wode w czajniku na gaz (choc wylaczyc juz trzeba za nich) Faceci bywają i sa leniwi (wiem to takze po sobie) szcególnie ci przed którymi nie stawia się zadnych wymagań i wszystko maja podsuiete pod nos - zreszta kto z nas by sobie w takiej sytuacji nie pozwolil na lenistwo.
Co do Twojej rozmowy z mężem to nie mam słów, mam nadzieje ze czasy wyręczania go juz odeszły bezpowrotnie. Mam jedna ciągle nadzieje ze u Was wszysto sie ułozy - znam conajmniej kilka przykładów z mojego środowiska gdzie prawie rozbite rodziny schodzily sie i teraz zyją i kochają sie jak nigdy (czesto byly to nawet sytuacje bardzo trudne bo zwiazane z alkocholizmem męża) Jestem strasznym przeciwnikiem rozwodu - bo to zawsze zło (choć czasami mniejsze choć w niektórych sytuacjach będące jedynym wyjsciem) Jestem jednak za tym aby w takich sytuacjach wykorzystywać instytucje separacji - wbrew pozorom to bardzo dobra sprawa, czasami zeby zrozumiec swoją głupotę potrzeba czasu. W przypadku Twojego męża dodatkowym atutem separacji było by zakosztowanie życia na własny rachunek, kto wie czy za rok nie wrócił by do Ciebie z podkulonym ogonem - problem pewno byłby w tym czy bys go spowrotem chciała ale to juz inna sprawa.
Czy Twój mąż ma gdzie sie wyprowadzić?? np. do mamusi?? Jeśli ma to bylbym za tym zeby sie wyprowadzil ( i to od razu ) i zakosztowal troche normalnego życia. A o pozwie rozwodowym niech narazie zapomni
Dziwny jest ten świat
Pozdrawiam cie bardzo serdecznie i zapewniam o swojej pamięci
Ps,
WYsłałem kiedys mojemu koledzy u którego bylem świadkiem na ślubie a któremu po zrobieniu wielkiej kariery zycie zaczeło sie walić znaleziony gdzies na sieci list - szkoda ze twój mąż nie moze go przeczytać - ale Tobie podeśle:
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
-
Trzeci dzień @ i kolejne 0,5 kg. mniej. Mój kochany organizm chyba też był w szoku i zapomniał odłożyć sobie zapasów.
Dzisiaj chyba nic więcej nie napiszę,bo czuję się wypompowana.
W niedzielę wyjeżdżam z Wiktorem do Hamburga.Tam będę miała czas i spokój,żeby wszystko przemyśleć i on też będzie miał czas,bo nie będzie mnie całe trzy tygodnie.
Moja kochana teściowa przygarnęła mnie do siebie i kazała zostać tyle ile mi potrzeba.
Moich rodziców teraz też nie ma w domku,bo wyjechali na zbiory,ale jak wrócą,to juz nie będę sama.
DZI ĘKI CI PANIE ZA DOBRYCH LUDZI I DZIĘKI,ŻE NIE JESTEM SAMA,CHOĆ SAMOTNA.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki