Witaj Annaise!
Ja też mam wewnętrzne przekonanie, że to właśnie TO odchudzanie . I chyba 90% innych forumowiczek , bom nieraz czytała o takich przeczuciach. Ja je miałam niestety przy każdej kolejnej próbie. Może to kubeł zimnej wody, ale ja osobiście uważam, że nadwaga ( a raczej to, co do niej prowadzi ) to taki potwór wielogłowy, co to wydaje nam się, że już go pokonałyśmy, a tu następna głowa odrasta.
Myślę, że wieczorne osłabienie woli ma związek z ogólnym rozluźnieniem i potrzebą relaksu po ciężkim dniu pracy. A czym grubaski najlepiej potrafią się zrelaksować, wiemy wszystkie . W ciągu dnia łatwo jest oprzeć się pokusom, bo umysł zajęty czym innym. Dla wielu z nas z tego powodu ciężkie bywają weekendy.
Mi pomaga znajdowanie ciekawszych, niż podjadanie, zajęć, na przykład ruchowych – umiarkowany wysiłek zmniejsza apetyt.
Annaise, jak to, nie umiesz powiedzieć NIE czekoladce? „Kiedyś, niedługo” MOŻE to się stanie?? Myślałam, że to podstawowa zasada odchudzania – mówić NIE pokusom.
Przepraszam, że ze mnie taki Strażnik Teksasu , ale wpadam sobie właściwie pierwszy raz na Twój wątek, i zostałam zbombardowana takimi sprzecznościami, że palce mnie swędziały.
Kochana Annaise, przed następnym podjadaniem poczytaj sobie tytuł swojego wątku Obyś nie musiała dodać do niego słowa „PRAWIE nic...”. Ja się ze swoim wycwaniłam, bo chciałam najpierw: „jestem jak skała”, ale pomyślałam sobie, że to chyba prawda nie jest, i zrobiłam :”będę...”, dzięki czemu jest zawsze aktualny .