Chyba każda z nas niestety e te świeta przerzyła kilka wpadek. ja równiez, ale dzisiaj juz koniec swiat i koniec wielkiego jedzenia, przynajmniej słodkości.
Mój chłop reinstalował system w miom kompie... - stąd nie miałam dostępu do netu. Teraz nadrabiam
Pozdrawiam jeszcze świątecznie i życzę mnóstwo sił do walki o szczuplejsze lato
A tak wyglądała moja święconka (zdjęcie robiliśmy kilka godzin temu)
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
UWAGA : To nie jest fotomontarz
U mnie to samo. Nie dość, ze słodkości i tłustości , to jeszcze do tego zatrważajace ilości. Miałam jakby napad kompulsywnego żarcia i trwało to dwa i pół dnia (zaczęło się w sobotę po południu). Katastrofa. Teraz trzeba się z tego wydostać. Jak ja dam radę... ech...to się może udać tylko z Waszą pomocą. A na wagę nawet nie patrzę. Zważenie się dzisiaj by mnie pogrążyło.
oj to wracamy szybko na dietkowa droge cio?
a ja schudłam przez swieta...choc minał mi @ moze dlatego i usłyszałam ze schudłam wiec tymbardziej mam happy humoreq
zaraz jade na zakupy, zycz mi powodzenia:P
buziaczki
na szczęście święt króciutkie były wiec do roboty szybko ruszajmy :P lato tuż tuz :P :P
buziaki H
Na wadze 1,6kg na plusie!!!!!!!!!
Idę na 2 godz na basen...trzeba się tego świątecznego balastu jak najszybciej pozbyć...
Zapraszam do siebie: Tak! Mogę! Potrafię! Uda mi się! (czyli ze 130kg na 75kg)
Ludzie, którzy tracą czas czekając, aż zaistnieją najbardziej sprzyjające warunki, nigdy nic nie zdziałają. Najlepszy czas na działanie jest teraz! Mark Fisher
Kilogramy szybko przeszly,to i szybko sobie pojda. To z pewnoscia zalegajace jedzonko Swiateczne,wiec szybko je zrzucisz .
Basen to swietna sprawa...nie tylko spalisz kalorie,ale i sie odprezysz.
Pozdrawiam i zycze spokojnej nocki.
Dobranoc.
T.
No więc wieczorny melduneczek
Po świętach średnio-z jedej strony nie obżerałam się aż tak bardzo,ale zgubiły mnie slodkosci...i to nie nawet jakieś ciasta tylko np czekoladowe jajeczka, ktorych wcięłam całe opakowanie...
I dziś bardzo trudno bylo juz w te dietkowe ryzy się na nowo wepchnąc...
ale udalo się i nic słodkiego nie zjadłam i ogolnie bylo ładnie dietkowo
duzo mi pomogła kawa, bo już mogę ją znów pić i gdy mi się słodkiego chcialo to napilam się kawy i bylo lżej...
Bylam tez na 2 godzinki na basenie i to tez mi pomoglo uchronic sie przed wpadkami bo znow poczulam taki wewnetrzy przymus do dalszej walki-choc ciezko mi bylo sie w to wdrozyc to jednak dzisiejszy dzien jest udany
i duzo wody piłam-bo ostatnio kompletnie ją zaniedbałam...
Znów będę się chwalic-na swita slyszalam znowu 'ochy' i 'achy' i bylo to przemile
A dodatkowo zmienilam fryzurke i kurcze ludzie mi mowią,że -tu CYTAT- nie mogą wyjść z podziwu i zachwytu bo wyglądam cudnie
Kurcze tak super jest to slyszeć a nie-ty tłuściochu, grubasie itp...oj ile razy spotykało mnie takie upokorzenie na ulicy...chyba teraz dostaję nagrode za to,ze tamte rzeczy musiałam znosić...
Chciałabym by się jakiś chlopak w moim zyciu pojawił...w sumie wciąż tesknię i płacze za tym, z ktorym sie rozstalam w grudniu,i jakas nadzieja wciąż się we mnie tli,ale coraz bardziej dociera do mnie,ze chyba jednak juz nic z tego nie bedzie...a wiadomo-na nieszczesliwą milosc najlepsza jest nowa milosc...tego mi brakuje...bo wszyscy sie nową mna zachwycaja,że hej,ale wiecie-brakuje mi takiego jednego spojrzenia...takiego, ktorym umie obdarzyc tylko zakochany mężczyzna...wiadomo jak to wtedy na kobiete dziala...
A poza tym to zauważyłam u siebie takie wahaniao 1-wahania wagi-niby leci w dol,ale jakos tak dziwnie-pierw porzadnie sie powaha,potem stabilizuje i tak caly czas-dół, gora,dół...a po 2-nastroju-raz czuje sie super-glownie wtedy gdy mnie chwalą,a za chwilkę zaś wręcz odwrotnie-staję sie ogromnie krytyczna wobec samej siebie i widze w sobie tylko to co be i wstrętne i czuję się cholernie grubo...o wiele bardziej niz wtedy gdy mialam te 102kg...nie wiem co mi sie dzieje...
Nie wiem, jakas taka rozdrazniona chodzę...chcialabym juz miec te upragnione 65 kg...w koncu jestem juz 10 miesięcy na dietce...gdyby nie moja chorobowa przerwa moze i te 65kg by juz bylo...ale na bank do 26 maja ich nie zobacze...może chociaz 6 z przodu się pojawi...
Oj cosik malego dołka załapałam...ale to chyba przez moją sytuację sercową tak mnie bierze-bo w sumie wciąz to wszystko takie niepewne u mnie i przez to nie mogę zamknac tego rozdzialu(bo nie chce,chce jego powrotu...),ale wiadomo,ze jakbym w koncu sie z tym uporala to latwiej by bylo zaczać na nowo zyc...a tak to wciąz stoję w martwym punkcie i cholernie cierpię mimo iż juz 4 mies mineły...
Ach,przepraszam,ze sie tak Wam wyżaliłam...
Trzymajcie się cieplutko!!!
Buziaczki Wam przesyłam !!!
Zapraszam do siebie: Tak! Mogę! Potrafię! Uda mi się! (czyli ze 130kg na 75kg)
Ludzie, którzy tracą czas czekając, aż zaistnieją najbardziej sprzyjające warunki, nigdy nic nie zdziałają. Najlepszy czas na działanie jest teraz! Mark Fisher
Swieta mineły wiec nie ma co ich rozpamietywac tylko isc powoli do 65 kiloskow
A wakacje beda najwspanialszxe tego roku i nastepne i nastepne...itd.
No wlasnie te ochy achy naprawde sa motywujace i one sprawiaja ze chce nam sie jeszcze bardziej szczuplejszej sylwetki...ja tez wczoraj sie nasłuchałam
a chłopak...tez bym chciala zeby ktos sie pojawił...podoba mi sie ktos...ale on jakos dziwnie sie zachowuje od keidy wie ze cos do nie go poczulam wiec pozostawiam to czasowi , losowi
i nie ma co lapac dolkow przez serducho..bo kiedys musi byc dobrze i to sprawia ze trzeba sie cieszyc tym co jest praca studia nie ma co sie dołowac
Kolega napisal mi raz 2 wierszyki bo wlasnie tak samo jak Ty dołowałam sie moim R. jeden z nich to ten:
" Kiedy sie mocno zakochasz
a zycie zawiedzie Cie
Pamietaj-niewolno ci plakac
Bo miłosc zamieni sie w cien"
Wiec usmeichu duzo na twarzy zycze Ci
Buziaczki
hej<!!!!!!!
ja tez uleglam w swieta tym wszystkim slodkosciom, kielbaskom i salatkom. no i 1,5 kg na plusie. eh....
Zakładki