-
Ja tu w Australi chodzilam na spotkania grubaskow tkz weight watchers i nas tu tak uczyli ze zawsze sie zaczyna od wiekszego jedzonka a pozniej stopniowo jak waga idzie w dol to i mniej sie je.Ja oczywiscie zawsze zaczynalam od malej ilosci jedzenia kazde dietkowanie no i jo jo bylo zawsze
-
Hej Adelajdo
Wpadłam sprawdzic jak Ci idzie dietkowanie?Zdecydowałaś sie juz na jakąś?
Czekam na relację i pozdrawiam.
-
A więc zdecydowałam się na dietę 1000 kalorii i... coraz mniej odczuwam głód, to nie jest tak bardzo mało.
Dzień drugi upłynął spokojnie, byłam dziś dwa razy na rowerze i trochę spaliłam kalorii, jak na razie jestem z siebie dumna bo to już dwa dni . Zawsze moje odchudzanie polegało na jednorazowym zrywie, jednodniowej głodówce, a jak na drugi dzień zobaczyłam jedzenie to niemalże rzucałam się na nie, jak wygłodniały zwierz . Czuję, że coś zmienia się w moim życiu na lepsze, wreszcie może pozbędę się tych znienawidzonych kilogramów i nauczę zdrowego odżywiania i aktywnego życia, na pewno to trochę potrwa ale chyba warto w to zainwestować. Jeszcze nie tak dawno bardzo siebie nie akceptowałam, byłam bardzo zakompleksioną osobą o niskiej samoocenie i braku wiary w siebie, ale na szczęście burzliwy okres dojrzewania mam już za sobą i powróciła akceptacja. To nie znaczy, że nie chcę nic w sobie zmieniać, chcę i wiem, że tak będzie dla mnie lepiej, ale jeśli mi się nie uda lub uda w niezadowalającym stopniu to nie będę tego bardzo przeżywać, porażki i niepowodzenia są po to, żeby nas czegoś nauczyły... Jak na razie wszystko idzie po mojej myśli, dziś rano ważyłam 100,2 kg ale nie będę jeszcze zmieniała suwaczka, na to chyba za wcześnie, zrobię to w przyszły poniedziałek.
Adelaide.
-
hej !!!
Serdeznie witam!
Słuchaj: rewelacyjnie że jesteś na 1000 kcal! Nigdy nigdy wiecej nie pozwól sobie na głodówki--to totalne nie porozumienie jakieś a nie dieta! a do jakich skutków psychicznych i fizycznych prowadzi juz sama wiesz... człowiek rzuca siena jedzenie po niej jakby głodował conajmniej rok... Więc to totalny bezsens.
J jestem zwolennikiem właśnie liczenia kcalorii i sportu. Nie wierzę w zbawienne moce jakiś plastrów, wkładek do butów czy rewelacyjnych Motylków. Rewelacyjni to możemy być MY! ludzie którzy swietnie sobie radzą na diecie! nie daja się i nie pozwalają pokonywać się pokusom [haha! aż wierzyć mi sie nie chce ze napisała mto ja: osoba która przechodzi aktualnie totalny kryzys dietowy i jest w rozsypce :] no ale wiadomo..w teorii wszytko jest piękne...w praktyce znacznie czasem nam to gorzej idzie... A Ty już zaczełaś, walczysz- nie popęlniaj moich więc błędów i nie dawaj za wygraną! Bo najgorsze co może chyba istniećw tym dietowym padole to konieczność pozbierania się po błędach....bleh.---wiec nie dopuszczaj do wpadek!
pozdrawiam !
-
Dzięki za wsparcie - wierzę że wszystkim nam się uda osiągnąć upragnioną wagę
Ty jestem: z 116 chcę mieć 64 - zaczynamy
-
Jesli ci dobrze z 1000 kal to sie tego trzymaj ale jak cie dopadnie glodek to zawsze bedziesz mogla zwiekszyc troche kal
Powodzenia zycze i pozdrawiam serdecznie
-
Witajcie ponownie, powracam po ponad dwutygodniowej przerwie. Dzisiaj jest mój 19. dzień odchudzania i jak na razie idzie mi świetnie, chudnę około 400 gram na dzień. Oczywiście zdarzają mi się małe wpadki (a czasem nawet większe) ale mimo tego staram się nie schodzić z raz obranej drogi i nawet jak zdarzy mi się małe obżarstwo (chyba największym do tej pory było 500 g. sałatki jarzynowej, ale teraz wiem, że nie mogę kupować jedzenia w tak dużych opakowaniach, gdybym kupiła mniejszą sałatkę to zjadłabym mniej) to następnego dnia biorę się w garść i robię podwójną rundkę rowerem no i oczywiście staram się nie dopuścić do sytuacji z dnia poprzedniego. Wczoraj byłam na imieninach u mojej siostry ciotecznej, postraszyła mnie, że jak na razie idzie mi dobrze, ale niedługo będzie tak, że waga się zatrzyma, bardzo się tego boję bo jeśli nie widzę rezultatów to tracę znaczną część motywacji i walki o normalne życie. Wczoraj też pochwaliłam się bratu, że schudłam 7 kg a on na to: "Co sprawiło, że nabrałaś rozumu?" Zrobiłam dobrą minę do złej gry ale te słowa wciąż siedzą we mnie jak zadra i wciąż bolą. Jejku, czy mężczyźni są zawsze tacy okropni? Czy muszą być tacy okropni? Ale ja mu jeszcze pokażę na co mnie stać, jak się zobaczymy nie pozna własnej siostry. No a z przyjemniejszych rzeczy to... udało mi się zapiąć suwak w spodniach które tak długo na mnie czekały, niestety są jeszcze bardzo opięte i niemalże "trzeszczą w szwach" niemniej jednak bardzo, bardzo się cieszę, to motywuje mnie do dalszej walki. Schudłam już 7 kg i na dzień dzisiejszy ważę niecałe 94 kg! Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. Mój cel pośredni to 80 kg, a do końca mojej walki pozostało tylko 35 kg, hehe . Życzcie mi powodzenia i trzymajcie za mnie kciuki, z góry dziękuję. A jeszcze jedno: To forum to magicznie miejsce, czuję, jak mi pomaga, czuję, że nie mogę Was zawieść oraz że nie jestem sama. Wielki buziak od o 7 kg odchudzonej Adelaide.
-
wiiii wiiii Adelaide jestem z ciebie dumna kobietoooo nidlugo zobaczysz 8 z przodu na wace wiesz co to oznacza-> udało ci sie przetrwać najgorsze, początek dietkowania wiiii wiiiii wiiiiiiiiiiiiiii normalnie masz u mnei big + za to
a co do facetów-> nie martw się nimi oni juz tak maja- gadają glupoty bez zastanowienia, tez slyszalam pare przykrych uwag ale kij z nimi mamy siebie- forumowiczki
ty ty ty ostatni raz wtrabolilas 0,5 kg salatki :P bo znajde ci i ci cos powiem jak jeszcze raz tak zrobisz masz racje kupuj mniej albo wogle a pieniazki z zachciankowego żarełka odkladaj sobie na nowe ciuchy bo juz niedlugo bedziesz musiala zrobic porzadek w szafie
buziaki i trzymaj sie dalej
-
Adelaide króliku :P
gdzie ty sie podziewasz? na gg cie nie ma, na forum też... zabalowalas czy porzucilas dietke?? nie nie na pewno nie pozucilas wierze w cebie daj znać ze zyjesz bo kopne cie hihhiihi
buziaki:*
-
Witajcie, dzisiaj jest mój 25. dzień odchudzania. Jestem trochę załamana bo ostatnio chudnę prawie nieznacznie, waga idzie tylko o 100 gram w dół dziennie i jest to niewspółmierne do moich wysiłków, jestem troszkę zniechęcona ale nie tak, żeby zaprzestać swoją walkę o normalne życie. Dzisiaj miałam lekki kryzys, zjadłam coś, czego nie powinnam była zjeść no i mam moralniaka niestety. Ale dalej będzie już tylko lepiej, inaczej być nie może, nie poddam się, nigdy! Dzisiaj rano waga wskazywała 92.5 kg, ale nie zmieniam na razie strażnika, poczekam do niedzieli, niedziela jest bowiem dniem, w którym wszystko się zaczęło. Trochę się martwię bo czasem przesadzam z dietkowaniem i bardzo boję się, że mogę gdzieś zemdleć tym bardziej, jak jestem poza domem. Bo sami przyznacie, że 330 kalorii na dzień to trochę za mało. Ale nie wiem, co z tym zrobić, funkcjonuję na skrajnościach, albo jem bardzo mało albo jem bardzo dużo, nie potrafię znaleźć złotego środka i tego wypośrodkować. Dziś niestety przegięłam w tą drugą stronę, zjadłam sałatkę z 140 gram tuńczyka, 2 jajek, kukurydzy no i majonez tam był niestety . Ale uczę się na błędach i teraz już wiem, czego powinnam unikać. Przepraszam, że nie zaglądam do Was ale ostatnio jestem strasznie zaganiana i nawet brak mi czasu na chwilę przyjemności przed komputerem. Postaram się poprawić i bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie wpisy u mnie, jesteście naprawdę kochani. Trzymajcie za mnie kciuki. Odchudzona o 8.5 kg Adelaide.
Mi się udaje więc Wam też się uda, wierzę w Was bardzo, bardzo mocno.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki