Witajcie ponownie, powracam po ponad dwutygodniowej przerwie. Dzisiaj jest mój 19. dzień odchudzania i jak na razie idzie mi świetnie, chudnę około 400 gram na dzień. Oczywiście zdarzają mi się małe wpadki (a czasem nawet większe) ale mimo tego staram się nie schodzić z raz obranej drogi i nawet jak zdarzy mi się małe obżarstwo (chyba największym do tej pory było 500 g. sałatki jarzynowej, ale teraz wiem, że nie mogę kupować jedzenia w tak dużych opakowaniach, gdybym kupiła mniejszą sałatkę to zjadłabym mniej) to następnego dnia biorę się w garść i robię podwójną rundkę rowerem no i oczywiście staram się nie dopuścić do sytuacji z dnia poprzedniego. Wczoraj byłam na imieninach u mojej siostry ciotecznej, postraszyła mnie, że jak na razie idzie mi dobrze, ale niedługo będzie tak, że waga się zatrzyma, bardzo się tego boję bo jeśli nie widzę rezultatów to tracę znaczną część motywacji i walki o normalne życie. Wczoraj też pochwaliłam się bratu, że schudłam 7 kg a on na to: "Co sprawiło, że nabrałaś rozumu?" Zrobiłam dobrą minę do złej gry ale te słowa wciąż siedzą we mnie jak zadra i wciąż bolą. Jejku, czy mężczyźni są zawsze tacy okropni? Czy muszą być tacy okropni? Ale ja mu jeszcze pokażę na co mnie stać, jak się zobaczymy nie pozna własnej siostry. No a z przyjemniejszych rzeczy to... udało mi się zapiąć suwak w spodniach które tak długo na mnie czekały, niestety są jeszcze bardzo opięte i niemalże "trzeszczą w szwach" niemniej jednak bardzo, bardzo się cieszę, to motywuje mnie do dalszej walki. Schudłam już 7 kg i na dzień dzisiejszy ważę niecałe 94 kg! Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. Mój cel pośredni to 80 kg, a do końca mojej walki pozostało tylko 35 kg, hehe . Życzcie mi powodzenia i trzymajcie za mnie kciuki, z góry dziękuję. A jeszcze jedno: To forum to magicznie miejsce, czuję, jak mi pomaga, czuję, że nie mogę Was zawieść oraz że nie jestem sama. Wielki buziak od o 7 kg odchudzonej Adelaide.